wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 7

*W poprzednim rozdziale*
Sześcioro znajomych wybrało się na wycieczkę do 'tajnego' miejsca Violetty, Francesci i Ludmiły. Po drodze wszyscy dobrze się bawili. I nie tylko po drodze, bo gdy doszli do celu, również było świetnie. Ale do czasu, bo gdy do Leona zadzwonił telefon, Violetta postanowiła, że podsłucha jego rozmowę z nieznajomą jak dla niej osobą. I chyba dobrze, że to zrobiła, bo gdy tylko usłyszała co mówi naprawdę się zaniepokoiła...
*Violetta*
Gdy podsłuchałam rozmowę Leona, wywnioskowałam z niej że ma się gdzieś spotkać. Ale to nie było zwykłe spotkanie, na pewno. Był strasznie zaniepokojony, zdenerwowany. "Muszę sprawdzić co się stało. To musi być coś poważnego" - pomyślałam. Po tym jak zobaczyłam, że Leon kończy rozmowę od razu wróciłam do miejsca mojego tymczasowego pobytu.
- Violu..., gdzie byli... - nie skończyła Francesca, bo rzuciłam jej znaczące spojrzenie, które od razu zrozumiała. Potem pokazałam gestem ręki, aby poszła ze mną gdzieś dalej bo muszę jej coś powiedzieć.
- Przepraszamy Was musimy na chwilę odejść - powiedziałam, a wszyscy tylko przytaknęli głowami.
- Fran, wiem że to może trochę głupio zabrzmi, ale to jest chyba prawda... - zaczęłam
- No mów, bo zaczynam się bać. - odpowiedziała
- Leona coś gryzie..., zauważyłaś? - zapytałam
- No właśnie widzę, że go coś gryzie, ale właściwie to co? - zapytała
- Wtedy jak poszedł odebrać telefon..., poszłam za nim i podsłuchałam jak rozmawia z kimś
- No, ale co to ma wspólnego z...
- Poczekaj..., daj mi dokończyć. I przez telefon ktoś powiedział, że mają się spotkać za 15 minut przy głównym wejściu do najbliższego parku. Tu niedaleko... Po tej rozmowie był strasznie załamany, zaniepokojony, zdenerwowany... - wytłumaczyłam jej wszystko
- Violu, to jeszcze nic nie znaczy... A może to jego dziewczyna...
- Nie. Przecież mówiłam Ci że zerwali przez wypadek w sklepie.
- Co?! Jaki wypadek w sklepie?
- A no tak z tego wszystkiego, zapomniałam Ci powiedzieć. ( opowiedziałam jej całą naszą przygodę w sklepie oraz o zerwaniu Leona i jego dziewczyny )
- A może chce się z nim spotkać żeby wszystko wyjaśnić? Nie martw się na zapas.
- Ale ja się nie martwię tylko wydaje mi się to trochę dziwne. A poza tym to na pewno nie był głos dziewczyny tylko jakiegoś chłopaka.
- Może jego brat, albo ojciec... Violu, nic nie wiadomo... podsłuchałaś tylko jakąś rozmowę.
- Nie wiem, ale dla mnie to jest trochę dziwne. Muszę to sprawdzić! - powiedziałam delikatnie, ale stanowczo
- Jak chcesz, ale ja bym tak od razu nie panikowała.
- Wiedziałam że mi nie uwierzysz. Ale w sumie Cie trochę rozumiem.
- Nie o to chodzi, że Ci nie wierzę, tylko o to że za szybko panikujesz!
- Dobra, nie chcesz mi wierzyć to nie, ale ja to sprawdzę.
- Jak chcesz! Idziemy do reszty?
- Tak, jasne!
*10 minut później*
- Przepraszam Was, ale muszę na chwilę iść coś załatwić. - powiedział Leon, wstawając z koca
- A gdzie idziesz?! - zapytałam, chcąc dowiedzieć się czy powie prawdę
- Coś załatwić! - odpowiedział mrożąc mnie wzrokiem
- Violu... - powiedziała Fran przez zaciśnięte zęby
- No co?! - odpowiedziałam cicho
- Ja również Was przepraszam, ale... chyba zadzwonię do taty bo dzwonił do mnie godzinę temu, a ja nie odebrałam
- Co Ty robisz?! - zapytała mnie na ucho Francesca
- Muszę się dowiedzieć o co chodzi! - odpowiedziałam - kryj mnie w razie co!
- Tak jasne, Ty coś robisz,a potem ja muszę Cię kryć!
- Nie chcesz to nie! - powiedziałam robiąc oczka szczeniaczka
- No dobra - uległa moja przyjaciółka
Poszłam w przeciwną stronę w jaką poszedł Leon, aby nie budzić podejrzeń. Ale ze strony tej, z której poszłam było trochę dłużej. No ale co tam, muszę się dowiedzieć czy Leon nie ma jakichś kłopotów o których boi się powiedzieć. Po 5 minutach doszłam na miejsce. I schowałam się za gęsty krzak, tak aby nikt z nich mnie nie zobaczył. Na szczęście był tam tylko Leon - na razie. Po chwili doszedł jakiś ciemnowłosy chłopak mniej więcej w wieku Leona.
/Rozmowa chłopaków/
- Czego ode mnie chcesz? - zapytał Leon
- Chce się dowiedzieć czy pamiętasz o naszej umowie! - powiedział
- O jakiej umowie?
- Że nikt z naszej paczki nie będzie miał dziewczyny.
- A skąd Ty wiesz..., śledziłeś mnie?
- Po tym jak zobaczyłem Cię z jakąś dziewczyną. Musiałem Cię sprawdzić. - powiedział. Wtedy zza krzaków wyszli jakichś trzech chłopków. Wszyscy podali rękę Leonowi, w celu przywitania się.
- Wiem, ale ja chce odejść z naszej paczki! - powiedział ze spuszczoną głową. Pech natomiast chciał, abym w tym czasie kichnęła. Ale nie było to chyba groźne, bo nikt z chłopaków nie usłyszał, mojego kichnięcia, lecz Leon lekko odwrócił głowę w moją stronę. Teraz już nie wiem, czy widział mnie czy nie, ale próbowałam być cicho, aby dalej móc słuchać co mówią.
- Co?!!!!! - krzyknął nie za wysoki brunet
- Co tak Cię to dziwi Diego?!
- Chociażby to, że mieliśmy umowę...! - powiedział Diego, bo tak chyba miał na imię ten chłopak.
- Ale nie było w niej nic, o tym że nie można odejść z paczki. - powiedział Leon cały czas zdenerwowany. Trudno mi to przyznać, ale szkoda mi się go zrobiło w tym momencie.
- Myślałem że to jest jasne, po tym jak zawarliśmy umowę, że żaden z nas nie znajdzie sobie dziewczyny... - powiedział podchodząc do Leona
- Wisi mi to! Odchodzę czy Ci się to podoba czy nie!
- Taak?! Nie ma sprawy, ale obiecuję, że gorzko tego pożałujesz! - zagroził mu Diego - spadamy chłopaki - powiedział do chłopaków stojących przy nim jak jacyś służący
- Leon, jeszcze chwilę postał w tym samym miejscu co przed chwilą z głową spuszczoną w dół, po czym odwrócił się w stronę mojego tymczasowego pobytu. Przestraszyłam się, bo jeśli mnie tu znajdzie powie, że go śledzę. Dlatego wolno i cicho postanowiłam usunąć się z tego miejsca. Niestety z moim szczęściem noga zaplątała mi się w gałęzie leżące na ziemi i przewróciłam się z wielkim hukiem. Co prawda zdziwiłoby mnie to, gdyby Leon tego nie usłyszał.
- Nic Ci nie jest?! - zapytał, udając że mnie nie widział wcześniej
- Nie! - powiedziałam. Wyciągnął rękę ku mnie, którą chwyciłam i wstałam otrzepując się z liści i ciemnego piachu.
- Czemu mnie śledziłaś i podsłuchiwałaś? - zapytał
- Jjjaaa? Nieee... - powiedziałam, udając, że nie wiem o czym mówi
- Jasne! Powiedz prawdę... - powiedział, patrząc na mnie tymi swoimi pięknymi, czekoladowymi oczami.
- No dobra! Przechodziłam tędy i tak jakoś wyszło... - powiedziałam patrząc na moje białe trampki
- Violetta, proszę Cię! Jeżeli próbujesz tu kogoś oszukać, to oszukujesz samą siebie! - nakrył mnie
- No dobrze powiem Ci. ( opowiedziałam mu całą historię od początku do końca )
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?
- Czy Ty jesteś normalny?! Przecież to jest chyba oczywiste, że nie powiedział byś mi prawdy. No dobra, ja powiedziałam Ci a Ty teraz powiesz prawdę mi. - powiedziałam stanowczo
- No ale co Ty chcesz wiedzieć skoro wszystko słyszałaś?
- Chce usłyszeć wszystko od początku od Ciebie! Siadamy tu?! - zapytałam i wskazałam na ławkę stojącą zaraz koło nas
- Możemy - powiedział z miną wyraźnie przygnębioną
- To opowiadaj!
- Z Diego znamy się od przedszkola... - zaczął
- Aż takie szczegóły musisz mówić?! - zaśmiałam się
- Posłuchaj i mi nie przerywaj jeśli Cie to interesuje! I od przedszkola zaczęliśmy się przyjaźnić. Lata mijały a my nawet na chwilę nie przestaliśmy być najlepszymi kumplami. Kiedy mieliśmy jakieś 14/15 lat poznaliśmy innych chłopaków, którzy również stali się naszymi najlepszymi kumplami. Od tej pory Diego zaproponował, abyśmy stworzyli 'paczkę', której będzie 'kapitanem'. Wszyscy się zgodziliśmy. Byliśmy zgraną grupą, aż do czasu kiedy postanowiliśmy że żaden z nas nie znajdzie sobie dziewczyny.
- No ale dlaczego? Co jest złego w tym, że któryś z Was by miał dziewczynę? - zapytałam zdziwiona
- Pewnego dnia, Diego znalazł sobie dziewczynę, którą była Lara. Kochał ją bardzo. Po prostu nie wyobrażał sobie że mógłby ją stracić. No ale stało się. Zerwała z nim dla mnie. Do tej pory Diego nie wie że to dla mnie Lara z nim zerwała. Od tamtego czasu, zadecydował że żaden z nas nigdy nie będzie miał dziewczyny...
- No to jakim cudem Lara była Twoją dziewczyną?
- Po kryjomu. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć!
- To wiele wyjaśnia... No ok, ale dlaczego teraz nie możesz odejść z 'paczki'?
- Bo zawarliśmy umowę. I tak już odszedłem.
- Ale takim kosztem że zaczął Ci grozić!
- No właśnie!
- Fede, Marco i Maxi wiedzą? - zapytałam
- Tak, wiedzą. Kazali mi zrezygnować wcześniej, ale ich nie słuchałem... - nie dokończył, bo parę kropel łez spłynęło mu po policzku a następnie spadło na dłonie. Nie wytrzymałam i musiałam go przytulić. Strasznie było mi go szkoda, nawet jeśli go nie lubiłam.
- A to co?! - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy. Chyba mu to pomogło.
- Przepraszam Cie! - powiedziałam i już wstałam z ławki, aby odejść, kiedy Leon złapał mnie za rękę i poprosił, abym usiadła z powrotem...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka! Napisałyśmy ten rozdział pomimo iż pod ostatnim było mało komentarzy :(. Bardzo prosimy, abyście komentowali jeśli czytacie. To dla nas bardzo ważne, nawet nie wiecie jaką my mamy motywację do dalszego pisania jeśli widzimy że pod ostatnimi postami mamy choć parę komentarzy...

CZYTASZ -----> KOMENTUJESZ -----> MOTYWUJESZ 

Buziaczki :*** Natkaa^^ i Happy^^

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. O bosz !!
      Boski , Cudny !!
      Brak mi słów !!
      Vilu szkoda Leosia !!
      Słodko !!
      Czekam na next !!!~ Julka ♥

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! ^^ Słodki moment jak Violetta zaczęła go pocieszać i mu współczuć i w ogóle było jej go szkoda... ;3 ENJOY ziomeczki! ~Waaaaasz ReZi !--!~

    OdpowiedzUsuń