*Violetta*
Nie wiedziałam co robić. Ja zostałam uderzona mocno w twarz tak że upadłam. A Diego bił Leona. Zaczęłam głośno krzyczeć aby tego nie robił, ale ten nie miał nawet najmniejszego zamiaru przestać. Próbowałam odsunąć go od Leona, ale odepchnął mnie, tak że uderzyłam plecami w kant ławy. Strasznie bolało. Gdy dalej próbowałam się podnieść i pomóc Leonowi zorientowałam się że szatyn Leży na podłodze pobity i nieprzytomny. Pobiegłam do niego szybko i ukucnęłam przy nim próbując go obudzić. Obejrzałam się za siebie, ale Diego już nie było. Ale nie to było ważne w tej chwili. Ważne było życie Leona. Zadzwoniłam szybko po pogotowie, podałam adres i wszystkie niezbędne informacje. Po rozłączeniu dalej próbowałam go obudzić, ale bezskutecznie. Zdenerwowana czekałam na karetkę. Przyjechała po 7 minutach.
- Dzień dobry. Co tu się stało?! - zapytał lekarz a jego wspólnicy podnieśli Leona i położyli na noszach
- Został pobity przez mojego byłego męża - powiedziałam płacząc
- Gdzie jest ten mężczyzna?
- Nie wiem - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Widzę że Pani też jest trochę pobita!
- Tak, ale to nie ważne. Ważne abyście uratowali Leona. - powiedziałam płacząc
- Dobrze. Zapraszam niech pani jedzie z nami. Zbadamy również panią.
- W porządku - powiedziałam ale dlatego aby wiedzieć co będzie z Leonem.
W pojeździe wypytywał mnie o dane Leona oraz o moje. Byłam tak roztrzesiona że nie wiele im powiedziałam. Gdy dojechaliśmy na miejsce wynieśli Leona z pojazdu i wieźli w stronę jakiejś sali. Biegłam za nimi.
- A właściwie to kim Pani jest dla Pana Leona? - zapytał ten sam lekarz co wcześniej. Musiałam powiedzieć mu że jestem jego dziewczyną bo inaczej nie udzielili by mi żadnych informacji.
- Dziewczyną - skłamałam
- W porządku. Niech Pani wejdzie do mojego gabinetu i poczeka, a ja zrobię Pani kilka badań i będzie Pani mogła wrócić pod salę swojego chłopaka
- No... dobrze. - powiedziałam niepewnie. I poszłam. Weszłam do gabinetu, lekarz zrobil mi kilka niezbędnych badań i powiedział że jest wszystko dobrze tylko żeby smarować siniaki na plecach. Nic nie powiedziałam tylko wyszłam i szybko pobiegłam pod salę na której leżał Leon. Akurat wychodził z niej jakiś lekarz.
- I co z nim? - zapytałam
- No... jest bardzo pobity. Podaliśmy mu leki po których powinien się niedługo obudzić. - powiedział
- Ale wyjdzie z tego?
- Na razie ciężko stwierdzić czy wszystko będzie dobrze całkowicie, ale na pewno będzie coraz lepiej. Bo to jest pobicie a nie jakaś ciężka nieuleczalna choroba. A teraz przepraszam muszę iść - powiedział
- A mogę do niego wejść?
- No... dobrze. Ale nie za długo. - powiedział lekarz
- Dobrze. Dziękuję - powiedziałam po czym niepewnie chwyciłam za klamkę. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Leona leżącego, przy którym była pielęgniarka. Podeszłam bliżej i usiadłam na krześle obok. Patrzyłam na chłopaka leżącego a parę krople łez mimowolnie spłyneło mi po policzku. Tak słodko wyglądał jak ta grzywka opadła mu na czoło. Chwyciłam go za rękę, ale jak piorun weszła tam jakaś brunetka.
- Kim Ty jesteś?! - zapytałam
- To chyba ja powinnam zadać to pytanie. Ja jestem dziewczyną Leona. - odpowiedziała - Wiedziałam. Zdradzał mnie. - dokończyła
- Nie to nie tak! - broniłam się
- A jak? - zapytała
- Ja jestem tylko niedoszłą pracownicą Leona.
- Oj dobra! Nie ważne! Co mu jest?! - zapytała
- Został pobity! - odpowiedziałam. Ale po chwili do dziewczyny zadzwonił telefon i odbierając wyszła przed salę.
- Chyba zciągnęłam na Ciebie zbyt dużo problemów - powiedziałam sama do siebie łapiąc szatyna za rękę - pójdę już - dokończyłam i wyszłam.
Wychodząc ze szpitala, przyznam bałam się jak cholera, tego że Diego może mnie tu znaleźć ale to mnie nie interesowało już. Gdy tak chodziłam bez celowo po mieście z 1, 5 h, zadzwonił mój telefon.
- Halo? - odebrałam
- Pani Violetta Castillo? - zapytał męski głos
- Tak. A kto mówi?
- Lekarz ze szpitala. Pani chłopak się obudził. Może Pani przyjść. - powiedział
- Dziekuje. Już idę - powiedziałam uradowana. Bez zastanowienia pobiegłam do szpitala. W którym byłam już po 20 minutach.
- Mogę wejść? - zapytałam lekarza
- Naturalnie - powiedział. Po czym weszłam.
- Cześć. - powiedziałam do chłopaka
- Cześć - odpowiedział cicho
- Jak się czujesz? - zapytałam
- Boli mnie brzuch i głowa ale tak to możliwie - odpowiedział
- To okey.
- A Ty? - zapytał
- Może być. Bolą mnie lekko plecy ale spoko. Przeżyje.
- Jakbym dorwał gnoja to by ruski miesiąc popamietał
- Tak tak. Ale teraz się nie denerwuj! - uspokajałam go - była tutaj Twoja dziewczyna.
- Tak? A Ty za kogo się podałaś bo jakbyś nie była kimś z rodziny to by Cię nie wpuścili.
- Powiedziałam że jestem Twoja dziewczyną. Przepraszam ale musiałam. Musiałam wiedzieć co jest z Tobą. Inaczej by mi nie powiedzieli.
- Ciii... spokojnie. Jest dobrze. - złapał mnie za rękę. Ja nie wiedząc co robić wysunęłam rękę z jego uścisku i spuściłam wzrok na dół.
- Ej! Wszystko dobrze?! - zapytał łapiąc mnie za podbródek
- Leon nie chce Cię martwić, ale ja boję się teraz mojego męża. On jest nieobliczalny, dobrze o tym wiesz. Jest go stać na wszystko - powiedziałam
- Wiesz co? - zapytał i sięgnął po coś do szafki. - Daj mi rękę
- Ale po co? - zapytałam
- No daj! - powtórzył na co wyciągnęłam rękę w jego stronę i położył na niej jakieś klucze
- Co to jest? - zapytałam zdziwiona
- Klucze do mojego domu. Nikt tam nie mieszka oprócz mnie. Wprowadź się tam, a Diego Cię tam na pewno nie znajdzie.
- Co?! Nie Leon. Nie mogę tego przyjąć! - powiedziałam i położyłam je z powrotem na dłoni Leona
- Weź je! Przynajmniej będę miał pewność że nic Ci nie jest. A tak to będę się cały czas martwił.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale..." weź je i idź po rzeczy do domu, a żebyś była bezpieczna w drodze do domu i przy pakowaniu się, poproszę mojego kumpla żeby poszedł z Tobą
- Nie Leon! Przesadzasz! Poradzę sobie - powiedziałam i oddałam znowu chłopakowi kluczyki!
- Zrób to dla mnie. Proszę!
Popatrzyłam się na niego jeszcze chwilę i w końcu wzięłam te kluczyki.
- Dobra! Wprowadze się do Ciebie tylko do czasu aż nie wyjdziesz ze szpitala - powiedziałam
- No ale dlaczego?
Popatrzyłam się na niego spod ukosa z czego zrozumiał spojrzenie i już więcej nie pytał.
- A no i jeszcze zgodzę się ale bez Twojego kumpla ok?
- No dobrze jak chcesz! Ale uparta z Ciebie dziewczyna wiesz? - zaśmiał się
- Wiem - odpowiedziałam - To ja idę po te rzeczy i do Ciebie
- Ok. Tu masz adres - powiedział podając mi kawałek urwanej kartki
- Okey dzięki.
Wyszłam ze szpitala i zamówiłam taksówkę. Po 15 minutach dojechaliśmy pod mój domu.
- Zaczeka Pan parę minut to tylko wezmę kilka rzeczy i by podwiózł mnie Pan jeszcze w jedno miejsce. Dobrze?
- Oczywiście - odpowiedział
Podbiegłan szybko na górę i ile tylko miałam sił zbierałam swoje rzeczy. Aby Diego nie przyszedł. Szukałam kartki aby powiedzieć taksówkarzowi ulice zamieszkania Leona. Ale gdzieś ja posiałam. Na szczęście wcześniej przeczytałam i znałam na pamięć.
- Okey. To proszę na ulice [...].
- Dobrze.
Pojechaliśmy pod wielką willę Leona. Zapłaciłam taksówkarzowi odpowiednią kwotę i podeszłam do bramy.
- Czy to na pewno tu?!! - zapytałam samą siebie. Weszłam na podwórko i podeszłam do drzwi. Kluczyk pasował idealnie więc to chyba napewno ten dom. Weszłam do środka i zostawiając torbę z ubraniami w wejściu zaczęłam rozglądać się wokół siebie. Zdjęłam kurtkę którą powiesiłam na wieszaku i poszłam obejrzeć do końca dom. Gdy już to zrobiłam miałam ochotę coś zjeść. Zajrzałam do lodówki w której zobaczyłam tylko światło. Było całkowicie pusto.
- Czy ten chłopak nic nie je? - zapytałam samą siebie. Nie pozostało nic innego jak tylko zamówić pizzę. Zadzwoniłam i zamówiłam. Przyjechała po kilkunastu minutach. Skonsumowałam posiłek, po czym umyłam sie i położyłam spać na kanapie w pokoju gościnnym.
*Leon*
Nie mogę zapomnieć o tym czy Violetta jest bezpieczna. Co jeśli ten pedofil ja tam znajdzie? Co jeśli coś jej się stanie? Nie będę mógł jej pomoc! - zadręczałem się - Nie Leon! Myśl pozytywnie! Właśnie przyszedł lekarz.
- Panie doktorze, kiedy ja stąd wyjde? - zapytałem
- Utrata przytomności była więc jeśli Pana stan się polepszy możliwe że za jakieś 5/6 dni Pana wypisze
- Dopiero za 5/6 dni?!
- No niestety. To i tak krótki czas jak na takie obrażania.
- Błagam niech Pan się postara wypuścić mnie wcześniej. Mojej... yyy... dziewczynie może grozić niebezpieczeństwo
- Jakby to ode mnie zależało... ale dobrze postaram się
- Dziekuje - powiedziałem
*Diego*
Właśnie wróciłem do domu.
- Violetta!! - krzyczałem - Gdzie ona jest?!
Wszedłem na górę ale jej nie było. Otworzyłem szafę i... jej rzeczy też zniknęły. Postanowiłem zadzwonić, ale nikt nie odbierał. Zły zszedłem na dół i przy schodach zauważyłem kartkę. Podniosłem ją i był na niej napisany jakiś adres. A może ona tam poszła! - pomyślałem i się ucieszyłem. No to teraz jej się za wszystko odwdzięczę... razem z pomocą Tomasa - pomyślałem i się szyderczo uśmiechnąłem. Schowałem kartkę w tylną kieszeń moich spodni i zadowolony z dzisiejszego sukcesu poszedłem spać. "No to jutro zaczynamy działać" - powiedziałem
***Następny dzień***
Obudziłem się w doskonałym nastroju. Już tylko czekam aż razem z Tomasem zemszcze się na Violetcie. Biedny Leoś nie będzie w stanie jej pomóc... Szybko się ubrałem, zjadłem kanapkę. Leon już dostał za wtrącanie się w nie swoje sprawy, teraz czas na Violette. Tylko teraz... jakby tu... no tak! To wcielamy swój plan w życie. Dzisiaj z samego rana idziemy do domu Verdasa, bo tam jest Violetta i...
*Violetta*
Obudziłam się dość wcześnie bo miałam jakieś koszmary. Ubrałam się i zrobiłam sobie płatki. Zjadłam je po czym włączyłam telewizor. Nudziło mi się dlatego postanowiłam zadzwonić do Leona. Wyszłam na balkon i podziwiałam widoki na zewnątrz.
- Halo? - odebrał po trzech sygnałach
- Cześć Leon. Jak się czujesz? - zapytałam
- Dobrze. Kiedy do mnie przyjdziesz? - zapytał. Odwróciłam się bo słyszałam dziwne szelesty. Potem tylko głośny dźwięk i ciemność.
*Leon*
Gdy zadałem to ostatnie pytanie nie uzyskałem na nie odpowiedzi. Słyszałem tylko śmiech, (napewno nie Violetty) i głośny brzdęk. Następnie tylko rozłączenie. Potem próbowałem zadzwonić do niej jeszcze kilkanaście razy i nic. Strasznie się przestraszyłem...
*******************************************************
Hej! No i jest One Shot cz.2. Mam nadzieję że się podoba i dziekuje za komentarze pod ostatnim. Rozdział 15 mam już napisany, i nie wiem czy dodać go teraz czy czekać az będzie odpowiednia ilość komentarzy hmmm... jakby coś to będzie wieczorem ;*. To chyba tyle... czekam na wasza opinię ;)
Do napisania ;*
Nie zastanawiaj sie !!!!! Czekam na one schot 3 umiecie budować napięcie (podekscytowana)
OdpowiedzUsuńCudo !!
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część ♥.
Pzdr, Liv ;*
Super i daj. 15 rozdzial
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńkieeeedy następny tak wiem męcze was heuheuhe XD
OdpowiedzUsuńWcale nas nie meczysz ;* to mile uczucie wiedzieć że komuś podoba się to co piszemy ;*! Rozdział powinien pojawić się dzisiaj poznym wieczorem...
UsuńSuper One Shot EXTRA. Dopiero dzisiaj to przeczytałam ale nie ma słów na to.
OdpowiedzUsuńDiego pobił Leona :( :'(
Smutne....
Czekam na rozdział 15 i na następny One Shot
Pozdrowienia Wera
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń