piątek, 15 sierpnia 2014

One Shot cz.1

.On - 23- letni, szef wielkiej firmy, którą przepisał mu jego ojciec. Jego zabójcza przystojność sprawia że kobiety mdleją na jego widok. Mieszka sam w wielkiej willi z basenem. Ma dziewczynę Larę, z którą jest bardzo szczęśliwy, tak sądzi. Jest uważany za biznesmena bez uczuć, który bierze pierwszą lepszą na noc, a później rzuca bez żadnych skrupułów. Nie ma nikogo bliskiego, po wypadku swoich rodziców oprócz swojego najlepszego kumpla Federico i dziewczyny Lary.

Ona - szukająca pracy 22 - letnia kobieta. Skromna, spokojna, sympatyczna. Jej ojciec wraz ze swoją narzeczoną Jade, mieszka w Los Angeles, gdzie wychowują 5- letnia córkę. Nie mają żadnego kontaktu ze sobą po wyjeździe Violetty do Buenos Aires w celu dokończenia studiów. Ma ona męża 25-letniego Diego. Szatynka wie, że mężczyzna ją zdradza, ale nie wyprowadza się od niego bo boi się że 25 - latek może ja skrzywdzić, dlatego udaje przed nim że o niczym nie wie. W tym wszystkim wspiera ją przyjaciółka Francesca.
*Violetta*
Pewnego sobotniego, słonecznego ranka obudziłam się przez promienie słoneczne, które świeciły mi prosto w oczy. Usiadłam, po czym rozejrzałam się dookoła. Diego już nie było, dlatego po cichu zeszłam na dół, by sprawdzić czy go nie ma. Jak zwykle nie było go. Włączyłam telewizor, usiadłam na kanapie po czym przykryłam się czerwonym kocem. Przewijałam kanały, ale nie było nic ciekawego w związku z tym poszłam do kuchni, by przygotować sobie naleśniki.
Wyjęłam potrzebne składniki, zrobiłam z nich masę i zaczęłam smarzyć. Po przygotowaniu, wyglądały pięknie, i tak też smakowały. Kiedy zjadłam, postanowiłam iść na górę i ubrać się. Weszłam po schodach i skierowałam się do łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności i założyłam na siebie wcześniej przygotowany strój. Gdy się ubrałam i do końca umalowałam, przeglądając się w lustrze uznałam, że wyglądam nieźle. Postanowiłam iść po torebkę i skoczyć na miasto, by poszukać pracy. Kiedy zakładałam buty, zorientowałam się że ktoś otwiera drzwi kluczem. Nikt inny jak Diego nie miał ich, więc od razu wiedziałam że to on.
- A gdzie to się wybiera? - zapytał
- Na miasto. Muszę poszukać pracy, bo ktoś na ten dom musi pracować! - powiedziałam oschle i obojętnie aby to wyczuł
- Sugerujesz że ja nic nie robię?! - zapytał biorąc mnie za nadgarstki i przyciskając do ściany. Nawet dlatego można poznać że gdybym się od niego wyprowadziła, chciałby się zemścić.
- Nie tylko ciągle Cię nie ma w domu i nie wiem co Ty robisz dlatego tak powiedziałam - odpowiedziałam broniąc się i oddychając szybko z nerwów
- Dobra idź. Ale niedługo wróć! - rozkazał rzucając kluczyki na komodę i zdejmując swoją czarną skórę. Nic nie odpowiedziałam tylko wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Szłam tak wolnym krokiem rozmyślając o moim bezsensownym życiu, kiedy jakiś mężczyzna podszedł do mnie i dał ulotkę z nazwą jakiejś firmy. "Firefox" - pomyślałam czytając nazwę firmy. "Szukam dobrej asystentki do biura Pana Leona Verdasa" - przeczytałam pod spodem. Uśmiechnęłam się sama do siebie i od razu poszłam na ulice na której była ta firma. Szłam tak szukając odpowiedniej ulicy. Nagle zobaczyłam budynek taki sam jak na zdjęciu na ulotce. Był wysoki z wieloma oknami. Bez większego zastanowienia weszłam do budynku i skierowałam się do recepcji.
- Dzień dobry. Nazywam się Violetta Castillo. Przyszłam w sprawie pracy asystentki Pana Verdasa. - powiedziałam i pokazałam ulotkę kobiecie siedzącej za biurkiem
- A tak. Już melduję. - powiedziała i sięgnęła po słuchawkę
- Panie Leonie, przyszła Pani Violetta Castillo, w sprawie pracy Pana asystentki. Wpuścić? - mówiła - Dobrze.
- W porządku może Pani iść. Gabinet nr 128.
- Dziekuje - powiedziałam i skierowałam się w stronę wcześniej wyznaczonego miejsca. Gdy podeszłam do drzwi 128 i już chciałam pukać, kiedy zatrzymała mnie pewna blondynka.
- Hej. Ty pewnie po pracę asystentki Pana Verdasa? - zapytała
- Tak. Zgadza się. A o co chodzi? - odpowiedziałam
- Ja nazywam się Ludmiła Ferro - podała mi rękę - jestem jego sekretarką
- Violetta Castillo - uścisnęłam dłoń blondynki
- Wiesz, dzisiaj to na niego uważaj, ma zły humor. Z resztą jak zawsze, tylko mu coś nie przypasuje od razu może kogoś zwolnić. Ostatnia asystentka to została zwolniona za przyniesienie za zimnej kawy. On jest tylko dobry dla swojego kumpla co czasem tu przychodzi i dla swojej dziewczyny - opowiedziała mi
- Serio? - zapytałam zdziwiona - dlaczego on taki jest?
- Podobno zaczął taki być po śmierci swoich rodziców. Mieli wypadek samochodowy - opowiedziała - i od tamtej pory nie ma nikogo bliskiego.
- Yhymm... to smutne. Ufff... no to idę. - powiedziałam biorąc głęboki oddech
- Powodzenia - powiedziała blondynka
Zapukałam do drzwi i od razu usłyszałam tradycyjne słowo "proszę", po czym weszłam.
- Dzień dobry - przywitałam się
- A dzień dobry. Pani pewnie nazywa się Violetta Castillo. Mam rację? - zapytał
- Tak - odpowiedziałam krótko, patrząc się na mężczyznę siedzącego za biurkiem i rozmyślając o tym co chwilę temu mówiła mi Ludmiła. Mimo tego że twierdzą iż jest wjednym, bezuczuciowym biznesmenem jest nieziemsko przystojnym mężczyzna, o pięknych czekoladowych oczach. ( ♥ ~ Natalka)
- Proszę usiąść - wskazał na krzesło, a ja wolno i niepewnie usiadłam.
- Dziekuje - powiedziałam cicho i dalej niepewnie
- Stresuje się Pani? - zapytał
- No trochę. Wie, Pan jak to jest, mam męża na utrzymaniu, którego ciągle nie ma w domu. Na każdym kroku mnie zdradza z kim tylko popadnie.
- Przepraszam. Nie rozumiem. - powiedział zaciekawiony
- Ja wiem że to dziwne, że się z nim nie rozwiodę, ale boję się że mógłby mi przez to coś zrobić. Dlatego udaje że o niczym nie wiem. I zależy mi na tej pracy. - powiedziałam. Dziwne. Przecież Ludmiła mówiła że on jest wredny. A jest całkiem w porządku.
- No cuż czasem tak bywa - powiedział - czyli zdecydowała się Pani na pracę jako moja asystentka?
- Tak - odpowiedziałam stanowczo
- No to tak, musiałaby Pani zapoznać się z regulaminem jaki panuje tutaj oraz z pracą jaką będzie musiała Pani wykonywać - powiedział podając mi kartkę papieru - umowa się drukuje. Podpisze Pani ją i od jutra może Pani u mnie pracować. Tylko jeszcze chciałem podkreślić że nie toleruje spóźnień - dokończył
- Oczywiście - odpowiedziałam, po czym mężczyzna wręczył mi umowę do podpisania. Uważnie ją przeczytałam, po czym podpisałam
- Dobrze. Dziękuję. To wszystko - powiedział podając mi rękę
- Dziękuję. Do zobaczenia - odpowiedziałam. Wyszłam, a przed drzwiami czekała na mnie Ludmiła.
- I jak? - zapytała z uśmiechem na twarzy
- Mam tą robotę. Nie jest taki zły jak mówiłaś.
- Zobaczysz później. Jeszcze go dobrze nie znasz. - powiedziała
- No dobra. Ja lecę. Do jutra
- Jasne. Do jutra - odpowiedziała i poszła. Skierowałam się w stronę wyjścia i wyszłam. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu. Na miejscu byłam po upływie 15 minut. Napisałam do Francesci że dostałam tę robotę i w odpowiedzi uzyskałam gratulacje. Otworzyłam drzwi kluczem i szczęśliwa z dzisiejszego sukcesu weszłam do domu.
- Miałaś wrócić wcześniej - powiedział podchodząc do mnie z puszką piwa w ręku
- Mam pracę! - powiedziałam
- Uuu to fajnie - powiedział sarkastycznie - u kogo?
- Yyy... u takiego jednego... - odpowiedziałam, bo jeśli bym mu powiedziała u kogo to by mnie zaczął kontrolować i w ogóle.
- Mów! - rozkazał, podchodząc coraz bliżej
- No dobra już dobra. U Leona Verdasa - powiedziałam wymieniając imie i nazwisko szefa po cichu
- U kogo?? - zapytał zły
- U Leona Verdasa - powtórzyłam
- A powiedz mi ile on ma lat?
- Nie wiem - powiedziałam
- Oj Violu... bo nie będziemy się tak bawić - powiedział podchodząc do mnie i przejeżdżając delikatnie palcami po moich biodrach, a z nerwów zaczęłam mimowolnie szybko oddychać.
- No dobrze. Powiem Ci ale puści mnie. 23 lata ma.
- Ile?!! - zapytał - na pewno nie będziesz u niego pracować. A czym Ty właściwie byś się tam zajmowała - powiedział zazdrosny
- Co?! Ale dlaczego?! Byłabym jego asystentka.
- I to jeszcze jego asystentką, o nie! Ja nie wiem co Wy tam będziecie robić przez cały dzień w jednym pomieszczeniu
- Co?! Ale Diego! Ja nic z nim... przecież on jest moim szefem - broniłam się
- Nie i koniec! Nie będziesz z nim pracowała.
- Proszę Cię. Ja muszę tam pracować. Wiesz ile czasu czekałam na taką ofertę?
- No i co z tego?! Powiedziałem że nie będziesz z nim pracować i tyle
- Wiesz co?!! Nienawidzę Cię!! Ja nie mogę pracować z 23-latkiem a Ty z każdą napotkaną po drodze laską zdradzać mnie możesz?!! - wygarnęłam mu w końcu
- Co?! Skad Ty o tym wiesz? - zapytał zły i zdziwiony
- Już dawno wiedziałam! - krzyknęłam. Ten tylko podszedł do drzwi zamknął je na klucz a sam je zabrał, wyrwał mi z ręki zapasowe i zabrał ze sobą.
- Co Ty robisz??!! - zdziwiłam się
- Nie wyjdziesz już z domu kotku - powiedział
- Co?! Ty chyba zwariowałeś! - powiedziałam - oddaj mi je! - krzyknęłam i wyciągnęłam rękę ku niemu
- Ani mi się śni słonko.
Nic nie zrobiłam bo i tak wiedziałam że mi nie odda i jest ode mnie silniejszy tylko pobiegłam na górę, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Gdy uspokoiłam się trochę sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer Pana Verdasa, ktory był napisany na ulotce.
- Dzień dobry. Z tej strony Violetta Castillo. - przedstawiłam się
- A tak. Dzień dobry. Coś się stało? - zapytał troskliwym głosem.
- Tak. Panie Leonie, niestety muszę zrezygnować z tej pracy.
- Dlaczego?
- Bo mój mąż... - rozpłakałam się
- Spokojnie. Niech Pani powie co się stało...
- Ja... przepraszam - nie mogłam nic z siebie wydusić
- Spokojnie. Niech Pani przyjdzie do mnie jutro rano to porozmawiamy na spokojnie
- Właśnie o to chodzi że nie mogę - powiedziałam płacząc
- Coś się Pani stało? - zapytał
- Mój mąż... ja wiem że to dziwnie i głupio zabrzmi ale to prawda. Zamknął mnie w domu i powiedział że nie będę pracować w tak dużej firmie i to w dodatku z mężczyzna w moim wieku.
- Ale jak to?!
- Tak wiem może Pan mi nie wierzyć ale to niestety prawda...
*Leon*
Wiem, że ludzie którzy mnie nie znają dobrze uważają że jestem obojętnym na wszystko pajacem bez uczuć, wredym, chamskim biznesmenem, któremu zależy tylko na kasie i na tym aby zaciągnąć pierwszą lepszą do łóżka, ale ja w rzeczywistości taki nie jestem. Mam swoje uczucia. A to że jestem wymagający wobec swoich pracowników świadczy o tym że zależy mi na tym aby firma miała jakiś sens i żeby mój ojciec był ze mnie dumny. Zmierzam do tego iż nie był mi obojętny los mojej niedoszłej pracownicy. Nie wiem, dlaczego niektórzy ludzie są tak okrutni jak jej mąż.
- Ale przecież to jest przetrzymywanie Pani w domu wbrew Pani woli. Może zgłosić to Pani na policję. - doradzałem jej
- Nie mogę. Na prawdę. Przepraszam Pana i do zobaczenia. - pożegnała się
- Pani Violetto... - zacząłem, ale nie dokończyłem bo się rozłączyła. Zaraz chwileczkę, przecież podpisując umowę wypełniała papiery i na tych papierach musiała napisać swój adres zamieszkania. Pójdę do niej i porozmawiam z nią. Bardzo przydałaby mi się taka dziewczyna jak ona skromna, delikatna i widać że pracowita. Znalazłem w tym moim bałaganie jej wypełnione papiery. Jest też adres zamieszkania. Wziąłem portfel, telefon i kartkę z adresem, zamknąłem drzwi i podeszłem do kobiety siedzącej w recepcji.
- Ja wychodzę na parę minut. Jakby co mnie nie ma.
- Dobrze Panie Leonie.
Windą zjechałem na dół. I wyszedłem z budynku kierując się w stronę adresu zamieszkania Violetty. Po 30 minutach byłem już na miejscu zadzwoniłem dzwonkiem, nikt nie otwierał. Kiedy już chciałem odchodzić ktoś wyjrzał przez okno. To była Violetta.
- Dzień dobry. Panie Leonie mąż wyszedł do sklepu a ja jak już mówiłam nie mam klucza. Chyba że... poczeka Pan moment. - powiedziała. Po jakiś 4 minutach słyszę otwierające się drzwi.
- No i już. Znalazłam zapasowe w szafie. Co Pan tu robi? - zapytała
- Przyszedłem z Panią porozmawiać bo przydałaby mi się taka asystentka jak Pani.
- Zapraszam, ale jak już mówiłam mój mąż... - zaczęła
- Spokojnie. Nie musi się Pani już tłumaczyć. Rozumiem.
- Dziękuję. Ma Pan ochotę może na kawę? - zaproponowała
- Jeśli to nie sprawi problemu to chętnie.
- W porządku już szykuje. Niech Pan się rozgości. - wskazała na stół w jadalni.
- Dziękuję - odpowiedziałem. Po 7 minutach Violetta przyniosła kawę i razem siedzieliśmy, rozmawialiśmy a nawet się śmialiśmy. Chyba moja obecność trochę poprawiła jej humor.
- To może przejdziemy na Ty? Leon - podałem rękę Violetcie
- Nie wiem czy mogę. - powiedziała niepewnie
- Niech się Pani nie wygłupia. Jestem normalnym człowiekiem, a nie tak jak niektórzy mnie traktują jak jakiegoś nie wiem...
- No dobrze. Violetta - uścisnęła moją dłoń
Gdy siedzieliśmy tak jeszcze z 5 minut usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi.
- Jestem! - ktoś krzyknął
Violetta miała przestraszoną minę, a ja próbowałem ją uspokoić posyłając jej spokojne spojrzenie. Przecież przy mnie nic jej nie zrobi.
- A kto to jest?!! - zapytał wkurzony podchodząc do mnie coraz bliżej
- Mój kolega! - powiedziała Violetta stając przede mną w celu jakby 'obrony'.
- Kolega?! - wkurzył się jeszcze bardziej i uderzył Violette w policzek tak że upadła.
- Co Ty robisz?!! - krzyknąłem i już chciałem podejść do Violetty kiedy szatan złapał mnie za kołnierz koszuli.
- Nie jesteśmy na "Ty"!! - krzyknął i przywalił mi pięścią prosto w nos. Chcąc się bronić zacząłem teraz ja, ale po uderzeniu w nos nie miałem zbyt dużo siły i dostałem wielokrotnie w brzuch. Potem słyszałem tylko głośne krzyki Violetty i ciemność...

******************************************************
Hejka! Naleciała mnie ochota napisania One Shota. No i jest! Może jest fatalne, ale zaskakująco długi jak na mnie ;)! Ale zawsze coś, nie? Będzie go parę części :). Mam nadzieję że się Wam podoba bo mi jak zwykle nie :(. Proszę o komentarze :* Mam nadzieję że będzie ich choć parę ;) Przepraszam za błędy ale pisałam go z telefonu ;)

Pozdrawiamy ;* i do następnego :)

7 komentarzy:

  1. Super os czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Super os *.*
    Fajnie się zapowiada czekam na nastepna cząsc ;*
    zapraszam do sb :
    http://leonetta-od-nowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałyście nominowane do LBA na moim blogu.
    Szczegóły tu : http://leonettaattenoel.blogspot.com/2014/08/hej-na-poczatek.html
    Gratuluję :*
    Niky

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski ♥♥♥
    Czekam na next <3
    Pzdr, Liv ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko ;) Cudowny ;) Ale kończyć w takim momencie ?? UHH :( Czekam na kolejną część :D Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na nastepna czasc i kiedy bendzie . anonimka vilu

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy nastempny proszeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee daj go szybko plisssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssss

    OdpowiedzUsuń