sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 10 "Jadę do Nowego Jorku!"

*Violetta*
Leon dopiero co pojechał a ja już za nim tęsknię, nie mogę bez niego wytrzymać nawet chwili. Bardzo mi go brakuje! Siedzę właśnie sobie na tarasie, pod parasolem i piję lemoniadę.
- Violu...? - zapytał Alex, stojąc we framudze drzwi balkonowych.
- Tak? - wyrwał mnie z zamyślenia
- Chodź do mnie herbatkę... - powiedział, co od razu uczyniłam. Poszłam z nim do pokoju. Po kilkunastu minutach miłej rozmowy z chłopakiem, postanowiłam wrócić do siebie. Poprosiłam, aby mnie nie odprowadzał, co po lekkiej namowie uczynił. Przy drzwiach wyjściowych, zrobiło mi się bardzo słabo. Złapałam się za brzuch, który nie wiem z jakiej przyczyny mnie niesamowicie zabolał. Złapałam się ściany po której od razu się zsunęłam, siadając na podłodze.
- Violu! - krzyknął Alex, przebiegając do mnie od razu - Co się stało?!
- Słabo mi... - zdołałam, wypowiedzieć tylko tyle, ponieważ dalej już nic nie pamiętam.

*♥*
Obudziłam się w jakimś pokoju, gdzie biel dosłownie raziła w oczy. Rozejrzałam się dookoła siebie gdzie zobaczyłam, młodą kobietę.
- Gdzie ja jestem? Co się stało? - zadawałam pytania
- Spokojnie. Niech pani leży, zaraz zawołam lekarza. - powiedziała
- Lekarza?! - zdziwiłam się. Po zaledwie dwóch minutach do sali, w której obecnie się znajdowałam wszedł lekarz.
- Jak się pani czuje? Wszystko w porządku?
- Tak, ale nie rozumiem nic z tego. Co się stało? - zapytałam
- Zasłabła pani - odpowiedział
- Pamiętam tylko, że wychodząc od znajomego z pokoju, strasznie zabolał mnie brzuch i później już nic.
- Tak, wykonaliśmy pani kilka badań i z których wynika, jaka była przyczyna tego strasznego bólu i zasłabnięcia - powiedział
- Jaka? - zapytałam. Z czego nie rozumiałam wesołej miny lekarza.
- Jest pani w drugim tygodniu ciąży! Gratuluję! - powiedział
- Słucham?! - zamurowało mnie - J-j-j-jak to w ciąży?! - jąkałam się.
- No tak! Jest pani w ciąży! - odpowiedział
- Dziękuję! Czy mógłby pan zawołać mojego przyjaciela? - zapytałam, dalej nie mogąc się uspokoić, po tym 'newsie'.
- Oczywiście, ale teraz powinna pani odpoczywać jak najwięcej...
- Dobrze - odpowiedziałam. Lekarz wyszedł, a do sali wszedł Alex.
- Cześć. Jak się czujesz? - zapytał
- W porządku. Dzieki - powiedziałam, po czym wlepiłam swój wzrok w okno.
- Mam zawiadomić Leona? - zapytał
- Co? Nieee... - odpowiedziałam - on ma teraz ważniejsze sprawy.
- Ważniejsze sprawy od Ciebie? - zdziwił się
- Alex, ja chciałam Ci podziękować, za to, że mi pomogłeś... Dziękuję.
- Nie ma za co. Na prawdę... Tyle strachu ile we mnie wzbudziłaś to dopiero było - zaśmiał się - A wiesz, co było powodem zasłabnięcia?
- Co? Aaa... nie, nie wiem. Lekarze mają robić jeszcze jakieś badania - skłamałam
- Wszystko okej? Jesteś myślami, gdzieś indziej...
- Tak. Alex mógłbyś zostawić mnie teraz samą?
- Pewnie... jeśli będziesz czegoś potrzebować to jestem pod telefonem - pocałował mnie w policzek
- Dzięki - odpowiedziałam, po czym zamknęłam oczy i rozmyślałam... Co mam zrobić? Powiedzieć Leonowi ? Gdy tak myślałam i... myślałam w końcu przysnęłam. Obudziła mnie pielęgniarka, która właśnie zmieniała kroplówkę.
***3 dni później***
Wczoraj wypisali mnie ze szpitala. Wyniki były dobre więc nie mieli po co mnie dalej tam trzymać. Dla upewnienia się że naprawdę jestem w ciąży zapisałam się do lekarza prywatnie. Wizytę mam jutro o 14. To nie mój lekarz, ponieważ jestem nad morzem, ale jakiś inny prawdopodobnie równie dobry. Nie mówiłam Alexowi o ciąży. Ani Leonowi. Wole się upewnić zanim zrobię zamieszanie. Postanowiłam zadzwonić do Leona.
/Rozmowa Violetty i Leona/
- Cześć kochanie - odebrał po trzech sygnałach
- Cześć. Jak podróż? - zapytałam
- Dobrze. Nie była męcząca. Za 40 minut będziemy już na miejscu.
- To dobrze... tęsknię za Tobą - powiedziałam, zgodnie z prawdą.
- Ja za Tobą jeszcze bardziej. Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz, bo ostatnio coś nie bardzo chyba było, co? - dopytywał
- T-tak. Jasne - odpowiedziałam, ale zawroty głowy właśnie dały znać o swoim istnieniu. Szybko usiadłam na krześle.
- Violu! - krzyknął Alex - Jak się czujesz? Wszystko dobrze? Musisz teraz trochę o siebie dbać, nie przemęczaj się! Upss... przepraszam nie wiedziałem że rozmawiasz przez telefon, po czym opuściłem pokój, żeby Violetta spokojnie porozmawiała.
- Jak to musisz się oszczędzać? - zapytał Leon
- Nie... nic. Po prostu Alexowi chodzi o to, że ostatnio tak się źle czułam. Mówiłam mu o tym... - nie wiedziałam jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. Przecież nie mogę powiedzieć Leonowi że zasłabłam i do tego jest w ciąży z nim.
- Dobrze. Kotku, przepraszam cię ale później zadzwonię, bo teraz każą już odkładać telefony i zapinać pasy.
- Okej. Kocham Cię.
- Ja Ciebie bardziej - odpowiedział
/Koniec rozmowy/
Gdy pożegnałam się z Leonem, po chwili do pokoju wszedł Alex.
- Poszła, byś ze mną na herbatę? - spytał
- Tak z miłą chęcią! - odpowiedziałam. Wzięłam torebkę i zeszliśmy na dół do pokoju Alexa. Po chwili podał mi herbatę i usiadł przy mnie na kanapie. W pewnym momencie, Alex zaczął się do mnie zbliżać... Kiedy nasze usta dzieliły milimetry, odsunęłam się.
-  Przepraszam, nie mogę... - powiedziałam, po czym jak najszybciej mogłam wybiegłam z pokoju Alexa. Weszłam do pokoju i zaczęłam się pakować.
- Violu. Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło... Co Ty robisz? - zapytał wchodząc do mojego pokoju.
- Zrozumiałam, że muszę jechać do Leona. Nie mogę tu dłużej zostać! - powiedziałam, pewna siebie.
- Jeśli to przeze mnie to zostać, obiecuję że nie zrobię tak nigdy więcej... Przepraszam, po prostu nie wiem co we mnie wstąpiło... - tłumaczył się
- Nie, to nie przez Ciebie! Po prostu, zamiast go zrozumieć i jechać z nim ja jak głupia, robiłam mu wyrzuty. Jadę do Nowego Jorku!
- Jesteś pewna, że jesteś na to gotowa na taką podróż? Przecież ostatnio się źle czułaś byłaś w szpitalu... Jesteś osłabiona - próbował mnie powstrzymać
- Jestem silna! Dam sobie radę... Paa Alex - pocałowała go w policzek i czym prędzej pobiegłam na lotnisko. Ale najpierw przypomniało mi się że miałam umówioną wizytę u ginekologa. Musiałam się upewnić, czy na prawdę jestem w ciąży z Leonem. Spojrzałam na zegarek i uznałam, że jak się pospieszę to jeszcze zdążę...

***1 godzinę później***
Wyszłam z gabinetu okazało się że...






*****************************************************
Witajcie kochani czytelnicy ;*! Jak Wam się wydaje, Vilu jest w ciąży z Leonem czy jednak nie? A Alex? Co sądzicie o jego zachowaniu? No, cóż... ocenę tego ŻAŁOSNEGO rozdziału zostawię Wam! Zapraszam do zaglądania do zakładki "zapytaj bohatera", jakby ktoś miał do nas jakieś pytania w zakładce "kontakt" macie nasze numery GG. 

Pozdrawiam i do napisania :D
Natkaa Jorgistas <3

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 9 "Może zaczniemy od początku? Jestem Alex"

- Jakiś dziwny numer - powiedział chłopak, zerkając na ekran telefonu.
- Odbierz. Może to coś ważnego - powiedziałam. Jak powiedziałam tak, też uczynił.
- Co jesteś taki zadowolony? - zapytałam po skończonej rozmowie szatyna.
- Zadzwonił sponsor z wyścigów motocrossowych i zaproponował mi żebym przyjechał na zawody do Nowego Jorku. To niepowtarzalna szansa. Muszę z niej skorzystać... - tłumaczył
- I co, masz zamiar jechać? - zapytałam lekko zdenerwowana
- No nie wiem... powiedziałem mu, że muszę się zastanowić. Ale to jest świetna okazja i moje marzenia - odpowiedział
- A kiedy masz tam jechać? - zadałam kolejne pytanie
- Za tydzień - odpowiedział
- No, ale to przecież jeszcze podczas naszego pobytu tutaj!
- No niby tak, ale przecież możemy skrócić nasz wyjazd - powiedział jak gdyby nigdy nic
- Słucham?! Chcesz skrócić nasz wyjazd? Ważniejsze są dla Ciebie te zasrane wyścigi niż ja i nasz pobyt tutaj?! Wiesz, co jedź sobie gdzie chcesz! Wisi mi to! Nie wiem czy nie popełniliśmy błędu w ogóle tutaj przyjeżdżając! - wkurzyłam się, wstałam od stołu i skierowałam się w stronę pokoju.
- Violu, poczekaj!
- Zostaw mnie w spokoju!
Wypowiedziałam ostatnie słowa i nie zatrzymując się wróciłam do pokoju. W nerwach zaczęłam się pakować, kiedy do pokoju wszedł Leon.
- Co Ty wyprawiasz?! - zapytał, podchodząc do mnie i łapiąc za ręce.
- Puść mnie! - krzyknęłam, wyrywając się z jego uścisku. Szybko wybiegłam z pokoju. Poszłam w stronę plaży i zaczęłam iść brzegiem morza, zastanawiając się jak dalej ma to wszystko wyglądać... czy to ma w ogóle jeszcze jakiś sens? Chodziłam tak, dłuższy czas, aż zaczęło się robić coraz ciemniej i później. Usiadłam, na nagrzanym od słońca pisaku, po czym zaczęłam się nim bawić. Nagle poczułam, że ktoś zakłada na moje plecy bluzę. Odwróciłam się i zobaczyłam Alexa, który zaraz usiadł koło mnie.
- Wszystko w porządku? - zapytał
- Tak... - odpowiedziałam, wycierając łzy spływające po moim policzku
- Może zaczniemy od początku? Jestem Alex - powiedział
- Violetta - odpowiedziała
- No to w takim razie... Violu, jeśli mogę tak do Ciebie mówić... Powiesz mi czemu jesteś tutaj, sama, smutna i bez swojego chłopaka?
- Nic, się nie stało na prawdę - powiedziałam wstając i otrzepując się z piasku - idziesz się ze mną przejść?
- No pewnie - odpowiedział. Poszliśmy brzegiem morza, przed siebie, nie zatrzymując się nawet na chwilę.

*Leon*
Od rana wszędzie szukam Violetty. Nie wiem, gdzie ona się podziała. Zaczynam się na prawdę martwić. Postanowiłem zobaczyć, czy nie ma jej gdzieś nad morzem. Wyszedłem i zacząłem się rozglądać, kiedy w oddali zobaczyłem Violettę z tym kelnerem, idących brzegiem morza. Załamany i wkurzony wróciłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Po jakiś 30 - stu minutach przyszła Violetta.
- Gdzie byłaś tyle czasu? - zapytałem ciekawy odpowiedzi
- Rozmawiałam z Alexem - odpowiedziała
- Z tym kelnerem? - dopytywałem
- Tak. Leon muszę Ci o czymś powiedzieć - powiedziała
- Ja też. Mogę pierwszy? - zapytałem
- Możesz - odpowiedziała, siadając przy mnie
- Zrozumiałem, że to Ty jesteś dla mnie najważniejsza, a nie żadne zawody. Nie pojadę. Zostanę z Tobą - powiedziałem
- Leon, ja też zrozumiałam pewne sprawy i chcę, Ci powiedzieć, żebyś pojechał na te zawody. Nie chce żebyś przeze mnie stracił swoje marzenia. Kocham Cię i chcę dla Ciebie jak najlepiej.
- Naprawdę? - zapytałem szczęśliwy
- Tak, naprawdę - odpowiedziała Violetta.
- Dziękuję. Strasznie Cię kocham! - krzyknął - Ale skoro doszłaś do wniosku, że jednak powinienem jechać, to czemu jesteś taka smutna?
- Bo chyba coś mi zaszkodziło... od rana jakoś nie bardzo się czuję... - powiedziała
- A może chcesz iść do lekarza, albo skoczyć i kupić Ci jakieś tabletki? - zapytałem
- Nie... Na pewno zaraz mi przejdzie - powiedziała
- Ale jak tylko się gorzej poczujesz to od razu dawaj mi znać. A teraz połóż się, a ja przyniosę Ci gorącej herbaty - odpowiedziałem
- Leon, tylko trochę się źle czuje nic mi nie jest a Ty od razu tak panikujesz - skarciła mnie
- No bo boję się jak cholera o moją królewnę - powiedziałem, przybliżając się do niej i lekko muskając jej usta.
- Ale nie do przesady - zaśmiała się
- Zaraz wracam - powiedziałem i poszedłem po herbatę. Wróciłem po 20 minutach z wielkimi kubkami gorącej herbaty. Zobaczyłem iż moja księżniczka usnęła, więc postanowiłem ją przykryć kocem, po czym położyłem się koło niej. Po jakichś 15 minutach obudziła się. Bez żadnego słowa, poleciała do łazienki, gdzie od razu zwymiotowała. Co się dzieje...? Chyba ona nie jest w ... Nie!
- Violu, wszystko okej? Dobrze się czujesz? - dopytywałem.
- Nie wiem... jakoś mi nie dobrze - odpowiedziała
- Połóż się koło mnie i prześpij się, może jutro rano się lepiej poczujesz - powiedziałem troskliwym głosem, po czym dziewczyna to uczyniła. Wtuliła się w mój tors i od razu usnęła, a ja kilka minut po niej.

***Następny dzień***
Razem z Violettą obudziliśmy się w tym samym czasie.
- I jak się czujesz? - zapytałem
- Nawet dobrze. Na pewno dużo lepiej niż wczoraj. Dzięki - odpowiedziała, kiedy w tej samej chwili ktoś zapukał do drzwi.
- Ja otworzę - powiedziałem. W drzwiach ujrzałem Alexa.
- Cześć! Jest Violetta? -zapytał
- Może i jest! A co chcesz? - zapytałem nieprzyjemnym tonem głosu
- Mogę z nią chwilę porozmawiać? - zapytał
- Nie! Nie możesz! - powiedziałem stanowczo
- Leon! - wyszła Violetta - Coś się stało Alex? - zwróciła się do niego
- Możemy chwilę porozmawiać? - zapytał
- My z Violettą nie mamy przed sobą tajemnic. Śmiało możesz mówić! - powiedziałem
- Leon! - skarciła mnie Violetta - Zaraz wracam! - musnęła moje usta. Wróciła po 15 - stu minutach.
- Co chciał? - zapytałem, przeskakując z kanału na kanał
- Chciał mnie 'przeprosić' za wczoraj. Bał się że pomyślałam, że jest natrętny.
- A jest? - zapytał
- Daruj sobie tą zazdrość - powiedziałam - Idziemy trochę na plaże?
- No pewnie! - krzyknął, po czym poderwał się z łóżka - A Violu i jeszcze jedna sprawa, dzisiaj o 21 mam samolot do Nowego Jorku.
- No, ale mamy jeszcze trochę czasu, więc chodź idziemy go wykorzystać... - powiedziała. Poszliśmy na plażę i rozłożyliśmy koc.
- Idziesz ze mną do wody?
- Jak szaleć to szaleć! - krzyknęła i złapała mnie za rękę. Pobiegliśmy w stronę wody. Gdy Violetta dotknęła stopami wody, od razu się cofnęła.
- Za zimna -zaśmiała się
- Nie przesadzaj, jest cieplutka. Chodź do mnie! - powiedziałem
- Nie! Ja idę się położyć!
- Nie ma mowy! - podbiegłem do niej od tyłu i wziąłem na ręce.
Bawiliśmy się świetnie! Aż do czasu, kiedy Leon musiał się zbierać, żeby zdążyć na samolot. Oboje wróciliśmy do pokoju. Leon zaczął się pakować. Wybiła godzina 19...
- No to paa kochanie - powiedział Leon, składając na moich ustach namiętny pocałunek.
- Będę tęsknić. Paa - powiedziałam, oddając pocałunek.
- Tylko zajadę od razu się odezwę. Kocham Cię!
- Ja Ciebie też - pomachałam mu.


********************************************************
Witam Was moi mili xD! Nastąpiła mała sprzeczka Leonetty^^. Ale zaraz się pogodzili. To co pisałam w poprzedniej notce pod rozdziałem, to nie o to mi chodziło. Ich szczęście nie potrwa długo... Ale rozstanie będzie porządnym ciosem, dla obojga ;(. To chyba tyle na dzisiaj ... Zapraszam do zaglądania do zakładek. No cóż... zostaje mi tylko czekać na Wasze opinie... :*.
Pozdrawiam i do napisania :*
Natkaa Jorgistas <3

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 8 "A co Ty robiłaś z nim? Możesz mi powiedzieć?"

- No pewnie że z Tobą pojadę - przytuliłam się do niego szczęśliwa - A kiedy? - dodałam
- W sobotę. Za 3 dni - odpowiedział
- Przecież ja nie zdążę... muszę iść sobie kupić coś ładnego i w ogóle - zaczęłam panikować
- Wszystko zdążysz... spokojnie - patrzył na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczkami.
- Tak strasznie się cieszę, że pojadę tam z Tobą - darłam się wręcz.
Reszta dni minęła spokojnie, pomijając zwariowane zakupy z Leonem.

***3 dni później***
- Leon, błagam pospiesz się, bo w końcu będą korki! - krzyczałam, czekając na chłopaka w przedpokoju.
- Kluczyki są na komodzie w wejściu. Idź do samochodu, a ja zaraz przyjdę - krzyknął z góry. Westchnęłam cicho i zrobiłam tak, jak powiedział. Zabrałam walizki i poszłam do samochodu. Po chwili i on przyszedł i ruszyliśmy w świat!

***7 godzin później***
Jesteśmy już na miejscu.
- Boże! Leon tu jest przepięknie! Dziękuję! - krzyknęłam, po czym rzuciłam mu się na szyję. On tylko podniósł mnie lekko do góry i pocałował.
- Dla Ciebie wszystko! - oznajmił po oderwaniu - To teraz chodź pokażę Ci gdzie będziemy mieszkać. Złapałam go za rękę i poszliśmy razem brzegiem morza w stronę apartamentu.
- Zamknij oczy - powiedział, zachodząc mnie od tyłu i zakrywając oczy swoimi rękami. Prowadził mnie jeszcze parę kroków, po czym odkrył mi oczy, którym od razu ukazało się coś niesamowitego. Otworzyłam ze zdziwienia usta i nie mogłam wydusić z siebie nawet jednego słowa.
- Nic nie powiesz? - zapytał
- Leon, to jest piękne, ale powiesz mi gdzie ja mam spać? - odpowiedziałam, pytaniem na pytanie
- No przecież tutaj! - wskazał na łóżko
- A Ty? - zapytałam zdziwiona
- Ja też tutaj. Przecież jest duże łóżko. Zmieścimy się... - powiedział, po czym spojrzał na moją minę - Aaaa no tak, jeśli chcesz zamówię, oddzielne łóżko
- Nie! Tak może być! - uśmiechnęłam się
- Ale jeśli masz się czuć źle to zamówię oddzielne łóżko
- Powiedziałam, że nie! - podeszłam i go pocałowałam - tak jest cudownie - dokończyłam po oderwaniu
- No to zapraszam teraz moją księżniczkę, na dół mam kolejną niespodziankę - powiedział, tajemniczym głosem, po czym złapał mnie za rękę i prowadził z powrotem na dół.
- Kolejną? Zaczynam się bać, jaka będzie następna - zaśmiałam się. Wyszliśmy na dwór. Kolejny raz mnie zamurowało. Już lepiej chyba być nie może!
- Żartujesz sobie ze mnie?! 
- Nie! A co nie podoba Ci się? - zapytał, ze smutną minką
- To miejsce jest najpiękniejszym miejsce w jakim kiedykolwiek byłam! Tak strasznie Cię kocham. Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś! - przytuliłam się do niego najmocniej jak tylko potrafiłam.
- No to leć się księżniczko przebrać się i czekam na Ciebie w basenie - powiedział 
- Okej... zaraz wracam - powiedziałam i czym prędzej poleciałam przebrać się w stój kąpielowy. Założyłam moje okulary przeciwsłoneczne i wzięłam bikini. Jak wróciłam, Leon siedział już w basenie. 
- Jestem już - powiedziałam, uśmiechając się do mojego księcia z bajki. 
- Świetnie! - odpowiedział. Zdjęłam bikini i położyłam się na leżaku, skierowałam swoją twarz do słońca, zamknęłam oczy i zaczęłam się opalać. Kiedy nagle poczułam, jak kilka kropel zimnej wody spływa na moją nagrzaną od słońca skórę. Gwałtownie otworzyłam oczy i spojrzałam w górę. Nade mną stał Leon. 
- Co Ty wyprawiasz?! Wiesz jak mnie przestraszyłeś?? - zapytałam
- Idziesz ze mną do wody, kotku - wyciągnął rękę w moją stronę, tak abym mogła ją chwycić... 
- Co?! Nigdzie nie idę. Chcę się poopalać... - powiedziałam
- A czy uważasz, że ja pytam Cię o zdanie? - zapytał. Po czym zwinnie wziął mnie na ręce i kierował się w stronę basenu.
- Leon! Puść mnie! Czy zawsze wszystko musisz załatwiać siłą?! - wkurzyłam się. Ale na nic. Chłopak wszedł ze mną do wody. Oparł się plecami o brzeg basenu i ukucnął w nim, a mnie posadził na swoich kolanach. 
- Widzisz jak jest fajnie? A Ty tak, marudzisz... - powiedział
- Ja marudzę? Tego to już Ci nie daruję! - powiedziałam, patrząc na niego złowieszczym wzrokiem. Szybko zeszłam z jego kolan i zaczęłam uciekać chlapiąc, go przy tym wodą. Wkurzył się na mnie i niestety nie darował mi tego. Podeszłam do niego i ochlapałam mu włosy, o które najbardziej się zawsze boi. 
- Nieeee... wszystko tylko nie włosy - zaczął marudzić
- Oj przepraszam, Cię kochanie już nie będę... - powiedziałam z wyraźną ironią w głosie i jeszcze bardziej go oblałam.
- Taka jesteś? No dobrze! - podszedł do mnie, złapał mnie w talii i wpił się w moje usta. Z wielką przyjemnością oddałam pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie w celu złapania odrobiny powietrza. Zbliżył się do mnie ponownie, ale ku jego zdziwieniu odsunęłam się.
- Nie ma tak łatwo. Żeby dostać kolejnego musisz mnie najpierw złapać! - powiedziałam, po czym jak najszybciej wyszłam z basenu i zaczęłam uciekać. A Leon biegł za mną. Pech chciał, żeby akurat w tym momencie z drinkami dla innych klientów szedł kelner. Nie mogłam wyhamować. Wpadłam na niego czego efektem było to, że nieznajomy wylał na mnie całą zawartość alkoholu. Nasze spojrzenia się zetknęły. Żadne z nas nie wiedziało co ma powiedzieć.
- Przepraszam - powiedział chłopak
- Nie, to ja przepraszam. Nie dałam rady wyhamować jak Cię zobaczyłam.
- Nie szkodzi. Alex jestem - przedstawił się. Chciałam przedstawić mu się i ja, ale akurat dotarł Leon.
- A ja jestem Leon. Chłopak tej oto dziewczyny - zrobił scenę zazdrości mój ukochany. Od razu wziął mnie za rękę i skierował się ze mną w stronę basenu. Ja tylko ostatni raz spojrzałam się w stronę Alexa, posyłając mu spojrzenie mówiące "przepraszam".
- Co Ty robisz?! - zapytałam
- A co Ty robiłaś z nim? Możesz mi powiedzieć? - wkurzył się
- Wpadłam na niego jak przed Tobą uciekałam. Chciałam mu wytłumaczyć...
- Chciałaś mu wytłumaczyć przedstawiając się?! Cudownie! - powiedział, obrażając się.
- Ej, kotku... - podeszłam do niego - Już nie bądź taki zazdrosny... - musnęłam delikatnie jego milionowe ustka. Ale dalej nie dawał za wygraną. Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę basenu.
- Wejdziesz ze mną? - zapytałam
- No dobra! Nich Ci będzie... - odpowiedział, już z uśmiechem na twarzy.
- A gniewasz się na mnie dalej? - zapytałam, oplątując ręce w okół szyi chłopaka i robiąc maślane oczka.
- A jeśli powiem że nie, to dostanę takiego malutkiego buziaczka? - zapytał. Nic nie odpowiedziałam, zaśmiałam się tylko i kolejny raz go pocałowałam. Posiedzieliśmy sobie jeszcze trochę w wodzie, po czym poszliśmy coś zjeść. Mój książę, zamówił dla nas kolację przy świecach. Po powrocie do pokoju od razu położyliśmy się i spędziliśmy razem cudowną noc.
***Następny dzień***
Obudziłam się z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Leona już nie było. Szybko sięgnęłam po telefon, żeby do niego zadzwonić, ale akurat wszedł do pokoju.
- Zapraszam na śniadanko - powiedział. Bez żadnego słowa sprzeciwu, poszłam. Pod parasolem na plaży, przy morzu był stolik a na nim przeróżne pyszności... Od razu zabraliśmy się za konsumowanie tego wszystkiego. Kiedy nagle do Leona zadzwonił telefon...


***********************************************************************
Cześć kochani! Leonetta taka szczęśliwa ^^. Mogę Wam tak po cichutku zdradzić, że ich szczęście nie potrwa długo... Czy ten telefon, będzie miał wpływ na ich związek? To wszystko w kolejnym rozdziale. Podoba się rozdział? Mam nadzieję, że nie zanudziliście się na śmierć xD. Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem :*. Zapraszam do zaglądania do zakładek. To chyba tyle... czekam na Wasze opinię :*

Pozdrawiam i do napisania :D

Natkaa Jorgistas ♥

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 7 "Kocham Cię"

*Następny dzień*
*Leon*
Obudziłem się o 9. Zobaczyłem, że koło mnie śpi Violetta. Wtuliła się we mnie jak w pluszowego misia. Spodobało mi się, to więc nie poruszyłem się nawet o milimetr. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie. Po upływie 15-stu minut, zobaczyłem iż drobna szatynka się budzi, marszcząc przy tym swój malutki nosek.
- Cześć - przywitałem ją, dalej obejmując
- Cześć - popatrzyła na mnie jakby zobaczyła ducha
- Coś się stało? - zapytałem
- Czy my wczoraj...? - zapytała
- Nie, no coś Ty - puściłem do niej oczko
- Dobrze. Chyba będę się już zbierać - powiedziała przestraszona
- Zaczekaj! Zjedz ze mną śniadanie, a później jak będziesz chciała to Cię odwiozę... - zaproponowałem, dalej przestraszonej szatynce
- Nie, ja pójdę już... - powiedziała, ledwo powstrzymując się od płaczu, z czego w ogóle nic nie rozumiałem. Podeszła do okna, przy którym na szafce miała swoje rzeczy. Zszedłem z łóżka i podszedłem do niej. Złapałem za ręce, po czym spojrzałem jej prosto w oczy. Ręce miała zimne, jakby dopiero co wróciła z 20 stopniowego mrozu. A na dworze był upał.
- Powiesz mi co się stało? - zapytałem z troską w głosie. Violetta nic nie odpowiedziała, tylko się we mnie wtuliła, trzymałem ją najmocniej, zarówno jak i najdelikatniej jak tylko mogłem.
- Przepraszam. Mi po prostu, wróciły wspomnienia, po tym jak zobaczyłam, że leżę koło ciebie - powiedziała
- Nic się nie stało przysięgam Ci. Dobrze już? - zapytałem
- Tak. Dzięki - odpowiedziała
- Zostaniesz jeszcze? - zapytałem
- Chyba tak - zaśmiała się
- To w takim razie panno Violetto... pomogłaby mi pani zrobić naleśniki? - zapytałem pół żartem
- Tak, panie Leonie - wyraźnie poprawił jej się humor. Złapała mnie za rękę, po czym biegliśmy schodami w dół, kierując się do kuchni.
- Wyjmę wszystkie składniki, a Ty przygotuj miskę i tego rodzaju potrzebne nam rzeczy, dobrze?
- Tak jest! - żartowałem. Gdy wszystkie składniki były już gotowe, zaczęliśmy przygotowywać masę naleśnikową. Violetta wzięła do ręki trochę mąki, po czym całą jej zawartość wysypała mi na włosy.
- Ej! Masz szczęście, że jeszcze ich nie układałem - powiedziałem, udając obrażoną minę. Teraz to ja wziąłem trochę mąki, i zacząłem 'smarować' nią ręce Violetty.
- Leon! Ja Ci tylko troszkę sypnęłam a Ty, co? Ja się tak nie bawię! - powiedziała i znowu zaczęłam mnie sypać. W taki sposób zaczęła się nasza bitwa na mąkę. Gdy skończyliśmy, cali byliśmy obsypani mąką. A podłogi w sumie w ogóle nie było widać, mąka była rozsypana na całej jej powierzchni. Spojrzeliśmy się na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
- Chodź zrobimy te naleśniki do końca, a potem posprzątamy - powiedziała Violetta
- Dobry pomysł - oznajmiłem. Dziewczyna wsypała do miski wszystkie potrzebne składniki, po czym kazała mi je dokładnie wymieszać, na początku łyżką. Gdy zacząłem to robić, spojrzała na mnie i pokiwała lekko głową.
- To nie tak się robi! - powiedziała, podchodząc do mnie - Zobacz! - dokończyła dziewczyna, biorąc do ręki łyżkę. Przełożyłem ręce przez talię dziewczyny i chwyciłem jej rękę, którą właśnie mieszała masę. Spojrzała na mnie, posyłając mi kojące spojrzenie i delikatny uśmiech. Nie zaprzeczała temu, dlatego robiliśmy to we dwoje dość długo.

- Teraz potrzebny nam będzie mikser - powiedziała. Wyjąłem mikser z szafki i podłączyłem do kontaktu.
- A z tym sobie poradzisz? - zapytała pół żartem
- A może byś mi w tym również pomogła? - odpowiedziałem pytaniem, na pytanie
- A chcesz? - zapytała
- Bardzo - odpowiedziałem, zgodnie z prawdą
- No cóż... skoro tak chcesz - powiedziała. Wykonaliśmy to samo, co wcześniej. Czułem się niesamowicie, trzymając jej rękę, czułem że przechodzi mnie jakiś miły dreszczyk. W końcu po długim zmaganiu się z wykonaniem, zadania, jakim jest zrobienie naleśników, udało nam się to. Wyszły wspaniałe. Zjedliśmy je, po czym wróciliśmy do kuchni.
- No to teraz trzeba posprzątać - powiedziała, patrząc na podłogę, całą w mące - gdzie masz szczotkę do zamiatania?
- Ja to zrobię... - powiedziałem
- Nie! Ja to robię... - postawiła na swoim. Muszę przyznać, że podoba mi się ta jej stanowczość. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Wskazałem jej miejsce,w którym znajduje się sprzęt o którym wspomniała. Wzięła szczotkę i zaczęła zamiatać podłogę. Przechodząc przez ten cały bałagan, poślizgnęła się. W ostatniej chwili ją złapałem. Nasze twarze były tak blisko siebie, że chyba bliżej, już być nie mogło. Spojrzała mi prosto w oczy. Nasze usta dzieliły dosłownie milimetry. Kiedy stało się coś, co myślałem że nigdy w życiu się nie stanie. Violetta Castillo, we własnej osobie, ujmując moją twarz w dłonie pocałowała mnie. Nie mogłem oprzeć się temu. Coś mi mówiło, że dzisiejszy dzień będzie najwspanialszym dniem mojego życia.
- A co to się stało? - zapytałem, lekko zdziwiony, zaraz po oderwaniu
- Zrozumiałam, że czuję do Ciebie coś wyjątkowego. To jest uczucie, które towarzyszy mi już od dłuższego czasu, ale nie byłam w stanie się do tego przyznać... Może uciekałam od prawdy... Leon ja przemyślałam sobie wszystko. Jeśli Twoja propozycja z zostaniem Twoją dziewczyną jest nadal aktualna to z chęcią nią zostanę - wyrecytowała. Postawiłem ją, po czym stałem bez ruchu wlepiając w nią swoje oczy.
- Nie powiesz mi nic? - zapytała. A ja byłem tak szczęśliwy, że nie mogłem wydusić z siebie nawet jednego słowa. Podszedłem do niej szybko i wziąłem na ręce, po czym obróciłem dookoła własnej osi. W ten sposób chciałem pokazać to, że nic lepszego w życiu mnie nie mogło spotkać. Ja ją po prostu kocham!
- Kocham Cię - powiedziałem, po tym jak postawiłem ją na ziemi.
- Ja Ciebie też - potwierdziła. Reszta dnia minęła spokojnie.

*Następny dzień*
*Violetta*
Jestem szczęśliwa. Mam przy sobie Leona. Kocham go, i zawsze kochałam, tylko po prostu bałam się do tego przyznać. Jest godzina 13. Niedawno wstałam, byłam po wczorajszym dniu niesamowicie zmęczona i nie miałam siły już na nic. Zeszłam na dół, po czym usiadłam na kanapie przed telewizorem, oglądając jakieś głupie telenowele. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam i je otworzyłam. W drzwiach ujrzałam Leona. Bez wahania rzuciłam mu się na szyję i czule pocałowałam.

- A co Ty, słońce dopiero wstałaś? - zapytał patrząc na moją słodką pidżamkę z serduszkiem
- Zmęczona byłam, po wczorajszym dniu i poszłam późno spać. A Ciebie co tu sprowadza? - zapytałam
- A co nie mogę bez okazji odwiedzić swojej dziewczyny? - zapytał wyraźnie podkreślając dwa ostatnie słowa.
- Możesz, no pewnie że możesz - powiedziałam. Weszliśmy do środka, gdzie chłopak od razu usiadł na kanapie, a ja obok niego.
- A tak naprawdę, to mam dla Ciebie niespodziankę... - powiedział
- Jaką? - zapytałam, pełna entuzjazmu
- Powiem, Ci ale za buziaka - odpowiedział. Bez większego zastanowienia wpiłam się w jego malinowe usta.
- A teraz mi powiesz? - zapytałam, robiąc oczka szczeniaczka. Po czym chłopak wyjął z tylnej kieszeni swoich spodni dwa bilety.
- Co to? - dopytywałam
- Dwa bilety dla nas... Uczynisz mi tym szczęśliwcem i pojedziesz ze mną na kilka dni nad morze? - zapytał
- Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie - przytuliłam się do niego mocno
- Czyli to oznacza, że tak? - zapytał


**************************************************
Hej :D! Udało mi się udostępnić ten rozdział wcześniej niż planowałam ;). Jak myślicie, na długo będzie Leonetta? Czy to tylko chwilowe zauroczenie? Wyjadą nad morze czy coś, albo ktoś zniszczy ich plany? Na te pytania znajdziecie odpowiedź, czytając kolejne rozdziały. Dziękuję, za komentarze pod ostatnim postem :*. Jesteście najlepsi! Dziękuję ;*. Zapraszam do zakładki "zapytaj bohatera". Już dawno nie miałam żadnych pytań ;).To chyba tyle na dzisiaj :D. Czekam na wasze opinie :*
Pozdrawiam i do napisania
Natkaa Jorgistas <3

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 6 "Ślicznie wyglądasz w tej za dużej, koszuli, wiesz...?"

- Leon ja nie wiem czy będę mogła Ci zaufać!
- Nigdy Cię nie skrzywdzę! Zbyt bardzo Cię kocham - powiedział.
- Daj mi czas... muszę to przemyśleć, zastanowić się - powiedziałam zgodnie z prawdą
- No dobrze. Rozumiem Cię. Poczekam na Ciebie - odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy - To ja będę się już zbierał...
- Leon - złapałam go za rękę pociągając w moją stronę
- Tak? - zapytał, siadając w to samo miejsce co wtedy
- Zostaniesz ze mną? - zapytałam, patrząc w te jego najpiękniejsze zielone oczy na świecie
- Mam inny lepszy pomysł... - odpowiedział, na co spojrzałam się na niego ze zdziwieniem - na rozluźnienie atmosfery, zapraszam Cię na najlepsze lody w mieście i na długi wieczorny spacer, co Ty na to?
- Ta, opcja bardzo mi się podoba - zaśmiałam się cicho
- To zbieraj się... poczekam na Ciebie - odpowiedział. Po 15-stu minutach byłam już gotowa. Wzięłam torebkę, po czym wyszliśmy z domu. Skierowaliśmy się do budki z lodami, znajdującej się niedaleko parku. Następnie ruszyliśmy w stronę wcześniej wymienionego miejsca. Nasze dłonie często się o siebie ocierały, co mi się bardzo podobało... W końcu usiedliśmy na ławce. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Kiedy robiło się coraz to ciemniej i zimniej, zaczynały przechodzić mnie ciarki, co bez problemu dało się zauważyć. Leon trzymał w ręku swoją bluzę, którą po chwili założył na moje plecy.
- Dziękuję, ale nie musisz... - powiedziałam, patrząc na niego
- Widzę, że jest Ci zimno! Nie marudź. Idziemy - powiedział, nie dając mi dojść do słowa
- Okej. To ja wracam do domu. - powiedziałam, kierując się w stronę mojego domu
- Zaczekaj! - zatrzymał mnie
- A no tak, zapomniałabym o bluzie. Proszę... - powiedziałam, zdejmując ją ze swoich pleców
- Nie chodzi mi o bluzę... Załóż ją, bo się przeziębisz - powiedział, zakładając mi ją znowu
- To o co Ci chodzi? - zapytałam
- Chodź ze mną do mnie do domu... - powiedział
- Ale Leon, ja nie... - nie dał mi dokończyć tylko jednym zwinnym ruchem, wziął mnie na ręce.

- Aaaaaaa...! - zaczęłam krzyczeć, śmiejąc się przy tym - Zostaw mnie wariacie!
- Ani mi się śni! Idziemy do mnie - powiedział, kierując się ze mną w stronę jego domu
- Leon, proszę... pójdę, ale postaw mnie - śmiałam się
- Postawię, Cię dopiero jak będziemy u mnie - odpowiedział
- Długo jeszcze? - zapytałam
- Hmm... no tak z 15 minut - odpowiedział, podkreślając z swoim głosie ironizm
- Co?! O nie! Zostaw mnie i to już! - powiedziałam, wiercąc się z nadzieją, że uda mi się zejść
- Żartuję! Zaraz będziemy u mnie, a do tego czasu trochę sobie posiedzisz tam na górze!
- Ej! Bo się obrażę! - powiedziała
- To trudno - odpowiedział
Po około 5 minutach byliśmy u niego w domu.
- Okej. Więc przyniosłeś mnie tutaj, a teraz będę lecieć! Paa - powiedziałam
- Nigdzie nie idziesz - zagrodził mi furtkę
- No, ale muszę iść do domu, poza tym jest już, późno, ciemno i  zimno - odpowiedziałam. Mimo iż był sierpień to, wieczory były zimne i już ciemne.
- Zostaniesz dzisiaj u mnie - powiedział pewny siebie
- Co?! - zapytałam nie dowierzając.
- To co słyszałaś... Idziemy do domu, na gorącą czekoladę - powiedział. Odwrócił mnie w stronę drzwi wejściowych, po czym pchał w ich stronę. Zapierałam się jak mogłam, aby się z nim podroczyć.
- Skoro tak stawiasz sprawę, to okej... - powiedział i znów wziął mnie na ręce, w taki sposób jak poprzednio.
- Leon! - krzyknęłam
- Sorry... na nic innego nie zostawiasz mi wyboru - powiedział
Wszedł ze mną do domu, i skierował się na kanapę. Posadził mnie na niej.
- Poczekaj na mnie, zrobię gorącą czekoladę i obejrzymy sobie coś... - powiedział
- A mam jakiś wybór? - zapytałam
- No nie bardzo - zrobił śmieszną minę i skierował się w stronę kuchni
- Skoro mam tu zostać, to mogę się chociaż umyć...? - zapytałam
- No pewnie! - odpowiedział, po czym wyciągnął z szafy jakąś koszulkę - możesz ją założyć jak się umyjesz... - powiedział
- Dzięki
*30 minut później*
Zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam mojego przyjaciela siedzącego na kanapie, przeglądającego jakieś zdjęcia w laptopie.
- Co robisz? - zapytałam
- A nic. Tak sobie oglądam coś - odpowiedział, ale bardzo się zdenerwował, jak zobaczył, że nakryłam go jak ogląda coś.
- Okej - nie chciałam być natrętna - a może ten film obejrzymy u Ciebie w pokoju na górze? Masz takie wielkie łóżko - powiedziałam
- No pewnie, możemy - odpowiedział. Wziął laptop, a ja tacę z wielkimi kubkami gorącej czekolady i gromadą bitej śmietany na wierzchu. Skierowaliśmy się na górę, w stronę sypialni Leona. Usiadłam wygonie na jego łóżku. Chłopak po chwili uczynił to samo. Spojrzałam na tytuł filmu i od razu wiedziałam, co to będzie... oczywiście horror, bo co innego byłoby w jego przypadku...
- Horror? - zapytałam
- No jasne! - odpowiedział jak gdyby nigdy nic
- Przecież wiesz jak ja nie lubię takich filmów... - powiedziałam
- Obiecuję, że ze mną Ci się nic nie stanie - powiedział, patrząc raz na mnie a raz na ekran laptopa. Film się zaczął. Siedzieliśmy blisko siebie. Od czasu do czasu nasze spojrzenia się spotykały. Podczas niektórych momentów, zakrywałam oczy kocem. Leon zatrzymał film.
- Mogę Ci coś powiedzieć? - zapytał
- No jasne! - odpowiedziałam
- Ślicznie wyglądasz w tej za dużej, koszuli wiesz...? - zapytał. Spojrzałam na nią i zaśmiałam się.
- Bo jest Twoja - puściłam mu oczko. Przybliżył się do mnie i objął ramieniem. Nie przeszkadzało mi to dlatego nie protestowałam. Znowu puścił film. Siedzieliśmy tak w bez ruchu dobrą godzinę, kiedy chyba nerwy mu puściły.
- Przepraszam, długo już wytrzymałem. Dłużej nie dam rady. - powiedział. Spojrzał się prosto w moje oczy i jedną ręką ujmując mój policzek, pocałował mnie. Spodobało mi się to więc nie narzekałam. A wręcz, oddawałam każdy jego najmniejszy pocałunek. W głowie miałam mnóstwo myśli... Dać nam szansę? Być z nim? A może lepiej skończyć to wszystko i już więcej nie spotykać się z nim? ...


*********************************************
Witam Was w ten sobotni wieczór xD. Dodałam ten rozdział mimo, że nie jest on za ciekawy ;). Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć :*. Leonetta już blisko, a zarazem tak daleko ;). Ale ocenę zostawię Wam :D. Dziękuję, za komentarze pod ostatnim postem, nawet nie wiecie ile one dla mnie znaczą :D. Ale zawsze mam taką cichą nadzieję, że co rozdział to będzie ich coraz więcej :*.
Pozdrawiam i do napisania :*