czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 5

 Nagle zza jednej alejki z butami wyszedł ... nie kto inny jak ... Leon.
- Jezu! Jak mnie wystraszyłeś, wariacie! - walnęłam go lekko w ramię - A właściwie, to jak mnie tu znalazłeś?
- Przecież, nie mogłem pozwolić na to, żeby Ci się coś stało... A moją pomoc odrzuciłaś, więc ...
- Więc znalazłeś inny sposób, abym była bezpieczna... - zaśmiałam się
- To co, może w ramach przeprosin dasz się zabrać na kawę...? - zapytał
- Za to, że jak mnie przestraszyłeś? Chyba śnisz... - udałam obrażoną, a w głębi ducha cieszyłam się, że to zrobił.
- No nie daj się prosić... - powiedział podchodząc do mnie, a ja zwinnie wymsknęłam mu się i jak najszybciej zaczęłam uciekać pomiędzy półkami. Niestety, ja zaczęłam uciekać w jedną stronę, a on podszedł mnie z drugiej. Był bardzo blisko mnie, dlatego 'włączyłam wsteczny" (haha ~ od aut.). Droga ucieczki się skończyła, a ja natknęłam się na krzesło, na którym po chwili siedziałam. Chłopak nachylił się nade mną z bardzo śmiesznie złowrogą miną.
- A więc wygrałem, to teraz da się Pani zaprosić na kawę? - zapytał, ale dalej był nade mną nachylony
- Chciałabym, żebyś zrobił dla mnie jeszcze jedną rzecz... - powiedziałam, po czym chłopak wpił się w moje usta. Z wielką chęcią oddałam pocałunek...
(wyglądało to mniej więcej tak tylko Violetta siedziała na krześle w sklepie <3)
Po chwili oderwaliśmy się od siebie, panowała niezręczna cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć.
- Hmmm... to idziemy na tą kawę? - przerwał ciszę Leon
- Tak, pewnie - odpowiedziałam. Wyszliśmy ze sklepu z obuwiem
i skierowaliśmy się do kawiarni. Tam Leon zamówił nam dwie kawy i po małym deserze lodów. Po tym jak kelner przyniósł nam zamówienie wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- Co Ci się stało? - zapytał Leon, śmiejąc się z mojego śmiechu
- Przypomniała mi się ta akcja z tymi lodami i rowerami - mówiłam dalej się śmiejąc
- Tsaaa - odpowiedział również zaczął się śmiać
- Wiesz Leon trzeba patrzeć na wszystko pozytywnie... gdyby nie to zapewne nigdy byśmy się nie poznali - mówiłam, nie mogąc zapanować nad śmiechem
- Co fakt to fakt - odpowiedział - A teraz tak na poważnie... podobało Ci się to... no...? - nie mógł się wysłowić
- A Tobie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Szczerze?
- No... - patrzyłam, na niego uważnie wyczekując odpowiedzi
- ... tak! - powiedział stanowczo
- Mi też - zanurzyłam swój wzrok w lody - ale mimo wszystko dziwnie się czuję, wiedząc że masz dziewczynę i się z Tobą całując
- O ile to w ogóle można nazwać dziewczyną... - zamyślił się patrząc w okno - od wyjazdu nie odezwała się nawet razu, a w delegacji jest już 3 miesiące, nigdy nie doznałem od niej czułości, miłości, zawsze gdzieś leciała, ciągle się spieszyła, byliśmy razem, ale tak jakbyśmy się w ogóle nie znali i byli dla siebie obcymi osobami - mówił, a pojedyncza łza spłynęła mu po policzku. Przesunęłam się do niego z krzesłem i złapałam za rękę.
- Nie wiem co mam Ci odpowiedzieć... w sumie byliśmy w tej samej sytuacji, tylko ona Cię nie ...
- Ale to prawie jakby mi właśnie to zrobiła. Muszę się wziąć w garść i zaraz po jej przyjeździe z nią zerwę. - powiedział stanowczo
- Kiedy będzie w BA? - zapytałam
- Za dwa miesiące - odpowiedział
- Jeśli będziesz potrzebował pomocy to jestem tu i możesz na mnie zawsze liczyć. - złapałam delikatnie za ramię załamanego chłopaka, a po chwili wolno i delikatnie szatyn położył rękę na mojej.
- Dziękuję - wypowiedział cicho, dalej trzymając swoją ciepłą dłoń na mojej ręce.
- No... tak. Późno się zrobiło - speszyłam się wysuwając rękę spod dłoni Leona. - Idziemy?
- Tak. Pewnie. Chodź odwiozę Cię - powiedział
- Dobrze. Dziekuje - powiedziałam zabierając torebkę z oparcia krzesła, po czym wyszliśmy z kawiarni z skierowaliśmy się w stronę parkingu, na którym Leon zostawił samochód. Podjechaliśmy pod mój dom.
- Dziękuję za cały dzisiejszy dzień. - powiedziałam, całując chłopaka w policzek.
- Nie ma za co - odpowiedział
- Paa - pomachalam mu na pożegnanie już za szybą auta. Odmachał. Weszłam do domu po czym rzuciłam się bezwładnie na kanapę. Po chwili przysnęłam. Obudził mnie upierdliwie dzwoniący dzwonek do drzwi. Otrzeźwiłam się i wstałam, by je otworzyć. W drzwiach stał Leon.
- Zapomniałeś czegoś ode mnie? - zapytałam patrząc na stojącego w bezruchu szatyna.
- W pewnym sensie tak. Zbierałem się do tego od bardzo dawna. Myślałem o tym dzień i noc, dzień i noc...Dzień w dzień i już dłużej tak nie mogę. Odkąd cię poznałem nie mogę przestać o tobie myśleć! To może zabrzmieć jak w jakimś głupim romansidle, ale... zakochałem się w Tobie...Kiedy Cię widzę czuję tak jakby...motylki w brzuchu... Tego nie można opisać... to co czuję jest naprawdę silne i nie mogę dalej zaprzeczać, że tak nie jest. Dlatego...- wciągnął głośno powietrze i spojrzał mi prosto w oczy- Vilu kocham Cię...i nie zamierzam dalej tego ukrywać! Ale mam do Ciebie jedno, jedyne pytanie, czy... czy Ty do mnie coś czujesz?- patrzyłam na niego rozszerzonymi oczami pełnymi łez, a po chwili się uśmiechnęłam i rzuciłam na jego szyję wpijając się w jego usta.
- Czyli mam rozumieć, że tak?- zapytał kiedy oderwaliśmy się od siebie, kiwnęłam twierdząco głową, a potem znów go pocałowałam i wciągnęłam do mojego domu...
Obudził mnie upierdliwie dzwoniący telefon.
- Taki piękny sen, kto do jasnej cholery tak, dzwoni? - zapytałam sama siebie. Dzwonił mój ojciec, zapytać się jak się trzymam i czy pieniądze, które mi przysłał wpłynęły. Rozmowa nie trwała zbyt długo, ponieważ musiał kończyć. Cały czas rozmyślałam o tym co mi się śniło. Ni w ząb nie mogłam o tym zapomnieć. "Czy to możliwe że się w nim za...?" Nie! Stop! Nie mogę! Nie mogę przeżyć tego samego rozczarowania co wtedy z Johnem. Nie będę potrafiła mu zaufać! Była godzina 20! Nie miałam co robić, nudno ciągle i nudno. Leżę i oglądam jakieś durne seriale, w których nawet nie mam zielonego pojęcia o co chodzi. Kiedy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. "Kogo tu niesie o tej porze?". Otworzyłam je, a u progu drzwi zauważyłam, jakąś osobę zasłoniętą, pięknym bukietem krwisto czerwonych róż. Było ich tam chyba ze sto! Osoba, ta za chwilę odsłoniła swoją twarz. Był to Leon. W jednej ręce trzymał bukiet pięknych kwiatów, a w drugiej butelkę wina.
"- Zapomniałeś czegoś ode mnie? - zapytałam patrząc na stojącego w bezruchu szatyna.
- W pewnym sensie tak. Zbierałem się do tego od bardzo dawna. Myślałem o tym dzień i noc, dzień i noc...Dzień w dzień i już dłużej tak nie mogę. Odkąd cię poznałem nie mogę przestać o tobie myśleć! To może zabrzmieć jak w jakimś głupim romansidle, ale... zakochałem się w Tobie...Kiedy Cię widzę czuję tak jakby...motylki w brzuchu... Tego nie można opisać... to co czuję jest naprawdę silne i nie mogę dalej zaprzeczać, że tak nie jest. Dlatego...- wciągnął głośno powietrze i spojrzał mi prosto w oczy- Vilu kocham Cię...i nie zamierzam dalej tego ukrywać! Ale mam do Ciebie jedno, jedyne pytanie, czy... czy Ty do mnie coś czujesz?" Zasłoniłam twarz rękami i patrzyłam na niego ze łzami w oczach.
- Coś się stało? - zapytał
- Przed chwilą śniła mi się ta chwila. To niewiarygodne! - powiedziałam zszokowana
- Taaak? I co było dalej? - zapytał tym swoim, słodkim podniecającym głosikiem.
- A dalej było tak... - powiedziałam, po czym tak zwyczajnie bez zobowiązań wpiłam się w jego malinowe usta.

Nie myślałam wtedy o niczym, tylko o nim. To on był dla mnie najważniejszy. Chłopak rzucił kwiaty i wino na ziemię, tam gdzie stał, po czym delikatnie złapał mnie w talii. Oddawał każdy pocałunek bez wyjątku. Zawiesiłam ręce na jego szyi, po czym dalej się całowaliśmy. Skierowaliśmy się na kanapę. Usiadł na niej a ja na jego kolanach.
Czułam się wspaniale. W końcu przerwaliśmy.
- Te kwiaty piękne by były gdybyś mi je dał - uśmiechnęłam się. Po czym bez słowa sprzeciwu poszedł po nie i mi je wręczył. Zanurzyłam swój nos w ich zapachu.
- Violu czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną? - zapytał
- Leon ja nie........


**************************************************************
Witajcie :D! Czy będzie Leonetta? Pocałunek już był i to nie jeden, ale czy Leon jest szczery w swoich uczuciach do Vilu? Tego dowiecie się w kolejnych rozdziałach. Mam nadzieję, że nie zanudził Was ten rozdział :')! Dziękuję, za komentarze pod ostatnim rozdziałem :D. Nawet nie wiecie ile one dla mnie znaczą :D.

Pozdrawiam i do napisania :D

czwartek, 22 stycznia 2015

One Shot: "A wszystko zaczęło się od zwykłej lekcji..."

*Wrzesień - początek roku szkolnego*
*Violetta*
Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w Studio OnBeat. Jestem bardzo podekscytowana. Od małego bardzo interesowałam się muzyką. Mam nadzieję, że wszystko potoczy się po mojej myśli. Byłam bardzo zdenerwowana. Trzymałam w ręku teczki z pełną masa różnych dokumentów. Ze spuszczoną głową szłam w stronę drzwi wejściowych, kiedy przez przypadek na kogoś weszłam. Wszystkie dokumenty rozleciały się po chodniku.
- Przepraszam... niezdara ze mnie - powiedziałam. Spojrzałam na osobę na którą weszłam. Była to piękna czarnowłosa dziewczyna. Schyliła się w celu pomocy mi przy zbieraniu papierów.
- Nie, to ja przepraszam - powiedziała, razem ze mną zbierając rozwalone kartki. Po chwili przyszło jakiś dwóch chłopaków, którzy również zbierali razem z nami. Podali mi wszystkie i wstaliśmy.
- Jestem Francesca - podała mi rękę czarnowłosa dziewczyna - To jest Leon mój chłopak, a to Diego nasz przyjaciel - dokończyła, pokazując na dwóch przystojnych chłopaków stojących obok nas.
- Ja jestem Violetta - podałam rękę każdemu z nich
- Pierwszy dzień? - zapytał przystojny szatyn - Leon.
- Tak. Trochę się denerwuję - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie martw się. Początki są zawsze ciężkie, ale my Ci pomożemy - powiedziała Francesca. Po czym poszliśmy do Studio. Reszta dnia minęła spokojnie. Poznałam wiele wspaniałych ludzi i nauczycieli - są wyrozumiali, mili i pomocni.
***Kilka dni później***
Oswoiłam się już ze Studiem. Zaprzyjaźniłam się już z Fran, Leonem i Diego. To naprawdę wspaniali ludzie. Teraz właśnie ćwiczę "Undernaeth it all" w sali od śpiewu, kiedy nagle do sali wchodzi Leon, śpiewając razem ze mną refren. Poczułam się naprawdę wspaniale.
- Nie wychodzi mi ta piosenka - powiedziałam zła na siebie
- Tak naprawdę to idzie Ci naprawdę świetnie jak na początki, ale jeśli chcesz z chęcią pomogę Ci to udoskonalić - zaproponował.
- Naprawdę? Pomógłbyś mi?
- Pewnie. Jesteśmy przyjaciółmi, co w tym złego? - odpowiedział
- Dziękuje - przytuliłam się do niego. Oddał uścisk. To dziwne, bo poczułam się tak... bezpiecznie, tak cudownie w jego ramionach.
- To teraz? - zapytał, po oderwaniu
- Tak. To chodź może do mnie do domu, bo jest już dość późno. Zaraz pewnie zamknął Studio.
- Jasne. Chodźmy - odpowiedział. Skierowaliśmy się w stronę mojego domu. Po chwili byliśmy na miejscu.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytałam
- Chętnie - odpowiedział siadając przy moim keyboardzie. Natomiast ja poszłam po picie. Wracając usłyszałam piosenkę, którą bardzo dobrze znałam "Nuestro Camino". Postawiłam napoje na moim biurku, a sama szłam w stronę chłopaka, przyłączając się do śpiewania. Usiadłam koło niego, a swoją rękę położyłam na jego ramieniu. Po skończeniu zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Kiedy nasze usta dzieliły milimetry odsunęłam się. Sumienie nie pozwalało mi tego zrobić. Przecież to chłopak mojej przyjaciółki. W ogóle chyba nawet nie powinien mi pomagać, ale tego już mu nie mówiłam. Ćwiczyliśmy dalej w spokoju. Ale w ogóle nie mogłam się skupić. Gdy Leon opuścił już moje miejsce zamieszkania, zaczęłam zastanawiać się nad tym wszystkim. Kiedy nagle ktoś zapukał. Otworzyłam je i na wycieraczce ujrzałam list. Wzięłam go do ręki i czytałam. Treść jaka była w nim zawarta sprawiła że nogi się pode mną ugięły.
*Leon*
Co się ze mną dzieje do jasnej cholery. W żaden sposób nie mogę zapomnieć o Violetcie. Ta pomoc w śpiewaniu piosenki była tylko pretekstem do tego by spędzić z nią trochę czasu bez podejrzeń. Ten jej piękny głos, ten uśmiech, te oczy... ja nie mogę, nie mogę sobie z tym poradzić. To jest silniejsze ode mnie.
*Violetta*
Treść listu brzmiała: "Zostaw Leona! Jest tylko mój! Tylko pojawiłaś się w Studio od razu namieszałaś! Masz do zrobienia tylko jedną łatwa rzecz, zostaw go, a Francesca nie dowie się o tym że był u Ciebie i prawie się pocałowaliście. Poza tym wbij sobie do głowy że on nic do Ciebie nie czuje! A i jeśli nie podstosujesz się do tego co Ci napisałam to możesz tego pożałować!" Po przeczytaniu doszłam do wniosku że ta osoba ma rację, muszę wybić sobie Leona z głowy. Nie mogę się w nim zakochać - to chłopak mojej przyjaciółki. Byłam tak zdenerwowana, że sięgnęłam do szafki z lekami po środki uspokajające. Położyłam się, ale one nie działały. Wzięłam ich jeszcze więcej. Później już nic nie pamiętam.
*Leon*
Nie mogę! Nie dam rady o niej zapomnieć. Przyznam się i nie interesuje mnie już nic więcej ZAKOCHAŁEM SIĘ W NIEJ! Zdobyłem się na odwagę i poszedłem do niej do domu by to wyznać. Jednak nie otwierała. Zobaczyłem iż drzwi były otwarte więc wszedłem. Violetta leżała na kanapie. Na ławie było pudelko po środkach uspokajających - puste. Szybko zacząłem ja budzić, ale nic. Zadzwoniłem po pogotowie. Przyjechali w mgnieniu oka. Zabrali ją, a ja oczywiście pojechałem zaraz za nimi. Bałem się o nią jak cholera. Z niecierpliwością czekałem na wiadomości.
- Panie doktorze i co z nią? - zapytałem podchodząc do lekarza
- No... jakby to Panu powiedzieć, stan pacjentki nie jest najlepszy. Spożyła dużo ilość środków uspokajających, co w wieku pani Castillo nie jest dobre. Jest w śpiączce farmakologicznej i pod nasza opieką. Na chwilę obecna natomiast trudno mi jest powiedzieć kiedy może się wzbudzić.
- Rozumiem a mogę do niej wejść? - zapytałem z nadzieja w głosie.
- No dobrze, ale nie za długo dobrze?
- Jasne. Oczywiście - powiedziałem. Chwyciłem za klatkę i wszedłem do środka sali. Dziewczyna leżała na łóżku blada niczym ściana. Usiadłem na krześle stojącym obok łóżka szatynki. Złapałem jej zimną dłoń i mimowolnie zacząłem płakać jak małe dziecko.
- Błagam, nie zostawiaj mnie! Muszę Ci coś powiedzieć. Od jakiegoś czasu zauważyłem że dzieje się ze mną coś dziwnego. Nigdy w życiu nie byłem taki jak teraz. - zacząłem - Taki zamyślony... nie mogę się nad niczym skupić, nic robić... Zmierzam do tego iż cholernie się w tobie zakochałem. Od początku gdy Cię ujrzałem wiedziałem że nie będziesz mi obojętna. I tak też się stało...
- Naprawdę? - usłyszałem jej zachrypnięty, ledwo co słyszalny głos
- Co? Ale jak? - zdziwiłem się ale pozytywnie
- Ja czuje to samo do Ciebie. Już od dawna - powiedziała. Momentalnie uśmiech na mojej twarzy się pojawił.
- Poczekaj! Zawołam lekarza - powiedziałem wstając z krzesła
- Nie... - powiedziała łapiąc mnie za rękę i zatrzymując przy tym.
- Po coś ty tyle tego świństwa wzięła? - zapytałem
- Jedna tabletka nie pomagała - powiedziała smutna.
- Dlatego postanowiłaś wziąć wszystkie na raz? - zapytałem - No nie ważne. Ważne że żyjesz i nic Ci nie jest.
- Leon ja... też się w tobie zakochałam i również czułam i czuje to co ty. Tylko...
- Tylko? - zapytałem
- Są dwie sprawy... Fran jest jedną z nich. Francesca jest moja pierwsza prawdziwą przyjaciółka. Nie mogłabym jej tego zrobić zwłaszcza że jesteście razem.
- A druga sprawa? - zapytał smutny
- Druga sprawa powinna Ci się wyjaśnić, jak przeczytasz ten list - powiedziała i dała mi do ręki kawałek kartki. Niepewnie ja otworzyłem i zacząłem czytać. Przyznam, byłem zdruzgotany tym co przeczytałem. Kto to mógł zrobić, dlaczego? Zadawałem sobie mnóstwo pytań ale odpowiedzi na nie znalazłem.
- Ja nie wiem kto to mógł być - powiedziałem
- Ja też nie wiem, ale sam widzisz że to że byśmy byli razem może nam zaszkodzić. Zrani Fran i w ogóle.
- Ale jeśli razem nie będziemy to zrani to nas oboje rozumiesz? Nikt nie będzie szczęśliwy jeśli tak zrobimy. Kocham Cię i zrobię wszystko żebyśmy mogli być razem rozumiesz? - zapytałem wstając z plastikowego krzesła. Byłem wtedy zdenerwowany. To wszystko było silniejsze ode mnie i chyba pod wpływem emocji musiałem to zrobić... pocałowałem ją. Nie zaprzeczała temu, a wręcz przeciwnie oddała pocałunek - każdy. Ale chyba pech chciał, żeby do sali weszła Francesca. Spojrzała na nas a oczy momentalnie jej się zaszkliły.
- Nie mogę w to uwierzyć! - krzyknęła i wybiegła z sali.
- Fran - krzyknęła Violetta - Biegnij za nią - zwróciła się do mnie, co od razu uczyniłem. Wybiegłem za nią i ją zatrzymałem.
- Możemy porozmawiać? - zapytałem
- Nie mamy o czym - odpowiedziała wycierając łzy
- Proszę Cię... chwilę tylko. Nie będę Cię do niczego przekonywał tylko chce porozmawiać i Violetta też.
- Violetta? Ona już dla mnie nie istnieje! - odpowiedziała
- To jak będzie... porozmawiamy? - zapytałem
- 5 minut! Nic więcej - wróciliśmy do sali Violetty, po czym Fran usiadła na krześle obok nas.
- Fran. Ja tego nie chciałam, nie ukrywam... zakochałam się w Leonie i podobał mi się od początku gdy Was poznałam, ale uwierz nigdy bym nie odebrała swojej najlepszej przyjaciółce chłopaka. Nie okazywałam tego. Ale gdy Leon również powiedział mi o swoich uczuciach. Wiedziałam że nic z tego nie będzie, bo jest Twoim chłopakiem. Nie chcieliśmy Cię ranić, samo tak wyszło. A ten pocałunek był pod wpływem impulsu, bo dostałam pewien list. Przeczytaj jeśli chcesz - tłumaczyła Violetta, rzucając mi spojrzenie znaczące "możesz dać jej ten list". Fran go przeczytała i że łzami w oczach zaczęła:
- Jesteście moimi przyjaciółmi, chce żebyście byli szczęśliwi. Nigdy w życiu nie spotkałam wspaniałych ludzi jak wy. Kocham Was i chce żebyście byli razem i nie czuli się zobowiązani wobec mnie. A ty i ja Leon możemy być przyjaciółmi - przytuliłem się do niej. To wspaniała dziewczyna, taka wyrozumiała i w ogóle. Ale to Violetta, to Violetta jest dziewczyna która kocham i z która chce być.
- A no i ja również chyba muszę Wam coś powiedzieć... zakochałam się w Diego!
***Kilka dni później***
*Violetta*
Wyszłam już ze szpitala. Ja i Leon postanowiliśmy razem zamieszkać. Jesteśmy naprawdę szczęśliwą parą, dokładnie tak jak Fran i Diego. Zostali parą i również razem mieszkają. Relacje między nami są świetne. Dobrze się dogadujemy i często spotykamy. Mam nadzieję, że już zawsze tak będzie, bo nie możemy bez siebie żyć!

********************************************
Hej :)! Napisałam tym razem One Shota. Mam nadzieję, że się Wam podoba xD. Liczę na komentarze :D. Dzisiaj się nie rozpisuję. A rozdział powinien pojawić się jutro ;). A jeśli nie to w sobotę :*
 
Pozdrawiam i do napisania :)

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 4

*Leon*
- Violetta, wszystko w porządku?
- Tttak - mówiła drżącym głosem
- Tym razem nie dam robić z siebie żartów. Powiedz co się stało - powiedziałem dość ostrzej, kierując mój wzrok na chłopaka stojącego niedaleko niej.
- Chyba mówi Ci że wszystko gra! Wynoś się stąd! - krzyknął i szedł w moją stronę
- Nie! - krzyknęła Violetta, ale za późno. Chłopak złapał mnie za kołnierz koszuli i próbował wyprowadzić przez balkon. Niestety to nie on 5 lat trenował karate tylko ja, w związku z tym znam parę sztuk walki. Facet był nieźle napakowany, ale to ja siłą wyrzuciłem go za balkon z początku z lekkim utrudnieniem, ponieważ dostałem dwa razy w nos. Leciała mi krew, ale to nie to było teraz ważne tylko to, aby go stąd wywalić. Oczywiście, Violetta próbowała go uspokoić, ale na nic. Na szczęście to mi udało się go stąd wykurzyć. Rzuciłem go na trawnik przez balkon, po czym jak najszybciej go zamknąłem i zasłoniłem zasłony. Spojrzałem na wystraszoną szatynkę, a po chwili podszedłem do niej i ją przytuliłem. Trzęsła się jakby miała gorączkę. Wtuliła się we mnie i staliśmy tak z dobre 5 minut. Nagle się odsunęła.
- Usiądź na kanapie zaraz opatrzę Ci nos. - powiedziała wycierając mokre od łez policzki. Przytaknąłem po czym dziewczyna zniknęła za drzwiami kuchni. Po chwili wróciła z średniej wielkości czerwoną torbą. Usiadła koło mnie na kanapie, po czym zaczęła wyciągać z niej różne rzeczy. Oblała jeden płatek wacika spirytusem salicylowym, po czym delikatnie przykładał do mojego nosa.
- Sssss... szczypie! - mówiłem odsuwając głowę
- Poczekaj chwilę! Zaraz przejdzie - powiedziała. Następnie owinęła coś wyjęte z zamrażarki ręcznikiem kuchennym i przyłożyła do mojego nadal obolałego nosa.
- Potrzymaj tak sobie chwilę... - powiedziała, po czym złapałem jej rękę, która trzymała to zimne coś, lecz po chwili wysunęła ją.
- Po wiesz mi o co chodziło temu typowi? - zapytałem ciekawy odpowiedzi
- Wiedziałam, że w końcu o to zapytasz... - powiedziała, siadając koło mnie na kanapie, podwijając nogi w taki sposób, że kolana dotykały prawie jej brody oraz na koniec biorąc poduszkę i opierając się o nią. Patrzyłem na nią uważnie, wyczekując odpowiedzi.
- Już wiesz że John był moim chłopakiem w Madrycie, prawda? - mówiła ledwo powstrzymując się od płaczu...
- Noo...
- Pewnego razu wyszedł gdzieś z kolegami i nie wracał dwa dni. Martwiłam się, wydzwaniałam do niego ale bez skutku. Kiedy po trzech dniach wrócił, był pijany i pod wyraźnym wpływem narkotyków. Mieszkaliśmy wtedy razem. Kiedy robiłam mu wymówki, prosiłam aby przestał i w ogóle ten zaczął jeszcze więcej. Wtedy wyszłam z domu i poszłam do mojej przyjaciółki na noc. Doradziła mi abym z nim skończyła. I doszłam do wniosku, że miała rację. Wróciłam więc do domu i powiedziałam mu że z nami definitywny koniec. Wkurzył się i powiedział że ostro tego pożałuję. Od tamtej pory śledził mnie. gdy zauważył że moja przyjaciółka wyszła z domu wykorzystał okazję, wkradł się do domu i ..... - nie dokończyła, bo rozpłakała się jak małe dziecko. Usiadłem bliżej niej i mocno ją do siebie przytuliłem. Ta tylko wtuliła się we mnie jak w pluszowego misia i dalej płakała. W końcu uspokoiła się lekko i zaczęła dalej.
- Od tamtej pory nie mam zaufania do nikogo. I wtedy jak próbowałeś mnie pocałować cała ta scena pokazała mi się, dlatego się tak odsunęłam i chciałam jak najszybciej wybiec z clubu.
- Ja bym Cię tak nigdy nie skrzywdził - powiedziałem. Po tym wszystkim włączyliśmy telewizję i oglądaliśmy film. Violetta usnęła, a ja nie chcąc jej budzić przykryłem ją kocem i delikatnie i cicho wstałem z kanapy i kierując się w stronę drzwi próbowałem wyjść z domu.
- Leon? - zapytała
- Tak? - odwróciłem się
- Mogę Cię o coś poprosić? - zapytała
- Jasne! - odpowiedziałem
- Tylko obiecaj że się nie pogniewasz... - powiedziała
- Obiecuje!
- Przepraszam, wiem że nie powinna o to w ogóle pytać ale ... Zostałbyś dzisiaj ze mną? Boję się trochę zostać sama, obiecuje że już nigdy nie złożę Ci takiej propozycji. Ale jeśli ma to zniszczyć naszą znajomość to nie... i... - nie dokończyła bo podszedłem do niej, ukucnąłem i zakryłem jej buzię.
- Chyba jak się stresujesz to dużo gadasz, co? - zaśmiałem się
- Zauważyłeś... - powiedziała
- Nie dało się nie zauważyć. A co do tej prośby to... oczywiście że zostanę. Przecież nie pozwolę, żebyś została sama i się bała. - uśmiechnąłem się do sztynki.
- Dziękuję! - rzuciła mi się na szyję, a ja lekko zdziwiony zachowaniem dziewczyny, objąłem ją. Po 'odklejeniu' się od siebie, dziewczyna odchyliła ręką koc i powiedziała, abym usiadł koło niej. Wykonałem prośbę dziewczyny i usiadłem w wyznaczonym przez nią miejscu. Później już nie wiele pamiętam, bo Morfeusz zabrał nas do siebie.
***Następny dzień***
Obudziłem się dokładnie w tym samym czasie co Violetta. Oboje zdziwieni spojrzeliśmy na siebie.
- My chyba nic wczoraj... - powiedziała Violetta
- Niee... - odpowiedziałem
- Uff - odetchnęła z ulgą. - to ja pójdę zrobić śniadanie
- Pomóc Ci? - zapytałem
- Niee musisz. Jak będzie to Cię zawołam. - odpowiedziała
- Okej - odpowiedziałem, po czym włączyłem telewizor i oglądałem jakiś film. Po kilkunastu minutach Violetta zawołała mnie na śniadanie. Zrobiła jajecznicę. Wyglądała wyśmienicie, a smakowała jeszcze lepiej. Gdy oboje delektowaliśmy się danie, usłyszeliśmy nadjeżdżający samochód. Wstałem od stołu i wyjrzałem przez okno, a zaraz po mnie wyjrzała Violetta.
- Czyj to samochód? - zapytałem
- O mój Boże! - powiedziała
- Czyj to samochód?! - powtórzyłem pytanie
- To John! - powiedziała
- Jeszcze mu nie mało wrażeń? - powiedziałem
- Boże! Leon! Co robimy? - zapytałam zdenerwowana
- Ja to załatwię! - powiedziałem, idąc w stronę drzwi.
- Nie!!! - krzyknęła Violetta i ustała przede mną zasłaniając drzwi - Nie idź tam, proszę Cię! Leon boję się o Ciebie! Raz Ci się udało z nim wygrać, drugiego razu może nie być i może coś Ci się stać! On jest nieobliczalny! Nie wiadomo co mu do głowy przyjdzie!
- Daj spokój! Nie może Cię tak ciągle nachodzić! A skoro tu przyszedł to znaczy że jeszcze mu mało!
- Proszę! Nie rób nic! - mówiła
- Okej! - złapałem ją za ramiona - Zróbmy tak, wyjdę do niego i powiem mu że jeśli jeszcze raz się do ciebie zbliży ukatrupię go!
- No nie wiem... boję się! - powiedziała
- Ufasz mi? - zapytałem
- Tak - odpowiedziała niepewnie - no dobrze ale błagam, uważaj na siebie.
- Dobrze - odpowiedziałem i chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi. Violetta złapała mnie za ramię i stała cały czas przy mnie.
- Czego znowu tu chcesz?! - krzyknąłem z daleka
- Oooo proszę... a Ty dalej tu? - zapytał udając przesłodzony głos
- A żebyś wiedział! Ja i Violetta jesteśmy razem! - krzyknąłem, w taki sposób aby pograć cwaniakowi na nerwach.
- Co Ty robisz? - zapytała Violetta przez zaciśnięte zęby
- Spokojnie... - powiedziałem, zwracając się do dziewczyny
- Jeszcze raz Cię tu zobaczę to przysięgam że nosa już nie masz!!!
- Oooo jakiego maczo sobie znalazłaś ślicznotko i nawet jesteście razem mmm... jak słodko ale do czasu skarbie, do czasu! - krzyknął zbliżając się
- A tylko ja tknij! - krzyknąłem stając przed Violettą i pchnąłem ją lekko za siebie.
- Jesteś dla mnie gówniarzem! Myślisz że nie dam Ci rady? - kpił - mylisz się!
- Spieprzaj stąd ale już! Zanim skręcę Ci kark! - powiedziałem i zdenerwowany szedł w stronę Johna
- Leon! Uspokój się! - powiedziała Violetta, łapiąc mnie za rękę - obiecałeś mi coś!
- Masz rację! Jeszcze raz się tu pojawisz to możesz szukać sobie dobrego chirurga! - powiedziałem, po czym zamknąłem mu drzwi przed nosem.
- Pożałujecie tego oboje! - walnął pięścią w drzwi
- On nie da mi spokoju! A teraz jak się z nim zacząłeś to i tobie nie da żyć! - powiedziała Violetta
- Uspokój się! - złapałem dziewczynę za ramiona i spojrzałem jej prosto w oczy. - Posłuchaj mnie teraz uważnie i się nie denerwuj! Zamieszkaj ze mną na kilka dni, będziesz czuła się bezpieczniejsza nie będziesz...
- Nie! To jest wykluczone! Nie ma nawet takiej mowy! - wkurzyła się
- Nie odbierz tego źle! Ja chce Ci po prostu pomóc! - próbowałem ja przekonać - mam duży dom, a mieszkam w nim sam, przecież możesz...
- Powiedziałam że nie! I nie wracajmy do tego tematu już! Nie i koniec! I tak dużo mi już pomogłeś...
- Okej, nie chce Cię denerwować. Ale wiedz, że moja propozycja jest nadal aktualna i w każdej chwili jak tylko będziesz chciała to zawsze... - lecytowałem
- Dobrze. Dziękuje Ci za to, ale raczej nie skorzystam. - odpowiedziała
- Chodź dokończymy śniadanie... - powiedziała dziewczyna
- Przepraszam, ale będę już leciał, bo mam ważną sprawę do załatwienia na mieście. - powiedziałem
- Ale nawet kawy nie zdążyłeś wypić...
- Przepraszam... - mówiłem zakładając kurtkę - Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, nawet jeśli chodzi o te mieszkanie
- Nie naciskaj!
- Nie naciskam tylko po prostu mówię - odpowiedziałem
- To już nie mów - odpowiedziała
- Dobra, ja lecę! Jestem pod telefonem jakby co - powtórzyłem
- Okej. Jeszcze raz dzięki za wszystko - pocałowałem ją w policzek
- Zamknij drzwi na klucz
- Okej, paa - odpowiedziała. Po czym poszedłem do siebie do domu.
*Violetta*
Oczywiście, że nie mogłam przyjąć propozycji Leona, aby u niego zamieszkać. I tak dużo dla mnie zrobił, a ja nie mogę żyć z podświadomością, że zbyt bardzo go wykorzystuję. Poza tym on ma dziewczynę. Postanowiłam, wybrać się na małe zakupy, ponieważ dawno już nie byłam nigdzie, więc się trochę rozerwę. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do najbliższego centrum handlowego. Na miejscu zapłaciłam taksówkarzowi i weszłam do dużego ładnie ozdobionego budynku. Chodziłam tak po tych sklepach z godzinę, lecz cały czas czułam się śledzona. Co chwila oglądałam się za siebie czy nikt za mną nie idzie. Lecz nikogo takiego nie widziałam. "Chyba popadam już w paranoje" pomyślałam. Czując ten dyskomfort chodziłam po tych sklepach dalej. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk mojej komórki drgnęłam z przestraszenia, ale gdy zobaczyłam, że to tylko telefon zaśmiałam się i wyjęłam go z torebki. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Leona.
- Halo? - odebrałam
- Hej! Dzwonię zapytać się jak się czujesz i czy po tym John już nie przyszedł... - pytał
- Wiesz, jestem teraz w Centrum Handlowym, ale mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. - mówiłam oglądając się za siebie. Nagle zza jednej alejki z butami wyszedł ... nie kto inny jak ...



*********************************************************
Hej :*! Troszkę z małym opóźnieniem, ale obiecuję, że się postaram w te ferie przyspieszyć :*. Jak myślicie kto wyszedł zza alejki z butami? Czyżby to znowu John? Jak akcja z Leonem i Johnem ^^ ? Haha :D. Moim zdanie banał :(! Nie umiem tak dobrze opisywać takich akcji... tak, żeby wzbudzić trochę adrenaliny :(. Dziękuję, za wszystkie komentarze pod ostatnim postem. Mam nadzieję, że pod tym będzie ich troszkę więcej ... :*. A no i jak pewnie zauważyliście, postanowiłam nie dawać już określonej ilości komentarzy, ponieważ obie uznałyśmy, że jeśli ktoś chce wyrazić swoją opinię na temat rozdziału to, to zrobi bez przymusu :D.
 
 
Pozdrawiam i do napisania :*

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 3

*Leon*
Co ja narobiłem? Dopiero co się poznaliśmy a ja już chciałem ją pocałować. Kiedy pobiegłem za dziewczyną, widziałem jak wybiega z budynku, a po chwili do niego z powrotem wpada jak torpeda. Czym prędzej do niej pobiegłem.
- Co się stało? - zapytałem
- Nnnic - powiedziała drżącym głosem
- Jak to nic? Przecież widzę...
- Nie Twój interes! - powiedziała, dalej przestraszona
- Okej spoko! To ja wyjdę i zobaczę czemu tak nagle z powrotem wróciłaś... - powiedziałem łapiąc za klamkę od drzwi.
- Nie! Zaczekaj! - powiedziała łapiąc mnie za rękę, zatrzymując mnie przy tym.
- To powiesz mi co jest grane? - zapytałem
- Tak, ale chodźmy gdzieś, gdzie nikt nas nie usłyszy - powiedziała
- Dobra. Bywam tu często, więc mniej więcej wiem gdzie jest takie miejsce... - powiedziałem i pociągnąłem dziewczynę w stronę pewnego ciemnego pomieszczenia.
- To tutaj! - powiedziałem, gdy było już dość cicho i spokojnie - powiesz mi o co chodzi?
- Tam był mój były chłopak. - powiedziała, dalej nie mogąc się uspokoić.
- No i co z tego? - dopytywałem
- Nie chce mieć z nim nic wspólnego. - powiedziała
- I tylko dlatego wróciłaś do budynku jak torpeda i byłaś mega przerażona? - niedowierzałem
- Może kiedyś dowiesz się całej prawdy... - powiedziała - przepraszam, ale muszę iść już do domu - dokończyła i już skierowała się w stronę wyjścia, ale w ostatniej chwili ją zatrzymałem.
- Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale nie pozwolę Ci teraz wyjść tam samej. Ufasz mi? - zapytałem
- Ledwo się znamy, ale... powiedzmy że tak - zaśmiała się
- To daj mi rękę - wyciągnąłem dłoń w jej stronę, którą po chwili namysły niepewnie chwyciła - pójdziemy tylnymi drzwiami. A i jeszcze jedno, mogłabyś mi schować moją komórkę do swojej torebki na chwilę?
- Jasne.
Wyszliśmy tylnym wyjściem, gdzie nie natknęliśmy się na byłego chłopaka Violetty. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Dziękuję za wszystko, za pomoc, za miły wieczór - powiedziała, po czym chciała odejść
- Czekaj! Nie puszczę Cię teraz samej. Zobacz jak jest ciemno, odwiozę Cię - powiedziałem
- Nie... i tak już dużo dla mnie zrobiłeś... Dziękuję - powiedziała
- Ale nie ma mowy! Wsiadaj do samochodu - powiedziałem
- Ale jesteś przekonujący... - zaśmiała się
- Jestem równie przekonujący nie tylko w takich sprawach... - oboje się zaśmialiśmy. Odwiozłem dziewczynę pod sam dom.
- Jeszcze raz dziękuję za wszystko. - powiedziała otwierając drzwi.
- Ale chociaż małego buziaka mi podaruj. - powiedziałem
- Ahh... niech Ci będzie. - powiedziała po czym delikatnie musnęła mój policzek. Przyznam, że dawno się przy żadnej dziewczynie nie czułem tak cudownie. Mam dziewczynę, ale ona nigdy nie sprawiała, że się tak czułem, była taka... chłodna, nigdy nie okazywała mi żadnych uczuć. Jestem po prostu spragniony, takiej czułości i delikatności ze strony dziewczyny.
*Violetta*
Przyznam, że poczułam się świetnie dając Leonowi buziaka. On jest taki dla mnie dobry, pomógł mi się ukryć przed Johnem. Jest po prostu świetnym kandydatem na chłopaka. Ale ja nie chce na razie mieć nikogo. Po tym co przeszłam z Johnem nie wiem czy będę w stanie zaufać jakiemuś chłopakowi. Weszłam do domu, zdjęłam moje szpilki i bezwładnie rzuciłam się na kanapę. Otwierając torebkę zorientowałam się, że mam telefon Leona, którego dał mi do przetrzymania. "Pewnie zapomniał go ode mnie zabrać" pomyślałam. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Leniwie wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi, aby je otworzyć z myślą, że to Leon, po swój telefon. Niestety... pomyliłam się... To był John.
- John? - zapytałam, a nogi momentalnie zrobiły się jak z waty
- No cześć - powiedział wchodząc do domu
- Jak mnie tu znalazłeś? - zapytała
- Mówiłem Ci, że chociażbyś wyjechała na koniec świata to i tak Cię znajdę - powiedział, zbliżając się do mnie
- Dlaczego nie dasz mi spokoju?! - zapytałam odsuwając się coraz dalej, ale pech chciał, żebym natknęła się na ścianę. Jedną ręką złapał mnie za biodro, a drugą dotykał mojego policzka. Mój oddech mimowolnie stawał się coraz cięższy i szybszy. Bałam się jak cholera. Nie chciałam, żeby stało się to samo co wtedy w Madrycie.
- Nie bój się skarbie, nie zrobię Ci nic złego... - powiedział
- Tak samo mówiłeś wtedy w Madrycie... - powiedziałam
Jego ciało zaczęło coraz bardziej zbliżać się do mojego. Kiedy na szczęście zadzwonił dzwonek.
- Jeżeli nie chcesz, żeby stała Ci się krzywda, albo komuś innemu, rób co Ci każę! - powiedział, a zza paska od spodni wyjął pistolet. Mój oddech znów stał się jeszcze bardziej cięższy i szybszy niż był.
- Otwórz drzwi, daj temu komuś to co chce i każ mu wyjść, jeśli przyszedł w odwiedziny, powiedz że nie masz czasu! - rozkazał, a sam schował się za drzwiami.
Zrobiłam to co kazał i otworzyłam drzwi, a w nich ujrzałam Leona.
- Cześć. Zapomniałem telefonu od Ciebie z torebki. Przyszedłem po niego. - powiedział
- Aaa, ttaakk. Mmaamm ggoo ww ttoorreebbccee. - jąkałam się
- Wszystko w porządku? - zapytał
- Ttaakk, aa ddllaacczzeeggoo ppyyttaasszz? - zapytałam
- Dziwna jesteś. Jesteś pewna, że wszystko okej?
- Ttaakk, Przepraszam Cię, ale później zadzwonię. Mam ważną sprawę do załatwienia.
- Jasne, ale jak coś to jestem przy telefonie. Dzwoń kiedy chcesz...
- Dzięki, a teraz idź. Paa - powiedziałam
*Leon*
Gdy przyszedłem do Violetty po telefon, zauważyłem, że jest jakaś bardzo dziwna. Nie chciała powiedzieć o co chodzi, dlatego sam postanowiłem to sprawdzić. Zaraz po moim wyjściu zamknęła drzwi na klucz, ale nie zauważyła, że ma otwarty balkon. Postanowiłem zajść od tyłu i zobaczyć co jej jest... Poszedłem więc, i usłyszałem męski głos. Zbliżyłem się do okna i zajrzałem. "Zaraz ten typ to jej były chłopak, ten przed którym uciekała wtedy w clubie" pomyślałem. zobaczyłem iż zbliża się do szatynki, a w jej oczach widać totalne przerażenie. Nie mogłem na to więcej patrzeć, dlatego postanowiłem tam wejść...

****************************************************
Witam xD. No i mamy trójeczkę. Udało mi się ją wcześniej napisać :*. Jak Wam się podoba? Czy to koniec kłamstw Vilu, czy może dopiero się rozkręca? Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem :D. Za jakiekolwiek błędy przepraszam :*. Okej, to chyba tyle...

4 komentarze = rozdział 4 

Pozdrawiam
Natkaaa

sobota, 3 stycznia 2015

LBA

Pierwszy raz z nowej historii, którą obecnie piszę, zostałam nominowana do LBA przez Lucyy z bloga http://przypadekczyprzeznaczenieleonetta.blogspot.com, za co baaaardzo Ci dziękuję ;*. Piszesz świetnie :D Kocham Twojego bloga :*. A teraz odpowiem na pytania:

1. Jak masz na imię?
   Natalia
2. W jakim województwie mieszkasz?
   Mazowiecki
3. Masz zwierzątka?
   Tak, psa rasy York Shire Terrier.
4. Jakie plany masz na przyszłość?
   Mam 14 lat, więc jakichś szczególnych planów jeszcze nie mam, ale na pewno chce iść na studia i zostać architektem.
5. Jaki jest Twój kolor oczu i włosów?
   Jestem brunetką z ciemnoniebieskimi oczami ;)
6. Jakie najbardziej lubisz oglądać filmy?
   Jeśli chodzi o rodzaj to komedie romantyczne lub romanse. A jeśli chodzi na przykład o przykładowy film to nie wiem bardzo lubię "Ostatnią piosenkę", "Kopciuszek roztańczona historia" oraz "Cloud 9" (choć to nie jest żaden z tych gatunków xD)
7. Kim dla Ciebie jest czytelnik?
   Osobą, która wyznaje swoją opinię na temat postów, czy rozdziałów.
8. Po co piszesz bloga?
   Ponieważ chciałam wyrazić to, jak ja chciałabym żeby ułożyło się życie bohaterów naszej ulubionej telenoweli; lubię pisać opowiadania ponieważ sprawia mi to przyjemność. Oczywiście dużą motywację do tego dają mi komentarze :*
9. Kogo najbardziej nie lubisz z obsady "Violetta"?
   Jeśli chodzi o ich rolę w serialu to chyba najbardziej nie lubię Gery, choć na 100% nie wiem, a jeśli chodzi o nich w życiu prywatnym to chyba wszystkich lubię xD
10. Jaka jesteś charakterem?
   Cicha i spokojna, ale zarówno szalona i śmieszna xD
11. Co najbardziej Cię irytuje w komentarzach?
   Chyba nic ;). Lubię czytać Wasze komentarze, nawet jeśli są one krytykujące moje opowiadanie, bo wtedy wiem, że coś muszę zmienić ;).
12. Jak długo chcesz prowadzić bloga?
   Chce go prowadzić jak najdłużej. Do czasu aż mi się nie znudzi, bądź nie stracę pomysłów na ciąg dalszy xD.

Ja nominuję:
1. Veronice Blanco z bloga http://leonetta-moj-swiat.blogspot.com/
2. Ariane Forever i Pa Ti z bloga http://leonettanewstory.blogspot.com/
3. Marleńcie J i Pa Ti (Pa Ti, Ty możesz jeden raz jeśli chcesz xD) z bloga http://miloscjestnazawsze.blogspot.com/
4. Tini Verdas *,* z bloga http://leonetta-violetta-y-leon.blogspot.com/
5. Pau Nielusia z bloga http://leonetta-foreeverr.blogspot.com/

A oto pytania:
1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Do której klasy chodzisz?
4. Kogo najbardziej lubisz z obsady "Violetty" w realu i w serialu?
5. Jedziesz na Violetta Live?
6. Do jakiego fandomu należysz?
7. Jaki rodzaj filmu lubisz najbardziej? Jeśli chcesz podaj przykład?
8. Diecesca vs Marcesca?
9. Czytasz mojego bloga?
10. Od kiedy prowadzisz bloga?

Jeszcze raz bardzo dziękuję za nominację, Lucyy ;*

P.S. Rozdział powinien pojawić się jutro :)