*Violetta*
Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w Studio OnBeat. Jestem bardzo podekscytowana. Od małego bardzo interesowałam się muzyką. Mam nadzieję, że wszystko potoczy się po mojej myśli. Byłam bardzo zdenerwowana. Trzymałam w ręku teczki z pełną masa różnych dokumentów. Ze spuszczoną głową szłam w stronę drzwi wejściowych, kiedy przez przypadek na kogoś weszłam. Wszystkie dokumenty rozleciały się po chodniku.
- Przepraszam... niezdara ze mnie - powiedziałam. Spojrzałam na osobę na którą weszłam. Była to piękna czarnowłosa dziewczyna. Schyliła się w celu pomocy mi przy zbieraniu papierów.
- Nie, to ja przepraszam - powiedziała, razem ze mną zbierając rozwalone kartki. Po chwili przyszło jakiś dwóch chłopaków, którzy również zbierali razem z nami. Podali mi wszystkie i wstaliśmy.
- Jestem Francesca - podała mi rękę czarnowłosa dziewczyna - To jest Leon mój chłopak, a to Diego nasz przyjaciel - dokończyła, pokazując na dwóch przystojnych chłopaków stojących obok nas.
- Ja jestem Violetta - podałam rękę każdemu z nich
- Pierwszy dzień? - zapytał przystojny szatyn - Leon.
- Tak. Trochę się denerwuję - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie martw się. Początki są zawsze ciężkie, ale my Ci pomożemy - powiedziała Francesca. Po czym poszliśmy do Studio. Reszta dnia minęła spokojnie. Poznałam wiele wspaniałych ludzi i nauczycieli - są wyrozumiali, mili i pomocni.
***Kilka dni później***
Oswoiłam się już ze Studiem. Zaprzyjaźniłam się już z Fran, Leonem i Diego. To naprawdę wspaniali ludzie. Teraz właśnie ćwiczę "Undernaeth it all" w sali od śpiewu, kiedy nagle do sali wchodzi Leon, śpiewając razem ze mną refren. Poczułam się naprawdę wspaniale.
- Nie wychodzi mi ta piosenka - powiedziałam zła na siebie
- Tak naprawdę to idzie Ci naprawdę świetnie jak na początki, ale jeśli chcesz z chęcią pomogę Ci to udoskonalić - zaproponował.
- Naprawdę? Pomógłbyś mi?
- Pewnie. Jesteśmy przyjaciółmi, co w tym złego? - odpowiedział
- Dziękuje - przytuliłam się do niego. Oddał uścisk. To dziwne, bo poczułam się tak... bezpiecznie, tak cudownie w jego ramionach.
- To teraz? - zapytał, po oderwaniu
- Tak. To chodź może do mnie do domu, bo jest już dość późno. Zaraz pewnie zamknął Studio.
- Jasne. Chodźmy - odpowiedział. Skierowaliśmy się w stronę mojego domu. Po chwili byliśmy na miejscu.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytałam
- Chętnie - odpowiedział siadając przy moim keyboardzie. Natomiast ja poszłam po picie. Wracając usłyszałam piosenkę, którą bardzo dobrze znałam "Nuestro Camino". Postawiłam napoje na moim biurku, a sama szłam w stronę chłopaka, przyłączając się do śpiewania. Usiadłam koło niego, a swoją rękę położyłam na jego ramieniu. Po skończeniu zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Kiedy nasze usta dzieliły milimetry odsunęłam się. Sumienie nie pozwalało mi tego zrobić. Przecież to chłopak mojej przyjaciółki. W ogóle chyba nawet nie powinien mi pomagać, ale tego już mu nie mówiłam. Ćwiczyliśmy dalej w spokoju. Ale w ogóle nie mogłam się skupić. Gdy Leon opuścił już moje miejsce zamieszkania, zaczęłam zastanawiać się nad tym wszystkim. Kiedy nagle ktoś zapukał. Otworzyłam je i na wycieraczce ujrzałam list. Wzięłam go do ręki i czytałam. Treść jaka była w nim zawarta sprawiła że nogi się pode mną ugięły.
*Leon*
Co się ze mną dzieje do jasnej cholery. W żaden sposób nie mogę zapomnieć o Violetcie. Ta pomoc w śpiewaniu piosenki była tylko pretekstem do tego by spędzić z nią trochę czasu bez podejrzeń. Ten jej piękny głos, ten uśmiech, te oczy... ja nie mogę, nie mogę sobie z tym poradzić. To jest silniejsze ode mnie.
*Violetta*
Treść listu brzmiała: "Zostaw Leona! Jest tylko mój! Tylko pojawiłaś się w Studio od razu namieszałaś! Masz do zrobienia tylko jedną łatwa rzecz, zostaw go, a Francesca nie dowie się o tym że był u Ciebie i prawie się pocałowaliście. Poza tym wbij sobie do głowy że on nic do Ciebie nie czuje! A i jeśli nie podstosujesz się do tego co Ci napisałam to możesz tego pożałować!" Po przeczytaniu doszłam do wniosku że ta osoba ma rację, muszę wybić sobie Leona z głowy. Nie mogę się w nim zakochać - to chłopak mojej przyjaciółki. Byłam tak zdenerwowana, że sięgnęłam do szafki z lekami po środki uspokajające. Położyłam się, ale one nie działały. Wzięłam ich jeszcze więcej. Później już nic nie pamiętam.
*Leon*
Nie mogę! Nie dam rady o niej zapomnieć. Przyznam się i nie interesuje mnie już nic więcej ZAKOCHAŁEM SIĘ W NIEJ! Zdobyłem się na odwagę i poszedłem do niej do domu by to wyznać. Jednak nie otwierała. Zobaczyłem iż drzwi były otwarte więc wszedłem. Violetta leżała na kanapie. Na ławie było pudelko po środkach uspokajających - puste. Szybko zacząłem ja budzić, ale nic. Zadzwoniłem po pogotowie. Przyjechali w mgnieniu oka. Zabrali ją, a ja oczywiście pojechałem zaraz za nimi. Bałem się o nią jak cholera. Z niecierpliwością czekałem na wiadomości.
- Panie doktorze i co z nią? - zapytałem podchodząc do lekarza
- No... jakby to Panu powiedzieć, stan pacjentki nie jest najlepszy. Spożyła dużo ilość środków uspokajających, co w wieku pani Castillo nie jest dobre. Jest w śpiączce farmakologicznej i pod nasza opieką. Na chwilę obecna natomiast trudno mi jest powiedzieć kiedy może się wzbudzić.
- Rozumiem a mogę do niej wejść? - zapytałem z nadzieja w głosie.
- No dobrze, ale nie za długo dobrze?
- Jasne. Oczywiście - powiedziałem. Chwyciłem za klatkę i wszedłem do środka sali. Dziewczyna leżała na łóżku blada niczym ściana. Usiadłem na krześle stojącym obok łóżka szatynki. Złapałem jej zimną dłoń i mimowolnie zacząłem płakać jak małe dziecko.
- Błagam, nie zostawiaj mnie! Muszę Ci coś powiedzieć. Od jakiegoś czasu zauważyłem że dzieje się ze mną coś dziwnego. Nigdy w życiu nie byłem taki jak teraz. - zacząłem - Taki zamyślony... nie mogę się nad niczym skupić, nic robić... Zmierzam do tego iż cholernie się w tobie zakochałem. Od początku gdy Cię ujrzałem wiedziałem że nie będziesz mi obojętna. I tak też się stało...
- Naprawdę? - usłyszałem jej zachrypnięty, ledwo co słyszalny głos
- Co? Ale jak? - zdziwiłem się ale pozytywnie
- Ja czuje to samo do Ciebie. Już od dawna - powiedziała. Momentalnie uśmiech na mojej twarzy się pojawił.
- Poczekaj! Zawołam lekarza - powiedziałem wstając z krzesła
- Nie... - powiedziała łapiąc mnie za rękę i zatrzymując przy tym.
- Po coś ty tyle tego świństwa wzięła? - zapytałem
- Jedna tabletka nie pomagała - powiedziała smutna.
- Dlatego postanowiłaś wziąć wszystkie na raz? - zapytałem - No nie ważne. Ważne że żyjesz i nic Ci nie jest.
- Leon ja... też się w tobie zakochałam i również czułam i czuje to co ty. Tylko...
- Tylko? - zapytałem
- Są dwie sprawy... Fran jest jedną z nich. Francesca jest moja pierwsza prawdziwą przyjaciółka. Nie mogłabym jej tego zrobić zwłaszcza że jesteście razem.
- A druga sprawa? - zapytał smutny
- Druga sprawa powinna Ci się wyjaśnić, jak przeczytasz ten list - powiedziała i dała mi do ręki kawałek kartki. Niepewnie ja otworzyłem i zacząłem czytać. Przyznam, byłem zdruzgotany tym co przeczytałem. Kto to mógł zrobić, dlaczego? Zadawałem sobie mnóstwo pytań ale odpowiedzi na nie znalazłem.
- Ja nie wiem kto to mógł być - powiedziałem
- Ja też nie wiem, ale sam widzisz że to że byśmy byli razem może nam zaszkodzić. Zrani Fran i w ogóle.
- Ale jeśli razem nie będziemy to zrani to nas oboje rozumiesz? Nikt nie będzie szczęśliwy jeśli tak zrobimy. Kocham Cię i zrobię wszystko żebyśmy mogli być razem rozumiesz? - zapytałem wstając z plastikowego krzesła. Byłem wtedy zdenerwowany. To wszystko było silniejsze ode mnie i chyba pod wpływem emocji musiałem to zrobić... pocałowałem ją. Nie zaprzeczała temu, a wręcz przeciwnie oddała pocałunek - każdy. Ale chyba pech chciał, żeby do sali weszła Francesca. Spojrzała na nas a oczy momentalnie jej się zaszkliły.
- Nie mogę w to uwierzyć! - krzyknęła i wybiegła z sali.
- Fran - krzyknęła Violetta - Biegnij za nią - zwróciła się do mnie, co od razu uczyniłem. Wybiegłem za nią i ją zatrzymałem.
- Możemy porozmawiać? - zapytałem
- Nie mamy o czym - odpowiedziała wycierając łzy
- Proszę Cię... chwilę tylko. Nie będę Cię do niczego przekonywał tylko chce porozmawiać i Violetta też.
- Violetta? Ona już dla mnie nie istnieje! - odpowiedziała
- To jak będzie... porozmawiamy? - zapytałem
- 5 minut! Nic więcej - wróciliśmy do sali Violetty, po czym Fran usiadła na krześle obok nas.
- Fran. Ja tego nie chciałam, nie ukrywam... zakochałam się w Leonie i podobał mi się od początku gdy Was poznałam, ale uwierz nigdy bym nie odebrała swojej najlepszej przyjaciółce chłopaka. Nie okazywałam tego. Ale gdy Leon również powiedział mi o swoich uczuciach. Wiedziałam że nic z tego nie będzie, bo jest Twoim chłopakiem. Nie chcieliśmy Cię ranić, samo tak wyszło. A ten pocałunek był pod wpływem impulsu, bo dostałam pewien list. Przeczytaj jeśli chcesz - tłumaczyła Violetta, rzucając mi spojrzenie znaczące "możesz dać jej ten list". Fran go przeczytała i że łzami w oczach zaczęła:
- Jesteście moimi przyjaciółmi, chce żebyście byli szczęśliwi. Nigdy w życiu nie spotkałam wspaniałych ludzi jak wy. Kocham Was i chce żebyście byli razem i nie czuli się zobowiązani wobec mnie. A ty i ja Leon możemy być przyjaciółmi - przytuliłem się do niej. To wspaniała dziewczyna, taka wyrozumiała i w ogóle. Ale to Violetta, to Violetta jest dziewczyna która kocham i z która chce być.
- A no i ja również chyba muszę Wam coś powiedzieć... zakochałam się w Diego!
***Kilka dni później***
*Violetta*
Wyszłam już ze szpitala. Ja i Leon postanowiliśmy razem zamieszkać. Jesteśmy naprawdę szczęśliwą parą, dokładnie tak jak Fran i Diego. Zostali parą i również razem mieszkają. Relacje między nami są świetne. Dobrze się dogadujemy i często spotykamy. Mam nadzieję, że już zawsze tak będzie, bo nie możemy bez siebie żyć!
********************************************
Hej :)! Napisałam tym razem One Shota. Mam nadzieję, że się Wam podoba xD. Liczę na komentarze :D. Dzisiaj się nie rozpisuję. A rozdział powinien pojawić się jutro ;). A jeśli nie to w sobotę :*
Pozdrawiam i do napisania :)
świetny
OdpowiedzUsuńBoski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Genialny!
OdpowiedzUsuńSuper Ci wyszedł ;)
I nie mogę się doczekać rozdziału! ;3