wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 2 "A ja żegnam"

*Violetta*
........moją przyjaciółkę z dzieciństwa, Francesce. Od razu ją poznałam.
- Fran? - zapytałam patrząc na zapatrzoną w papiery na biurku brunetkę. Wyłoniła swój wzrok spod lady i patrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem. Po chwili zastanowienia pamięć jej wróciła:
- Vilu? - zapytała
- Taaak! - krzyknęłam i rzuciłyśmy się sobie w ramiona. Takie spotkanie po latach to cudowne przeżycie. Wspaniałe jest to, że swoją przyjaciółkę sprzed lat można zobaczyć w nowej osłonie.
- Boże! Tyle lat minęło... - mówiła ze łzami w oczach
- I w końcu los się do nas uśmiechnął - powiedziałam
- No! A co ty tutaj robisz? - zapytała
- Przyszłam w sprawie pracy, nie wiesz gdzie jest biuro szefa?
- W sprawie pracy? Czyli będziemy razem pracować? - zapytała rozradowana
- Jeśli się uda to tak! - dziewczyna z powrotem rzuciła mi sie na szyję
- Aaaa! Strasznie się cieszę! A biuro szefa jest na pierwszym piętrze pokój numer 28. Trafisz na pewno, bo biuro jest dokładnie na przeciwko schodów
- Okej, dzięki. Trzymaj kciuki. Ja lecę - powiedziałam. Skierowałam się do biura, gdzie pracował szef firmy. Zapukałam, a po chwili nerwowym krokiem weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. 
- Dzień dobry, Violetta Castillo. Ja przyszłam na umówione spotkanie w sprawie pracy - przedstawiłam się
- Aaaa no tak. Federico Pasquarelli - podał mi rękę, wysoki, przystojny mężczyzna - Niech pani sobie usiądzie - wskazał krzesełko na przeciwko swojego biurka - A więc startuje pani na moją menagerkę? 
- Tak - odpowiedziałam poważnie
- Może przejdziemy na 'ty'? Będzie łatwiej nam się dogadać, o ile nie ma pani nic przeciwko - zaproponował
- Nie mam, jasne że nie mam. Violetta - powiedziałam
- Federico - odpowiedział - Tak dla jasności na początku chciałbym powiedzieć że to nie jest tak na prawdę do końca jeszcze moja firma 
- Jak to nie twoja? - zdziwiłam się
- To jest firma mojego ojca, ale już niedługo mam ją przejąć. Pracuje w niej jako taki... hmm... zastępca? Można tak powiedzieć - powiedział
- To może ja powinnam udać się do twojego taty? - zapytałam dla jasności
- Nieee, akurat tym zajmuję się ja. Poza tym będziesz moją menagerką a nie mojego ojca więc w tym akurat nie ma nic do powiedzenia - zaśmiał się
- Skoro tak mówisz... ale jak coś to nie chce mieć później nieprzyjemności z twoim tatą - powiedziałam
- Nie będziesz mieć. Nie martw się. W razie co zwal wszystko na mnie - puścił mi oczko, czarujący brunet
- Dobrze - odpowiedziałam uśmiechając się
- A więc tak... czy zajmowałaś się czymś dotychczas? - zapytał
- Nie. To jest moja pierwsza praca. Zależy mi żebym mogła pracować na pół etatu, ponieważ studiuję jeszcze aktualnie, do tego zajmuję się moją czteroletnią siostrzenicą - powiedziałam
- Okej. Rozumiem. Z tym akurat nie ma problemu. Violetto, powiedz mi ile masz lat? - zadał kolejne pytanie
- Niedługo kończę 20 lat - odpowiedziałam zgodnie z prawdą
- W porządku. Czy mógłbym jeszcze zobaczyć dokumenty? 
- Oczywiście. Czy referencje są potrzebne? - zapytałam
- Skoro pracujesz na pół etatu, to nie - odpowiedział
- Okej - odpowiedziałam
- Masz może przy sobie jeszcze dowód? - zapytał, uważnie przeglądając dokumenty, o które przed chwilą prosił
- Tak, mam - wyjęłam go z torebki i położyłam na biurku
- Dziękuję. Dostałaś te prace. Witam w firmie. Zaczynasz od poniedziałku - uśmiechnął się, wstając i podając mi rękę
- Dziękuję Ci bardzo - uśmiechnęłam się promiennie i wyszłam z biura mojego nowego szefa, wesoła i gotowa na nowe wyzwania do czasu aż w firmie pojawiła się nasz cudowna gwiazdka.
- Oooo witam - powiedział udając nie wiadomo kogo
- A ja żegnam - powiedziałam obojętnie patrząc na chłopaka
- Czyli jednak przyszłaś do firmy mojego kumpla - powiedział
- Słucham? - zapytałam zdziwiona odwracając się na pięcie w stronę Leona
- No to jest właśnie przyszła firma Federica. To u niego proponowałem ci pracę - powiedział
- Masz się z czego cieszyć - powiedziałam kpiąco schodząc na dół. Leon tylko zaśmiał się pod nosem i ruszył w stronę biura Federico. Na dole znów spotkałam Ludmiłe.
- Nowa menagerka Federico Pasquarelli od poniedziałku!!! - krzyknęłam z radości
- Aaaaa! - zaczęłyśmy się drzeć obie na raz
- Czy od poniedziałku będziemy razem pracować? - zapytała
- Taaaak! - powiedziałam. Po chwili uspokojenia zapytałam:
- A ten chłopak... co poszedł na górę do niego, ten wysoki szatyn...... - zaczęłam
- Nie znasz go? - zapytała
- Raz go spotkałam i powiedział że jest jakąś wielką gwiazdą popu - powiedziałam
- Noooo! Wrócił właśnie z trasy koncertowej ze swoją dziewczyną i synkiem - powiedziała - to najlepszy przyjaciel naszego szefa - dodała - a co?
- Prostak! - powiedziała krzywo patrząc się w stronę biura Federa
- Wiesz... słyszałam ponoć marzy o zwykłym życiu niż te ciągłe rozwydrzone fanki dookoła dlatego przyjechał tutaj do Buenos Aires żeby odpocząć
- Tylko na chwilę? - zapytałam lekko zainteresowana życiorysem gwiazdy
- Mieszka tutaj ale ok. 8 lat podróżowali. Ciągle w trasie.... wrócił do domu żeby odpocząć od tego wszystkiego. Często tu przychodzi w trakcie gdy jego synek jest w przedszkolu bo ta jego dziunia to w ogóle się niczym nie zajmuje. Ludzie mówią że najważniejsza dla niej jest tylko jego kasa. Martwi się tylko tym, żeby jej starczyło na ciuchy, fryzjera, kosmetyczkę... a z nim jest tylko dla sławy i pieniędzy. Z resztą wcale się nie dziwię, bo to taka z niej lalka że gołym okiem widać że chłopaka wykorzystuje - powiedziała lekko uciszając głos
- A on?
- On? On oczywiście tego nie widzi. Ale traktuje go jak zabawkę - odpowiedziała
- Dobra! Nie ważne. Musze wracać. Spotkamy się na kawie? - zapytałam
- Jasne. Masz tu mój numer. Zdzwonimy się - powiedziała po czym się pożegnałyśmy


**************************************************
Tak wiem, nawaliłam na całego! Miesiąc nic nie dodawałam. Przepraszam was najmocniej. Brak weny robi niestety swoje :(. Jutro postaram się dodać następny rozdział ale nic nie obiecuję. Mam nadzieję że nas jeszcze nie opuściliście... *.* Czekam na komki :*

Pozdrawiam 
Queen xoxo <3

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 1 " Czegoś jeszcze chcesz? Bo się spieszę"

*Leon*
Po 8 latach drogi... Całymi dniami... nocami w trasie... W końcu wracam do swojego rodzinnego miasta, którym jest Buenos Aires wraz ze swoją dziewczyną Larą i 3-letnim synkiem Jorge.


Chce w końcu odpocząć od tylu fanów czekających na mnie przed każdym budynkiem, w którym miałem jakiekolwiek wywiady. Chce odpocząć od codziennego zgiełku, paparaci którzy są wszędzie i nie dają żyć. Chce choć przez chwilę poczuć się jak normalny 23-latek. Chce spędzić trochę więcej czasu z moim synkiem i dziewczyną. Dojechaliśmy w końcu do domu. wziąłem Jorge na ręce i skierowałem się wraz z Larą w stronę mojego dawno 'nie widzianego' domu.
- Jak dobrze być w domu, prawda synku? - powiedziałem wchodząc do środka. Jorge jest grzeczny jak aniołek, kocham go ponad swoje życie.
- Lara, od jutra Jorge zacznie chodzić do przedszkola. Nie możemy go cały czas trzymać w domu. Mały musi iść, spotkać się z innymi dziećmi - powiedziałem raz patrząc na mojego synka, a na Larę
- Tak, tak - powiedziała, nie przywiązując do tego najmniejszej uwagi
- Wszystko w porządku? Jakoś dziwnie wyglądasz - powiedziałem obserwując bladą brunetkę
- Jakoś tak mi trochę nie dobrze. Chyba to przez tą podróż - powiedziała ledwo utrzymując się na nogach
- Idź się połóż, bo na prawdę marnie wyglądasz - powiedziałem
- A Jorge? - zapytała
- Nim się nie martw. Zajmę się nim - powiedziałem. Kochałem zajmować się moim synkiem zawsze i wszędzie. O każdej porze dnia i nocy. Lara położyła się w sypialni, a ja poszedłem umyć Jorge. Po skończonej kąpieli, położyłem go spać. Następnie zajrzałem do Lary. Spała jak zabita. Nie chcąc jej budzić pościeliłem sobie w salonie i tam zasnąłem.

*Violetta*
Obudziłam się bardzo wcześnie. Nie mogłam spać. W chwili obecnej zajmuję się swoją 4-letnią siostrzenicą, Jessicą. Moja siostra, Naty wyjechała na parę dni w interesach, więc to ja zajmuję się małą. Bardzo się do niej przywiązałam. To cudowne dziecko, choć czasem troszeczkę szalone. Wyszykowałam się wcześniej i zrobiłam Jessice śniadanie. Poszłam ją obudzić, bo niedługo ma przedszkole. Dziewczynka bardzo lubi tam chodzić, gdyż uwielbia bawić się z innymi dziećmi. Gdy mała zjadła już śniadanie, zabrałam swoje papiery, które są potrzebne w znalezieniu pracy po czym szybko poszłyśmy do przedszkola. Tak, zamierzam pójść do pracy na pół etatu, ponieważ mam jeszcze studia, a nie chciałabym ciągle prosić o pieniądze rodziców. Wzięłam małą za rączkę i ruszyłyśmy w stronę sali. Przekazałam Jessicę nauczycielce. Chwilę rozmawiałam z kobietą w wejściu na salę. Pożegnałam się z Jessicą i odeszłam. Wychodząc z budynku, tak zapatrzyłam się w papiery, które miałam w ręku, że niechcący wpadłam na jakiegoś mężczyznę i wszystko się rozsypało.
- Przepraszam pana bardzo - powiedziałam
- Nie, to ja przepraszam. Jakiś nieprzytomny dzisiaj jestem - powiedział, po czym pomógł mi zbierać rozsypane kartki - Przepraszam, szuka pani pracy? - zapytał
- Tak, ale nie jest to pana sprawa - powiedział
- Pana? - zdziwił się. Co go tak dziwi. Przecież nie jesteśmy jakimiś znajomymi, to o co mu chodzi z tym 'panem'?
- No, a kim przepraszam bardzo? - teraz to ja się zdziwiłam
- Na serio mnie pani nie poznaje? - zapytał
- No jakoś nie bardzo - odpowiedziałam
- Leon Verdas - gwiazda popu, znana na całym świecie - szczycił się
- Aaaaaa to ten o którym tak wszyscy gadają..... - kpiłam, a ten patrzył na mnie wzrokiem "no i teraz powinnaś zacząć piszczeć i prosić o autograf" - Nie jestem Twoją fanką, sorry - zebrałam papiery i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych
- Zaczekaj! - krzyknęła cudowna gwiazdka popu. Odwróciłam się na pięcie i patrzyłam na niego wzrokiem mówiącym "czego chcesz?". Zaprowadził jakiegoś małego chłopca do sali, gdzie przed chwilą ja zostawiłam Jessicę, po czym wrócił.
- Czyli mówisz, że nie jesteś moją fanką? - zapytał. Przewróciłam teatralnie oczyma, po czym kpiącym głosem zaczęłam:
- Nie - powiedziałam otwarcie i stanowczo
- No dobra okej! Nie wściekaj się tak - powiedział łagodzącym, a zarazem strasznie wkurzającym głosem
- Czegoś jeszcze chcesz? Bo się spieszę - powiedziałam
- Wiesz co, mój kumpel ma swoją firmę. Znaczy nie swoją tylko swojego ojca ale planuje ją przejąć... - zaczął
- I....?
- Widzę że szukasz pracy. Mogę z nim pogadać to ci załatwi jakąś dobrą fuchę - powiedział
- Nie, dziękuję - powiedziałam kpiąco i skierowałam się w kierunku drzwi wyjściowych
- Ale dlaczego? - złapał mnie za rękę, zatrzymując mnie
- Puść mnie! - warknęłam - myślisz że będę się szczycić, bo jakaś gwiazdka od siedmiu boleści proponuje mi pomoc? Chyba se jaja ze mnie robisz! - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Uważaj ze słowami - warknął
- Bo co? - zapytałam - bo naślesz na mnie swoich ochroniarzy? Czy może nie dasz mi autografu? Tak przykro... - zaśmiałam się
- Wiele dziewczyn chciałoby być teraz na twoim miejscu. A ty marnujesz swoją możliwe że jedyną szansę..... - zaczął
- ..... pracowania ze wspaniałą gwizdką popu? Ha ha nie! A teraz mnie zostaw! - powiedziałam i wyszłam. Długo zastanawiałam się nad tym, czy nie powinnam przyjąć propozycji Leona. Ale z drugiej strony doszłam do wniosku że jednak dobrze zrobiłam nie przyjmując jej. Zaraz bym była na okładkach wszystkich gazet i w ogóle. Jestem zwyczajną, prostą dziewczyną. Nie lubię sensacji. Miałam umówione spotkanie w pewnej firmie. Poszłam pod adres wcześniej mi wskazany. Weszłam do środka, a następnie skierowałam się do recepcji, w której za wielkim biurkiem ujrzałam...........



******************************************************
27 lipiec 2015 r. (poniedziałek) godz. 00:00 - witam Was bardzo serdecznie po przerwie xD. Jak już mówiłam wcześniej wyjechałam na tydzień na wakacje więc mnie nie było, ale już wróciłam i wyskrobałam coś ;). Mam nadzieję że Wam się podoba. Pierwsze spotkanie w przedszkolu :;D ^^

Dzisiaj się nie rozpisuję
Pozdrawiam
Queen xoxo <3

sobota, 11 lipca 2015

Prolog

Violetta


Drobna 20-letnia szatynka. Delikatna, sympatyczna a przede wszystkim pracowita dziewczyna. Nie jest typem imprezowiczki w przeciwieństwie do swoich niektórych koleżanek. Nie ma chłopaka i na razie nie myśli o tym, żeby kogoś szukać. Aczkolwiek... Jak potoczy się jej dalsze życie towarzyskie... Nie wie nikt! Mieszka w swoim rodzinnym mieście Buenos Aires, gdzie studiuje. Mieszka sama w domu, przepisanym na nią przez jej rodziców. Jej rodzice, Alejandro i Marianna wyjechali do Los Angeles do pracy 3 lata temu. Jej najlepszą przyjaciółką jest Francesca.

Leon


Przystojny 23-letni szatyn o prześlicznych czekoladowych oczach. Gwiazda popu. Ma dziewczynę, Larę i trzyletniego synka Jorge. Kocha ich ponad swoje życie. Czy to się zmieni? Gwiazdor ma wiele fanów na całym świcie. Jest znany w każdym mieście. Wszędzie rozdaje miliardy autografów. Z pozorów jest bardzo zadufanym w sobie młodym mężczyzną, a w rzeczywistości jest delikatnym, skromny i kochanym 23-latkiem. Kocha swojego synka ponad życie. Oddał by za niego wszystko. Jego najlepszym przyjacielem jest Federico. To do niego zawsze zwraca się ze wszystkimi problemami. Jego marzeniem jest choć przez chwilę poczuć się normalnym młodym mężczyzną.

Francesca


22 - letnia piękna młoda kobieta. Studiuje razem ze swoją najlepszą przyjaciółką Violettą. Ma chłopaka, Diego. Mieszka sama w ślicznym dużym domu. Jest bardzo sympatyczna i pomocna. Uważa Violettę za swoją siostrę, ponieważ znają się bardzo długo. Zawsze sobie pomagają. Jest bardzo życzliwa. Chciałaby żeby jej przyjaciółka znalazła swoją drugą połówkę.

Federico




22-letni przystojny młody mężczyzna. Najlepszy przyjaciel Leona. Pomaga mu, czasem nawet doradza. Jeździ z nim w każdą trasę koncertową, jest dla niego jak brat. Podoba mu się pewna dziewczyna, Ludmiła, ale ona nie zwraca na niego uwagi - przynajmniej na razie. Chłopak po skończeniu studiów planuje prowadzić swoją własną firmę, tak jak jego ojciec w tej chwili. Pracuje na pół etatu w niej, aby miał jeszcze czas na skończenie nauki.


*********************************************
No i pojawił się prolog xD. A właściwie przedstawienie postaci. Nie umiem pisać prologów więc musicie mi wybaczyć -_-. Mam nadzieję że rozdziały wyjdą lepiej haha xD. Mam nadzieję że mimo iż jest on fatalny, poratujecie nas kilkoma komentarzami *.*

Pozdrawiam i do napisania :*
Queen xoxo <3

czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 21 "Obiecuję"

*Leon*
- No cóż... Rozumiem - powiedziałem z miną zbitego psa
- No i co? Tak od razu się poddajesz? - zaczęła się śmiać - Oczywiście że za Ciebie wyjdę! Dałeś się nabrać!
- Co? - zdziwiłem się
- Kocham Cię i chyba popełniłabym najgorszą głupotę na świecie jakbym za Ciebie nie wyszła - powiedziała, po czym założyłem jej pierścionek na palec. Szczęśliwy mocno ją przytuliłem. Po oderwaniu, Vilu oplotła swoje ręce wokół mojej szyi, ja swoje ręce położyłem na jej biodra i ją czule pocałowałem.
- Wiesz... Ta chwila mogłaby trwać wieczność - powiedziała patrząc mi w oczy
- Oj tak - powiedziałam rozmyślając
- Mimo iż ostatnio w moim życiu bardzo dużo się działo, bardzo chce z tobą być, Leon - powiedziała
- Violu, obiecaj mi że już nigdy więcej się nie rozstaniemy - poprosiłem
- Obiecuję - powiedziała i wpiła się w moje usta. Z chęcią oddałem pocałunek.

***NARRATOR***
Tak oto kończy się historia pary. Na początku dwójka nastolatków kochających zabawy, dyskoteki. A potem dorośli ludzie, wiedzący czego chcą. Tak potoczyły się ich dalsze losy, a w tym momencie się kończy. Razem wrócili do Buenos Aires, gdzie razem zamieszkali. W dalekiej przyszłości Violetta i Leon zostali małżeństwem. Mają dwójkę dzieci, chłopczyka - Jorge i dziewczynkę - Tini. Założyli swoją własną firmę i zarabiają na prawdę grube pieniądze. Są na prawdę szczęśliwą rodziną.

Kto by pomyślał że losy bohaterów tak się potoczą? Mimo wieli kłótni i nieporozumień udało im się pogodzić i zostać cudowną, tryskającą szczęściem rodziną.



**************************************************
Dziękuję bardzo za uwagę! Hahah xD. Tak właśnie kończy się ta historia. Zaraz zaczynamy nową, zupełnie inną :D. Prolog powinien pojawić się jutro.

Pozdrawiam i do napisania :D
Od dzisiaj Queen xoxo <3

Ps. A jak wam się podoba nowy wygląd bloga?

środa, 8 lipca 2015

Rozdział 20 "Szybko, dzwoń po pogotowie! Violetta zasłabła"

*Violetta*
Staliśmy tak wtuleni w siebie dłuższy czas, kiedy się od siebie "odkleiliśmy" po moim policzku spłynęła łza wzruszenia, którą Leon od razu otarł.
- Brakowało mi Ciebie Leon i brakuje dalej, ale nie możemy do siebie wrócić - powiedziałam, patrząc mu w oczy
- Dlaczego niby? - zapytał zdziwiony
- Nie mogę Cię dłużej ranić. I tak już sporo w Twoim życiu namieszałam
- Nie! Jeśli już to oboje namieszaliśmy. W związku nie ma tak że jest tylko jedna osoba winna - powiedział
- Może i tak, ale nie chce żebyś przechodził przeze mnie kolejne rozczarowanie i ... - nie dokończyłam ponieważ zakrył moje usta swoimi. To było coś pięknego! W tej chwili liczył się tylko on i nic więcej. Kocham go i chce z nim być!
- Kocham Cię - powiedział po oderwaniu
- Ja Ciebie też, bardzo! - odpowiedziałam
Ta chwila mogłaby nie mieć końca. Zależy mi na nim, na nikim więcej! Złapaliśmy się za ręce i zeszliśmy z wielkiego budynku. Zaraz pod nim czekał Diego.
- Jak Ty mogłaś mi to zrobić?! - krzyknął zbliżając się do mnie
- Ej! Odpierdol się od niej! - krzyknął Leon, lekko go ode mnie odpychając
- Dlaczego?! - zapytał, kierując do mnie pytanie. Wiedziałam, że to co zrobiłam nie było odpowiednie, ale robiłam to co każe mi moje serce. Nie mogłam inaczej.
- Kocham Leona! Nie liczy się dla mnie nic więcej! - powiedziałam oschle, łapiąc przy tym Leona za rękę
- To po co do jasnej cholery robiłaś mi nadzieję?! - dopytywał
- Dobra! Widzę że ta rozmowa nie ma sensu, chodź pojedziemy po twoje rzeczy do mieszkania Diego i pojedziemy do mnie - powiedział Leon, kierując się ze mną w stronę mieszkania Diego. Zabrałam swoje rzeczy, zostawiłam klucz na stoliku w kuchni i wyszliśmy z mieszkania. Pojechaliśmy do domu Leona, gdzie czekała na niego jego mama i tata. Cały czas trzymając mnie za rękę, Leon tłumaczył rodzicom co zaszło w dniu dzisiejszym. Jego mama bardzo ucieszyła się z wiadomości, że ja i Leon wróciliśmy do siebie. Cieszy mnie ta wiadomość, zwłaszcza że dowiedziałam się iż Leon bardzo za mną przez ostatni czas tęsknił. Zrozumiałam wtedy jak bardzo mnie kocha, a ja jego. Poszłam się umyć, po czym założyłam świeże ubrania. W pokoju czekał już na mnie mój chłopak.
- Violu, opowiesz mi co się stało po tym jak przyszedłem po ciebie do Johna? - zapytał
- Nie wiedziałam że tam byłeś więc uciekłam i pojechałam do Londynu - tutaj do mamy. Ale teraz to ty mi powiedz, dlaczego jak pojechałam do ciebie na te zawody, to zobaczyłam cię całującego się z inną dziewczyną? - zapytała
- Zakochała się we mnie dziewczyna bez wzajemności dlatego robiła wszystko żeby się do mnie zbliżyć. Pocałowała mnie ale zaraz ją od siebie odepchnąłem. Nic nie zaczyło - odpowiedział
- To czemu jak wtedy do mnie zadzwoniłeś to powiedziałeś że z nami koniec? - zadałam kolejne pytanie
- A to, to nie jest już ważne! - powiedział, wyraźnir unikając tematu
- Leon! - skarciłam go
- No dobra! John mi groził, że jeśli nie dam ci spokoju to coś ci zrobi! - powiedział
- John ci groził?! - nie dowierzałam
- No, ale to już nie jest istotne 
- Leon, serio dałeś mu się zastraszyć?! Przecież on jest dobry w gadce, a nie robi nic! - kpiłam
- Nie miałem innego wyjścia, zrozum! Zależało i zależy mi na tobie. Nie mógłbym pozwolić, aby coś ci się stało! - podniósł lekko głos
- Wiem, przepraszam - powiedziałam, po czym usiadłam mu na kolanach i delikatnie go pocałowałam
- No dobra! Zapomnijmy o sprawie. Cieszmy się sobą - powiedział kładąc mnie na łóżko i zaczynając łaskotać. Gdy byliśmy już blisko siebie, Leon swoimi słodkimi ustami mnie pocałował. Zaczełam pogłebiać pocałunki, bardzo tego potrzebowałam. Nasze pocałunki stały się bardziej dzikie i szalone!

* Następny dzień*
Obudziłam się w naszej sypialni, leżałam na ciele swojego meżczyzny! Spojrzałam na zegarek była godzina 7:00! Zobaczyłam, że Leoś jeszcze śpi, szybko wstałam i udałam sie do kuchni, aby zrobić pyszne śniadanie. Kiedy tak stałam przy stole i rozmyslałam jakie danie przyszykować. Ktoś mnie przytulił od tyłu, strasznie sie przestraszyłam. Odwróciłam się i ujrzałam mojego Leona.
- Przestraszyłeś mnie głuptasie... - krzyknęłam i trzepnęłam go ścierką którą trzymałam w ręku.
- Oj przepraszam skarbie - szepnął mi do ucha
- No nie wiem, nie wiem! Na wybaczenie będziesz musiał sobie zasłużyć - powiedziałam, zabawnie ruszając brwiami
- No chyba śnisz! - powiedział biorąc mnie na ręce i przerzucając przez ramię
- Aaaaaaaa! Leon co ty wyprawiasz?! - zaczęłam się drzeć na cały dom
- Leon! - krzyknęła jego mama schodząc ze schodów - co ty robisz? - patrzyła na nas pożerającym wzrokiem
- Moja dziewczyna była niegrzeczna! - powiedział, po czym zaczęłam się śmiać. Zaniósł mnie do swojego pokoju, gdzie położył na łóżku. Sam natomiast nachylił się nade mną i mnie pocałował. Wplotłam swoje ręce w jego aksamitne włosy. Ta chwila mogłaby trwać wieczność.


- No dobra! Chodź idziemy zrobić śniadanie - powiedziałam, wstając z łóżka
- Nieeee chce mi się! To ja zrobisz to mnie zawołaj - powiedział leniwym głosem
- Ooo co to, to nie! Wstawaj leniu! - zaczęłam go lekko uderzać poduszkami
- Kotku, proszę Cię ... - zaczął marudzić jak małe dziecko
- Nie podlizuj się! Wstawaj! - powiedziałam. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i upadłam.

*Leon*
- Violu! - zacząłem się drzeć - Mamooooo! - wołałem
- Co się stało, Leon? - zapytała
- Szybko, dzwoń po pogotowie! Violetta zasłabła - powiedziałem zdyszany - Violu!!!
Po jakimś czasie przyjechało pogotowie. Zabrali moją Vilu do szpitala, a ja pojechałem zaraz za nimi. W szpitalu nie chcieli udzielić mi żadnej informacji o stanie zdrowia Violetty. W pewnym momencie lekarz zaprosił mnie do sali mojej dziewczyny. Wparowałem tam jak poparzony, kierując się prosto do łóżka Violetty.
- Boże! Violu, ale napędziłaś mi stracha! - powiedziałem całując jej drobną dłoń
- Co się stało, panie doktorze?! - zapytałem
- Właśnie! Zaprosiłem pana tutaj po to aby przekazać państwu pewną wiadomość... - zaczął. Oboje patrzyliśmy na niego zdziwionym wzrokiem - To z przemęczenia i możliwe że ze stresu. Jeszcze dzisiaj będzie pani mogła opuścić szpital.
- Dziękujemy bardzo - powiedziałem. Siedziałem przy niej tak chwilę czasu, nie odzywając się do siebie. Wtedy zrozumiałem że nie chce jej już nigdy stracić. Będę się nią opiekować całe życie. I własnie w tej chwili wpadł mi do głowy pewien genialny pomysł!
- Zaraz wracam kochanie - powiedziałem. Wybiegłem ze szpitala i pobiegłem do centrum handlowego, a w nim do sklepu z biżuterią. Najwyższy czas żebym się jej oświadczył. Nie przeżyję kolejnego rozstania i chcę z nią spędzić całe swoje życie. Po długotrwałym namyśle zdecydowałem się na pierścionek z przepięknym brylancikiem. Gdy wróciłem do szpitala okazało się, że Vilu może już wracać do domu. "To nie jest jeszcze dobry moment na oświadczyny. Zrobię to w domu" - pomyślałem.

***pół godziny później***
Zaraz po kolacji zabrałem swoją dziewczynę na balkon. 
- Po co mnie tu wziąłeś? - zapytała
- Violu, wiem że ostatnio dużo przeszłaś z Diego z ... Johnem. Ale myślę, że to będzie dobra decyzja - powiedziałem, a moja ukochana patrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem - Violu, chciałbym się Ciebie zapytać, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Violetta patrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem. Nie wypowiedziała nawet jednego słowa, a w jej oczach pojawiły się łzy. Klęczałem na jednym kolanie cały czas i wyczekiwałem odpowiedzi.
- Leon, ja... To jest za wcześnie. Nie mogę! - powiedziała


*****************************************************************
Hmm... Trochę dziwnie się sprawy potoczyły, prawda? Haha xD. Ale do czasu :'D. Vilu nie zgodziła się przyjąć zaręczyn Leona :'(. Nie martwcie się... Nie na długo :'). Tyle oświadczyn w tak krótkim czasie haha xD, trochę nas poniosło :D. Myślę, że następny rozdział (czyli 21) będzie ostatnim rozdziałem na tej historii. I zaczynamy nową. Mamy mnóstwo pomysłów na nią, ale trudno je wszystkie jakoś sensownie połączyć :'D. No cóż... Coś wyskrobiemy ;). Za niecałe dwa tygodnie będę wyjeżdżała na wakacje (na ok. tydzień) także na blogu przejęłaby dowodzenie moja siostra - Patkaa Jorgistas :D, ale ona również wyjeżdża także nie będzie nas chwilowo. Ale to dam wam jeszcze znać, także spokojnie xD. Chyba że ........ uda mi się w jakiś sposób pisać, w trakcie podróży czy jakoś tak xD. No nie wiem... się zobaczy ;). Jeszcze na razie mam czas, także zobaczę co się da zrobić :D. Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem, Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^.

Pozdrawiam i do napisania :*
Natkaa Jorgistas <3



sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 19 "Nie mogę bez Ciebie żyć!"

*Leon*
A więc... straciłem nadzieje! Nie mam już nadziei na odbudowanie naszego związku z Violettą. To już koniec. Klamka zapadła. "Leon, ty debilu! Też musisz sobie ułożyć życie. Przecież Violetta nie jest twoją pierwszą i ostatnią miłością!" - biłem się z myślami. To wszystko już nie ma sensu. Nagle... mój I'phon zawibrował! Na wyświetlaczu ukazał się numer. Wróciła moja nadzieja... szybkim ruchem odebrałem telefon i odezwałem się! W komórce była cisza, a chwile później usłyszałem bardzo nie wyraźny głos mężczyzny "kochanie z kim rozmawiasz?" - "nie. To pomyłka"! I połączenie przerwane! Wiem to na pewno Violetta. Próbowałem jeszcze setki razy dzwonić na ten numer! Ale nic. Żadnej wiadomości, nic kompletnie nic!

*Violetta*
Nie mogłam się powstrzymać! Musiałam to zrobić, musiałam usłyszeć ten jego aksamitny głos. "Boże co się ze mną dzieje?! Nie rozumiem tego uczucia, co we mnie wróciło!"
- Violu, kochanie? - powiedział Diego obejmując mnie ramieniem i kładąc się obok mnie
- Tak? - odpowiedziałam, patrząc się w jego oczy
- Niedługo nasz ślub, może weźmiemy go nad morzem? - zapytał
- Świetny pomysł. Idealnie - powiedziałam, po czym go pocałowałam

***2 miesiące później***
Wszystko jest już gotowe. Goście wszyscy są, a w tej chwili ze mną jest moja przyjaciółka, Francesca. Zaraz wychodzimy. Strasznie się denerwuję, bo nie wiem jak to wszystko będzie wyglądać! Czy się uda? Mam nadzieję, że to będzie cudowne i niezapomniane przeżycie.

"Uff... No to idziemy" - powiedziałam sama do siebie, biorąc głęboki oddech. Pojechaliśmy przed kościół. Kolejny raz wzięłam głęboko powietrze. Po chwili znajdowałam się już przy ołtarzu.
- Czy ty Diego Hernandezie, bierzesz sobie tą oto Violettę Castillo za żonę? - zapytał ksiądz
- Tak, biorę! - odpowiedziałam
- Czy ty Violetto Castillo, bierzesz sobie tego oto Diego Hernandeza za męża? - ksiądz skierował pytanie tym razem do mnie. 



Zapadła cisza! Nie mogłam wydusić z siebie nawet jednego słowa. Nie wiem czy to ze stresu, czy z czego? Po prostu nie mogłam! W pewnym momencie, jak na zawołanie, do kościoła wpadła zdyszana Francesca. Podbiegła do mnie po czym zdyszanym głosem zaczęła mówić: "Musisz tam szybko iść! On chce się zabić - dla ciebie!" Nie odpowiedziałam nawet słowa, bo nie chciałam robić niepotrzebnego zamieszania wśród ludzi. Wydukałam tylko ciche "przepraszam" skierowane do Diego i wybiegłam z kościoła! 
- Kto chce się zabić, Francesca? - zapytałam
- Leon! - krzyknęła
- Gdzie? - zapytałam, po czym Francesca zaprowadziła mnie tam, gdzie miało miejsce zdarzenie. Rzeczywiście! Leon stał na dachu bardzo wysokiego budynku!
- Co ty robisz???!!! - krzyknęłam
- Kocham Cię! - krzyknął
- Po co to wszystko?! Nie mieliśmy ze sobą kontaktu tyle czasu...! - powiedziałam
- Ale ja nigdy nie przestałem o tobie myśleć i Cię kochać! To dla Ciebie! Teraz już klamka zapadła! Masz męża! - powiedział zbliżając się co raz bliżej brzegu dachu
- Nie ruszaj się stamtąd!!! - krzyknęłam i do niego pobiegłam. Kiedy byłam już na górze wolnym krokiem podchodziłam do niego - Wiesz dlaczego tu teraz jestem?
- Nie wiem - powiedział
- Nie wzięłam ślubu z Diego, bo go nie kocham! cały ten czas, myślałam tylko o tobie, a związałam się z nim, ponieważ myślałam, że to, pomoże mi pogodzić się z myślą, że już nigdy nie będziemy razem! Kocham Cię Leon, najmocniej na świecie i ta sytuacja, dała mi bardzo dużo do myślenia i przywróciła we mnie rozum! Kocham Cię i chce z tobą być! - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Na prawdę? - zapytał
- Tak! - odpowiedziałam. Zbliżyłam się do niego, złapałam za rękę, żeby do mnie podszedł, po czym bardzo mocno się do niego przytuliłam!

- Nie mogę bez Ciebie żyć! - powiedzieliśmy oboje w tym samym czasie



************************************************************
No i jak ^^? Podoba Wam się? Niby nie mogą bez siebie żyć i się kochają, ale czy będą razem? Oto jest zagadka xD. Życie jak to mówią... jest zaskakujące :'D! Wydaje nam się, że tą historię zakończymy na 25 rozdziale, ale tą sprawę mamy jeszcze do obgadania xDDD. Mamy już parę pomysłów na nową historię, więc postaramy się je jakoś połączyć, o ile nam się to uda :D. Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Te jedno słowo a nawet nie wiecie ile dla nas znaczy :'). Na dzisiaj to wszystko...

Pozdrawiam
Natkaa Jorgistas <3

wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 18 "Tak! Oczywiście że tak"

***Miesiąc później***
*Leon*
Już nie cały miesiąc siedzę u ojca w Londynie. Całymi dniami przesiaduję przed telewizorem z piwem w ręku. Cały świat mi się zawalił! To jest już koniec! Nie mam pojęcia co robić dalej. Bo ja nie umiem żyć bez niej! Kocham ją bardzo. 
- Leoooon! - krzyknęła mama z góry
- Tak, mamo? 
- Nie możesz całymi dniami przesiadywać przed tym telewizorem! Idź się gdzieś przejść! - powiedziała
- Nigdzie się stąd nie ruszam! - powiedziałem nie za bardzo trzeźwym głosem
- Kochanie... - powiedziała mama schodząc z góry - spójrz na swój stan! Idź się gdzieś przejść, spacer na świeżym powietrzu dobrze ci zrobi
- Teraz to ja pójdę się zdrzemnąć jutro rano pójdę się przejść - powiedziałem dla świętego spokoju
- Cóż... lepsze to niż nic - odpowiedziała beznamiętnie

*Violetta*
Już ponad miesiąc jestem z Diego. Kocham go, a on mnie, jestem z nim szczęśliwa, co myślałam że nigdy nie nastąpi po stracie Leona. Ale teraz widzę że ten człowiek już dla mnie nie istnieje i liczy się tylko Diego. Mój chłopak zaprosił mnie dzisiaj na kolację do najlepszej restauracji w mieście. Musze się tylko wyszykować i idziemy.

***2 godziny później***
W restauracji panuje cudowny klimat, usiedliśmy sobie na wcześniej zarezerwowanym stoliku, na tarasie. Taras był tylko nasz, kolację podano nam przy świecach, a widoki z góry były nieziemskie.
- Diego, po co to wszystko? - zapytałam
- Violu... - powiedział podchodząc do mnie i klękając na jedno kolanko - jesteśmy razem już ponad miesiąc, kocham Cię i jedyne co teraz pragnę, to tego byś została moją żoną... - Wyjął pudełeczko z pierścionkiem z kieszeni swojej marynarki, po czym go otworzył - Czy uczynisz mi ten zaszczyt?
Zaniemówiłam! To było niesamowite uczucie. Właśnie Diego mi się oświadczył.
- Boże, Diego! Tak! Oczywiście że tak - powiedziałam, po czym przytuliłam szczęśliwego chłopaka. Ten tylko wstał i delikatnie podniósł mnie, kręcąc dookoła własnej osi. Założyłam pierścionek na palec. Był prześliczny.

Reszta wieczoru minęła spokojnie i bez żadnych większych niespodzianek.

***Następny dzień***
*Leon*
Obudziłem się rano, zjadłem śniadanie i postanowiłem ruszyć gdzieś na miasto. Wziąłem tylko portfel i telefon. Szedłem tak przez miasto, myśląc tylko o jednej osobie - Violetcie. Gdzie jest? Co się z nią dzieje? Dlaczego przez tyle czasu nie dała znaku życia? Czy ona w ogóle żyje? Na te pytania całymi dniami i nocami szukałem odpowiedzi, ale na marne. Nie znałem ich. Kompletnie straciłem panowanie nad czasem. Postanowiłem wejść do najbliższego supermarketu po coś do picia i jedzenia. Po sklepie również chodziłem bez żadnego celu. Przechodząc koło artykułów papierniczych, zauważyłem pewną młodą kobietę, z figury bardzo przypominała mi Violettę. "Leon! Ogarnij się chłopie! Masz jakieś zwidy!" - biłem się z myślami. Dla zaspokojenia mojego sumienia, postanowiłem się tam przejść i upewnić czy to na pewno nie Violetta. Byłem tak zapatrzony, że niechcący ją potrąciłem i upadły jej papiery z półki.
- Najmocniej panią przepraszam! - powiedziałem, schylając się po rozrzucone kartki
- Nie... To moja wina - powiedziała
Ułożyłem je równo, po czym wstałem i oddałem jej kartki. Nasze spojrzenia się spotkały... Czy to jest możliwe?! Czy to Violetta?!
- Violetta? - zapytałem. Poznawałem te cudowne czekoladowe oczy
- L-leon? - jąkała się, tak jakby nie mogła złapać tlenu
- Tak, to ja - odpowiedziałem, usta same mi się uśmiechały. Czułem jak moją twarz oblewa rumieniec. Nie mogłem uwierzyć, że ją widzę! Ja ją widzę! Widzę tą moją kruszynkę. To jest na prawdę ona! Chciałem ją mocno przytulić! Powiedzieć, że ją kocham, że jest dla mnie najważniejsza na świecie i że bardzo za nią tęskniłem, ale nie mogłem gdyż zza lady wyszedł jakiś mężczyzna i objął Vilu w pasie.
- W porządku? - zapytał patrząc na Violettę
- Tak! Kochanie, poznaj mojego ...... przyjaciela sprzed paru lat. Kupę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania, prawda? - powiedziała
- Tak! - odpowiedziałem nie bardzo wiedząc o co chodzi - Leon jestem - podałem rękę nieznajomemu mężczyźnie
- Diego - przywitał się
- Diego to mój chłopak....., a właściwie od wczoraj narzeczony. Za dwa miesiące bierzemy ślub.
- Aha... - zdębiałem! Stałem nie ruchomo! Nie odzywałem się! - No to gratuluję w takim razie - udało mi się wydukać parę słów
- Dzięki, chodź kochanie - powiedział Diego, pociągając Violettę za rękę. Chciałem wtedy wyrwać ją od tego gnoja i zabrać ze sobą do domu.

*Violetta*
Czy ja dobrze widzę? To był Leon. Boże! Te uczucie sprzed lat wróciło! Gdy go teraz ujrzałam wszystkie wspomnienia związane z nim wróciły. Tak bardzo chciałam się do niego przytulić, ale ... nie mogłam! Przepadło! Teraz do drzwi mojego serca zawitał inny mężczyzna, którego kocham.
Skierowaliśmy się w stronę kas. Nagle na dnie koszyka znalazłam malutką karteczkę. Dyskretnie ją otworzyłam i ujrzałam jakiś numer, a pod spodem podpisane "Leon Verdas". Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim, a po chwili się ocknęłam. "Nie! Nie mogę" - zgniotłam kawałek kartki i wrzuciłam z powrotem do koszyka. Diego zapłacił za zakupy i poszedł je wynieść do samochodu. ja poszłam odstawić koszyk. Po chwili jednak, wróciłam się i zabrałam kartkę z napisanym numerem telefonu Leona, po czym wrzuciłam ją do torebki. Coś mi nie pozwalało jej tam zostawić. "A może się przyda?" - pomyślałam. Jak gdyby nigdy nic, poszłam do samochodu. Wprowadziłam się do mieszkania Diego i teraz mieszkamy razem, dlatego pojechaliśmy do niego.
- Boli mnie głowa. Pójdę się położyć - powiedziałam, kierując się w stronę drzwi sypialni.
- Dobrze. Chcesz jakąś tabletkę? - zapytał
- Mam w pokoju, wezmę sobie - powiedziałam i zamknęłam drzwi. Położyłam się na łóżku i wyciągnęłam z torebki karteczkę z numerem telefonu mojego byłego chłopaka i zaczęłam się nią bawić, zastanawiając się przy tym nad swoim życiem. W pewnym momencie usnęłam.

*Leon*
Podkładając jej karteczkę ze swoim numerem miałem nadzieję, że zadzwoni, ale jednak się myliłem czekałem, czekałem, ale nie zadzwoniła. W końcu straciłem jakąkolwiek nadzieję.............



***********************************************
Witam Was w te piękne wtorkowe popołudnie xD. W końcu wakacje :DDD! Do rzeczy... W tym okresie czasu planuję duuuuuużo rozdziałów :DDD. Myślę, że tak mniej więcej 25 rozdział będzie rozdziałem ostatnim i potem zaczynamy nową historię xD. Szczerze, to jeszcze nie mam na nią pomysłów, ale coś wykombinuje. Jak wam się podoba rozdział? Mam nadzieję, że poratujecie nas kilkoma komkami :DDD... To chyba na tyle... zapraszam do zaglądania do zakładek ^^.

Pozdrawiam i do napisania, 
Natkaa Jorgistas <3



niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 17 "Naprawdę?! Tak strasznie się cieszę..."

*Violetta*
W pewnym momencie dotarło do mnie co zrobiłam.
- Przepraszam Cię... ja nie mogę - powiedziałam odruchowo łapiąc się za usta
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem - odpowiedział
- Chodźmy już - powiedziałam speszona. Diego odprowadził mnie do domu. Przez całą drogę powrotną nie odzywaliśmy się do siebie. Weszłam do środka, po czym rzuciłam się na kanapę przed telewizorem. A może to jest właśnie szansa na to by być szczęśliwa? Może nie powinnam uciekać tylko brać sprawy w swoje ręce? Chciałabym... bardzo bym chciała ale... nie mogę. Ja kocham tylko jednego mężczyznę w moim życiu - Leona. On już ułożył sobie życie z inną... na pewno o mnie zapomniał. Tylko... chwila... skoro on o mnie zapomniał, to czemu ja mam niszczyć sobie przez niego życie i być ciągle samotna? - wlepiałam wzrok w sufit i zastanawiałam się. Chyba powinnam dać szansę Diego... najwyżej nie wyjdzie.
/Rozmowa Diego i Violetty/
- Halo? - odebrał po trzech sygnałach
- Cześć Diego, możemy się spotkać? Muszę z tobą porozmawiać - zaczęłam
- Jasne! To za pół godziny u Ciebie w domu? - zapytał
- Może być. Dzięki
- Do zobaczenia
/Koniec rozmowy Diego i Violetty/
***pół godziny później***
- Cześć, Violu - powiedział wchodząc do domu
- No hej - odpowiedziałam
- Co się stało?
- Hmm... bo ja się zastanowiłam nad tym wszystkim, jeśli chodzi o nas i... doszłam do wniosku, że jeżeli ty chcesz to nic nam nie szkodzi na przeszkodzie spróbować
- Naprawdę?! Tak strasznie się cieszę... - powiedział, podnosząc mnie i obracając dookoła własnej osi. Włączyliśmy jakiś film i wspólnie zaczęliśmy go oglądać.
*Leon*
Chodzę po mieście i nie wiem co mam ze sobą zrobić! Ja nie umiem bez niej żyć! Nie wiem co mam zrobić! Jest ciemno i przyjemnie. Wszedłem do klubu, muszę sie napić! Jeden kieliszek za nim drugi... trzeci... i jeszcze więcej. Wszystkie wspomnienia wracają, tracę świadomość nad rzeczywistością... Później już nic nie pamiętam...
***dwa dni później***
Po dwudniowym kacu, w końcu doszedłem do siebie. Pojechałem na wieś do mamy. Muszę sobie odpocząć i nabrać dystansu do rzeczywistości.
- Cześć mamuś - powiedziałem widząc ją
- Ooo... Cześć synku, w końcu jesteś... - przywitała się ze mną. Usiadłem sobie na ławeczce przed domem i zacząłem rozmyślać nad swoim życiem, kiedy przyszła mama
- Co tak siedzisz sam? - zapytała
- Zastanawiam się nad swoim życiem - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Mamo, co byś zrobiła na moim miejscu? Kocham pewną dziewczynę... Byliśmy ze sobą chwilę, ale od tamtej pory ślad po niej zaginął. Nie wiem gdzie jest, co się z nią dzieje. Nie wiem nic...
- Myślę, że powinieneś o niej zapomnieć i znaleźć kogoś innego. Najwyraźniej ta dziewczyna nie zasługiwała na twoją miłość...
- Ale to nie jest takie proste jak się ludziom wydaje mamo... - odpowiedziałem
- Wiem co ci mogłoby dobrze zrobić... - powiedziała pełna entuzjazmu w oczach
- Co? - zapytałem zdziwiony
- Co ty na to, jakbyśmy pojechali na tydzień do ojca do Londynu? - powiedziała
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł... Nie mam teraz ochoty na tego typu wyjazdy - odpowiedziałem
- Ale nie marudź... Jedziemy. Dam tylko ojcu znać i za parę dni jedziemy
Wiedziałem że z mamą nie wygram, więc się poddałem. W sumie, może i to dobry pomysł. Rozerwę się trochę...
*Violetta*
Nie wiem czy robię dobrze, ale może najwyższy czas zamknąć stary rozdział i rozpocząć nowy? Myślę, że to będzie dobra decyzja mojego życia, której nie będę żałować.........


**********************************************************************
Witam witam witam! Tsaaaa... Taki malutki miesiąc minął a ja dopiero teraz dodaje rozdział. Przepraszam was... Ale teraz wycieczki były, poprawianie ocen i wgl, mam nadzieje ze rozumiecie. Teraz jest okres zbliżających się wakacji ^^ :D. A wiec rozdziały będą dodawane o wiele częściej...... A co do rozdziału... Na razie nie planujemy Leonetty, ale za to Diegoletta będzie trochę dłużej xD. Jednak sama nie wytrzymam tyle bez Leonetty wiec na pewno nie będziecie musieli czekać na nią długo :*.
A wiec... To na tyle na dzisiaj <333!
Pozdrawiam i do napisania <333!
Natkaa Jorgistas <3!

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 16 "Ja nigdy nie przestałem Cię kochać!"

Ich syn to... Diego. Mój przyjaciel z dzieciństwa.
- Diego? - zapytałam widząc chłopaka
- Violetta? - zapytał
- A to wy się znacie? - zapytała mama chłopaka
- Tak, my razem chodziliśmy do przedszkola. Byliśmy przyjaciółmi - odpowiedział. Podeszłam do niego i przywitałam się buziakiem w policzek.
- Fajnie Cię znowu widzieć - powiedziałam, uśmiechając się serdecznie
- Ciebie również. Kupę lat, co?
- Oj tak - odpowiedziałam
- Zapraszam do stołu - powiedziała moja mama. Usiedlismy z Diego obok siebie. Całą kolację rozmawialiśmy i się smialismy.
- Chodźmy może do mnie - zaproponowałam i wzięłam chłopaka za rękę, prowadząc w stronę mojego pokoju.
- Cudownie Cię znowu spotkać - powiedział, siadając na łóżku obok mnie
- Tak. Diego... czym się teraz zajmujesz? - zapytałam
- Ja teraz studiuje medycynę, a ty?
- Ja muzykę w sumie to trochę jako pasję na razie. Nad studiami jeszcze będę się zastanawiać - odpowiedziałam
- Masz kogoś? - zapytał
- Miałam - odpowiedziałam, po czym momentalnie posmutnialam - byliśmy razem bardzo szczęśliwi. Kochałam go najmocniej na świecie. Niestety musiał wyjechać na jakieś zawody. Kiedy do niego pojechałam zobaczyłam jak całuje się z jakąś dziewczyna. Gdy ostatni raz rozmawialiśmy, przyznał się że tak było. Od tamtej pory nie widzieliśmy się ani nie rozmawialiśmy nawet razu.
- Tęsknisz za nim? - zapytał
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Chciałabym się do niego przytulić, pocałować ale to nie możliwe - powiedziałam
- Nie martw się... Przecież nie jest on jedyny na świecie. Znajdziesz jeszcze swojego księcia z bajki - powiedział i mocno mnie do siebie przytulil. Przyznam, że bardzo mi się to podobało. Jego ramiona bardzo mnie uspokoiły. Po chwili rodzice Diego wraz z nim wracali do domu. Pożegnaliśmy się, po czym poszła się położyć. Ten dzień byl bardzo wyczerpujący.
***Następny dzień***
Obudziły mnie promienie słońca, rażące moje oczy. Wstałam i wolnym krokiem zeszłam na dol. Na barku leżała karteczka.
Violu, wyszłam do pracy. Dzisiaj wrócę późno, także nie czekaj na mnie z kolacja. Obiad zostawiłam w lodówce. A na śniadanie zrobiłam vi kanapki. Stoją na stole.
Kocham, mama.
Położyłam kartkę z powrotem w to samo miejsce i zabrałam się za konsumowanie kanapek zostawionych na stole, przez mamę. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie poszłam i je otworzyłam. W drzwiach stał Diego.
- Cześć - przywitał się, calując mnie w policzek
- Cześć - odpowiedziałam
- Słyszałem, że jesteś dzisiaj sama w domu - powiedział, bardzo tajemniczym głosem
- Hmm... dobrze poinformowany jesteś - zasmialam się
- No jasne, że tak - powiedział jak zwykle skromny
- Ale co w związku z tym? - zapytałam
- Zabieram Cię na spacer po mieście - powiedział
- Ale... - powiedziałam niechętnie
- Nie ma żadnego "ale...". Leć się ubierz, a ja poczekam na Ciebie tutaj - odpowiedział
- No dobra... - odpowiedziałam, wiedząc że i tak nie odpuści. Zawsze byl taki stanowczy. Od dziecięcych lat. Ogarnęłam się najszybciej jak tylko mogłam, po czym zeszłam do niego na dol.
- Już? - zapytał
- Tak - odpowiedziałam
- To idziemy!
Chodziliśmy tak po mieście, wspominając młode lata.
- To były czasy... - rozmarzylam się
- Oj tak... - poszedł w moje ślady.
- Co ty na to, żebyśmy odwiedzili nasz domek na drzewie? - zasmial się
- Ale Diego... jest już późno... - nie dokończyłam, bo mi przerwał
- Chodź! To jest tu nie daleko, a tak dawno tam nie byliśmy! - powiedział
- Ale nogi mnie już bolą! Lazimy po mieście cały dzień! - marudzilam
- Ale ty jesteś maruda! - ukucnal i kazał usiąść u na barana
- Okej! Tak możemy iść - zasmialam a ten tylko sporunowal mnie zabawnie wzrokiem. W końcu doszliśmy na miejsce. Zeszłam na ziemię, po czym zaczęłam się rozglądać.
- Boże... jak tu pięknie - rozmarzylam się patrząc na zachód słonca.
- Tak - powiedział. Wspielam się po drabinie i wyszłam do środka naszego domku na drzewie. Diego zaraz za mną.
- Wszystko mi się przypomniało - powiedziałam i sama do siebie się uśmiechnęłam. Wtedy byliśmy z Diego najlepszymi przyjaciółmi. I wspomnienia wróciły.
- Violu... - zaczął niepewnie
- Tak? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem
- Ja... nie przestałem do Ciebie czuć tego co kiedyś... to wszystko wróciło, jak cię zobaczyłem. Ja nigdy nie przestałem cię kochać! - powiedział, zbliżając się do mnie. Nie wiem czy tego chce, czy nie. Ale wiem, że chce być szczęśliwa. Chce chociaż spróbować i zapomnieć choć na sekundę o moich problemach. Przysunęłam się do niego lekko i zlaczylismy nasze usta w pocałunku. To było coś niesamowitego. Nie wiem czy to co nas łączyło kiedyś to była tylko przyjaźń, bo byłam zbyt mała żeby to pamiętać, ale wiem jedno... nigdy nie przestał być dla mnie ważny. Co chwila pogłębialismy pocałunek. Było cudownie.
*Leon*
Nigdzie nie mogę znaleźć Violetty. Szukam jej cały czas od tamtej pory jak spotkałem Johna. Co się stało? Jeżeli on jej coś zrobil to nie daruje mu, choćbym miał z kryminału nie wyjść do końca życia. Kocham ją i nic temu nie zaprzeczy! Nie moge żyć bez niej!

************************************************************************
No i 16 już za nami ^^! Przepraszamy, że tak długo nie było rozdziału ale to z powodu braku czasu... mam nadzieję że rozumiecie ;). Jak wam się podoba rozdział ^^? Mam nadzieję, że nie zanudzilysmy was ♥! Czekamy na wasze opinię!

Pozdrawiamy :D
Natkaa Jorgistas ♥ i Patkaa Jorgistas :D

środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 15 "Coś ty jej zrobił?!"

Rozdział dedykuję SimoWiczce XD!

 W tej chwili nie wiedziałam co robić! Uciekać? Przecież i tak mnie znajdzie... Poddać się? To mnie zabije... Masakra! Co robić? Ze zwichniętą i cholernie obolałą kostką nigdzie nie dam rady uciec tak szybko. Ale za późno... Zobaczył mnie.
- Oooo... a gdzie moja księżniczka się wybiera? - podszedł do mnie łapiąc i mocno ściskając za nadgarstek. Ból rozniósł się po całej powierzchni ciała. Mężczyzna szarpnął mnie w stronę wejścia do starego budynku w którym, wcześniej się znajdowałam.
- Miałeś ją pilnować! - krzyknął do bruneta, śpiącego na krześle. Chłopak od razu poderwał się i ustał na równe nogi.
- Pilnowałem... - usprawiedliwiał się
- No właśnie widzę! To czemu wyszła przez okno?! - wkurzył się - Teraz wszystkim zajmę się ja, bo żadnej pomocy w Was nie ma! - krzyknął dalej trzymając mnie za nadgarstek i ciągnąc w stronę jakichś drzwi. Otworzył je i wepchnął mnie do wnętrza pokoju, sprawdzając przy tym, czy nie dam rady z niego wyjść. Popchnął mnie w taki sposób, że upadłam twarzą na podłogę. Po chwili wyszedł zamykając drzwi na klucz. Spływających po moim policzku łez nie dałam rady zatamować.
*Leon*
Za chwilę wychodzę ze szpitala. Czuję, się już w miarę dobrze. Wyniki również są w porządku, więc siedzę w szpitalu po nic. Teraz wezmę sprawy w swoje ręce. Muszę dowiedzieć się co się dzieje z Violettą. Po wyjściu ze szpitala ruszyłem najpierw w stronę mojego mieszkania. Zostawiłem swoje rzeczy, po czym próbowałem kolejne kilkanaście razy dodzwonić się do Violetty. Na nic. Co ja mam teraz robić?! Nie mam żadnych wskazówek, gdzie może znajdować się dziewczyna. Postanowiłem, przejść się po mieście. Może wtedy jakiś pomysł wpadnie mi do głowy... Ale chodząc tak w kółko rozmyślałem, rozmyślałem i nic. Wróciłem do domu i położyłem się spać... Obudził mnie dźwięk mojej komórki, na wyświetlaczu pojawił się jakiś numer. Miałem nadzieję że to Violetta, dlatego odebrałem. W komórce usłyszałem jakiś cienki głosik, od razu pomyślałem ze to Violetta.
// Rozmowa//
( V - Violetta , N - Nieznajomy , L - Leon )
L: Violetta?! Odezwij się !!!
V: Leon! Pom...!
Nie skończyła słów. W komórce słychać kroki, krzyk i kłótnia. Usłyszałem Violettę: "LEON POM...". Tylko te słowa utkwiły mi w pamięci! Czy ona chciała powiedzieć "Leon pomocy"? Nagle odezwał się głos w komórce:
N: Ooo... Leon ! I co tam słychać, dawno się nie widzieliśmy...!
L: Co ty zrobiłeś Violetcie? Gdzie ona do jasnej cholery jest?! Chodzi Ci o mnie, nie o nią więc zostaw ją w spokoju!
N: Kochanie, masz czas do piątku inaczej stracisz swoją ukochaną na zawsze!
Byłem niesamowicie przestraszony. W słuchawce usłyszałem tylko krzyk Violetty. W pewnym momencie mnie olśniło. Przypomniałem sobie o miejscu w którym mogą być. Znam je jak własną kieszeń.
*Violetta*
John kazał mi zadzwonić do Leona. Musiałam, bo inaczej by mnie zabił. Wyszedł z pomieszczenia, oczywiście nie zapominając o zamknięciu drzwi na klucz. Zaczęłam płakać. Podeszłam do balkonu, który również był zamknięty. Na parapecie stał kwiatek w doniczce nie podlewany chyba wieki. Niechcący przesunęłam doniczkę, a za nią leżał jakiś klucz. Wzięłam go do ręki i próbowałam dopasować go do zamka balkonowego. Niemożliwe! To chyba cud. Udało mi się! Szybko wyszłam na zewnątrz i po woli udało i się wyjść. Czułam się wolna. Ta chwila była cudowna. Na ile szybko pozwalała mi uciec noga, na tyle uciekałam. Pobiegłam do najbliższej budki telefonicznej i zadzwoniłam po taksówkę. Wróciłam do domu. Zebrałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i nie zastanawiając się już nad niczym ruszyłam na lotnisko. Wracam na zawsze do Londynu, do mojej mamy!
*Leon*
Jestem już przy wielkiej szopie, gdzie wszystko się odbywało. Zdenerwowany szybko wszedłem do środka.
- Gdzie ona jest?! - krzyknąłem widząc Johna. Od razu jakichś dwóch mężczyzn złapało mnie za ręce uniemożliwiając mi przy tym mój "plan działania".
- Leon?! Jak miło że nas odwiedziłeś - powiedział John
- Gdzie jest Violetta?! - powtórzyłem się próbując wyrwać się z uścisku, mężczyzn. Poszedł w stronę jakiegoś pomieszczenia.
- Gdzie ona jest?! - krzyknął zdenerwowany, a ja wyrwałem się gwałtownie i pobiegłem do niego, aby zobaczyć Violettę. Ale... nie było jej tam.
- Coś ty jej zrobił?! - krzyknąłem, łapiąc go za kołnierz koszuli.
- Odpierdol się! - krzyknął oddychając mnie od siebie
- Gdzie ona jest?! - powtórzył swoje wcześniejsze pytanie, kierując słowa do mężczyzn, stojących za mną. Wybiegłem szybko z budynku, zacząłem się rozglądać, wołać ale na nic. Odpowiadało mi jedynie echo. Zrezygnowany wróciłem do domu. Dzwoniłem do Violetty, ale nawet sygnału nie było. Gdzie ona jest?!
*Violetta*
Jestem w samolocie. Wracam do Londynu, gdzie postanowiłam od początku zacząć swoje życie. Na miejscu byłam po około 5 godzinach. Od razu zamówiłam taksówkę i podałam adres zamieszkania mamy. Po około 15-stu minutach znalazłam się na miejscu. Otworzyłam furtkę i skierowałam się w stronę drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem. Z drzwi wyszła mama.
- Violetta? - zapytała wyraźnie zdziwiona. Nie odpowiedziałam nic, tylko cała oblałam się łzami i szybko rzuciłam się mamie na szyję. Zdziwiona mocno mnie przytuliła.
- Cześć mamo - powiedziałam, po oderwaniu się
- Violu, co się stało? - zapytała, trzymając mnie za ręce - Co Cię do mnie sprowadza?
- Nie mogę tak po prostu odwiedzić mamy? - zapytałam lekko się do niej uśmiechając
- Możesz... ale nigdy tego nie robiłaś za często i jeszcze na dodatek bez zapowiedzi - powiedziała
- Ale teraz wyszło inaczej - odpowiedziałam bez przekonania
- Chodź do domu, ale od rozmowy nie uciekniesz, bo widzę że coś się stało. Co to za zadrapania na czole i szyi? - zapytała patrząc na moje rany
- Nic takiego... zadrapałam się po prostu
- Każdemu możesz! Ale mi oczu nie zamydlisz... chodź do środka - powiedziała, co od razu wykonałam - A możesz mi powiedzieć czemu kulejesz?
- Potknęłam się! Mamo, musisz tyle pytań zadawać?! - zapytałam
- Martwię się o Ciebie! Violetta, powiedz mi prawdę! Co się stało?! O co w tym wszystkim chodzi?! - pytała, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego milczałam
- W porządku, nie chcesz to nie mów, ale przede mną nie ukryjesz tego że coś się stało! - powiedziała - A teraz idź się umyć na górę, a ja zrobię coś do jedzenia...
- Dzięki mamo - odpowiedziałam, po czym szybko wykonałam jej polecenie. W końcu mogłam się odświeżyć. Po umyciu, wróciłam do kuchni, gdzie czekały na mnie kanapki wykonane przez mamę i pyszna kawa. Od razu zabrałam się za konsumowanie tych pyszności.
- Córciu... porozmawiamy? Powiesz mi co się stało? - zapytała
- Mamo proszę cię... nic się nie stało. Wszystko jest okej, naprawdę - powiedziałam, na co tylko głośno westchnęła. Wróciłam do pokoju i położyłam się spać.

***Następny dzień***
Była godzina 9. Obudziła mnie mama z wystraszoną miną.
- Co się stało? - raptownie usiadłam na łóżku, przecierając oczy
- Dzisiaj na kolację przyjdzie moja przyjaciółka z mężem i synem. Chciałabym, żebyś była ze mną podczas gdy oni będą. Dobrze? - poprosiła mnie mama
- No pewnie! - powiedziałam - Pomóc ci w przygotowaniu kolacji?
- Jeśli chcesz, to w porządku - powiedziała mama

Cały dzień zleciał nam na przygotowaniach. Bawiłyśmy się świetnie. Już nigdy nie czułam się tak cudownie. Zapomniałam o Johnie, Alexie i... Leonie. Zbliżała się godzina 18. Poszłam się przygotować. Zrobiłam lekki makijaż i założyłam czarną zwiewną sukienkę, aby wyglądać ładnie.

Zeszłam na dół i dokładnie w tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam je otworzyć. W drzwiach ujrzałam panią Marię, pana Alejandro i ... Czy ja dobrze widzę?! Ich syn to...

**********************************************
Przepraszam Was kochani, za tak długą przerwę w rozdziałach, ale nie dałam rady wcześniej... Mam nadzieję, że Wam się podoba choć troszkę ;). Co sądzicie o zachowaniu Vilu? Dobrze zrobiła wracając do Londynu, do mamy? A ten syn przyjaciółki jej mamy to kto ^^? Na te pytania sami możecie sobie odpowiedzieć czytając kolejne rozdziały :*.
 
Pozdrawiam i do napisania <3!
Natkaa Jorgistas <3 i Patkaa Jorgistas :D
 
 
 
 

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 14 "Kocham tą dziewczynę - BARDZO!"

*Violetta*
Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu przywiązana do plastikowego krzesła. Na wszystkie sposoby próbowałam się uwolnić, ale nic nie skutkowało. Nagle do pomieszczenia wszedł John. Bałam się jak cholera! Od razu wszystkie sceny sprzed lat pokazały mi się przed oczami. Chciałabym żeby był teraz koło mnie Leon. Żeby mnie teraz przytulił, pocałował... Chciałabym żeby był teraz ze mną. Ale... o czym ja myślę! Jego nie ma i nie będzie. On ma już swoją ukochaną, z którą jest szczęśliwy. A Alex? Gdzie on jest? Dlaczego mi nie pomógł? Nie martwi się? O co w tym wszystkim chodzi? Zadawałam mnóstwo pytań, ale na żadne nie mogłam znaleźć sensownej odpowiedzi. W tym momencie patrzyłam z uwagą na Johna. Obserwowałam każdy jego najdrobniejszy ruch. Miałam same najgorsze myśli.
- Czego Ty ode mnie chcesz?! - zapytałam, starając zachować w sobie zimną krew
- A Ty dalej nie wiesz? - zapytał
- Wypuść mnie?! O co Ci chodzi? Dlaczego tak bardzo zależy Ci na tym, żeby uprzykrzyć mi życie, co?! - zadawałam kolejne pytania
- Wiesz co, kochanie? Za dużo gadasz! - powiedział, po czym wyjął z szuflady znajdującej się obok mojego łóżka taśmę, którą zakleił mi usta. Zaczęłam się wyrywać, wić, ale wszystko na nic! Złapał mnie za twarz, czym zmusił do spojrzenia mu w oczy.
- Mi pyskować nie będziesz! - krzyknął i uderzył mnie w policzek. Moja głowa aż się odbiła, a ból przyszedł dopiero po chwili. Od razu chciałam złapać się w bolące miejsce, ale niestety, nie udało mi się to. Po moim policzku poleciały łzy bezsilności.
- No! To ja teraz spadam! A ty masz tu siedzieć cicho! - powiedział i trzaskając drzwiami wyszedł z pokoju. Postanowiłam, że za wszelką cenę, ile tylko starczy mi sił, uwolnię się! Nawet jeśli miałoby to kosztować mnie bardzo dużo.
*Leon*
Nie daruje sobie, gdy stanie jej się jakaś krzywda! To moja wina! Mogłem nie jechać na te głupie zawody. Wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby nie ten głupi wyjazd! Zadręczałem się. Miałem złe przeczucia. Od Francesci odebrałaby telefon, nawet jakby była na mnie wściekła. Albo przynajmniej by oddzwoniła do niej. W mojej głowie były przeróżne myśli... Jak tylko wyjdę ze szpitala, od razu biegnę jej szukać. Muszę ją odnaleźć choćby, nie chciała mnie już znać do końca życia. Kocham tą dziewczynę - BARDZO! Postanowiłem zadzwonić do mojego kumpla, Federico.
/Rozmowa Leon i Federico/
- Halo? - odebrał
- Siema, Fede - powiedziałem
- Siema, stary! Jak tam się czujesz? - zapytał
- Musisz mi pomóc! - powiedziałem
- No to gadaj!
- [...] - odpowiedziałem mu całą historię
- No to masz delikatnie mówiąc, przejebane, stary! - pocieszył mnie - Ale w czym ja mam Ci pomóc?
- Musisz pomóc mi ją odnaleźć - powiedziałem prosto z mostu
- Ale Leon! Jak ja mam Twoim zdaniem to zrobić? - niedowierzał
- Nie wiem. Ale proszę Cię... pomóż mi! Wiesz jak ona jest dla mnie mega ważna! - powiedziałem
- No dobra, dobra! Wyluzuj! Pomogę Ci ją znaleźć! Masz już jakiś plan? - dopytywał
- Dzięki! Wiedziałem, że na kim jak na kim, ale na Tobie to mogę polegać! Jesteś wielki! - powiedziałem
- Wiem, jak ta laska zawróciła Ci w głowie, także, pomogę Ci, w końcu jesteś moim kumplem! Ale teraz gadaj jaki masz plan?! - zapytał
- Najpierw sprawdź hotel (...), powinna być tam zameldowana, jeśli jej tam nie będzie lub czegoś ciekawego się dowiesz to daj mi znać, będę myślał, co dalej! - powiedziałem
- Spoko! Zaraz tam pójdę i do Ciebie zadzwonię!
- Dzięki, stary jeszcze raz!
- Nie ma sprawy. Na razie! - powiedział
/Koniec rozmowy Leona i Federico/
***2 godziny później***
/Rozmowa Leona i Federico/
- Fede? Wiesz coś? - odebrałem telefon
- W sumie to i tak i nie! - powiedział
- No mów! - popędzałem go
- Byłem w tym hotelu co mi mówiłeś i zdziwiła mnie jedna rzecz, bo personel powiedział, że ona jest tam cały czas zameldowana, ale już od jakiegoś czasu nie przychodzi, nie pokazuje się, nie wiedzą co się z nią dzieje... - mówił
- Jak to? A Alex? - zapytałem zdziwiony
- No jego też nie ma - odpowiedział
- Co się do cholery dzieje?! Gdzie jest moja Viola?! - krzyczałem do słuchawki
- Stary uspokój się. Będzie dobrze. Nie myśl o najgorszym - zaczął mnie pocieszać.
- Okej! Dzięki za wszystko - rozłączyłem się
/Koniec rozmowy Leona i Federico/
Nie mogłem otrząsnąć się po tej rozmowie. Gdzie ona jest? Co się do jasnej cholery dzieje? Miałem najgorsze myśli. To nie może być prawda! Jakiś koszmarny sen, z którego nie mogę się wybudzić... Jednak, po wielu próbach szczypania w ramię, wciąż się nie mogłem obudzić. Dlaczego?!

** Violetta**
Nagle usłyszałam głosy kłótni dobiegający zza drzwi. Po chwili te glosy zrobiły mi się znajome. Gdzieś słyszałam już te glosy?! Nie mogę sobie przypomnieć... Już wiem! To głos Alexa i Johna. Alex po mnie przyszedł i teraz się kłóci z moim byłym. Zaczęłam się wsłuchiwać i usłyszałam... Był to Alex... podsłuchałam i on powiedział "trzeba ją zabić"... Co?! Kogo?! To nie ja przecież... Alex nie może tego zrobić! Boje się! Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam płakać...
- Leon zapłaci za to co zrobił, kosztem swojej dziewczyny, tylko trzeba jeszcze poinformować go o tym - powiedział po czym wszyscy zaczęli się szyderczo śmiać. O czym on mówi? Dlaczego Leon ma za coś zapłacić? O co do jasnej cholery w tym wszystkim chodzi? Po chwili usłyszałam dźwięk silnika, co oznaczało, że John chyba gdzieś odjechał. Razem z krzesłem przyczołgałam się do słupa, znajdującego się niedaleko mnie. Odwróciłam się tyłem i zaczęłam trzeć sznur o drewniany słup. Nie skutkowało, ale po kilku minutach mojego starania udało się. Nie mogłam w to uwierzyć! Czułam się jak nowonarodzona, pomijając to że byłam cała poobijana i miałam mnóstwo widocznych ran na skórze. Podbiegłam do drzwi. Oczywiście, były zamknięte! Ale co ja, myślałam, przecież John nie jest głupi... Podeszłam do okna po czym wyjrzałam przez nie. Szybko, ale zarazem cicho je otworzyłam. "Raz kozie śmierć" pomyślałam, widząc jak wysoko się znajduję. Wzięłam sznur, którym byłam przywiązana do krzesła i przywiązałam go do słupa. Po nim delikatnie próbowałam zjechać na dół. Jednak, gdy byłam już prawie na ziemi, potknęłam się o kamień. Przekręciła mi się noga i upadłam bezwładnie na ziemię. Zaczęłam syczeć z bólu, bo przekręciła mi się kostka... chyba zwichnięta. Siedziałam chwilę, na zimnej ziemi, ale zorientowałam się że jeśli chce przeżyć muszę uciekać. Moje 'szczęście' nie trwało zbyt długo, gdyż tylko wstałam samochód Johna wraz z nim, nadjechał...........




****************************************************************
Witam witam! Oto nadchodzę z rozdziałem 14. Trochę długo nic nie dodawałyśmy, ale to tylko i wyłącznie ze względu na brak czasu -,- niestety! Mam nadzieję, że rozumiecie ;). Postaram się żeby następne rozdziały pojawiały się już regularnie xD. A jak Wam się podoba ten ^^? Mam nadzieję, że pare komów będzie... :D. A i tak przy okazji... jeszcze na razie Leonetty nie planujmy xD.
Pozdrawiamy i do napisania
Natkaa Jorgistas <3 i Patkaa Jorgistas :D

sobota, 4 kwietnia 2015

Wesołych Świąt!

Kochani! Z okazji świąt Wielkiej Nocy chciałybyśmy życzyć Wam zdrowych i pogodnych świąt, obfitości na świątecznym stole, smacznego jajka, mokrego dyngusa oraz ciepłych chwil spędzonych w rodzinnym gronie <3.

A oprócz życzeń... to chciałam Was bardzo przeprosić za to, że długo już nie było rozdziału, ale nastąpił mam nadzieję, chwilowy brak weny i czasu. Rozdział mam już prawie skończony, także jutro powinien się pojawić ;). Jeszcze raz Was przepraszam... mam nadzieję że rozumiecie :*.

Wesołych Świąt <3
Pozdrawiamy
Natkaa Jorgistas <3 i Patkaa Jorgistas :D

sobota, 21 marca 2015

LBA Patka Jorgistas :D

Chciałabym bardzo podziękować Madzia Vilovers za nominowanie do LBA. Kochana bardzo dziękuję <3.


Odpowiedzi na pytania :D :
 1.Jak masz na imię ?
 - Patrycja
2.Do której klasy chodzisz ?
- 1 gimnazjum
3.Od kiedy prowadzisz swojego bloga ?
 - Od niedawna zaczęłam prowadzić tego bloga, ponieważ Natkaa Jorgistas <3 poprosiła mnie żebym jej pomagała ! za co bardzo jej dziękuję <3
4.Czytasz mojego bloga ? Co o nim sądzisz ?
 - Tak czytam twojego bloga. Jest genialny <3 Nie ma słów, by popisać jak jest dobry :*
5.Cel do którego dążysz ? :D
 Hmm... nie wiem o co chodzi... xd
6.Co cię motywuję do pisania bloga ?
- Motywacji jest duużo... !!! Ale najbardziej ciesze się, że nasze rozdziały podobają się :D
7.Gdyby można było zmienić jedną jedyną rzecz na świecie,co to by było ?
- Nie myślałam o tym jeszcze... xdd
8.Kto jest dla ciebie największym autorytetem ?
- Myślę, że Mama :D
9.Masz jakąś pasję ?
- Rysowanie , Malowanie i również pisanie bloga xdd 
10.Jaką porę roku lubisz najbardziej ?
- LATO <3 Najlepsze !! :*
11.Twoja ulubiona książka ?
- "Romeo i Julia" <3

Ja nominuję blogi ...
1.http://violetta-love-new-story.blogspot.com/
2.http://jeslikochasztomow.blogspot.com/
3.http://violetta-innahistoria.blogspot.com/
4.http://leonetta-paraidealna.blogspot.com/
5.http://leonetta0951.blogspot.com/



A oto pytania... :
1. Jak masz na imię ?
2. Ile masz lat?
3. Do której klasy chodzisz?
4. Kogo najbardziej lubisz z serialu "Violetty"?
5. Czy masz jakąś pasję?
6. Co lubisz robić w wolnym czasie ?
7. Masz jakieś plany na przyszłość?
8. Ulubiony blog ?
9. Ulubione seriale ?
10. Masz zwierzątko domowe ?
11. Co cię motywuję do pisania bloga?
12. Dlaczego postanowiłaś pisać bloga ?
13. Na co zwracasz szczególną uwagę na innych blogach ?
14. Film, na którym płakałaś ?
15. Lubisz mojego bloga ?



To chyba na tyle... jeszcze raz dziękuję <3

LBA

Zostałam nominowana do LBA przez Madzię Vilovers za co bardzo Ci dziękuję, kochana. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy :*.

A teraz odpowiedzi na pytania:

1. Jak masz na imię?
   Natalia
2. Do której klasy chodzisz?
   Do 2 gimnazjum
3. Od kiedy prowadzisz swojego bloga?
   Bloga prowadzę dokładnie od 12 marca 2014r.
4. Czytasz mojego bloga? Co o nim sądzisz?
   Tak, czytam. Jest cudowny! Na prawdę!
5. Cel do którego dążysz?
   Nie bardzo wiem, o co dokładnie chodzi xD.
6. Co Cię motywuje do pisania bloga?
   Przede wszystkim komentarze czytelników.
7. Gdyby można było zmienić jedną jedyną rzecz na świecie, co to by było?
  Z tym mam problem, ale wydaje mi się że chciałabym aby na świecie panował pokój xD.
8. Kto jest dla Ciebie największym autorytetem?
   Jeśli chodzi o kogoś z rodziny to mama :D
9. Masz jakąś pasję?
   Myślę, że pisanie bloga jest moją pasją xD.
10. Jaką porę roku lubisz najbardziej?
   Zdecydowanie lato <3
11. Twoja ulubiona książka?
   "Gwiazd naszych wina" :')


Jeszcze raz dziękuję, za nominację ;).
Ja nominuję:



A oto moje pytania:

1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Do której klasy chodzisz?
4. Jak zaczęła się Twoja przygoda z "Violettą"?
5. Od kiedy prowadzisz bloga?
6. Czytasz mojego bloga? Co o nim sądzisz?
7. Jedziesz na Violetta Live?
8. Kim chcesz zostać w przyszłości?
9. Twój ulubiony aktor?
10. Twoja ulubiona aktorka?
11. Twój idol?
12. Do jakiego fandomu należysz?
13. Co motywuje Cię do pisania bloga?
14. Twoje życiowe motto?

To chyba na tyle... Jeszcze raz bardzo dziękuję za nominację <3

Pozdrawiam
Natkaa Jorgistas <3

czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 13 "Czyli coś się musiało stać!"

- A wiesz może kto to był? - dopytywałam
- Mój kumpel Leon Verdas - odpowiedział
- O mój Boże! Czyli to jednak prawda! A wiesz do jakiego szpitala go zabrali? - panikowałam
- Do szpitala niedaleko tego wielkiego hotelu, kojarzysz?
- Tak, pewnie! Dzięki - odpowiedziałam i ruszyliśmy w stronę wcześniej wyznaczonego miejsca. Na miejscu byliśmy zaledwie 15 minut temu. Weszliśmy do szpitala i skierowaliśmy się do recepcji.
- Dzień dobry, wczoraj przywieziono tutaj chłopaka w ciężkim stanie. Miał wypadek na motorze podczas wyścigów - powiedziałam
- A jak nazwisko? - zapytała
- Leon Verdas - odpowiedziałam. Kobieta sprawdziła coś w komputerze po czym wyznaczyła salę do jakiej mam się udać. Znaleźliśmy się właśnie przy tej sali z której w tym samym czasie wyszedł lekarz.
- Panie doktorze, co z nim? - zapytałam z nadzieja w głosie
- A kim pani jest dla pacjenta? Mogę udzielać informacji tylko rodzinie - odpowiedział. Zastanowiłam się chwilę, po czym spojrzałam na Alexa.
- Siostrą - powiedziałam po chwili
- A więc... nie mam dla pani dobrych wiadomości - powiedział
- Jak to? - zapytałam zszokowana
- Pani brat miał ciężki wypadek. Jest duże ryzyko że może nie przeżyć tego stanu. Uderzył on głową o drzewo podczas wypadku a na końcu motor spadł przygniatając go. W związku z tym, ma złamane prawe zebro i nie możemy go wybudzić, bo stracił przytomność - tłumaczył
- Ale... O Boże! - zaczęłam płakać wtulając się w ramiona Alexa
- Przykro mi... - powiedział lekarz
- A, panie doktorze, czy ja mogłabym na chwilę do niego wejść? - zapytałam
- Niech będzie ale tylko na 2 minuty, nie więcej... - powiedział
- Dziękuje - założyłam zielony fartuch i specjalne 'buty', chwyciłam za klamkę i weszłam do środka sali. Chłopak był blady. Leżał na wznak na wielkim łóżku. Mimowolnie po moim policzka zaczęły spływać łzy.
- Cholera jasna! Dlaczego ty żeś to zrobił?! Dlaczego?! Byliśmy tacy szczęśliwi! A może tylko mi się tak wydaje?! Mimo wszystko Leon... ja nadal nie przestałam Cię kochać! Dalej jesteś bardzo ważną osobą w moim życiu - mówiłam trzymając jego zimna rękę, a po moich policzkach spływało stado zimnych łez - musisz żyć! Rozumiesz?! Musisz żyć! Nie dla mnie! Chociażby dla tej dziewczyny z która się całowałeś! - miałam straszny żal do niego. Po chwili wyszłam z sali. Razem z Alexem skierowaliśmy się w stronę hotelu w którym się zameldowaliśmy. Weszliśmy do wyznaczonego apartamentu, gdzie od razu oboje położyliśmy się na łóżku. Wtuliłam się w silne ramiona mojego ukochanego i usnęłam.
***Następny dzień***
Gdy się obudzilam Alexa nigdzie nie było, co bardzo mnie zmartwiło... postanowiłam zadzwonić. Dzwoniłam... dzwoniłam, ale nikt nie odbierał. Z nadzieją iż niedługo wróci, poszłam do małej kuchni, gdzie zrobiłam sobie herbatę. Usiadła przed telewizorem kiedy w tym samym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Ucieszyłam się i z nadzieją że to mój chłopak poszłam je otworzyć. Pomyliłam się. W drzwiach stal...
- JOHN?! - zapytałam niedowierzając
- No witaj! - powiedział
- Co Ty tu robisz?! - zapytałam
- Przyszedłem do swojej dziewczyny - powiedział, a mi momentalnie przed oczami stanęły wszystkie chwile, związane z nim
- Byłej dziewczyny! Kiedy ty to zrozumiesz?! - wkurzyłam się - A teraz wyjdź stąd! Wyjdź stąd, bo zawołam ochronę! - mało brakowało a krzyknęłabym tak, że cały korytarz z pewnością by usłyszał.
- Nie denerwuj się tak, kotku! - powiedział podchodząc do mnie, zamykając przy tym drzwi. Mało brakowało a moje serce wyskoczyłoby z klatki piersiowej. Gdzie jest Alex, kiedy go potrzebuje?! Mężczyzna zamknął drzwi na klucz. Bałam się jak cholera! Pociągnął mnie za rękę najmocniej jak tylko mógł, tak że wylądowałam na łóżku. Wszystko zaczęło się we mnie trząść. Bałam się że powtórzy się sytuacja sprzed lat. Nagle mężczyzna do kogoś zadzwonił.
- Gotowe. Wchodzicie i robicie porządek - powiedział i rozłączył się. Stal tyłem także próbowałam sięgnąć z szafki nocnej telefon i zadzwonić do kogoś po pomoc. Ale się zorientował. Podszedł do mnie wyrwał mi z ręki telefon i kazał siedzieć cicho. Usiadł koło mnie na łóżku i zaczął się zbliżać, delikatnie dotykając moich rąk. Coraz bardziej się odsuwałam, ale chwycił mnie za nadgarstek. Moje oczy napełniły łzy. Nie mogłam się powstrzymać.
- Czy ty uważasz że ja się będę z Tobą ceckać? - powiedział, a po chwili ktoś zapukał do drzwi. On otworzył je i wpuścił do pokoju dwóch mężczyzn.
- To ona? - zapytał jeden
- Tak! - odpowiedział John
- Idealnie! - odpowiedział. Nie wiedziałam o co chodzi. Obaj podeszli do mnie po czym jeden złapał mnie za ręce, a drugi je związywał. Zaczęłam się wyrywać, opierać, bronić, ale nic nie pomagało. Byli silniejsi ode mnie. Związali mi później tylko nogi i zatkali szmata usta. Wilam się po łóżku próbując zaradzić całej sytuacji, ale nic z tego. Modliłam się tylko o to aby Alex w tym czasie wrócił. Jeden z mężczyzn przetrzymał mnie, a John w tym czasie do mnie podszedł.
- I co skarbie? Nie dam Ci rady? - zapytał i delikatnie przejechał rękę po mojej twarzy.
- Idź sprawdź czy teren czysty i jedziemy - rozkazał drugiemu, który od razu spełnił jego rozkaz. Zaczęłam się szarpać jak tylko mogłam, ale w zamian za to dwa razy dostałam w twarz od Johna. Zmęczona nie mogłam zaradzić już na nic.
- Teren czysty, szefie - powiedział jeden
- To zabierajcie ją i jedziemy! - powiedział. Zakryli mnie kocem, przerzucili przez ramię jednego mężczyzny i ruszyli. Po upływie jakiejś godziny, samochód którym jechaliśmy się zatrzymał.
*Leon*
Obudziłem się w szpitalu. Od razu zacząłem przypominać sobie co się stało. Dlaczego jestem tutaj? Nagle do sali wszedł lekarz.
- Jak dobrze, że się pan w końcu obudził. Nie wiedzieliśmy już co robić. Pamięta pan, może co się wydarzyło? Dlaczego pan tu jest? - zadawał pytania
- Pamiętam tylko że miałem wypadek na motorze. I nic więcej... - odpowiedziałem zachrypniętym głosem
- Dobrze. Proszę się nie ruszać i nie wykonywać gwałtownych ruchów. Ma pan złamane prawe żebro i stłuczone ramiona - powiedział
- Czy mógłbym wykonać telefon? - zapytałem
- Naturalnie - odpowiedział lekarz. Chciałem wtedy zadzwonić do Violetty. Chciałem wytłumaczyć jej co tak na prawdę stało się wtedy kiedy zadzwoniłem i z nią zerwałem. Nie mogę jej stracić. Nie mogę! I to właśnie dlatego musiałem z nią zerwać. Dla jej bezpieczeństwa. Teraz zrozumiałem że źle postąpiłem. Mogłem od razu wyjaśnić jej to wszystko, a nie teraz! Mimo wszystko próbowałem, się z nią skontaktować. Ale nie odbierała. Próbowałem chyba ze 30 razy, ale za każdym razem włączała się sekretarka. Są dwie możliwości, albo nie chce mnie już więcej znać i nie odbiera, albo nie może, albo coś się stało. Postanowiłem więc zadzwonić do Alexa. Numer chłopaka miałem zapisany w telefonie. Wykręciłem go, ale on również nie odbierał. Nie poddawałem się. Następny numer, jaki miałem na liście, jest numer Francesci. Przyjaciółki Violetty.
/Rozmowa Leon i Francesci/
- Halo? - odebrała po trzech sygnałach
- Cześć Fran! Nie kontaktowałaś się może z Violettą ostatnio? - zapytałem
- No... jakieś dwa dni temu a co się stało? - zapytała zdezorientowana
- Nie mogę się z nią skontaktować. Nie odbiera ode mnie telefonów. Nic! - powiedziałem
- A dziwisz się? Po tym co jej zrobiłeś?
- Fran, to nie było tak. Musiałem to zrobić bo [...] - opowiedziałem dziewczynie całą historię
- Po coś ty się w to pakował chłopie?! Wiesz, że teraz możesz się z tego łatwo nie wyplątać?
- Wiem, dlatego musisz mi pomóc! Proszę cię spróbuj, się z nią skontaktować, może od Ciebie odbierze telefon. Powiedz jej żeby do mnie zadzwoniła, okej? - poprosiłem
- Jasne! Jak coś będę wiedziała to będę dzwonić! - powiedziała
- Dzięki. Na razie, Fran! - pożegnałem się
/Konie rozmowy Leona i Francesci/
Nie mogłem siedzieć bezczynnie i czekać na jakąś informacje od Francesci, dlatego też próbowałem dalej się skontaktować z Violettą, ale na nic. Po chwili jednak, zadzwoniła Fran.
- Tak, Fran? - zapytałem
- Leon, dzwoniłam do niej chyba z 50 razy, ale nie odbiera. Do jej mamy do stanów również i też nic nie wiedzą. A Alex nie odbiera - zaczęła nerwowo przełykać ślinę
- Czyli coś się musiało stać! - powiedziałem
- Nie panikujmy! Może nie słyszała telefonu jak dzwoni, a jest nie wiem na jakichś zakupach czy coś!
- Tyle czasu na zakupach?! To nie możliwe. Ona nigdy tak, nie robiła! Coś się musiało stać! - powiedziałem
- Poczekajmy jeszcze parę godzin. Może się odezwie, jeśli nie to zgłosimy jej zaginięcie na policji. A Ty jak się czujesz?
- Świetnie! - powiedziałem sarkastycznie - Mam złamane prawe żebro, stłuczone ramiona, przez swoją głupotę zerwałem z dziewczyną, na dodatek ona nie odbiera telefonu! Lepiej być nie może!
- Uspokój się! Będę czuwać. Jeśli się odezwie, dam Ci znać. Jeśli nie da znaku życia, jutro rano zgłoszę sprawę na policje - powiedziała Fran
- Dzięki. Paa
- Nie denerwuj się! Wszystko będzie dobrze - pocieszała mnie
- Mam nadzieję - odpowiedziałem i się rozłączyłem
Boje się o nią jak cholera! Ja nadal ja kocham i chyba nigdy nie przestane.


 *************************************************
Witam Witam :D! Jak Wam się podoba rozdział? Mam nadzieję że pod tym rozdziałem będzie ciut więcej komentarzy niż ostatnio... ;). Leon się obudził ^^ i martwi się o Vilu, bo nie odbiera telefonu xD. Ta miłość ;). Dzisiaj się nie rozpisuje z notka także...
Pozdrawiam i do napisania :*
Natkaa Jorgistas ♥