sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 17

I się złączyły... całowaliśmy się tak dłuższą chwilę, do czasu aż zabrakło nam powietrza.
- To dziwne. Nie jesteśmy razem a zachowujemy się jakbyśmy byli, prawda? - zapytałam patrząc mu prosto w oczy
- Tak to prawda - powiedział
- Leon mimo wszystko jak między nami jest, nie możemy być razem, bo to by zraniło nas oboje. Przecież jutro wyjeżdżam. - powiedziałam
- No wiem - odpowiedział smutny - Ale obiecaj mi że nigdy, chociaż byłabyś na końcu świata nie zapomnisz o mnie.
- Obiecuje - powiedziałam i się do niego przytuliłam
- No dobra koniec bo się porozklejamy - powiedział pociągając nosem - Lepiej się czujesz? - zapytał troskliwym głosem
- Tak - powiedziałam
- A noga boli?
- Niee... - odpowiedziałam
- Violu, ale nie mówisz tego tylko dlatego żeby jutro jechać?
- No jasne że nie - powiedziałam z sztucznym uśmiechem na twarzy
- No dobra! Słychaj Violu ja pójdę już do domu, a Ty odpocznij, a jakbyś się źle poczuła czy coś to od razu dzwoń. Będę pod telefonem okey?
- Okey
- To paa... zobaczymy się na lotnisku, tak?
- Tak - powiedziałam
- Okey. Do zobaczenia - powiedział dając mi buziaka w policzek.
- Paa - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi na klucz. Poszłam na górę i wchodząc do kabiny prysznicowej aby wziąć prysznic, znów zaczęło być mi zimno. Szybko się umyłam, ubrałam w piżame i założyłam gruby szlafrok na siebie. Poszłam do pokoju, położyłam się na łóżku i znów sięgnęłam po termometr. "38.7" - pomyślałam. I znów mam gorączkę! Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a. Sięgnęłam po telefon i zobaczyłam że dostałam sms-a od Leona. "I jak się czujesz?" - napisał. " Dobrze" - odpisałam. Musiałam skłamać bo inaczej doradzał by mi abym została. A przecież nie mogę. Nie odpisał już na to, więc wzięłam tabletke od gorączki i poszłam spać.
***Następny dzień***
Obudziłam się o 7. Wstałam, ubrałam się, zrobiłam wszystkie poranne czynności i biorąc ze sobą walizkę zeszłam na dół. Zjadłam kanapkę, bo nic więcej nie przeszło mi przez gardło i usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam i otworzyłam je. Ujrzałam Pablo.
- Cześć - powiedział
- Cześć - odpowiedziałam nieprzyjemnie. Wzięłam walizkę, którą po chwili przejął Pablo. Włożył ją do bagażnika samochodu. Wsiadłam od strony pasażera i oparłam głowę o szybę. Przez cała drogę nikt z nas nie powiedział nawet słowa. Dojechaliśmy na lotnisko. Wysiadłam i wzięłam z bagażnika swoje rzeczy. Przy sklepiku z jedzeniem zobaczyłam Fran i Ludmiłę. Ucieszyłam się i od razu rzuciłam się im na szyję.
- Będę za Wami tęsknić - powiedziałam
- My za Tobą też - odpowiedziały
- Będziemy w kontakcie - powiedziałam
- No jasne! Daj znać jak będziesz miała przyjechać, dobrze? - powiedziała Ludmiła
- No jasne! A nie widziałyście może Leona? - zapytałam z nadzieja
- Niee... - odpowiedziały równocześnie
- No dobra! To idę. Paa - powiedziałam wycierając łzy.
- Paa
Gdy wchodziłam już do samolotu usłyszałam dźwięk motoru, odwróciłam się i zobaczyłam Leona zajmującego kask. Bez wahania wróciłam się i pobiegłam do niego. Z płaczem rzuciłam mu się na szyję.
- Skoro już jestem na lotnisku to chyba mogę powiedzieć Ci prawdę,  dlaczego wyjeżdżam - powiedziałam mu na ucho.
- Co?! A to co powiedzialas o cioci?
- To było kłamstwo - powiedziałam
- No to mów... - powiedział, łapiąc mnie za ramiona.
- Tak naprawdę wyjeżdżam ponieważ...

*****************************************************
Cześć! Czy tym razem Violetta powie Leonowi prawdę? No i tutaj mogę Wam zdradzić że... tak :)! Mam nadzieję że rozdział się podoba mimo iż jest krótki xD. Proszę o komentarze i dziekuje za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Przepraszam że taki krótki :( Ale obiecuję, że następny będzie dłuższy... :D
10 komentarzy = rozdział 18
Pozdrawiam ;*

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 16

*W poprzednim rozdziale*
Leon dowiedział się że kartka, która leżała na parapecie jego okna jest od Pablo. Wykonuje kolejną próbę dowiedzenia się prawdy od Violetty. Ale niestety nic z tego. Violetta zebrała się na odwagę powiedzenia o tym że wyjeżdża przyjaciołom. Nie dotarła ta informacja do nich łatwo. Gdy przyjaciele opuszczają dom szatynki Leon wykorzystuje zaistniałą sytuację, kiedy dziewczyna jest zdołowana i kolejny raz próbuje się od niej wszystkiego dowiedzieć. Czy Violetta powie prawdę Leonowi?
*Leon*
- No to powiem Ci. Wyjeżdżam ponieważ... w Madrycie jest moja ciężko chora ciocia, która potrzebuje pomocy. Muszę się nią zająć. - powiedziała dalej płacząc
- To smutne. Ale nie rozumiem czemu tyle czasu to przede mną ukrywałaś...- powiedziałem zdziwiony
- Nie chciałam Cię martwić - powiedziała smutna
- Powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Czemu jedziesz tam akurat z Pablo? - zapytałem
- Bo on akurat wtedy tam jedzie i pomyślałam że będzie mi raźniej jechać razem z nim - odpowiedziała
- Okey w porządku - odpowiedziałem, ale teraz to już nie wiedziałem czy ona mowi mi prawdę czy dalej kłamie. Podałem rękę Violetcie, aby pomoc jej wstać z podłogi. Ponieważ było już dość późno postanowiłem iść już do domu.
- Okey. To ja idę, a Ty odpocznij. Wszyscy mieliśmy dziś ciężki dzień. - powiedziałem trzymając szatynkę za ręce.
- Okey. Dzieki za wszystko - odpowiedziała. Nic w zamian nie odpowiedziałem tylko puściłem oczko przyjaciółce i pocałowałem czule w policzek. Wyszedłem z domu i skierowałem się do mojego domu.
*Violetta*
Po wyjściu Leona, wytarłam spływające mi łzy z policzka i bez dłuższego zastanowienia poszłam na górę i weszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam ciało limonkowym żelem, zaś włosy truskawkowym szampanem. Powstałą pianę spłukałam i wyszłam z kabiny owijając się różowym ręcznikiem. Dokładnie wytarłam swoje ciało, po czym założyłam piżamę. Rozczesałam włosy, umyłam zęby i zmyłam makijaż. Następnie wyszłam z łazienki poszłam do pokoju i zmęczona całym dzisiejszym dniem opadłam bezwładnie na łóżko. Nawet się nie zorientowałam kiedy Morfeusz zabrał mnie do siebie.
***Następny dzień***
Obudziły mnie rano promienie słoneczne, ktore świeciły mi prosto w oczy. Przeciągnęłam się leniwie, po czym niechętnie wstałam z łóżka. Poszłam do łazienki wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na dół w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Zdecydowałam się na płatki i na kanapki. "Dzisiaj muszę się już spakować, choć nie mam najmniejszej ochoty tego robić" - pomyślałam i od razu posmutniałam. Zrobiłam sobie jedzenie i usiadłam przed telewizorem. Gdy miałam zamiar iść już na górę usłyszałam dzwonek do drzwi. Pośpiesznie poszłam je otworzyć.
- Siemka! - powiedział Leon
- A hej! - powiedziałam obojętnie
- Ej co to za mina?? - zapytał dziwnie rozbawiony
- Jakbyś nie wiedział... - powiedziałam sarkastycznie
- A no tak, głupie pytanie. Sorry - powiedział Leon - pamiętasz może ostatnio jak wszyscy wybraliśmy się do tego Twojego, Fran i Ludmiły miejsca?
- Tak. Pamiętam - powiedziałam wspominając tamten dzień
- No. I my wtedy nie byliśmy bo Ty poszlas za mną a ja wtedy z Diego itd.
- No tak...
- To dzisiaj pójdziemy tam razem i powtórzmy tamten dzień
- Ale Leon... ja mam jeszcze wiele spraw do załatwienia przed wyjazdem i w ogóle...
- Nie marudź Violu. Idziemy i koniec. O 18 będę po Ciebie ok?
- No dobra. Niech Ci będzie... - odpowiedziałam ostatecznie.
- To idę. Do zobaczenia
- Ok. Paa
Gdy chłopak poszedł weszłam na górę aby zacząć się pakować. Późnej nie zdążę, bo idę z Leonem do mojego, Lu i Fran miejsca. Pakując się tak cały czas myślałam o tym, jak będzie wyglądać moje życie bez przyjaciół poznanych tutaj. Na samą myśl o tym, po policzkach spłynęły mi pojedyncze łzy. Szybkim i zwinnym ruchem wytarłam je ręką. Po 30 minutach byłam już spakowana. Walizkę odstawiłam na bok i zeszłam na dół. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam jakiś film. Zaciekawił mnie więc przykryłam się kocem i oglądałam. Po chwili powieki same mi się zamykały i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie krzyk kobiety w horrorze. Otrząsnęłam się i spojrzałam na zegarek. Okazało się że jest 17:30. "Matko! Zaraz przyjdzie Leon"- pomyślałam. Szybko wstałam z kanapy przeciągając się, potem weszłam do łazienki aby poprawić  makijaż i włosy. Następnie szybko przebrałam sie w krótkie spodenki i luźną bluzkę. Usłyszałam że ktoś podjeżdża motorem pod mój dom. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Leona. Wyglądał tak pięknie gdy zdejmował kask, a włosy pod wpływem wiatru ładnie mu się układały. (ah... ♥ ~ Natalka). "Dobra, Violetta ogarnij się" - pomyślałam i zeszłam na dół aby otworzyć mu drzwi.
- Hej! Gotowa? - zapytał przyjeżdżając ręką po swoich włosach
- Tak. Pewnie. - odpowiedziałam i wyszłam przed dom zamykając drzwi
- To jedziemy - powiedział Leon
- Ale czym? - zapytałam zdziwiona
- No moim motorem - odpowiedział jak gdyby nigdy nic
- Chyba sobie żartujesz! - powiedziałam śmiejąc się delikatnie
- No nie! - odpowiedział
- Tym czymś na pewno nie pojadę! - oburzyłam się - pójdę na piechotę
- O nie moja droga! Jedziemy. Wkładaj kask!
- Leon! Ja tym motorem nie pojadę! - krzyknęłam
- Boisz się?! - zapytał śmiesznie poruszając brwiami
- Nniiee - odpowiedziałam dążącym głosem
- Uważaj bo ci uwierzę! - powiedział podchodząc do mnie
- A nawet jak się boję to co?! - zapytałam
- Ze mną nie masz się czego bać! - powiedział wręczając mi kask
- Ja już powiedziałam nie jadę i koniec! Pójdę pieszo! - i już chciałam iść kiedy Leon zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek - ej no co?
- Nic! Tylko mówiłem Ci już że ze mną Ci się nic nie stanie! - powtórzył
- A ja wole iść na piechotę!
- Wybacz! Ale nie mam innego wyjścia - powiedział i wziął mnie na ręce, przerzucając mnie przez swoje ramię. Zaczął iść w stronę motoru - aaaaaa Leon puszczaj mnie! Co Ty robisz?! Ogarnij się!! - krzyczałam
- Ani mi sie śni cię puścić! - powiedział i szedł ze mną dalej nic sobie z tego nie robiąc
- No Leon! Błagam Cię! Puść mnie! - dalej krzyczałam. Na szczęście w końcu posadził mnie ale na motorze!
- Masz! Wkładaj kask! - powiedział dając mi przedmiot do ręki
- Nie! - powiedziałam stanowczo. Ten nic nie odpowiedział tylko sam mi go założył.
- Aż tak mnie nie lubisz? Że karzesz mi jeździć na tym czymś - wskazałam na motor. Następnie Leon sam założył kask i wsiadł na pojazd przede mną.
- Złap mnie w pasie i mocno się trzymaj! - powiedział
- Dobra! - powiedziałam zła, że zawsze muszę mu ulegać. On właśnie tak na mnie działa. Po chwili ruszyliśmy. Na miejscu byliśmy już po 15 minutach. Zdjęłam kask i cała blada, spojrzałam się na Leona.
- Ty jestes normalnie 'piratem' drogowym - powiedziałam
- Tylko przy Tobie - gdy to powiedział moja twarz momentalnie z bladej jak ściana zrobiła się czerwona jak burak. Szatyn pomógł mi zejść z motoru, ale dziwnym trafem tam gdzie akurat miałam ustać, leżał duży kamień przez który przekręciła mi się kostka, tak że upadłam. Nie był to aż taki bolesny upadek, bo Leon cały czas trzymał mnie za ręce, ale jednak kostka mi się przekreciła.
- Matko! Violu wszystko gra?! - zapytał przerażony Leon
- Nie wiem! Leon boli, nie dotykaj! - krzyczałam
- Spokojnie! Zaczekaj, w przegrudce w motorze powinienem mieć jakąś apteczke.
- Dobra ale szybko. Proszę Cię! - powiedziałam, po czym chłopak szybko znalazł apteczke. Podszedł do mnie, ukucnął i delikatnie wyjął mi nogę z buta.
- Ssss - zasyczałam z bólu. Chłopak delikatnie, a zarazem jak prawdziwy zawodowiec opatrzył mi nogę. Potem wziął mnie na ręce w taki sposób że prawą rękę miał pod moimi kolanami a lewą podtrzymywał moje plecy. Posadził mnie na motorze.
- WoW! Gdzie Ty się nauczyłeś tak ładnie opatrzać nogi? - zapytałam
- A wiesz... dużo słuchałem na lekcjach bezpieczeństwa
- Ha ha ha no jasne! - zaśmiałam się po czym usłyszałam dzwonek komórki Leona.
- Sorry. Odbiore - powiedział
- Jasne spoko
Gdy odebrał odszedł na bok więc nic nie słyszałam.
- To co pójdziemy do lekarza z nogą? - zapytał
- Nie. Na razie idziemy tam gdzie mieliśmy iść. Nie będziemy rezygnować z planów przez moja kostkę.
- Nie no jasne! Przecież jakieś tam plany są ważniejsze od zdrowia nie? - zapytał sarkastycznie
- Pomóż mi tylko tam dojść a w drodze powrotnej zajdziemy do lekarza ok?
- Niech Ci będzie - odpowiedział po czym znów wziął mnie na ręce.
- Ale mogę iść sama. Ty tylko mogłeś mnie przytrzymać
- Jestes tak krucha że trzymać takie piórko to tylko przyjemność
- Ok. Jak chcesz. Przynajmniej mam wygodnie - pokazałam mu język
***3 minuty później***
- No i jesteśmy! - powiedział Leon
- Weszliśmy w krzaki i tamtędy doszliśmy do celu. Na miejscu zobaczyłam Fran, Ludmi, Fede, Marco i Maxiego siedzących przy wielkim stole jedzenia.
- A-a-a-a-a co to jest? - zapytałam zdziwiona ale i szczęśliwa
- Przygotowaliśmy taką mała imprezę pożegnalną - powiedział Leon
- To byl pomysł Leona - powiedziała Fran
Całkowicie odjęło mi mowę. Nic nie mogłam z siebie wydusić tylko rzuciłam się na szyję Leonowi i mocno się do niego przytuliłam
- Dziekuje - powiedziałam mu cicho na ucho
- Dziekuje Wam wszystkim. Jesteście wspaniali - powiedziałam i każdego z osobna przytuliłam
- Violu co Ci się stało w kostkę? - zapytała Ludmiła
- Aaa mały wypadek przez kamień, na szczęście miałam specjaliste przy sobie i mi pomógł - spojrzałam na Leona, który się tylko zarumienił.
- No to siadajcie - powiedział Fede
Usiedliśmy tak jak kazał i zaczęliśmy konsumować pyszności, ktore przygotowali. Nagle ktoś do mnie zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz mojego iPhone'a i było na nim napisane Pablo. Bez większego zastanowienia odrzuciłam połączenie, ale on nie dawał za wygraną. Postanowiłam więc odebrać.
- Przepraszam Was muszę odebrać - powiedziałam wstając i opierając się o krzesło. Kulejąc odeszłam od stołu i odebrałam.
- Halo? - powiedziałam wkurzona
- Może trochę miłej? - zapytał Pablo
- No mów czego chcesz bo nie mam na chwilę obecna czasu - powiedziałam oburzona
- Dzwonię zapytać się Ciebie czy gotowa do wyjazdu?
- Nie. Nigdy nie będę gotowa! - powiedziałam
- No to się przyzwyczajaj. Jutro będę po Ciebie o 9 - odpowiedział
- Cześć! - powiedziałam i się rozłączyłam. Zła wróciłam do moich przyjaciół.
- Wiecie co..., bardzo Was przepraszam ale nie mam ochoty już na te przyjęcie. Strasznie boli mnie głowa. Pójdę do domu. Dobrze? - powiedziałam zgodnie z prawda
- Ale Violu... - zdziwiła się Francesca
- Nie gniewajcie się ale i spróbujcie mnie zrozumieć. Do tego boli mnie noga i w ogóle. - powiedziałam z miną zbitego psa
- To chociaż Cię odwioze - powiedział Leon
- Nie rób sobie kłopotu. Siedźcie i bawcie się dobrze. Zamówie taksówkę.
- Bez Ciebie na pewno nie będziemy się dobrze bawić. - powiedział Federico
- Dziekuje Wam za wszystko i przepraszam. Mam nadzieję że jeszcze się kiedyś spotkamy - powiedziałam i pożegnałam się ze wszystkimi
- Chodź. Pomogę Ci - powiedział Leon łapiąc mnie za rękę
- Dzieki ale nie musisz. Poradzę sobie - powiedziałam. Ale szatyn nie zwracając uwagi na to co powiedziałam dalej pomagał mi iść aż doszliśmy do jego motoru
- Wsiadaj. Zawioze Cię. A pamiętasz obiecałaś mi że pójdziemy do lekarza...
- Nie mam dzisiaj na to ochoty - powiedziałam
- Violu...
- Leon, nie musisz mnie zawozić! Mogę zamówić taksówkę a Ty wracaj do reszty.
- Dobra! Wsiadaj i nie marudź! - postawił na swoim i pomógł złożyć mi kask
- Tylko jedź wolniej niż wtedy! O mało zawału nie dostałam.
- Dla Ciebie wszystko! - powiedział i wsiadł przede mną na motor. Objęłam go mocno w pasie i wtuliłam się w jego plecy. Gdy dejechaliśmy na miejsce chłopak pomógł mi zejść z motoru i zdjąć kask.
- Matko! Violu ty jesteś rozpalona - powiedział Leon dotykając swoją ręką mojego czoła. - przecież Ty ewidentnie masz gorączkę!
Nic nie odpowiedziałam tylko spojrzałam na Leona bałagalnie. Ten tylko odłożył kaski na motor i łapiąc mnie za ręce pomógł wstać z motoru. Wzięłam go za rękę i weszliśmy do domu.
- Masz termometr? To byś sobie zmierzyła gorączkę.
Wyciągnęłam z szafki czerwony termometr i zmierzyłam sobie gorączkę.
- 39.7 - powiedziałam pokazując przedmiot Leonowi
- No widzisz - powiedział Leon wyraźnie zmartwiony - połóż się a ja Ci przyniosę coś od gorączki
- Leon, nie musisz -powiedziałam. "Ale on jest opiekunczy mmm..." - pomyślałam
- Połóż się! - rozkazał. A ja zrobiłam tak jak powiedział. Po chwili przyniósł mi szklankę wody i coś na gorączkę. Okrył mnie kocem, a sam usiadł koło mnie.
- To pewnie przez nerwy - powiedziałam
- Albo jesteś chora Violu. Jeżeli do jutra gorączka nie przejdzie będziesz musiała przełożyć wyjazd
- Co?! Nie! Nie mogę! - zdenerwowałam się
- Prześpij się, a ja tu posiedze przy Tobie! - powiedział
- Masz pewnie ważniejsze sprawy na główie a ja Cię tylko ograniczam!
- Nie! Jestem tu z własnej woli. A teraz przejśpij się! - powiedział
- Dobrze - powiedziałam i momentalnie usnęłam. Kiedy się obudziłam Leona już nie było. Wstałam, okryłam się kocem i poszłam do kuchni. Ustałam we framudze drzwi i zobaczyłam go, robiącego coś do jedzenia.
- Co to tak ładnie pachnie? - zapytałam
- Ooo hej. Pomyślałem że będziesz miała ochotę coś zjeść jak wstaniesz. Robię naleśniki. A Ty jak się czujesz?
- Noo... nawet nawet ale gorączka chyba jeszcze nie do końca przeszła - powiedziałam i podeszłam do chłopaka, spadając na barku. Podeszdł do mnie i dotknął mojego czoła.
- Na moje oko to masz jeszcze delikatny stan podgoraczkowy. Masz napij się tej herbaty z miodem i cytryną - powiedział podając mi kubek z cieszą
- Mmm... taki chłopak jak Ty to marzenie - powiedziałam delektując się zapachem napoju.
- Słucham? - droczył się ze mną
- Więcej nie powtórzę - uśmiechnęłam się
- Słyszałem co powiedziałaś. Tylko chciałem usłyszeć to jeszcze raz - powiedział z szyderczym uśmiechem na twarzy. - A głowa Ci przeszła?
- Głowa tak. - powiedziałam i wypiłam łyk herbaty
- To dobrze. Zrobiłem ciasto do naleśników. Usmarzyć je później czy teraz? - zapytał
- Później. A ciasto wstaw do lodówki.
- Okey. Jak chcesz. - powiedział wstawiając miskę z ciastem naleśnikowym do lodówki.
- Chodź ze mną - powiedziałam i pociągnęłam chłopaka za rękę do salonu. - obejrzymy jakiś film? - zapytałam
- Jasne! A co chcesz?
- Komedię? - zapytałam
- Może horror? - zapytał
- Czemu? - zapytałam z uśmiechem choć tak naprawdę znałam odpowiedź
- Bo uwielbiam gdy podczas horroru się do mnie przytulasz - powiedział
- Ha ha ha bardzo śmieszne - powiedziałam i pokazałam mu język - no dobra włączaj horror. Tym razem się do Ciebie nie przytule
- Uwielbiam kiedy jesteś taka stanowcza - powiedział uwodzicielsko
Usiedliśmy, a ja głowę położyłam Leonowi na kolanach. Odwróciłam się w stronę telewizora i przykryłam się końcem. Podczas strasznych momentów zaczynałam mimowolnie szybko oddychać i gnieść róg koca. W końcu nie wytrzymałam i usiadłam opierając głowę na ramieniu szatyna.

- Mówiłem - powiedział i się szyderczo uśmiechnął
- Oj tam siedź cicho -powiedziałam - chyba że Ci to przeszkadza - dokończyłam i 'zdjęłam' głowę z jego ramienia.
- Nie. Wręcz przeciwnie - powiedział. Co raz bardziej zbliżaliśmy się do siebie. Nasze usta były niebezpiecznie blisko siebie. Coraz bliżej, coraz bliżej...

*******************************************************
Hej! Czy dojdzie do pocałunku? Czy Violetta wyjedzie i na zawsze zapomni o Leonie? Czy oboje coś do siebie czują tylko żadne nie chce się do tego przyznać? Tego wszystkiego dowiecie się czytając kolejne rozdziały. Mam nadzieję że rozdział się podoba. Dziekuje za komentarze pod ostatnim rozdziałem ;* moja mina... bezcenna jak zobaczyłam 18 komentarzy pod rozdziałem xD. Zachęcam również do zaglądania do zakładki "zapytaj bohatera" i "Zaproś do siebie". Czekam na wasze opinie xD.
10 komentarzy = rozdział 17
Ps. Przepraszam za błędy, pisałam z telefonu xD.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 15

*W poprzednim rozdziale*
Leon znalazł kartkę, na której była napisana groźba. Chłopak postanowił szczerze porozmawiać o tym z Violettą. Jednak dziewczyna nic nie chce mu powiedzieć. Kiedy Leon idzie do parku i siada na ławce, ktoś się do niego dosiada. Kim jest ta osoba? Dlaczego Violetta nie chce powiedzieć Leonowi całej prawdy? I jak zareagują przyjaciele dziewczyny na wiadomość o tym, że wyjeżdża?
*Leon*
Kiedy się odwróciłem, ujrzałem... Pablo.
- No, no, no co za spotkanie... prawda? - Czego ode mnie chcesz?!!
- Dowiedzieć się czy przeczytałeś karteczkę, która leżała na parapecie, twojego okna? - zapytał kpiąco
- Czyli to byłeś Ty???
- Całkiem możliwe
- CZEGO CHCESZ OD VIOLETTY?!!!! -zapytałem wstając i biorąc go za kołnierz koszuli. Ale zobaczywszy przechodzących ludzi i patrzących się na mnie, puściłem go i dalej wyczekiwałem na odpowiedź.
- Uspokój się, spokojnie oddychaj -powiedział spokojnie, ale zarazem strasznie wkurzająco
- Co spokojnie, co spokojnie???!!! Czego chcesz od Violetty?! - zapytałem krzycząc
- Powiem tak, daj jej spokój a ani Tobie, ani jej nic się nie stanie i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie - powiedział to w taki sposób że najchętniej w tym momencie bym go rozszarpał
- Nie doczekanie Twoje! Na pewno nie będę ulegał Tobie! - powiedziałem
- Oj kotku! Mi nie musisz ulegać. Ale ulegnij swojej przyjaciółeczce. Która za parę dni wyjeżdża!
- To znaczy? - zapytałem
- Już Ty sam domyśl się co to znaczy -powiedział wstając i prawie odchodząc - Dlaczego Ty jej to robisz i zabierasz ją z powrotem do Madrytu?!! - zapytałem zdenerwowany ze łzami w oczach. Nie uzyskałem żadnej odpowiedzi, bo Pablo odszedł. Siedziałem jeszcze bezczynnie na tej ławce i myślałem o tym wszystkim od początku, kiedy usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu zobaczyłem zdjęcie Violetty. Ucieszyłem się, bo już myślałem iż chce powiedzieć mi całą prawdę.
/Rozmowa Violetty i Leona/
- Halo? - odebrałem
- Leon, pomożesz mi powiedzieć o wszystkim reszcie?
- Tak. Przecież obiecałem. Ale jak, gdzie i kiedy? - zadałem pytanie
- To dzisiaj u mnie o 13. Nie wiem, jak to zrobię, ale najlepiej w najprostszy sposób. - powiedziała - strasznie się boję... - dokończyła dążącym głosem
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. - pocieszyłem ją - Wiesz... jestem teraz w parku i niespodziewanie spotkałem... nie zgodniesz kogo! -odpowiedziałem
- No mów! - popędzała mnie
- Pablo! - dokończyłem co ją widocznie zdziwiło
- Co?! Ale jak to? I co mówił?? - zapytała
- Powiedział że to od niego był ten list na moim oknie. I powiedział też że mam ci dac święty spokój
- Aaaa... no... wiesz... yyyy... muszę już kończyć no... bo... ten... no...
- Dlaczego się jąkasz? Wszystko okey? -zapytałem zdziwiony
- Yyy... tak no pewnie. To do zobaczenia. Paa
- Paaa - odpowiedziałem i się rozłączyłem. Poszedłem do domu, bo była godz. 11:30. Po 10 minutach byłem z powrotem w domu. Oczywiście nie obyło by się bez pytań taty.
- Miałeś wrócić za chwilę, a tymczasem my z mama zbieramy się już na zakupy.
- Tato, jestem zmęczony. Mogę... -powiedziałem i wskazałem na swój pokój na górze
- Idź! Wracamy z mamą za 2 godziny. - Jasne!
Kiedy poszedłem na górę, bezwładnie rzuciłem się na łóżko. " I co ja mam teraz zrobić? Ustąpić Pablo i dac spokój Violetcie, czy dalej to wszystko ciągnąć? Przecież i tak już nie długo wyjeżdża. I tak bez różnicy" - biłem się z myślami.
*Violetta*
Do wszystkich napisałam sms-a, żeby przyszli do mnie o 13, bo mam im do przekazania pewną ważna rzecz. Oczywiście potwierdzili przybycie. Strasznie boję się im powiedzieć o tym, nie wiem jak zareagują. Czy się nie obrażą? Niestety muszę jechać. Już za 3 dni wyjeżdżam. Muszę zostawić, przyjaciół, których dopiero co odzyskałam i na których mi bardzo zależy. Muszę opuścić ten dom, te piękne miejsce - rozmyślałam tak a parę kropel łez spłyneło mi mimo wolnie po policzku. Nim się obejrzałam była już 12:30, usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu pobiegłam by je otworzyć. Ujrzałam w drzwiach... Leona.
- Już przyszedłeś? - zapytałam
- Tak. Za wcześnie?
- Nieee..., w samą porę - powiedziałam, po czym przywitałam sie z chłopakiem - Wiesz chciałbym wiedzieć czemu się tak szybko dzisiaj rozlaczylas?
- Ale kiedy? - udałam zdziwiona
- No dzisiaj jak do mnie zadzwonilas, abym przyszedł do Ciebie podczas gdy Ty będziesz mówić im prawdę.
- Aaaa..., no bo wiesz... yyyy... - nie dokończyłam bo usłyszałam dzwonek do drzwi - o pewnie już przyszli. W drzwiach ujrzałam Ludmiłę i Francesce. Od razu się z nimi przywitałam, po czym dziewczyny usiadły na kanapie obok Leona.
- No to co chciałaś nam powiedzieć Violu? - zapytała Francesca
- Zaczekajcie aż przyjdą chłopaki -odpowiedziałam. Po jakichś 5 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. "To pewnie chłopaki" - pomyślałam. Podeszłam do drzwi by je otworzyć i zobaczyłam Pablo. Rozejrzałam się za siebie czy nikt nie widział kto przyszedł, po czym wypchnęłam Pablo na zewnątrz i krzyknęłam "zaraz wracam!"
- Czego chcesz?! - zapytałam
- Przyszedłem dowiedzieć się czy już powiedziałaś swoim 'przyjaciołom' że wyjeżdzasz?
- Właśnie ich zaprosiłam żeby im to powiedzieć - odparłam - To dobrze. Pamiętaj, że za 3 dni wyjeżdżamy.
- Dobrze pamiętam! A teraz idź już stąd zanim ktoś Cię tu zobaczy! -powiedziałam - Jezu! Chłopaki idą. Co robić? Co robić? - gadałam do siebie - To może ja już pójdę - powiedział i już chciał wychodzić ale go zatrzymałam
- Nie teraz! Czekaj! Tu wejdź! -wepchnęłam go do drzwi prowadzących w stronę piwnicy.
- Siedź tu i nie wychodź aż chłopaki nie wejdą do domu! - powiedziałam, po czym się dziwnie do mnie uśmiechnął
- No co?! -dodałam zdziwiona
- Nic. Po prostu słodko wyglądasz jak się denerwujesz - powiedział uwdzicielsko
- Oj dobra!!! Siedź tu i nie wychodź póki chłopaki nie wejdą do domu! -odpowiedziałam i zamknęłam drzwi. Podeszłam do chłopaków.
- Siemka! - krzyknęłam i blado się uśmiechnęłam po czym się z nimi przywitałam
- No hej! Co tam chcesz nam powiedzieć? - zapytał Maxi
- W domu są jeszcze Fran, Ludmiła i Leon. Pójdziemy do nich i razem Wam wszystkim powiem ok?
- Jasne! - odpowiedział Federico. Gdy Marco, Fede i Maxi wchodzili do domu ja wychyliłam się aby sprawdzić czy Pablo nie wychodzi. Ale na szczęście nie, więc spokojnie weszłam za nimi do domu.
- No to są już wszyscy - powiedziałam sama do siebie, spojrzałam błagalnie na Leona i wzięłam głęboki wdech...
- No to... chciałam Wam powiedzieć...
- Chwila. Violu, może pójdziemy do kuchni po picie, które wcześniej przygotowałaś - powiedział Leon
- Ale... - zaczęłam
- Chodź! - powiedział Leon przez zaciśnięte zęby i pociągnął mnie za rękę w stronę kuchni.
- No co?!! - wyrwałam rękę z uścisku chłopaka
- Violu, a może jednak nie pojedziesz i nie będziesz musiała im tego mówić! -powiedział
- Leon!! Co Ciebie opętało?!! Mówiłam Ci że muszę jechać. - powiedziałam ledwo powstrzymując się od płaczu. I Leon również.
- Dobra. No to idziemy i trzeba to w końcu z siebie wydusić, nie?? -powiedział
- No... - odpowiedziałam i złapałam chłopaka za rękę, po czym skierowałam się do salonu.
- No to... ciężko mi jest to powiedzieć ale... - zaczęłam a ręce mimowolnie zaczęły mi się trząść, a nogi zrobiły się jak z waty.
- No mów! - popedzała mnie Fran
- Ja... wracam do Madrytu razem z Pablo... - w końcu powiedziałam
- CO?!!!!!!! - zapytali wszyscy na raz. Ja tylko skinęłam głową, a Leon podszedł do mnie i objął ramieniem
- Niestety to prawda - powiedział Leon
- Aaallleee jjjaaakkk, kkkiiieeedddyyy?!! -zapytała zdenerwowana Ludmiła
- Za 3 dni! - odpowiedziałam
- Nieeee... słuchajcie! Violu powiedz nam że to tylko taki głupi żart i że nigdzie nie wyjeżdżasz - powiedziała Francesca z sztucznym uśmiechem na twarzy
- Właśnie! - poparł Marco
- Niestety to nie żart. Muszę wracać. Przepraszam - powiedziałam, po czym rozpłakałam się niczym małe dziecko *Leon*
Gdy Violetta wyznała już wszystkim prawdę. Szturchnąłem Federico w ramię na znak aby wyszedł że mną na chwilę na dwór. Zrozumiał gest, dlatego od razu wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę drzwi.
- Co jest? - zapytał zdziwiony
- Wiesz... czuje że Violetta ma jakieś kłopoty tylko boi się o nich powiedzieć. - powiedziałem
- Skąd takie przeczucia? - zapytał
- No nie wiem moja męska intuicja -odpowiedziałem
- Stary! Ona wyjeżdża i to, to Ci leży na sercu i wymyślasz niestaworzone historie.
- Mój najlepszy przyjaciel! Zawsze mnie wesprze! - powiedziałem ironicznie i poklepałem go po ramieniu - No co?! Zakochałeś się mój drogi, zakochałeś - powiedział
- Dobra Fede zaczynasz gadać już od rzeczy więc może chodźmy już do domu. - odpowiedziałem, po czym weszliśmy do domu. Zobaczyliśmy tylko trzy zapłakane dziewczyny i dwóch przygnębionych chłopaków.
- To może dziewczyny niech sobie pogadają, a my już pójdziemy? -zaproponował Federico
- Ja zostaję! - odpowiedziałem
- Też myślę żebyście sobie wszystko wyjaśniły i pogadały - powiedział Maxi
- A Ty Marco? Idziesz? - zapytał Fede
- Tak - odpowiedział, po czym we trzech ruszyli w stronę drzwi i pożegnali się z dziewczynami.
- Zobaczymy się jeszcze przed Twoim wyjazdem Violu? - zapytał Federico żegnając się z szatynką
- Nie wiem. Wyjeżdżam za 3 dni więc sądzę że już nie. - odpowiedziała smutna
- Może kiedyś się jeszcze zobaczymy. Pa - powiedział Fede wychodząc z drzwi. Potem dziewczyna pożegnała się z resztą chłopaków i poszli.
- To ja może też nie będę Wam przeszkadzał i pójdę do domu? -powiedziałem
- Nie Leon. Ty zostań a my idziemy. Nie będziemy robić sobie więcej żalu. -powiedziała Francesca cała oblana łzami
- Nie ale Fran... - zaczęła Viola
- Nie Violu. Wiedz że Cię kochamy jak własną siostrę. Dlatego im dłużej będziemy zostawać tym coraz bardziej będzie nam trudno się z Tobą rozstać. Odprowadzimy Cię na lotnisko i tam się pożegnamy. Ok?
- Jak chcecie. W porządku -odpowiedziała szatynka żegnając się z przyjaciółkami.
- No to po wszystkim - powiedziałem
- Wcale nie! Nie dam rady wyjechać! -rozpłakała się Violetta i ukucnęła opierając się o drzwi
- To nie wyjeżdżaj - powiedziałem z uśmiechem na twarzy
- Muszę! - odpowiedziała
- No to powiedz mi DLACZEGO twierdzisz że 'musisz' jechać! -zapytałem
- Na prawdę chcesz wiedzieć?! -zapytała wycierając chusteczką rozmazany makijaż
- Tak! - powiedziałem stanowczo
- No to, powiem Ci. Muszę wyjechać ponieważ...

*******************************************************
Siema! Czy Violetta powie Leonowi prawdę? Tego dowiecie się czytając następny rozdział. Bardzo Wam dziekuje za komentarze pod ostatnim rozdziałem <3. Zachęcam również do zaglądania do zakładki "zapytaj bohatera" oraz "Zaproś do siebie". To chyba na tyle... no to...
9 komentarzy = rozdział 16 Pozdrawiam i do napisania :D

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

One Shot cz.2

*Violetta*
Nie wiedziałam co robić. Ja zostałam uderzona mocno w twarz tak że upadłam. A Diego bił Leona. Zaczęłam głośno krzyczeć aby tego nie robił, ale ten nie miał nawet najmniejszego zamiaru przestać. Próbowałam odsunąć go od Leona, ale odepchnął mnie, tak że uderzyłam plecami w kant ławy. Strasznie bolało. Gdy dalej próbowałam się podnieść i pomóc Leonowi zorientowałam się że szatyn Leży na podłodze pobity i nieprzytomny. Pobiegłam do niego szybko i ukucnęłam przy nim próbując go obudzić. Obejrzałam się za siebie, ale Diego już nie było. Ale nie to było ważne w tej chwili. Ważne było życie Leona. Zadzwoniłam szybko po pogotowie, podałam adres i wszystkie niezbędne informacje. Po rozłączeniu dalej próbowałam go obudzić, ale bezskutecznie. Zdenerwowana czekałam na karetkę. Przyjechała po 7 minutach.
- Dzień dobry. Co tu się stało?! - zapytał lekarz a jego wspólnicy podnieśli Leona i położyli na noszach
- Został pobity przez mojego byłego męża - powiedziałam płacząc
- Gdzie jest ten mężczyzna?
- Nie wiem - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Widzę że Pani też jest trochę pobita!
- Tak, ale to nie ważne. Ważne abyście uratowali Leona. - powiedziałam płacząc
- Dobrze. Zapraszam niech pani jedzie z nami. Zbadamy również panią.
- W porządku - powiedziałam ale dlatego aby wiedzieć co będzie z Leonem.
W pojeździe wypytywał mnie o dane Leona oraz o moje. Byłam tak roztrzesiona że nie wiele im powiedziałam. Gdy dojechaliśmy na miejsce wynieśli Leona z pojazdu i wieźli w stronę jakiejś sali. Biegłam za nimi.
- A właściwie to kim Pani jest dla Pana Leona? - zapytał ten sam lekarz co wcześniej. Musiałam powiedzieć mu że jestem jego dziewczyną bo inaczej nie udzielili by mi żadnych informacji.
- Dziewczyną - skłamałam
- W porządku. Niech Pani wejdzie do mojego gabinetu i poczeka, a ja zrobię Pani kilka badań i będzie Pani mogła wrócić pod salę swojego chłopaka
- No... dobrze. - powiedziałam niepewnie. I poszłam. Weszłam do gabinetu, lekarz zrobil mi kilka niezbędnych badań i powiedział że jest wszystko dobrze tylko żeby smarować siniaki na plecach. Nic nie powiedziałam tylko wyszłam i szybko pobiegłam pod salę na której leżał Leon. Akurat wychodził z niej jakiś lekarz.
- I co z nim? - zapytałam
- No... jest bardzo pobity. Podaliśmy mu leki po których powinien się niedługo obudzić. - powiedział
- Ale wyjdzie z tego?
- Na razie ciężko stwierdzić czy wszystko będzie dobrze całkowicie, ale na pewno będzie coraz lepiej. Bo to jest pobicie a nie jakaś ciężka nieuleczalna choroba. A teraz przepraszam muszę iść - powiedział
- A mogę do niego wejść?
- No... dobrze. Ale nie za długo. - powiedział lekarz
- Dobrze. Dziękuję - powiedziałam po czym niepewnie chwyciłam za klamkę. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Leona leżącego, przy którym była pielęgniarka. Podeszłam bliżej i usiadłam na krześle obok. Patrzyłam na chłopaka leżącego a parę krople łez mimowolnie spłyneło mi po policzku. Tak słodko wyglądał jak ta grzywka opadła mu na czoło. Chwyciłam go za rękę, ale jak piorun weszła tam jakaś brunetka.
- Kim Ty jesteś?! - zapytałam
- To chyba ja powinnam zadać to pytanie. Ja jestem dziewczyną Leona. - odpowiedziała - Wiedziałam. Zdradzał mnie. - dokończyła
- Nie to nie tak! - broniłam się
- A jak? - zapytała
- Ja jestem tylko niedoszłą pracownicą Leona.
- Oj dobra! Nie ważne! Co mu jest?! - zapytała
- Został pobity! - odpowiedziałam. Ale po chwili do dziewczyny zadzwonił telefon i odbierając wyszła przed salę.
- Chyba zciągnęłam na Ciebie zbyt dużo problemów - powiedziałam sama do siebie łapiąc szatyna za rękę - pójdę już - dokończyłam i wyszłam.
Wychodząc ze szpitala, przyznam bałam się jak cholera, tego że Diego może mnie tu znaleźć ale to mnie nie interesowało już. Gdy tak chodziłam bez celowo po mieście z 1, 5 h, zadzwonił mój telefon.
- Halo? - odebrałam
- Pani Violetta Castillo? - zapytał męski głos
- Tak. A kto mówi?
- Lekarz ze szpitala. Pani chłopak się obudził. Może Pani przyjść. - powiedział
- Dziekuje. Już idę - powiedziałam uradowana. Bez zastanowienia pobiegłam do szpitala. W którym byłam już po 20 minutach.
- Mogę wejść? - zapytałam lekarza
- Naturalnie - powiedział. Po czym weszłam.
- Cześć. - powiedziałam do chłopaka
- Cześć - odpowiedział cicho
- Jak się czujesz? - zapytałam
- Boli mnie brzuch i głowa ale tak to możliwie - odpowiedział
- To okey.
- A Ty? - zapytał
- Może być. Bolą mnie lekko plecy ale spoko. Przeżyje.
- Jakbym dorwał gnoja to by ruski miesiąc popamietał
- Tak tak. Ale teraz się nie denerwuj! - uspokajałam go - była tutaj Twoja dziewczyna.
- Tak? A Ty za kogo się podałaś bo jakbyś nie była kimś z rodziny to by Cię nie wpuścili.
- Powiedziałam że jestem Twoja dziewczyną. Przepraszam ale musiałam. Musiałam wiedzieć co jest z Tobą. Inaczej by mi nie powiedzieli.
- Ciii... spokojnie. Jest dobrze. - złapał mnie za rękę. Ja nie wiedząc co robić wysunęłam rękę z jego uścisku i spuściłam wzrok na dół.
- Ej! Wszystko dobrze?! - zapytał łapiąc mnie za podbródek
- Leon nie chce Cię martwić, ale ja boję się teraz mojego męża. On jest nieobliczalny, dobrze o tym wiesz. Jest go stać na wszystko - powiedziałam
- Wiesz co? - zapytał i sięgnął po coś do szafki. - Daj mi rękę
- Ale po co? - zapytałam
- No daj! - powtórzył na co wyciągnęłam rękę w jego stronę i położył na niej jakieś klucze
- Co to jest? - zapytałam zdziwiona
- Klucze do mojego domu. Nikt tam nie mieszka oprócz mnie. Wprowadź się tam, a Diego Cię tam na pewno nie znajdzie.
- Co?! Nie Leon. Nie mogę tego przyjąć! - powiedziałam i położyłam je z powrotem na dłoni Leona
- Weź je! Przynajmniej będę miał pewność że nic Ci nie jest. A tak to będę się cały czas martwił.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale..." weź je i idź po rzeczy do domu, a żebyś była bezpieczna w drodze do domu i przy pakowaniu się, poproszę mojego kumpla żeby poszedł z Tobą
- Nie Leon! Przesadzasz! Poradzę sobie - powiedziałam i oddałam znowu chłopakowi kluczyki!
- Zrób to dla mnie. Proszę!
Popatrzyłam się na niego jeszcze chwilę i w końcu wzięłam te kluczyki.
- Dobra! Wprowadze się do Ciebie tylko do czasu aż nie wyjdziesz ze szpitala - powiedziałam
- No ale dlaczego?
Popatrzyłam się na niego spod ukosa z czego zrozumiał spojrzenie i już więcej nie pytał.
- A no i jeszcze zgodzę się ale bez Twojego kumpla ok?
- No dobrze jak chcesz! Ale uparta z Ciebie dziewczyna wiesz? - zaśmiał się
- Wiem - odpowiedziałam - To ja idę po te rzeczy i do Ciebie
- Ok. Tu masz adres - powiedział podając mi kawałek urwanej kartki
- Okey dzięki.
Wyszłam ze szpitala i zamówiłam taksówkę. Po 15 minutach dojechaliśmy pod mój domu.
- Zaczeka Pan parę minut to tylko wezmę kilka rzeczy i by podwiózł mnie Pan jeszcze w jedno miejsce. Dobrze?
- Oczywiście - odpowiedział
Podbiegłan szybko na górę i ile tylko miałam sił zbierałam swoje rzeczy. Aby Diego nie przyszedł. Szukałam kartki aby powiedzieć taksówkarzowi ulice zamieszkania Leona. Ale gdzieś ja posiałam. Na szczęście wcześniej przeczytałam i znałam na pamięć.
- Okey. To proszę na ulice [...].
- Dobrze.
Pojechaliśmy pod wielką willę Leona. Zapłaciłam taksówkarzowi odpowiednią kwotę i podeszłam do bramy.
- Czy to na pewno tu?!! - zapytałam samą siebie. Weszłam na podwórko i podeszłam do drzwi. Kluczyk pasował idealnie więc to chyba napewno ten dom. Weszłam do środka i zostawiając torbę z ubraniami w wejściu zaczęłam rozglądać się wokół siebie. Zdjęłam kurtkę którą powiesiłam na wieszaku i poszłam obejrzeć do końca dom. Gdy już to zrobiłam miałam ochotę coś zjeść. Zajrzałam do lodówki w której zobaczyłam tylko światło. Było całkowicie pusto.
- Czy ten chłopak nic nie je? - zapytałam samą siebie. Nie pozostało nic innego jak tylko zamówić pizzę. Zadzwoniłam i zamówiłam. Przyjechała po kilkunastu minutach. Skonsumowałam posiłek, po czym umyłam sie i położyłam spać na kanapie w pokoju gościnnym.
*Leon*
Nie mogę zapomnieć o tym czy Violetta jest bezpieczna. Co jeśli ten pedofil ja tam znajdzie? Co jeśli coś jej się stanie? Nie będę mógł jej pomoc! - zadręczałem się - Nie Leon! Myśl pozytywnie! Właśnie przyszedł lekarz.
- Panie doktorze, kiedy ja stąd wyjde? - zapytałem
- Utrata przytomności była więc jeśli Pana stan się polepszy możliwe że za jakieś 5/6 dni Pana wypisze
- Dopiero za 5/6 dni?!
- No niestety. To i tak krótki czas jak na takie obrażania.
- Błagam niech Pan się postara wypuścić mnie wcześniej. Mojej... yyy... dziewczynie może grozić niebezpieczeństwo
- Jakby to ode mnie zależało... ale dobrze postaram się
- Dziekuje - powiedziałem
*Diego*
Właśnie wróciłem do domu.
- Violetta!!  - krzyczałem - Gdzie ona jest?!
Wszedłem na górę ale jej nie było. Otworzyłem szafę i... jej rzeczy też zniknęły. Postanowiłem zadzwonić, ale nikt nie odbierał. Zły zszedłem na dół i przy schodach zauważyłem kartkę. Podniosłem ją i był na niej napisany jakiś adres. A może ona tam poszła! - pomyślałem i się ucieszyłem. No to teraz jej się za wszystko odwdzięczę... razem z pomocą Tomasa - pomyślałem i się szyderczo uśmiechnąłem. Schowałem kartkę w tylną kieszeń moich spodni i zadowolony z dzisiejszego sukcesu poszedłem spać. "No to jutro zaczynamy działać" - powiedziałem
***Następny dzień***
Obudziłem się w doskonałym nastroju. Już tylko czekam aż razem z Tomasem zemszcze się na Violetcie. Biedny Leoś nie będzie w stanie jej pomóc... Szybko się ubrałem, zjadłem kanapkę. Leon już dostał za wtrącanie się w nie swoje sprawy, teraz czas na Violette. Tylko teraz... jakby tu... no tak! To wcielamy swój plan w życie. Dzisiaj z samego rana idziemy do domu Verdasa, bo tam jest Violetta i...
*Violetta*
Obudziłam się dość wcześnie bo miałam jakieś koszmary. Ubrałam się i zrobiłam sobie płatki. Zjadłam je po czym włączyłam telewizor. Nudziło mi się dlatego postanowiłam zadzwonić do Leona. Wyszłam na balkon i podziwiałam widoki na zewnątrz.
- Halo? - odebrał po trzech sygnałach
- Cześć Leon. Jak się czujesz? - zapytałam
- Dobrze. Kiedy do mnie przyjdziesz? - zapytał. Odwróciłam się bo słyszałam dziwne szelesty. Potem tylko głośny dźwięk i ciemność.
*Leon*
Gdy zadałem to ostatnie pytanie nie uzyskałem na nie odpowiedzi. Słyszałem tylko śmiech, (napewno nie Violetty) i głośny brzdęk. Następnie tylko rozłączenie. Potem próbowałem zadzwonić do niej jeszcze kilkanaście razy i nic. Strasznie się przestraszyłem...

*******************************************************
Hej! No i jest One Shot cz.2. Mam nadzieję że się podoba i dziekuje za komentarze pod ostatnim. Rozdział 15 mam już napisany, i nie wiem czy dodać go teraz czy czekać az będzie odpowiednia ilość komentarzy hmmm... jakby coś to będzie wieczorem ;*. To chyba tyle... czekam na wasza opinię ;)
Do napisania ;*

piątek, 22 sierpnia 2014

WAŻNE! PRZECZYTAJ!

Hejka! Słuchajcie, jestem teraz na wakacjach i nie mam komputera ;(, starałam się dodać rozdział 14 z telefonu i dodałam, ale udostępnił mi się pod rozdziałem 13. Nie wiem czemu, ale jeśli będziecie go czytać to musicie zjechać na dół i tam pod rozdziałem 13 go znajdziecie xD.

Pozdrawiam Natkaa^^ ;*

czwartek, 21 sierpnia 2014

LBA 2

To już drugi raz kiedy zostałam nominowana do LBA. Tym razem przez... Magde Vilover :*. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy :D! Z całego serca Ci dziekuję za tę nominację :'). A teraz odpowiem na pytania :)

1. Jak masz na imię?
    Natalia
2. Ile masz lat?
    14
3. Do której klasy teraz idziesz?
    Do 2 gimnazjum
4. Jakiej słuchasz muzyki?
    Jeśli chodzi o rodzaj muzyki to pop i rock. Uwielbiam też muzykę z Violetty.
5. Ulubiony aktor/aktorka?
    Jorge Blanco ♥♥♥, Ruggero Pasquarelli, Lodovica Comello, Martina Stoessel, Mercedes Lambre. Lubie też Rossa Lyncha :)
6. Czy Twoi znajomi/przyjaciele/rodzina wiedzą o istnieniu Twojego bloga?
    Wie moja mama, siostra i przyjaciółka z którą pisze tego bloga xD
7. Od jak dawna prowadzisz bloga?
    Od dwóch miesięcy xD
8. Jakie blogi czytasz?
leonettamiamor.blogspot.com
leonviolettayfranymarcoo.blogspot.com
leonetta-foreeverr.blogspot.com
nie-taka-milosc.blogspot.com
leonetta-moja-opowiesc.blogspot.com
leonetta-amor-en-el-aire.blogspot.com
violetta-opowiadanie1.blogspot.com
leonetta30loveforever.blogspot.com
opowiadanialeonivilu.blogspot.com
Oczywiście zaczne czytać również Twojego. I czytam jeszcze wiele innych blogów, bo ogółem czytam 47 blogów.
9. Jakie masz statystyki miesięczne?
    Wiesz..., nawet nie wiem, ale nie sprawdze bo wyjechałam, nie mam komputera, na którym mogłabym sprawdzić.
10. Czy coś się zmieniło odkąd założyłaś bloga?
     Chyba nic ;).
11. Czy czytasz mojego bloga?
     Do tej pory nie czytałam ale nadrobie straty :*

A teraz chciałam nominowanać parę osób :D :

1. Daria Blanco
http://nie-taka-milosc.blogspot.com/

2. Mała
http://leonetta-moja-opowiesc.blogspot.com/

3. Monika Verdasa
http://leonetta-amor-en-el-aire.blogspot.com/

4. Rosalia Isabelle Verdas
http://violetta-opowiadanie1.blogspot.com/

Pytania:
1. Ile masz lat?
2. Jak naprawdę masz na imie?
3. Do której klasy idziesz?
4. Jakie pary z Violetty to Twoje ulubione?
5. Ulubiony aktor/aktorka?
6. Jakiego masz idola?
7. Na czyj koncert chciałabyś pojechać?
8. Czy czytasz mojego bloga?
9. Jakiei rodzaj muzyki słuchasz?
10. Które blogi czytasz?

Jeszcze raz bardzo dziękuję za nominację i gratuluję osobom nominowanym :*

Pozdrawiam <3 ~ Natkaa^^

środa, 20 sierpnia 2014

LBA

Zostałyśmy nominowane do LBA pierwszy raz przez... Niky Verdas. Jestem naprawdę Ci wdzięczna Niky. Gdy się o tym dowiedziałam miałam naprawdę wielkiego banana na twarzy :D! A teraz odpowiem na pytania.

1. Ile masz lat?
    14
2. Jak masz naprawdę na imię?
    Natalia
3. Od jak dawna piszesz?
    Od dwóch miesięcy
4. Masz rodzeństwo?
   Tak. Młodszą siostrę, 10 lat.
5. Masz zwierzątko?
    Psa. Yorka.
6. Do której klasy idziesz?
    Do 2 gimnazjum
7. Masz już wszystko do szkoły?
   Nie. Jeszcze nie xD
8. Czy słuchasz czegoś innego niż tylko Violetta?
   Jeśli chodzi o piosenki to tak. Słucham wielu różnych typów piosenek xD
9. Grasz w coś takiego jak Minecraft etc.?
    Nie ;)
10. Masz hobby?
     Moim hobby jest muzyka i koszykówka. No i nieraz basen xD
11. Kiedy next?
     Chyba jutro ;D

Naprawdę jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję Niky za nominację. To pierwsza i bardzo ważna dla nas nominacja. Dziękujemy ;*

A teraz chciałam nominować parę osób:

1. Werkaa Blanco
http://leonviolettayfranymarcoo.blogspot.com/

2. Agnieszka Gajos
http://nienawisc-czy-milosc-leonetta.blogspot.com/

3. Pau Nielusia
http://leonetta-foreeverr.blogspot.com/

4. Marcela
http://leonettamiamor.blogspot.com/

Pytania:
1. Ile masz lat?
2. Jak naprawdę masz na imię?
3. Który aktor to Twój ulubiony?
4. Jakiego masz idola?
5. Do której klasy teraz idziesz?
6. Masz chłopaka?
7. Od jak dawna prowadzisz bloga?
8. Co zainspirowało Cię do założenia bloga?
9. Czy Twoi znajomi/przyjaciele/rodzina wiedzą o istnieniu Twojego bloga?
10. Czy czytasz mojego bloga?

Jeszcze raz dziekuję za nominację i gratuluję osobom nominowanym :*

Pozdrawiam :* ~ Natkaa^^

piątek, 15 sierpnia 2014

One Shot cz.1

.On - 23- letni, szef wielkiej firmy, którą przepisał mu jego ojciec. Jego zabójcza przystojność sprawia że kobiety mdleją na jego widok. Mieszka sam w wielkiej willi z basenem. Ma dziewczynę Larę, z którą jest bardzo szczęśliwy, tak sądzi. Jest uważany za biznesmena bez uczuć, który bierze pierwszą lepszą na noc, a później rzuca bez żadnych skrupułów. Nie ma nikogo bliskiego, po wypadku swoich rodziców oprócz swojego najlepszego kumpla Federico i dziewczyny Lary.

Ona - szukająca pracy 22 - letnia kobieta. Skromna, spokojna, sympatyczna. Jej ojciec wraz ze swoją narzeczoną Jade, mieszka w Los Angeles, gdzie wychowują 5- letnia córkę. Nie mają żadnego kontaktu ze sobą po wyjeździe Violetty do Buenos Aires w celu dokończenia studiów. Ma ona męża 25-letniego Diego. Szatynka wie, że mężczyzna ją zdradza, ale nie wyprowadza się od niego bo boi się że 25 - latek może ja skrzywdzić, dlatego udaje przed nim że o niczym nie wie. W tym wszystkim wspiera ją przyjaciółka Francesca.
*Violetta*
Pewnego sobotniego, słonecznego ranka obudziłam się przez promienie słoneczne, które świeciły mi prosto w oczy. Usiadłam, po czym rozejrzałam się dookoła. Diego już nie było, dlatego po cichu zeszłam na dół, by sprawdzić czy go nie ma. Jak zwykle nie było go. Włączyłam telewizor, usiadłam na kanapie po czym przykryłam się czerwonym kocem. Przewijałam kanały, ale nie było nic ciekawego w związku z tym poszłam do kuchni, by przygotować sobie naleśniki.
Wyjęłam potrzebne składniki, zrobiłam z nich masę i zaczęłam smarzyć. Po przygotowaniu, wyglądały pięknie, i tak też smakowały. Kiedy zjadłam, postanowiłam iść na górę i ubrać się. Weszłam po schodach i skierowałam się do łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności i założyłam na siebie wcześniej przygotowany strój. Gdy się ubrałam i do końca umalowałam, przeglądając się w lustrze uznałam, że wyglądam nieźle. Postanowiłam iść po torebkę i skoczyć na miasto, by poszukać pracy. Kiedy zakładałam buty, zorientowałam się że ktoś otwiera drzwi kluczem. Nikt inny jak Diego nie miał ich, więc od razu wiedziałam że to on.
- A gdzie to się wybiera? - zapytał
- Na miasto. Muszę poszukać pracy, bo ktoś na ten dom musi pracować! - powiedziałam oschle i obojętnie aby to wyczuł
- Sugerujesz że ja nic nie robię?! - zapytał biorąc mnie za nadgarstki i przyciskając do ściany. Nawet dlatego można poznać że gdybym się od niego wyprowadziła, chciałby się zemścić.
- Nie tylko ciągle Cię nie ma w domu i nie wiem co Ty robisz dlatego tak powiedziałam - odpowiedziałam broniąc się i oddychając szybko z nerwów
- Dobra idź. Ale niedługo wróć! - rozkazał rzucając kluczyki na komodę i zdejmując swoją czarną skórę. Nic nie odpowiedziałam tylko wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Szłam tak wolnym krokiem rozmyślając o moim bezsensownym życiu, kiedy jakiś mężczyzna podszedł do mnie i dał ulotkę z nazwą jakiejś firmy. "Firefox" - pomyślałam czytając nazwę firmy. "Szukam dobrej asystentki do biura Pana Leona Verdasa" - przeczytałam pod spodem. Uśmiechnęłam się sama do siebie i od razu poszłam na ulice na której była ta firma. Szłam tak szukając odpowiedniej ulicy. Nagle zobaczyłam budynek taki sam jak na zdjęciu na ulotce. Był wysoki z wieloma oknami. Bez większego zastanowienia weszłam do budynku i skierowałam się do recepcji.
- Dzień dobry. Nazywam się Violetta Castillo. Przyszłam w sprawie pracy asystentki Pana Verdasa. - powiedziałam i pokazałam ulotkę kobiecie siedzącej za biurkiem
- A tak. Już melduję. - powiedziała i sięgnęła po słuchawkę
- Panie Leonie, przyszła Pani Violetta Castillo, w sprawie pracy Pana asystentki. Wpuścić? - mówiła - Dobrze.
- W porządku może Pani iść. Gabinet nr 128.
- Dziekuje - powiedziałam i skierowałam się w stronę wcześniej wyznaczonego miejsca. Gdy podeszłam do drzwi 128 i już chciałam pukać, kiedy zatrzymała mnie pewna blondynka.
- Hej. Ty pewnie po pracę asystentki Pana Verdasa? - zapytała
- Tak. Zgadza się. A o co chodzi? - odpowiedziałam
- Ja nazywam się Ludmiła Ferro - podała mi rękę - jestem jego sekretarką
- Violetta Castillo - uścisnęłam dłoń blondynki
- Wiesz, dzisiaj to na niego uważaj, ma zły humor. Z resztą jak zawsze, tylko mu coś nie przypasuje od razu może kogoś zwolnić. Ostatnia asystentka to została zwolniona za przyniesienie za zimnej kawy. On jest tylko dobry dla swojego kumpla co czasem tu przychodzi i dla swojej dziewczyny - opowiedziała mi
- Serio? - zapytałam zdziwiona - dlaczego on taki jest?
- Podobno zaczął taki być po śmierci swoich rodziców. Mieli wypadek samochodowy - opowiedziała - i od tamtej pory nie ma nikogo bliskiego.
- Yhymm... to smutne. Ufff... no to idę. - powiedziałam biorąc głęboki oddech
- Powodzenia - powiedziała blondynka
Zapukałam do drzwi i od razu usłyszałam tradycyjne słowo "proszę", po czym weszłam.
- Dzień dobry - przywitałam się
- A dzień dobry. Pani pewnie nazywa się Violetta Castillo. Mam rację? - zapytał
- Tak - odpowiedziałam krótko, patrząc się na mężczyznę siedzącego za biurkiem i rozmyślając o tym co chwilę temu mówiła mi Ludmiła. Mimo tego że twierdzą iż jest wjednym, bezuczuciowym biznesmenem jest nieziemsko przystojnym mężczyzna, o pięknych czekoladowych oczach. ( ♥ ~ Natalka)
- Proszę usiąść - wskazał na krzesło, a ja wolno i niepewnie usiadłam.
- Dziekuje - powiedziałam cicho i dalej niepewnie
- Stresuje się Pani? - zapytał
- No trochę. Wie, Pan jak to jest, mam męża na utrzymaniu, którego ciągle nie ma w domu. Na każdym kroku mnie zdradza z kim tylko popadnie.
- Przepraszam. Nie rozumiem. - powiedział zaciekawiony
- Ja wiem że to dziwne, że się z nim nie rozwiodę, ale boję się że mógłby mi przez to coś zrobić. Dlatego udaje że o niczym nie wiem. I zależy mi na tej pracy. - powiedziałam. Dziwne. Przecież Ludmiła mówiła że on jest wredny. A jest całkiem w porządku.
- No cuż czasem tak bywa - powiedział - czyli zdecydowała się Pani na pracę jako moja asystentka?
- Tak - odpowiedziałam stanowczo
- No to tak, musiałaby Pani zapoznać się z regulaminem jaki panuje tutaj oraz z pracą jaką będzie musiała Pani wykonywać - powiedział podając mi kartkę papieru - umowa się drukuje. Podpisze Pani ją i od jutra może Pani u mnie pracować. Tylko jeszcze chciałem podkreślić że nie toleruje spóźnień - dokończył
- Oczywiście - odpowiedziałam, po czym mężczyzna wręczył mi umowę do podpisania. Uważnie ją przeczytałam, po czym podpisałam
- Dobrze. Dziękuję. To wszystko - powiedział podając mi rękę
- Dziękuję. Do zobaczenia - odpowiedziałam. Wyszłam, a przed drzwiami czekała na mnie Ludmiła.
- I jak? - zapytała z uśmiechem na twarzy
- Mam tą robotę. Nie jest taki zły jak mówiłaś.
- Zobaczysz później. Jeszcze go dobrze nie znasz. - powiedziała
- No dobra. Ja lecę. Do jutra
- Jasne. Do jutra - odpowiedziała i poszła. Skierowałam się w stronę wyjścia i wyszłam. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu. Na miejscu byłam po upływie 15 minut. Napisałam do Francesci że dostałam tę robotę i w odpowiedzi uzyskałam gratulacje. Otworzyłam drzwi kluczem i szczęśliwa z dzisiejszego sukcesu weszłam do domu.
- Miałaś wrócić wcześniej - powiedział podchodząc do mnie z puszką piwa w ręku
- Mam pracę! - powiedziałam
- Uuu to fajnie - powiedział sarkastycznie - u kogo?
- Yyy... u takiego jednego... - odpowiedziałam, bo jeśli bym mu powiedziała u kogo to by mnie zaczął kontrolować i w ogóle.
- Mów! - rozkazał, podchodząc coraz bliżej
- No dobra już dobra. U Leona Verdasa - powiedziałam wymieniając imie i nazwisko szefa po cichu
- U kogo?? - zapytał zły
- U Leona Verdasa - powtórzyłam
- A powiedz mi ile on ma lat?
- Nie wiem - powiedziałam
- Oj Violu... bo nie będziemy się tak bawić - powiedział podchodząc do mnie i przejeżdżając delikatnie palcami po moich biodrach, a z nerwów zaczęłam mimowolnie szybko oddychać.
- No dobrze. Powiem Ci ale puści mnie. 23 lata ma.
- Ile?!! - zapytał - na pewno nie będziesz u niego pracować. A czym Ty właściwie byś się tam zajmowała - powiedział zazdrosny
- Co?! Ale dlaczego?! Byłabym jego asystentka.
- I to jeszcze jego asystentką, o nie! Ja nie wiem co Wy tam będziecie robić przez cały dzień w jednym pomieszczeniu
- Co?! Ale Diego! Ja nic z nim... przecież on jest moim szefem - broniłam się
- Nie i koniec! Nie będziesz z nim pracowała.
- Proszę Cię. Ja muszę tam pracować. Wiesz ile czasu czekałam na taką ofertę?
- No i co z tego?! Powiedziałem że nie będziesz z nim pracować i tyle
- Wiesz co?!! Nienawidzę Cię!! Ja nie mogę pracować z 23-latkiem a Ty z każdą napotkaną po drodze laską zdradzać mnie możesz?!! - wygarnęłam mu w końcu
- Co?! Skad Ty o tym wiesz? - zapytał zły i zdziwiony
- Już dawno wiedziałam! - krzyknęłam. Ten tylko podszedł do drzwi zamknął je na klucz a sam je zabrał, wyrwał mi z ręki zapasowe i zabrał ze sobą.
- Co Ty robisz??!! - zdziwiłam się
- Nie wyjdziesz już z domu kotku - powiedział
- Co?! Ty chyba zwariowałeś! - powiedziałam - oddaj mi je! - krzyknęłam i wyciągnęłam rękę ku niemu
- Ani mi się śni słonko.
Nic nie zrobiłam bo i tak wiedziałam że mi nie odda i jest ode mnie silniejszy tylko pobiegłam na górę, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Gdy uspokoiłam się trochę sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer Pana Verdasa, ktory był napisany na ulotce.
- Dzień dobry. Z tej strony Violetta Castillo. - przedstawiłam się
- A tak. Dzień dobry. Coś się stało? - zapytał troskliwym głosem.
- Tak. Panie Leonie, niestety muszę zrezygnować z tej pracy.
- Dlaczego?
- Bo mój mąż... - rozpłakałam się
- Spokojnie. Niech Pani powie co się stało...
- Ja... przepraszam - nie mogłam nic z siebie wydusić
- Spokojnie. Niech Pani przyjdzie do mnie jutro rano to porozmawiamy na spokojnie
- Właśnie o to chodzi że nie mogę - powiedziałam płacząc
- Coś się Pani stało? - zapytał
- Mój mąż... ja wiem że to dziwnie i głupio zabrzmi ale to prawda. Zamknął mnie w domu i powiedział że nie będę pracować w tak dużej firmie i to w dodatku z mężczyzna w moim wieku.
- Ale jak to?!
- Tak wiem może Pan mi nie wierzyć ale to niestety prawda...
*Leon*
Wiem, że ludzie którzy mnie nie znają dobrze uważają że jestem obojętnym na wszystko pajacem bez uczuć, wredym, chamskim biznesmenem, któremu zależy tylko na kasie i na tym aby zaciągnąć pierwszą lepszą do łóżka, ale ja w rzeczywistości taki nie jestem. Mam swoje uczucia. A to że jestem wymagający wobec swoich pracowników świadczy o tym że zależy mi na tym aby firma miała jakiś sens i żeby mój ojciec był ze mnie dumny. Zmierzam do tego iż nie był mi obojętny los mojej niedoszłej pracownicy. Nie wiem, dlaczego niektórzy ludzie są tak okrutni jak jej mąż.
- Ale przecież to jest przetrzymywanie Pani w domu wbrew Pani woli. Może zgłosić to Pani na policję. - doradzałem jej
- Nie mogę. Na prawdę. Przepraszam Pana i do zobaczenia. - pożegnała się
- Pani Violetto... - zacząłem, ale nie dokończyłem bo się rozłączyła. Zaraz chwileczkę, przecież podpisując umowę wypełniała papiery i na tych papierach musiała napisać swój adres zamieszkania. Pójdę do niej i porozmawiam z nią. Bardzo przydałaby mi się taka dziewczyna jak ona skromna, delikatna i widać że pracowita. Znalazłem w tym moim bałaganie jej wypełnione papiery. Jest też adres zamieszkania. Wziąłem portfel, telefon i kartkę z adresem, zamknąłem drzwi i podeszłem do kobiety siedzącej w recepcji.
- Ja wychodzę na parę minut. Jakby co mnie nie ma.
- Dobrze Panie Leonie.
Windą zjechałem na dół. I wyszedłem z budynku kierując się w stronę adresu zamieszkania Violetty. Po 30 minutach byłem już na miejscu zadzwoniłem dzwonkiem, nikt nie otwierał. Kiedy już chciałem odchodzić ktoś wyjrzał przez okno. To była Violetta.
- Dzień dobry. Panie Leonie mąż wyszedł do sklepu a ja jak już mówiłam nie mam klucza. Chyba że... poczeka Pan moment. - powiedziała. Po jakiś 4 minutach słyszę otwierające się drzwi.
- No i już. Znalazłam zapasowe w szafie. Co Pan tu robi? - zapytała
- Przyszedłem z Panią porozmawiać bo przydałaby mi się taka asystentka jak Pani.
- Zapraszam, ale jak już mówiłam mój mąż... - zaczęła
- Spokojnie. Nie musi się Pani już tłumaczyć. Rozumiem.
- Dziękuję. Ma Pan ochotę może na kawę? - zaproponowała
- Jeśli to nie sprawi problemu to chętnie.
- W porządku już szykuje. Niech Pan się rozgości. - wskazała na stół w jadalni.
- Dziękuję - odpowiedziałem. Po 7 minutach Violetta przyniosła kawę i razem siedzieliśmy, rozmawialiśmy a nawet się śmialiśmy. Chyba moja obecność trochę poprawiła jej humor.
- To może przejdziemy na Ty? Leon - podałem rękę Violetcie
- Nie wiem czy mogę. - powiedziała niepewnie
- Niech się Pani nie wygłupia. Jestem normalnym człowiekiem, a nie tak jak niektórzy mnie traktują jak jakiegoś nie wiem...
- No dobrze. Violetta - uścisnęła moją dłoń
Gdy siedzieliśmy tak jeszcze z 5 minut usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi.
- Jestem! - ktoś krzyknął
Violetta miała przestraszoną minę, a ja próbowałem ją uspokoić posyłając jej spokojne spojrzenie. Przecież przy mnie nic jej nie zrobi.
- A kto to jest?!! - zapytał wkurzony podchodząc do mnie coraz bliżej
- Mój kolega! - powiedziała Violetta stając przede mną w celu jakby 'obrony'.
- Kolega?! - wkurzył się jeszcze bardziej i uderzył Violette w policzek tak że upadła.
- Co Ty robisz?!! - krzyknąłem i już chciałem podejść do Violetty kiedy szatan złapał mnie za kołnierz koszuli.
- Nie jesteśmy na "Ty"!! - krzyknął i przywalił mi pięścią prosto w nos. Chcąc się bronić zacząłem teraz ja, ale po uderzeniu w nos nie miałem zbyt dużo siły i dostałem wielokrotnie w brzuch. Potem słyszałem tylko głośne krzyki Violetty i ciemność...

******************************************************
Hejka! Naleciała mnie ochota napisania One Shota. No i jest! Może jest fatalne, ale zaskakująco długi jak na mnie ;)! Ale zawsze coś, nie? Będzie go parę części :). Mam nadzieję że się Wam podoba bo mi jak zwykle nie :(. Proszę o komentarze :* Mam nadzieję że będzie ich choć parę ;) Przepraszam za błędy ale pisałam go z telefonu ;)

Pozdrawiamy ;* i do następnego :)

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 13

* W poprzednim rozdziale *
Leon złożył Violetcie wizytę. Kiedy planuje odejść dziewczyna go zatrzymuje. Chłopak zgadza się zostać. Zamawiają pizzę i po zjedzeniu kładą się obok siebie na trawie, aby obejrzeć razem gwiazdy. Violetta dłużej nie wytrzymuje i próbuje wyznać koledze pewną rzecz. Leon odbiera to inaczej niż Violetta oczekuje i ją całuję. Dziewczyna nie zaprzecza temu. Gdy się opamiętuje chce za wszelką cenę wyznać przyjacielowi prawdę. Czy uda jej się to?
*Ciąg dalszy rozdziału 12*
- Leon ja... - nie dokończyłam, bo przerwał mi dzwonek komórki Leona.
- Przepraszam Cię. Ale to znowu dzwoni mama. Odbiorę i zaraz dokończymy naszą rozmowę - powiedział, po czym odebrał. W odpowiedzi tylko kiwnęłam głową. Miał włączony głośnik w telefonie, dlatego słyszałam o czym rozmawiają.
/Rozmowa Leona i jego mamy/
- Tak mamo? - odebrał Leon
- Leon gdzie Ty jesteś?! - zapytała zdenerwowanym głosem
- Powiedziałem Ci, że muszę załatwić sprawę - odpowiedział patrząc się na mnie
- Synu, mieliśmy gości, a Ty ni z tego ni z owego wyszedłeś i poszedłeś. Co to miało być?
- To po pierwsze nie są moi goście, mamo, a po drugie to nie lubię ich.
- Jak to nie Twoi goście?! A Stephie?
- Stephie? Ta dziewczyna mnie tak wnerwia, że yghh...
- A to że ich nie lubisz nie jest wytłumaczeniem! Wrócisz to pogadamy! - powiedziała jego mama, tak, że poczułam się winna tej całej ich kłótni
- Mam już swoje 18 lat i na pewno nie będę siedział w towarzystwie, którego nie uznaję! - powiedział
- Dobrze jak tam sobie chcesz. Kiedy wrócisz? - zapytała jego mama
- Nie wiem. Paa - odpowiedział Leon, po czym się rozłączył
/Koniec rozmowy/
- Wiesz..., czuję się winna. Bo to praktycznie przeze mnie masz taki problem. Nie potrzebnie wtedy zadzwoniłam i... - zaczęłam, ale nie dokończyłam bo Leon mi przerwał. Złapał mnie za ramiona i patrząc mi prosto w oczy powiedział:
- Violetta przestań! Ja przyszedłem tu do Ciebie, nikt mnie o to nie prosił, i zostanę tak długo jak będziesz chciała.
- Oooo jakie to słodkie dziękuję - uśmiechnęłam się i zrobiłam słodkie oczka szczeniaczka - ale Twoja mama....
- Powiedziałem, że zostanę tak długo jak będziesz chciała. Moją mamą się nie przejmuj - powiedział puszczając mi oczko - Jeśli chcesz zostanę nawet na noc.
Popatrzyłam się na niego jak na jakiegoś wariata i uśmiechnęłam ironicznie.
- Taa no pewnie... - powiedziałam sarkastycznie - Ale bez kitu. Mówiłeś serio?
- No oczywiście. - powiedział
- Leon, a to co dzisiaj... nie powinno mieć miejsca - powiedziałam cicho
- Co? Ale chyba nie zaprzeczysz, że Ci się podobał pocałunek?
- No... nie ale... muszę Ci coś powiedzieć. - powiedziałam ze spuszczoną głową
- No... - powiedział. A mi po policzku spłynęły krople łez. - Hej Violu. Co się dzieje? - zapytał przytulając mnie
- Leon ja... wracam z Pablo do Madrytu.
*Leon*
- Co???!!! - zapytałem nie wierząc własnym uszom. W tym momencie świat się pode mną zawalił
- Przepraszam Cię, ale muszę - powiedziała chowając twarz w dłonie i płacząc niczym małe dziecko
- Aallee? A ten pocałunek? Co? Nic dla Ciebie nie znaczył? - zapytałem po czym krople łez zaczęły spływać mi po policzku
- Znaczył! Nawet nie wiesz ile. Ale muszę...
- Powiesz mi dlaczego "musisz"?!!
- Nie mogę... :'(
- No właśnie. Tak też myślałem. Chodzisz z Pablo i nic temu nie zaprzeczy. Tylko nie wiem po co oddawałaś pocałunki skoro teraz wracasz z nim do Madrytu. - powiedziałem odchodząc
- Leon! Zaczekaj! Proszę Cię! - krzyczała, ale ja nie zwracając na to uwagi otworzyłem furtkę i wyszedłem. Doszedłem do domu i od razu skierowałem się do swojego pokoju. Z dołu słyszałem tylko głos mamy. Wszedłem na górę i rzuciłem się na łóżko. Po chwili słyszałem tylko pukanie.
- Proszę! - krzyknąłem
- To tylko ja. - powiedziała mama, wchodząc z tacą na której znajdowały się ciastka i sok. - Przepraszam Cię synku. Wiem, że możesz nie lubić kogoś, a ja nie mogłam tego zaakceptować.
- Ja też Cię przepraszam. Nie powinienem tak wychodzić nic nie mówiąc. Dziękuję za ciastka, ale nie mam ochoty na nic dzisiaj.
- Postawię tutaj jak będziesz miał ochotę to zjesz. A teraz powiedz mamie co Ci leży na sercu... - powiedziała łapiąc mnie za rękę.
- Bardzo ważna dla mnie osoba wyjeżdża z kraju. Nie mogę się z tym pogodzić.
- A kto to taki? Koleżanka?
- Przyjaciółka. Była. - powiedziałem podkreślając ostatnie słowo.
- Kochanie, nie możesz tak od razu wykreślać tej osoby z życia. Na przykład mówiąc "była". - powiedziała mama
- Ale...
- Nie można tak. Porozmawiaj z nią, może ma ważny powód żeby wyjechać. Wysłuchaj jej, a może ma jakiś problem i potrzebuje się kogoś poradzić. Może tą osobą jesteś właśnie Ty... - doradzała mi
- A ja ją zostawiłem, jak tylko się się o tym dowiedziałem - powiedziałem ze spuszczoną głową
- No widzisz. A może ona Cię potrzebuje. A ma kogoś bliskiego? - zapytała mama
- Nie. Jej rodzice mieszkają w LA i nie utrzymuje z nimi praktycznie żadnych kontaktów. - odpowiedziałem
- No to na co tu jeszcze czekasz? Leć do niej! - powiedziała mama
- Okey. Dziękuję Ci mamo! - powiedziałem wychodząc z pokoju. Ona tylko puściła do mnie oczko i poszedłem.
Było już dość późno więc bałem się że będzie spać, ale jeszcze chyba nie spała, bo się światło świeciło u niej w pokoju. Zadzwoniłem domofonem i od razu otworzyła mi I od razu otworzyła mi furtkę i drzwi. Cała oblana łzami patrzyła na mnie i żadne z nas nic nie mówiło. W pewnym momencie podszedłem do Violetty i ją mocno przytuliłem. Ona wtuliła się we mnie również mocno.
- Powiesz mi co się dzieje? - zapytałem
- Nic się nie dzieje. A co ma się dziać? - zapytała jakby na serio nie wiedziała o co pytam
- Czemu wracasz do Madrytu?
- Bo muszę.
- Violetta jeśli nie chcesz to nie mów, ale wiedz że zawsze jestem i będę przy Tobie i nie pozwolę Cię skrzywdzić. - powiedziałem patrząc się jej głęboko w oczy. Ona nic nie odpowiedziała tylko znów się do mnie mocno przytuliła.
- Co Cię nakłoniło do przyjścia do mnie z powrotem? - zapytała już w ogóle z innej beczki
- Mama
- Mama?!
- Wiem, że trudno w to uwierzyć ale tak. Mama.
- To fajnie. Zostaniesz dzisiaj ze mną?
- Violu, czy Ty się przypadkiem czegoś nie boisz?
- Nie, a niby czemu?
- Nie nic. Tak tylko pytam bo zdziwiło mnie Twoje pytanie. Ale jeśli chcesz to oczywiście zostanę.
- Świetnie. Cieszę się. Przed Twoim przyjściem oglądałam film. Obejrzymy go razem?
- Pewnie. Chętnie.
- A Twoja mama nie będzie zła?
- Niee..., sama kazała mi tu do Ciebie przyjść więc...
- Okey. Chcesz coś do picia?
- Nie na razie. Dzięki
Usiedliśmy na kanapie przed telewizorem i oglądaliśmy film. Był to horror, dlatego też, Violetta usiadła blisko mnie. Żeby doprowadzić tą chwilę do jeszcze większego efektu objąłem Viole swoim ramieniem. Po chwili wtuliliśmy się w siebie. Co chwila był jakiś straszny moment, Violetta w tym czasie zaczynała gnieść róg koca, którym byliśmy przykryci. Korzystając z okazji mocniej przycisnąłem ją do siebie.
- Ej, spokojnie. Jestem tu przy Tobie. - powiedziałem cicho. Ona tylko uśmiechnęła się do mnie blado i wróciła do gniecenia koca. Po chwili nasze powieki stały się ciężkie i Morfeusz zabrał nas do siebie.
*Następnego dnia*
Kiedy obudziłem się Violetty już przy mnie nie było. Zdziwiło mnie to, dlatego postanowiłem jej poszukać. Okazało się, że była w kuchni i robiła śniadanie.
- Cześć. Wszystko dobrze? - zapytała się, gdy mnie zobaczyła
- Tak. Okey. A Ty czemu tak wcześnie wstałaś? - zapytałem ziewając
- A tak, jakoś nie mogłam spać. Zjesz śniadanie?
- Niee..., mama pewnie też na mnie czeka ze śniadaniem, także dzięki.
- Naleśniki - powiedziała, podsuwając mi talerz z naleśnikami pod nos
- Matko! Jakbym tak z Tobą mieszkał ze 3 dni to bym przytył z 20 kg od razu - powiedziałem patrząc się dalej na te pyszne danie - ale serio dziękuję.
- No to jak chcesz - powiedziała popijając łyk kawy
- Przepraszam że o to pytam, wiem, że może to być dla Ciebie ciężkie, ale chciałem wiedzieć kiedy wracasz do Madrytu?
- Za kilka dni, dlatego muszę powiedzieć to Francesce, Ludmile, Federico itd. Pomożesz mi?
- No pewnie. Obiecaj mi że nie zapomnisz o mnie nawet jak będziesz na końcu świata, dobrze? - zapytałem trzymając ją za ramiona i patrząc głęboko w oczy.
Ona jednak nic nie odpowiedziała, tylko się we mnie wtuliła.
- Na pewno wszystko dobrze? - zapytałem, zdziwiony zachowaniem dziewczyny
- Tttak pewnie - powiedziała po oderwaniu się od siebie
- Dobra Violu. Powiedz mi czemu płaczesz skoro chcesz jechać. Nie rozumiem Cie? - zapytałem, bo przecież jeśli nie chce jechać to czemu jedzie, a jeśli chce jechać to czemu płacze.
- A na Ciebie mama nie czeka ze śniadaniem? - zapytała zmieniając temat
- Nie zmieniaj tematu! Ale jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj! Zdzwonimy się. To ja lecę. Paa - powiedziałem, po czym dałem Violetcie buziaka w policzek. Wróciłem do domu i od razu skierowałem się do pokoju, aby uniknąć zbędnych pytań. Jednak nie za bardzo mi się to udało.
- Leon - zdemaskował mnie tym razem tata.
- Tak? - zapytałem z sztucznym uśmiechem na twarzy
- Gdzie to się było w nocy? - zapytał patrząc się na mnie złowrogo
- Yyyy..., u koleżanki - powiedziałem zgodnie z prawdą, ale chyba źle zrobiłem, bo to teraz dopiero się zacznie
- Przepraszam bardzo GDZIE?!!!! - zapytał podnosząc lekko głos
- No u koleżanki - powtórzyłem
- A co wyście robili całą noc? - zapytał
- Yyyyy, oglądaliśmy film
- Yhymmm... Bo co byś miał teraz powiedzieć ojcu. Ale nie bój się. Aż taki głupi to ja nie jestem. Pogadamy przy śniadaniu z mamą. 
- Ale... - zacząłem
- Nie ma żadnego "ale...". Idź do pokoju. - powiedział, tak, jakbym miał z 5 lat.
Mimo wszystko tak, zrobiłem. Gdy wszedłem do domu, zauważyłem otwarte okno a na parapecie kartkę. Od razu podszedłem, aby zobaczyć co na niej jest napisane. To co było na niej napisane, strasznie mnie zdziwiło, jak i przestraszyło...

***************************************************
No i trzynasty rozdział! Co było napisane na kartce w Leona pokoju? Tego dowiecie się w następnym rozdziale. Proszę o komentarze! Mam nadzieję, że będzie więcej. Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem i za wyświetlenia. I przepraszam za błędy :) ! Dzisiaj się nie rozpisuję z notką, dlatego 7 komentarzy = rozdział 14!  
Kocham Was <333 

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 14

*W poprzednim rozdziale*
Violetta wyznała Leonowi prawdę, że wraca z Pablo do Madrytu. Chłopak jest zaskoczony zachowaniem dziewczyny. Dziwi go to, ze Violetta nie chce powiedzieć mu dlaczego wyjeżdża. Gdy wraca do domu w swoim pokoju znajduje kartkę, na której jest napisana dziwna rzecz. Co jest napisane na kartce? I dlaczego Violetta dalej nie chce powiedzieć przyjacielowi dlaczego wjeżdża?
*Leon*
Zobaczyłem kartkę leżącą na parapecie mojego okna, podszedłem i sięgnąłem po nią, po czym rozwinąłem. Było na niej napisane: Daj spokój Violetcie. Jeżeli nie, Twoja przyjaciółeczka może mieć kłopoty, lub nawet nieprzewidziany wypadek upsss... Także ostrzegam Cię. Buziaczki :***
Po odczytaniu listu zamurowało mnie. Czyli jednak Violetta musi mieć jakieś kłopoty, tylko nie chce mi o nich powiedzieć albo się boi. I co ja mam teraz zrobić? - zadręczałem się. Postanowiłem jeszcze raz iść do niej i dowiedzieć się co się dzieje, choćbym miał to z niej wydusić. Po cichu zszedłem na dół, tak, aby nikt mnie nie usłyszał. Niestety pech chciał, aby schody, podczas mojego schodzenia skrzypiały. I z kuchni wyszedł tata.
- Gdzie to się wybiera? - zapytał
- Muszę na moment wyjść. Zaraz wrócę. - powiedziałem, po czym już chciałem iść kiedy tata mnie zatrzymał
- Znów do tej dziewczyny?
- Tato!! - skarciłem go
- No co "tato"? - zapytał
- Za 15 minut wrócę. Proszę Cię!
- Nie Leon! Zaraz będzie śniadanie, a Ty i tak nie wymigasz się od rozmowy - powiedział mrożąc mnie wzrokiem
- Tato! Dlaczego traktujesz mnie jak 5-letnie dziecko?!!! Chyba mogę wyjść na moment! Mam bardzo ważną sprawę do załatwienia - powiedziałem z akcentem błagającym. Wtedy z pokoju wyszła mama.
- Co tu się dzieje?? - zapytała zaspana
- Nasz syn, całą noc spędził u koleżanki i teraz też się gdzieś wybiera - powiedział
- Ale na moment! Mamo!
- Dobrze idź! Ale zaraz wróć! - powiedziała mama
- Ale jak to?!! - zdziwił się tata
- Dzięki mamo. Niedługo wrócę. - powiedziałem, po czym szybko wybiegłem z domu. Ile tylko sił w nogach biegłem pod dom Violetty, w ręku trzymając kartkę. Nie zdążyłem się nawet rozpędzić bo już byłem koło jej domu. Dzwoniłem domofonem 5 razy bez ustanku. W końcu dziewczyna wyjrzała przez balkon.

- Co jest?!! Pali się czy co?!! - zapytała zdziwiona
- Otwórz! - krzyknąłem po czym Violetta posłusznie wykonała moje polecenie. Potem otworzyła drzwi. A ja wparowałem do domu jak do swojego.
- Mamy do pogadania! - powiedziałem pokazując kartkę.
- Co to za kartka? - zapytała pokazując na papier
- Proszę. Sama zobacz! - powiedziałem i wręczyłem dziewczynie kartkę. Ona niepewnie wzięła ją do ręki, po czym po chwili zastanowienia rozwinęła i czytała. Ja tylko patrzyłem się na nią uważnie, aby zobaczyć jaka będzie jej reakcja.
- Nnniiieee wiem co to jest Leon. Na prawdę - powiedziała drżącym głosem i z widocznym przerażeniem w oczach.
- Tak?! A ja myślę że jednak wiesz - powiedziałem. - Wiesz..., zauważyłem że po naszym pocałunku wszystko się zaczęło sypać. Zauważyłaś to? Widocznie nie jesteśmy sobie pisani. - dokończyłem zły.
- Leon ja na prawdę nie wiem co to jest! - powiedziała
- Chodź ze mną. - powiedziałem, po czym pociągnąłem dziewczynę za rękę i usiedliśmy na kanapie.
- Powiedz mi o co tutaj chodzi! Przecież dobrze wiesz że mi możesz zaufać - powiedziałem łapiąc ja za rękę
- Wiem, że mogę Ci zaufać, ale ja na prawdę nie wiem co to jest za list, kto go napisał i w ogóle. Leon a może to Diego! Dawno nie dawał o sobie znaku? - zapytała pewna siebie
- No nie dawał! Ale on...
- Przecież sam mówiłeś że powiedział że gorzko tego pożałujesz pamiętasz?
- No tak. Ale on takim sposobem nie sądzę że by się chciał zemścić. - powiedziałem
- A ja myślę że mógłby. Na razie się o mnie nie martw. Nie zrozum mnie źle ale myślę że lepiej będzie jak na razie zerwiemy ze sobą kontakt. I tak wyjeżdżam, więc co za różnica.
- CO?!!!!! - zapytałem zdziwiony - Ty chyba sobie serio żartujesz - powiedziałem zdenerwowany
- Nie! Jeżeli dostałeś taką kartkę to kto wie co będzie dalej! - powiedziała
- A ja myślę że Ty mnie cały czas okłamujesz i nie mówisz całej prawdy! Powiedz co się dzieje!
- Leon! Daj mi spokój! - krzyknęła
- W porządku jeśli tego chcesz dam Ci spokój! Ale pamiętaj! Jeśli nie namyślisz się powiedzieć mi całej prawdy to wiedz, że może być tak że narażasz życie moje jak i swoje - powiedziałem te słowa tak, że myślałem że ulegnie i powie mi wszystko ale niestety nie. Kiedy szedłem w stronę drzwi Violetta podbiegła do mnie, a ja już miałem nadzieję że chce mi wszystko powiedzieć.
- Leon! Zaczekaj! - krzyknęła, po czym się odwróciłem.
- Przepraszam Cię, ale na prawdę nie mogę Ci nic powiedzieć. Mam nadzieję że kiedyś mnie zrozumiesz - powiedziała, po czym czule pocałowała mnie w policzek
- No ale Violu, skoro mam Cię zrozumieć to powiedz mi o co tutaj chodzi - powiedziałem.
- Leon..., paa - powiedziała po czym zaraz zamknęła drzwi
- Paa - odpowiedziałem sam do siebie zastanawiając się nad tym wszystkim od początku. Wyszedłem z furtki i jeszcze raz postanowiłem się obejrzeć na dom Violetty. Gdy tak zrobiłem, ujrzałem dziewczynę stojącą w oknie. Odwróciłem się z powrotem i poszedłem przed siebie. Postanowiłem przejść się do parku, pomimo iż obiecałem rodzicom że niedługo wrócę. Musiałem to wszystko sobie spokojnie poukładać. Idąc tak cały czas, doszedłem do parku. Usiadłem na najbliższej ławce. Po około 10 minutach ktoś usiadł koło mnie. Kiedy się odwróciłem, ujrzałem...


******************************************************
Siemka! Kogo ujrzał Leon? Jaką tajemnicę ukrywa Violetta? I jak zareagują jej przyjaciele na wiadomość że wyjeżdża? Tego wszystkiego dowiecie się, czytając kolejne rozdziały. Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem jak i one shotem. Mam nadzieję że rozdział się podoba. Proszę o komentarze :)
A i chciałam zachęcić do zaglądania do zakładek zapytaj bohatera i zaproś do siebie...
8 komentarzy = rozdział 15
Do napisania :D!

Rozdział 12

*W poprzednim rozdziale*
Violetta nie mogła darować sobie tego, że jej najlepsi przyjaciele mogli zrobić jej takie świństwo. Do domu Leona przyszli goście, znajoma rodziny wraz ze swoją 18-letnią córką. Dziewczyna jest od dawna zakochana w Leonie, lecz chłopak nie odwzajemnia uczucia Stephie. Kiedy podczas obecności dziewczyny dzwoni Violetta, ta robi wszystko aby się rozłączyła. Kiedy dopina swego Leon, nie może darować sobie tego i idzie do przyjaciółki do domu. Gdy Violetta nie otwiera drzwi chłopak wchodzi do jej domu przez balkon. Śpiewają razem piosenkę, po czym po woli zbliżają się do siebie...
*Violetta*
Leon po woli zbliżał się do mnie ale ja w ostatniej chwili odsunęłam się.
- Czemu dzwoniłaś? - zapytał speszony całą sytuacją
- Yyyy, chciałam przeprosić cię za dzisiaj. Nie musiało to wszystko tak wyglądać - skłamałam
- I ja też Cię chciałem bardzo przeprosić za dzisiaj. Powinniśmy Ci zaufać i zaakceptować Twój wybór. - powiedział po czym się przytuliliśmy.
- A no i przepraszam jeszcze za to że dzisiaj Ci przeszkodziłam tym telefonem. Słyszałam że masz gościa. - powiedziałam
- Tak, ale to nikt ważny! Przyszła znajoma rodziców, ze swoją 18-letnią córką. Tak mogę jej nienawidzić, że normalnie nie wiem.
- Z tego jak się do Ciebie odzywała "Leośśś..." to wyglądało inaczej - zaśmiałam się
- A Ty co...? Zazdrosna jesteś? - zapytał i poruszał dziwnie brwiami
- A jak... - powiedziałam sarkastycznie i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Muszę już wracać, wiesz... goście... - powiedział Leon
- Musisz...? Nie chce mi się tak samej tu siedzieć. - powiedziałam robiąc oczka szczeniaczka
- W sumie to nie mam najmniejszej ochoty wracać tam do tej laluni. Jeśli chcesz mogę zostać. Masz ochotę na pizzę? - zapytałem z nadzieją w głosie
- Ja? Oczywiście. W ogóle co to za pytanie?! - ucieszyłam się - Zamawiaj!
- Jak Pani sobie życzy - powiedział podnosząc lekko kącik swoich ust, po czym wyciągnął telefon ze swoich jeansowych szortów. Zamówił pizzę i zeszliśmy na dół przygotować naczynia, sztućce i picie.
- A może zjemy na dworze? Mam tam taki stolik i dwa krzesła. - zaproponowałam
- Dobry pomysł. O chwileczkę, telefon mi dzwoni. - powiedział
- Jasne. Odbierz! - powiedziałam
/Leon - rozmowa z mamą/
Tak, mamo. Nie, nie mogę wrócić. A co mnie to interesuje, że Stephie tam na mnie czeka. Niech czeka. Nie mamo. Jestem u koleżanki. Nie wiem. Nie, nie przyjdę, mam dość tej laluni. Pa
- Jakiś problem? - zapytałam troskliwym głosem
- Nieee... - odpowiedział - wszystko gra
- Ok. Popatrz już przyjechała pizza - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Okey. To ja wyjdę. - powiedział, po czym podszedł do drzwi, a po chwili wrócił z wielką pizzą.
- A może masz jakieś wino? - zapytał patrząc się na mnie tymi swoimi pięknymi czekoladowymi oczami.
- Nie wiem, pójdę zobaczyć - podeszłam do szafki z której wyciągnęłam butelkę wina, po drodze wzięłam szkło do nalania cieczy.
- Jest! - powiedziałam unosząc butelkę lekko w górę
- Świetnie! - powiedział, nakładając po kawałku pizzy na talerze. Podeszłam do stołu, na którym postawiłam wino. Leon wskazał ręką na krzesło, tak abym usiadła.
- No to smacznego! - powiedział, po czym zaczęliśmy jeść. Mieliśmy przy tym mnóstwo zabawy, ponieważ chłopak co chwila ugryzł kawałek pizzy ubrudził się sosem. Gdy skończyliśmy jeść Leon nalał nam wina do specjalnych naczyń. Było już naprawdę ciemno na dworzu, w związku z tym postanowiliśmy położyć się na trawie i zacząć obserwować gwiazdy. Leżeliśmy tak z pół godziny w niezręcznej ciszy. W pewnym momencie odezwałam się.
- Leon, strasznie nie chcę Ci tego mówić, ale niestety dłużej nie mogę... Leon ja... - nie dokończyłam, bo Leon mi przerwał.
- Ciii, nic nie mów. Wiem wszystko.
- Co?! Ale jak to? - zapytałam zdziwiona. Równocześnie odwróciliśmy głowy do siebie, po czym Leon złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Wiem, że nie powinnam tego robić, o później go zranię, ale nie potrafiłam temu zaprzeczyć. Usiedliśmy, po czym całowaliśmy się tak dłuższą chwilę, co chwila pogłębiając pocałunki. Kiedy oderwaliśmy się od siebie z powodu braku powietrza, nic nie mówiąc, usiadłam po turecku, dotknęłam ręką swoich ust, które chwilę temu dotykały ust Leona. Chłopak chwilę popatrzył na mnie ze zdziwieniem, a ja unikając jego wzroku znów oparłam łokieć o kolano i dalej dotykałam swoich ust. Leon delikatnie złapał mnie za podbródek i znów przysunął się do mnie, nachylił się i ponownie pocałował. Nie potrafiłam temu zaprzeczyć, a wręcz przeciwnie pogłębiałam pocałunki.

Ujęłam jego twarz w dłonie i przewróciłam go, po czym sama położyłam się na nim i dalej się całowaliśmy. Dobrze że było ciemno, tylko księżyc nas oświetlał, bo ludzie przechodzący mogliby się troszeczkę dziwić, mówiąc delikatnie. Chłopak objął mnie w pasie i przewrócił na ziemię, tak, że to teraz ja znajdowałam się pod nim. Kiedy się opamiętałam, znów ujęłam twarz Leona w ręce i przestałam oddawać pocałunki co go zdziwiło.
- Co się dzieje? - zapytał siadając
- Nie mogę... - odpowiedziałam
- Chodzi o Pablo... - powiedział smutny
- W pewnym sensie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą
- Jesteście razem? - zapytał
- No... nie do końca. - odpowiedziałam
- Jak to?! - zdziwił się, ale z uśmiechem na twarzy
- Leon, muszę Ci coś powiedzieć, ale obiecaj że się nie pogniewasz na mnie
- No obiecuję. Tylko mów, bo zaczynam się serio martwić - powiedział. Spuściłam oczy i głowę na dół i z wielkim bólem serca zaczęłam.
- Leon, ja...

*******************************************
Hej! Co chce powiedzieć Vilu Leonowi? Pierwsze pocałunki Leonetty <333 No dobra dzisiaj się tak nie rozpisuję... Mam nadzieję, że się podoba :*** Czekam na komentarze! Mam nadzieję że tym razem będzie ich więcej :) ;). A no i dziękuję za ponad 2125 wyświetleń. Kocham Was za to <3 I dziękuję jeszcze za komentarze pod ostatnim postem. Nawet nie wiecie ile one dla mnie znaczą. :***
8 komentarzy = rozdział 13

Ps. Przepraszam za błędy, ale nie chce mi się już ich poprawiać. I przepraszam, że rozdział wyszedł taki krótki. Następny będzie dłuższy xd.
Buziaczki <3