wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 2

- O Boże! Strasznie Cię przepraszam... - mówiłam szukając chusteczki aby wytrzeć jego poplamioną od loda bluzkę
- Nic nie szkodzi - mówił
- Tak strasznie mi głupio
- Naprawdę nic się nie stało - powtarzał
- Mogę coś dla Ciebie zrobić w ramach przeprosin? - zapytałam
- Hmmm... w sumie jest taka jedna rzecz... - powiedział
- To mów! - popędzałam go
- W sobotę jest taka impreza. Poszłabyś tam ze mną? Moja dziewczyna niestety nie może a ja nie mam z kim iść...
- W sumie czemu nie? Już dawno nigdzie nie byłam - uśmiechnęłam się
- Świetnie! - ucieszył się - Leon jestem. - podał mi rękę
- Violetta - odpowiedziałam
Potem podałam mu swój numer telefonu, po czym rozeszliśmy się. W głębi ducha byłam zła na Francesce, że mnie tam wtedy z nimi zostawiła.
- Dlaczego mnie zostawiłaś z nimi samą?! - miałam pretensję do przyjaciółki.
- Coś mi się wydaje że ty nad tym nie ubolewasz, że Cię tam zostawiłam z nim SAM NA SAM - powiedziała to wyraźnie podkreślając trzy ostatnie słowa i poruszając dziwnie brwiami.
- Zaprosił mnie na imprezę! - powiedziałam, bo nie mogłam wytrzymać już nie mówiąc jej tego.
- Aaaaaa - piszczała
- Ciiiii... - powiedziałam zamykając swoją ręką jej usta
- To szykuj się na odlotową imprezę - powiedziała, na co spiorunowałam ją wzrokiem. Wiem co ma na myśli ta ...
Nie miałyśmy ochoty więcej jeździć, dlatego wróciłyśmy do domu, gdzie zamówiłyśmy pizzę, przebrałyśmy się w piżamy i zaczęłyśmy malować paznokcie. Miałyśmy przy tym niezły ubaw. Po upływie kolejnych kilku minut usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a. Od razu go odczytałam. Treść Jego brzmiała: Hej :). Podaj mi swój adres to po Ciebie przyjadę, jak będziemy jechać na tą imprezę. Leon.
Od razu napisałam mu adres, po czym rzuciłam telefon gdzieś na łóżko. Reszta dnia upłynęła nam bardzo miło.
*Trzy dni później*
Dzisiaj jest ta impreza na którą idę razem z Leonem. Mam nadzieję, że będzie fajnie. Zakładam nową sukienkę, którą kupiłam wczoraj razem z Fran.
 
Leon przyjeżdża za godzinę, a więc mam nie za wiele czasu na wyszykowanie się. Poszłam, więc do łazienki w celu odświeżenia się. Umyłam pod prysznicem ciało, natomiast później włosy. Po wyjściu wysuszyłam je oraz lekko zakręciłam. Nałożyłam dość sporą ilość makijażu, abym wyglądała naprawdę ładnie. Na koniec popsikałam się moimi ulubionymi perfumami, założyłam kolczyki, potem wisiorek, bransoletkę i pierścionek do kompletu. Kiedy stwierdziłam, że wyglądam całkiem nieźle wyszłam z łazienki założyłam moją nową sukienkę oraz buty, a na koniec żakiecik i zaczęłam przeglądać się w lustrze. Po niecałych pięciu minutach usłyszałam dzwonek o drzwi. Otworzyłam je, i ujrzałam Leona. Przyznam, wyglądał całkiem ładnie.
 

- Hej - pocałował mnie w policzek na co od razu oblałam się rumieńcem.
- Hej - odpowiedziałam zawstydzona
- Pięknie wyglądasz - powiedział, na co jeszcze bardziej się zawstydziłam
- Ty też niczego sobie - odpowiedziałam
- To co, idziemy? - zapytał
- Tak. Jasne.
Przed moim domem stał bardzo ładny, czarny samochód marki "BMW".
- Wow! Ty nim jeździsz? - zapytałam
- To jest samochód mojego ojca, ale często nim jeżdżę - powiedział, otwierając mi drzwi, do samochodu. Wsiadłam, po czym chłopak usiadł ze strony kierowcy. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie prawie nawet jednym słowem. W końcu ledwo go znałam.
- Bluzka się sprała? - zapytałam
- Tak - odpowiedział
- Ja Cię naprawdę jeszcze raz za to przepraszam. To było naprawdę niechcący nie... - nie dokończyłam, gdyż mi przerwał
- Powiedziałem, że nic się nie stało. Daj spokój - uspokajałem ją - O i jesteśmy na miejscu
Leon wyszedł pierwszy, po czym tak jak poprzednio otworzył mi drzwi i podał rękę, tak abym wysiadła. Zabrałam swoją małą torebkę i wysiadłam z auta. Wzięłam Leona pod rękę i weszliśmy do środka wielkiej, głośnej sali. Wszyscy już się bawili, pili, a w powietrzu było pełno dymu z parkietu. Usiedliśmy przy blacie gdzie podawali napoje, po czym Leon zamówił nam dwa drinki.
- Zatańczymy? - zapytał podając mi rękę. Niepewnie ją chwyciłam i zeszłam z wysokiego krzesła. Leon pomógł mi zdjąć mój żakiecik i powiesił go na oparciu krzesła. Wziął mnie za rękę i poszliśmy na parkiet.
- Poczekaj chwilę. - powiedział, na co kiwnęłam tylko głową. Po chwili wrócił. W głębi usłyszałam głos, chyba prowadzącego "A teraz tę piosenkę zadedykuję specjalnej dziewczynie Violetcie, którą zamówił Leon Verdas". Zawiesiłam ręce na jego szyi, a jego ręce powędrowały na moje biodra.
- Przecież prawie, się nie znamy. - powiedziała patrząc w jego prześliczne zielone oczki.
- Chyba najwyższy czas to zmienić - powiedział, zbliżając się do mnie. Kiedy się zorientowałam co on chce zrobić szybko się odsunęłam.
- Sssam mówiłeś że masz dziewczynę - powiedziałam drżącym głosem
- Tak, ale ona jest teraz w delegacji, bo wyjechała w związku z pracą.
- Ale to nie zmienia faktu że jednak ją masz. Jesteś kolejnym typem podrywacza. - krzyknęłam
- Niee, zaczekaj! Przepraszam, nie chciałem nic złego - powiedział, ale ja nie chciałam go już dłużej słuchać, więc zabrałam moje rzeczy i jak najszybciej wyszłam z budynku. Kiedy wychodziłam zobaczyłam osobą, której bym się tam nie spodziewała. Jak najszybciej wróciłam do budynku.
 
***************************************************
Hej! W końcu udało mi się skończyć ten rozdział. Sami wiecie jak to jest przed świętami. Nie miałam kiedy :(. Jak Wam się podoba rozdział? Dlatego iż nie miałam okazji złożyć Wam życzeń świątecznych, więc chciałam złożyć Wam chociaż życzenia noworoczne. Życzę Wam, aby nowy rok przyniósł Wam dużo szczęścia, radości. Żebyście nigdy nie byli smutni. Życzę Wam, aby rok 2015 był jeszcze lepszy od tego co właśnie minął, żebyście poznali wiele wspaniałych ludzi, żebyście jak najwięcej czasu spędzali w gronie rodzinnym. Życzę Wam jeszcze dobrych ocen i ogólnie sukcesów w nauce.
 
Dzisiaj nie daję Wam określonej ilości komentarzy :*
 
Pozdrawiam
Natkaaa
 
 
 


czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 1

*Violetta*
Pewnego słonecznego poranka w wakacje postanowiłam razem z Francescą wybrać się na mały spacer po okolicy. Spacerując tak, postanowiłyśmy zajść na duże Capuccino do naszej ulubionej kawiarni.
- Poprosimy dwa duże Capuccino - powiedziała Francesca do przystojnego kelnera
- Oczywiście. Zaraz przyniosę - uśmiechnął się, miło patrząc na Fran
- Mmmm Fran..., niezły jest! - powiedziałam patrząc na zahipnotyzowaną przyjaciółkę
- Noo... - powiedziała dalej się w niego wgapiając
- Halo... Ziemia do Francesci - powiedziałam, machając ręką przed jej oczyma.
- CO?! - zapytała wkurzona, za to że przeszkadzam jej w przyglądaniu się na jego ... nie ważne co.
- Nic! - powiedziałam - Co powiesz, na to jakbyśmy się dzisiaj wybrały na małą wycieczkę rowerową? A później pidżama party u mnie...
- Niezły pomysł! - ucieszyła się
- To co dzisiaj o 18 z rowerami koło mnie? -zapytałam
- Okej - odpowiedziała
Następnie przystojny kelner przyniósł nam nasze zamówienie. Po 20 minutach wypiliśmy nasze Capuccino, po czym położyłam na stoliku odpowiednią ilość kwoty.
- Poczekaj chwile - powiedziała Fran wyjmując z torebki jakąś małą karteczkę.
- Co Ty robisz? - zapytałam zdziwiona
- Piszę mu swój numer i położę na pieniądzach może zadzwoni - odpowiedziała, a ja przewróciłam teatralnie oczami. Wyszłyśmy z kawiarni i skierowałyśmy się w stronę naszych domów. Rozstałyśmy się niedaleko mojego domu, gdzie drogi prowadzące do naszych domów w tym momencie, rozchodzą się.
- Do zobaczenia - powiedziałam. Poszłam do domu, gdzie od razu wzięłam się za sprzątanie. Ogarnęłam w domu, po czym poszłam się trochę odświeżyć. Ubrałam się w krótkie spodenki, luźną pomarańczową bluzkę oraz moje nowe new balance. Po jakiś 10-ciu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam w nich moją przyjaciółkę.
- Gotowa na szalony wieczór? - zapytała
-Jasne! - przywitałam się z nią. Fran zostawiła torbę z rzeczami u mnie i wyruszyłyśmy. Jeździłyśmy tak z 15 minut, kiedy zaproponowałam, abyśmy zajechały na lody. Fran pilnowała rowerów, a ja weszłam do sklepu, kupić lody. Miałam ochotę, na truskawkowego sorbeta "solo", w związku z tym kupiłam dwa truskawkowe "solo". Wyszłam ze sklepu i jednego wręczyłam Francesce. Rozpakowałyśmy je.
- Jedziemy? - zapytałam
- Jesteś pewna, że chcesz jechać z tym lodem w ręku? - odpowiedziała pytaniem na pytanie
- A na co mamy czekać? - zapytałam
- Okej, jak chcesz! - powiedziała Fran.
Jechałyśmy z tymi lodami w ręku cały czas przed siebie. Nagle z daleka zobaczyłam ulicę, delikatnie zaczęłam hamować i jedną nogą ustałam na chodniku, a drugą trzymałam na pedale. Samochód przepuścił nas na pasach i Fran pojechała przodem, znowu ja chwilę później niż ona. Pod koniec pasów zaraz przy chodniku zobaczyłam nadjeżdżających trzech chłopaków. Wiedząc iż nie wyhamuje przed nimi raz a porządnie nacisnęłam hamulec a druga ręką niechcący ścisnęłam mojego loda, którego cała zawartość wylądowała na głowie jednego z tych chłopaków...



**********************************************************

Hej! Przybywam do Was z pierwszym rozdziałem nowej historii xD. Przyznam, się że rozdział ten w 75 % jest wzięty z prawdziwego życia, które nam się przydarzyło. Haha było nieźle xdd. A teraz nie przynudzam... Jak się podoba rozdział? Liczę na komy :*

2 komentarze = rozdział 2

Pozdrawiam i do napisania :*

piątek, 12 grudnia 2014

Postanowiłam...

Postanowiłam jednak nie usuwać tego bloga tylko zacząć jakby 'nowe zycie' na bloggerze. Link do tego bloga został zmieniony, wygląd również, ale co najważniejsze... zaczynam nowa historię. Mam już na nią pewien pomysł i mam nadzieję, że się spodoba. Koniec tamtej historii użyje w nowej. Mam nadzieję, że będzie więcej komentarzy oraz osób czytających. Rozdział 1 nowej historii pojawił się jutro ;*

Pozdrawiam
Natkaaa ♥

sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 29 "Jestem Selena"

*Leon*
Bardzo boję się o Violettę. To że Diego jest w BA świadczy o tym, że Pablo też może tutaj być. A ja nie mogę nic zrobić bo jestem przykuty do tego cholernego łóżka! W pewnym momencie zadzwonił mój telefon, który w zastępstwie za mój stary przyniosła mi pielęgniarka. Na wyświetlaczu widniał "numer prywatny".
- Kto dzwoni? - zapytała moja dziewczyna
- Właśnie nie wiem, jakiś numer prywatny! - powiedziałem - poczekaj, odbiorę.
- Halo? - odebrałem niepewnym głosem
- Dzień dobry! Z tej strony sponsor wyścigów motorowych (...). Czy to Leon Verdas? - zapytał męski głos
- Tak - odpowiedziałem
- Mam dla Ciebie pewną godną zainteresowania propozycję - powiedziałJ
- Słucham
- Czy dalej jeździsz na motorach? - zapytał
- Ogólnie tak, ale teraz nie bo miałem mały wypadek - wytłumaczyłem
- Rozumiem. Chodzi o to, iż za 3 miesiące w Nowym Yorku, odbędą się zawody. Chcielibyśmy zaprosić Cie do tych zawodów, bo uważamy, że bardzo dobrze jeździsz, a poza tym byłaby to dla Ciebie niepowtarzalna szansa. Dużo byś na tym zarobił za sam udział, a jeszcze więcej jakbyś zajął któreś miejsce.
- Wow! Rzeczywiście ogromna szansa i na dodatek moja pasja! Hmm... - rozmyślałem - A kiedy bym musiał tam pojechać?
- Za 3 tygodnie, bo musiałbyś jeszcze trochę poćwiczyć z najlepszymi specjalistami!
- Oddzwonię do Pana bo muszę się zastanowić
- Rozumiem. Oczywiście się zastanów, ale pamiętaj że to niepowtarzalna szansa. Byłbyś znany na całym świcie.
- Dobrze! Dziękuję za telefon. Zastanowię się i do pana oddzwonię. Do widzenia.
- Do widzenia!

- Kto to był? - zapytała Violetta
- To był sponsor wyścigów motorowych - odpowiedziałem dalej nie dowierzając w to że trafiła mi się taka szansa
- I co chciał? - dopytywała
- (...) - opowiedziałem Violetcie o wszystkim co mówił mi sponsor. Jej mina nie okazywała dumy ze swojego chłopaka.
- I co, chcesz jechać? - zapytała smutna
- Chyba tak. To było moje marzenie na takie zawody pojechać - rozmyślałem
- I kiedy?
- Za trzy tygodnie! - odpowiedziałem
- Wiesz jest już późno, muszę iść do domu - już wstawała i zabierała swoją torebkę, kiedy złapałem ją za rękę i pociągnąłem tak, że wylądowała na moim łóżku.
- Ej, Violu - powiedziałem, łapiąc za jej podbródek - nie cieszysz się?
- Szczerze? - przytaknąłem - w ogóle!
- Ale dlaczego? Nie rozumiem
- Jeśli wyjedziesz, to będziemy musieli się rozstać. - zdębiałem
- CO?
- Leon, tyle czasu Cię nie było. Wiesz jak ja się martwiłam? A teraz wyjeżdżasz i nie wiadomo kiedy wrócisz?! Wybacz, ale dopiero co zaczęliśmy ze sobą chodzić a już tyle się między nami wydarzyło. Lara, Madryt, teraz Diego i te zawody. Przepraszam, ale wybór należy do Ciebie! - powiedziała i wyszła z sali. "I co ja mam teraz zrobić?!", rozmyślając tak, nad sensownym rozwiązaniem zasnąłem.

*Violetta*
Po wyjściu ze szpitala postanowiłam nie zamawiać taksówki tylko przejść się aby to wszystko sobie poukładać. Myślę, że nie dam rady tyle bez niego wytrzymać. Bardzo mi na nim zależy, ale ciągle ktoś nam przeszkadza. Może los nie przeznaczył nam siebie? A może źle postąpiłam, może powinnam dać mu wolną rękę, aby mógł rozwijać swoją pasję?! Tak, myślę, że to będzie również bardzo dobra próba sprawdzenia, czy nasza miłość przetrwa wszystko! Postanowiłam wrócić do szpitala i powiedzieć o tym Leonowi. Gdy zaszłam na miejsce weszłam do jego pokoju.
- Hej! - powiedziałam
- Hej! A co Ty tu robisz? Dopiero co wyszłaś... - zdziwił się
- A co? Nie cieszysz się, że mnie znowu widzisz? - zapytałam, udając lekko obrażoną
- Nie no jasne, że się cieszę - puścił mi oczko
- Tak, naprawdę przyszłam Ci powiedzieć, żebyś jechał do tego Nowego Yorku i żebyś rozwijał swoją pasję dalej - powiedziałam
- A Ty? - zapytał
- Ja zostanę tutaj i będę Ci kibicowała - powiedziałam
- Serio? - zapytał
- Serio
- Dziękuję, że mnie tak rozumiesz. Kocham Cie - powiedział
- Ja Ciebie też. Kiedy wychodzisz ze szpitala? - zapytałam
- Jutro. Jest już całkiem dobrze. Poza tym muszę się po woli pakować na ten wyjazd - powiedział zadowolony
- No jasne
- Ej, przecież nie zostanę tam do końca życia - zauważył, że jestem zmartwiona
- Wiem, ale będzie mi Ciebie brakować, kochanie
- Mi Ciebie też, ale będziemy się często kontaktować. Poradzimy sobie, w końcu to tylko trzy miesiące.
- Dla mnie to cała wieczność - posmutniałam
Jeszcze chwilkę u niego posiedziałam po czym robiło się późno. Postanowiłam wrócić do domu i odpocząć.

***Następny dzień***
Byłam tak, zmęczona, że dzisiaj wstałam o 11:30. Promienie słoneczne raziły moje dopiero co otwarte oczy. Poleżałam na łóżku jeszcze pół godziny, po czym postanowiłam wstać. "Co za dużo to nie zdrowo" - pomyślałam. Wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na dół, na kanapie zobaczyłam Francesce i Federico, opartych o siebie głowami. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że śpią. Uśmiechnęłam się do siebie i przykryłam naszą 'parkę' kocem. Po cichu poszłam do kuchni coś zjeść. W lodówce znalazłam wszystkie składniki jakie były potrzebne do zrobienie naleśników, tak więc postanowiłam zrobić je dla nas wszystkich. Po skończonym przygotowywaniu posiłku, zadowolona z efektu nałożyłam na trzy talerze po dwa naleśniki. Przygotowałam kawę i postawiłam wszystko na stole. W związku z tym iż moi przyjaciele jeszcze nie wstali udałam się do salonu, w celu obudzenia ich. Od razu wstali i ruszyli do kuchni. Po wypiciu paru łyków kawy zabraliśmy się za konsumowanie przygotowanego przeze mnie dania.
- A właściwie to czemu razem spaliście? - zapytałam ciekawa odpowiedzi
- Yyyy, nie wiem oglądaliśmy wczoraj wieczorem film i tak jakoś... a wiesz Violu zrobiłaś wyśmienite naleśniki - zmieniła temat
- Jak nie chcesz to nie mów, Fran - puściłam jej oczko
Po upływie kolejnych 15 - stu minut usłyszałam dzwonek do drzwi, wytarłam ręce o ścierkę i poszłam by je otworzyć. W drzwiach stał... Leon.
- Cześć, kochanie - pocałował mnie
- Już wyszedłeś? - zapytałam, oddając pocałunek
- Tak. Wypuścili mnie wcześniej. - powiedział
- Czemu nie zadzwoniłeś, pojechalibyśmy po Ciebie z Fran
- Nie widziałem potrzeby - powiedział
- Dobrze, to chodź coś zjesz. Przygotowałam naleśniki.
- Moje ulubione?
- No jasne, że tak - zaśmiałam się
Zostawił torbę, którą miał ze sobą w wejściu i poszedł zjeść.

*****************************Trzy tygodnie później**********************************
- Uważaj na siebie - powiedziałam, prawie płacząc
- I Ty też. Pamiętaj, że będziemy cały czas w kontakcie. Nim się obejrzysz ja wrócę. Kocham Cię. - pocałował mnie na odchodne
- Ja Ciebie też - powiedziałam, po czym szatyn zniknął w środku samolotu. Wycierając łzy taksówką wróciłam do domu. Nie miałam ochoty z nikim gadać dlatego od razu po powrocie do domu Fran, przeprosiłam ją i poszłam do pokoju, w którym obecnie mieszkam. Po niecałych 10 - ciu minutach przyszła Fran.
- Fran, dobrze że jesteś. Chciałam Ci powiedzieć, że już więcej nie będę ci siedzieć na głowie. Masz swoje sprawy i swoje życie. Jutro wracam do siebie do domu.
- Co? Nie ma mowy! Leon mówił, że masz zostać u mnie póki on nie wróci, bo Diego jest w BA.
- Nie Fran! Muszę wrócić już do siebie do domu, przepraszam.

*Leon*
Już jestem na miejscu. Zakwaterowałem się w jakimś ekskluzywnym hotelu. Jest po prostu bajecznie, tylko, że nie ma ze mną mojej dziewczyny. Już strasznie za nią tęsknię. Wszedłem do apartamentu, rozejrzałem, po czym usiadłem na łóżku. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi. "Proszę" - bąknąłem.
- Cześć Leon. Cieszę się, że jednak zdecydowałeś się przyjechać na te zawody. Obiecuję, że nie pożałujesz tego. - uśmiechnął się do mnie - Co się dzieje? Wszystko w porządku?
- Wie Pan, do tej pory byłem przekonany, że robię dobrze, że jadę. Ale...
- Ale...? - zapytał
- Nie wiem, czy wytrzymam tyle bez moich przyjaciół, dziewczyny... - tłumaczyłem
- Jeśli nie dasz rady poradzić sobie z tą sytuacją będziesz mógł spokojnie wrócić do BA, ale myślę, że tego nie zrobisz, bo taka okazja nie zdarza się codziennie. - patrzył na mnie uważnie
- Skoro już przyjechałem... -  powiedziałęm
- W porządku, a więc obaj się zgadzamy. Ale zamknijmy już ten temat. Seleno pozwól na moment... - powiedział, a zza drzwi wyszła wysoka, zgrabna, ładna dziewczyna z długimi ciemnymi włosami. Chyba moja mina nieco zdziwiła ich oboje. - Wszystko gra?
- Tttak. Jasne - mówiłem jak zahipnotyzowany
- Okej. Przedstawiam Ci dziewczynę, która będzie Cię oprowadzac po miescie. Pomoże Ci się przyzwyczaić do nowego klimatu - zasmial się, a dziewczyna, podała mi rękę, którą po chwili delikatnie musnalem.
- Jestem Selena - powiedziała
- Llleon - jakalem się
- Dobrze, to ja w takim razie Was zostawiam. Poznajcie się - powiedział sponsor i wyszedł z apartamentu. A ja dokładnie w tej chwili uświadomiłem sobie co ja właściwie robię? Dlaczego pozwoliłem na to by ta laska była moim przewodnikiem! Przecież mam dziewczynę! - karcilem się w myślach. W pokoju panowała niezręczna cisza, która przerwał mój dzwoniący telefon.
- Przepraszam. Odbiore - powiedziałem, widząc na wyświetlaczu zdjecie Violetty.
- Jasne. Nie krępuj się - powiedziała
/Rozmowa Leona i Violetty/
- Tak kochanie? - powiedziałem
- Hej skarbie. Co słychać? - zapytała
- Wszystko okej. Zameldowalem się w apartamencie i... - nie dokończyłem bo przerwała mi Selena
- To ja zaraz wrócę - powiedziała, to dość głośno
- Halo...? Leon? Co to jest za głos?! - zapytała wkurzona Violetta
- Słuchaj Violu muszę Ci o czymś powiedzieć... - powiedziałem, bojąc się reakcji jak zareaguje po tym jak powiem jej że Selena będzie moim przewodnikiem.
- Domyślam się co chcesz mi powiedzieć! I powiem Ci tylko tyle: zaufalam Ci, bo myślałam że jedziesz tam spełniać marzenia, a Ty tymczasem spedzasz czas z jakimiś laskami!
- Nie! To nie tak! Posłuchaj mnie...
- Daj mi już spokój! - krzyknęła, po czym się rozłączyła.

**************************************************************
Siemka! Ja widzicie nowa postać to Selena Gomez ;). Czy popsuje ona relacje między nasza Leonetta? Czy Violetta będzie chciała zerwać z Leonem, tylko dlatego że usłyszała w słuchawce damski głos? Czy Leon spodobał się Selenie? A kto wie, może to właśnie Selena, sprawi że Leon będzie się czuł przy niej dobrze? Tak serio, to to ostatnie pytanie mnie dobiło choć wymyśliłam je sama xd. Tyle pytań zostaje bez odpowiedzi... :) a odpowiedzieć możecie sobie na nie Wy, czytając kolejne rozdziały ;*! Na dzisiaj to tyle ;*, a chciałam się jeszcze zapytać, kto z Was jedzie na koncert Violetty w Łodzi?? Ja i Julka się wybieramy ;*

Ps. Czekam na komentarze od różnych osób!!!

21 komentarzy = rozdział 30 <3

Do rozdziału 30 ;*!

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 28 "Matko! Jak ja Cię kocham!"

*Violetta*
Osobą ta był Leon. Był cały mokry. Z włosów strumieniem ciekła woda. A na ubraniach nie było nawet jednej suchej nitki. Stal ugięty w połowie, i trzymał się za brzuch.
- Boże! Leon! - krzyknęłam i jak najmocniej potrafiłam się w niego wtuliłam.
- Ssss - zasyczał z bólu
- Przepraszam, Boże kochany, Leon! Co się stało? - wzięłam go pod rękę.
- Federico, Francesca pomóżcie mi! - krzyknęłam ledwo utrzymując Leona na nogach, a głos miałam wyraźnie przerażony. Bez żadnego słowa Francesca i Federico przybiegli by mi pomóc. Federico wziął go przez pół i wolnym krokiem doszli do kanapy na której położył prawie nieprzytomnego zielonookiego chłopaka.
- Dzwon na pogotowie! - upomniał mnie Federico. Szybko wyciągnęłam komórkę z moich jeansowych spodni i wykręciłam numer na pogotowie. Powiedziałam im o panującej sytuacji. Po rozłączeniu zjawili się w zaledwie 7 minut. Wzięli, jak już wspominałam, prawie nieprzytomnego szatyna, położyli go na noszach i czym prędzej pojechali na pogotowie. Ja, Fran i Fede bez większego zastanowienia od razu wsiedliśmy w samochód mojej przyjaciółki i pojechaliśmy za karetka. Dotarliśmy do najbliższego szpitala. Lekarze wyszli z samochodu dalej wyciągając na noszach chłopaka. Ale tym razem poprzypinanego do różnych urządzeń lekarskich. Pobiegłam za nimi, kiedy nagle lekarze zawieźli go do jakiejś sali do której nie miałam wstępu. Zniecierpliwiona czekałam na jakiekolwiek informację ok. 2 godziny. Po upływie kolejnych 15 minut z sali, w której znajdował się obecnie mój chłopak, wyszedł lekarz.
- I co z nim, panie doktorze? - zapytałam, wstając z plastikowego krzesła.
- Przepraszam, a kim pani jest dla pacjenta? - zapytał, to pytanie mnie już denerwuje. Ciągle to samo!
- Jestem jego dziewczyną! - odpowiedziałam nieprzyjemnie.
- Jest w śpiączce farmakologicznej, niedługo powinien się obudzić.
- Ale co mu jest? - zapytałam
- Jest bardzo pobity, był mokry, widocznie musiał dużo czasu spędzić na zimnym deszczu. Do tego jest przeziębiony. - powiedział
- Pobity? - zdziwiłam się
- Tak, ma bardzo dużo śladów bicia, kopania, ma lekki wstrząs mózgu, ale nie jest on groźny. Zaraz po oburzeniu przez godzinę, może nie pamiętać, co się stało, ale już po godzinie będzie wiedział o co chodzi. Myślę że powinna pani zgłosić to na policję. Oczywiście pani chłopak też. Ale na razie niech się nie denerwuje.
- W porządku, a kiedy się obudzi? - zadałam kolejne pytanie
- Myślę, że jutro dlatego dzisiaj proszę iść do domu i odpocząć. Wszystko będzie dobrze! - powiedział, posyłając mi lekki uśmiech.
- Dziękuję. A czy mogę do niego na chwilę wejść?
- Ttaak, proszę - powiedział niepewnie. Delikatnie złapałam za zimna klamkę drzwi i otworzyłam je. Niepewnym krokiem weszłam na salę, zakładając zielony fartuch. Zobaczyłam bladego szatyna, leżącego na łóżku, przykrytego kołdra. Zbliżyłam się do niego i usiadłam na krześle postawionym przy łóżku mojego chłopaka. Na jego rękach zobaczyłam siniaki, które w niektórych miejscach są spuchnięte. Na jego szyi również widniały widoczne znaki przemocy. Miał mokrą grzywkę, która tak pięknie spadała mu na czoło. Złapałam go za rękę, a od razu przed oczami pojawiły mi się chwilę, które spędziliśmy razem. Na sama myśl o tym mimowolnie z mojego oka wpłynęły dwie krople łez. "Co się mogło stać?!" - zadawałam sobie to pytanie tyle razy ile to tylko było możliwe, ale w mojej głowie nie było żadnego realnego rozwiązania. po niecałych 7 minutach spędzonych przy nim, do sali wszedł lekarz. Poprosił bym opuściła salę, gdyż musi wykonać kilka niezbędnych badań. Posłusznie wykonałam jego polecenie, ale po wyjściu z sali postanowiłam taksówką wrócić do domu Fran (bo tam miałam swoje rzeczy) i się trochę odświeżyć. Tak jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Weszłam do domu, a tam od razu czekali na mnie Francesca i Federico.
- I co z nim? - zapytała Fran
- Został pobity, miał lekki wstrząs mózgu i do tego jest przeziębiony bo prawdopodobnie dużo czasu spędził na zimnym deszczu. - powiedziałam
- Boże! Pobity?! - zdziwił się Federico
- Tak. Lekarz powiedział, że jutro go wzbudza ze śpiączki farmakologicznej i przez godzinę istnieje prawdopodobieństwo że może nie pamiętać co się stało, ale już po godzinie będzie odzyskiwał pamięć. A ja przyszłam wziąć prysznic i do niego jadę. - powiedziałam
- Violu, nie spałaś prawie całej nocy. Odpocznij jutro do niego pojedziemy. A jak się wzbudzi będziesz mogła z nim normalnie porozmawiać - tłumaczyła Francesca.
- Może masz rację. To ja idę się położyć bo jestem wyczerpana. Dobranoc - powiedziałam, po czym zgodnie z planem poszłam na górę, wzięłam kąpiel i położyłam się spać. Byłam tak zmęczona że usnęłam w ciągu 2 minut. Później Morfeusz zabrał mnie do siebie.
***Następne dzień***
Obudziłam się o 7, od rana świeciło piękne słońce. I dzień zapowiadał się tak ładnie. W końcu byłam wypoczęta. Wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na dół w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Była to jajecznica. Podczas jedzenia tego dania, zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu widniał nieznajomy numer. Nacisnęłam zielona słuchawkę i przyłożyłam sprzęt do ucha. Był to lekarz ze szpitala, który poinformował mnie że Leon się obudził i dość szybko odzyskał pamięć. Nie dokończając śniadania i nie budząc Francesci, wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Zamówiłam taksówkę, która jak najszybciej pojechałam do szpitala. Pobiegłam szybko do sali w której leżał Leon i akurat wychodził z niej lekarz.
- Wszystko z nim w porządku. Dość szybko odzyskał pamięć i jak na razie idzie wszystko po naszej myśli. - powiedział
- Dziękuje bardzo, panu! A czy mogę do niego wejść? - zapytałam
- Naturalnie - odpowiedział. Bez wahania weszłam do sali zakładając przy wejściu zielony fartuch. Łza szczęścia spłynęła po moim policzka na widok Leona. Tak się cieszyłam że odzyskał przytomność. Podbiegłam do niego i bez słowa wytłumaczenia przytuliłam jak najmocniej się dało.
- Matko! Jak ja Cię kocham! - powiedziałam, ledwo powstrzymując się od płaczu ze szczęścia.
- Ja też Cię bardzo kocham, skarbie, ale teraz daj mi złapać powietrza - powiedział zachrypniętym głosem, na co ja się zaśmiałam. Usiadłam na krześle obok łóżka i patrzyłam na Leona dziwnie.
- Co się tak na mnie patrzysz? - zapytał pół śmiechem
- Strasznie się o Ciebie martwiłam. Gdzie Ty byłeś?! Co się stało?! - zapytałam ale to nie było chyba odpowiednie pytanie w tym momencie. Jednakże musiałam znać na nie odpowiedź.
- Pamiętasz ja Lara powiedziała to co powiedziała? - zapytał
- No jasne, że pamiętam. Chyba to raczej nigdy nie zniknie z mojej pamięci. - odpowiedziałam
- Ja i Francesca mieliśmy pomysł aby przyłapać ja na tym...
- Tak, wiem. Fran mi o wszystkim opowiedziała
- No i gdy szedłem z tym rano do was, żeby Ci udowodnić to że mówiłem prawdę, poczułem straszny ból z tylu głowy, a później ciemność. Obudziłem się w jakimś starym opuszczonym miejscu, gdzie byłem związany. Próbowałem się uwolnić, i gdy mi się to prawie udało do pokoju wparowała Lara. - przełknął ślinę z nerwów - szybko kogoś zawołała, i tym kimś był Diego.
- Diego?! - zdziwiłam się
- Tak. Wrócił z Madrytu - przytaknął
- Później zawołała jeszcze kogoś i przyszedł jakiś wysoki, silny facet z kominiarka. Zrzucili mnie na ziemię gdzie zaczęli bić i kopać. Zranili mnie tak, że z niektórych miejsc na ręce i nodze strumieniem leciała mi krew. Ostatnimi siłami podniosłem się i podszedłem do okna. Otworzyłem je i wyszedłem. Szukałem w spodniach mojego telefonu, aby zadzwonić do kogoś i poprosić o pomoc, ale nigdzie go nie było. Zależało im na tym nagraniu, aby plan co do mnie i do Lary wypalił. Abym cierpiał po stracie Ciebie i wtedy łatwo by zmusili mnie do tego bym wrócił do Lary i przeszedł na ich stronę. Potem było jakoś tak że sam o własnych siłach przyszedłem do was do domu i dalej już wiesz...
- Boże! Leon! To moja wina! Dlaczego Ci nie uwierzyłam?! Dlaczego?! Jestem głupia! - zadręczałam się
- Uspokój się! Gdyby człowiek wiedział że się wywróci to by usiadł. Nie zadręczaj się bo to jest tylko i wyłączna wina Lary! - złapał mnie za rękę - Violu, nie wracają na razie do siebie do domu. Siedź na razie u Francesci póki nie wyjdę że szpitala, dobrze?
- Ale dlaczego?! - zapytałam, patrząc na niego zdziwionym wzrokiem
- Bo skoro Diego, jest w BA, to Pablo też może tu być...! - powiedział
- A racja! - przytaknęłam
- I jeszcze jedna prośba, uważaj na siebie - dokończył
- Jasne!  Tak bardzo Cię kocham - powiedziałam mocniej ściskając jego rękę
- Ja Ciebie też - odpowiedział, i odwzajemnił uścisk.



****************************************************************
Witam Was po tak długiej przerwie xd. Już wróciłam i jak widać NA CZAS dodałam rozdział :D! Od teraz rozdziały będą pojawiały się normalnie jak się umówiliśmy wcześniej :*! A teraz do rzeczy: Jak Wam się podoba rozdział? Chciałam uprzedzić iż dochodzi nowa postać do tego opowiadania, którą poznacie już wkrótce ;) na pewno ją znacie xd. I zachęcam do zaglądania do zakładki "Zapytaj bohatera", już dawno nie miałam pytań :*

20 komentarzy = rozdział 29 :*

Do napisania ;D

niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 27 "Trzeba być optymistą i myśleć pozytywnie"

- Niestety muszę pani powiedzieć że nigdzie w szpitalach nie znaleźliśmy pana Leona Verdasa. A panią, zapraszam na komendę, do spisania zeznań, dobrze? - zapytał
- Uff... dzięki Bogu, że nie ma go w szpitalu! Dobrze, w porządku, przyjdę. Tylko kiedy? - zapytałam, ale i zarówno odetchnęłam z ulgą, bo to znaczy, że jest cały (pewnie).
- Dzisiaj już nie będę, pani fatygował bo jest późno, ale jutro z samego rana proszę przyjść. Bo żeby zacząć poszukiwania, muszą być spisane zeznania i podpisane, przez panią. - wytłumaczył mi.
- Dobrze, rozumiem. Ale to znaczy, że dzisiaj już nie nie będziecie robić, żeby go odnaleźć? - zapytałam, z pewną pretensją w głosie.
- Jest godzina 20, proszę nas zrozumieć. Ale nie możemy zbyt dużo robić, bez spisania zeznań! - powiedział
- Nie, no w porządku. Jutro z samego rana przyjdę do pana. Dziękuję, bardzo do zobaczenia! - pożegnałam się.
- I co? - zapytała Violetta
- Powiedział, że w szpitalach Leona nie ma, a ja jutro mam przyjść spisać zeznania, bo jeśli nie to oni nie mogą podjąć zbyt radykalnych kroków! - powiedziałam
- Czyli, co mamy tak siedzieć z założonymi rękami? - zapytała zła
- Nie wiem, Violu, ale jest już późno, trzeba odpocząć! - powiedziała,
- Tak, żebym ja mogła tylko dzisiaj jeszcze zasnąć! Ale to moja wina, pewnie jakbym nie zrobiła mu takiej awantury on może by był teraz ze mną i wszystko było by dobrze! Ale nie, ja zawsze muszę coś schrzanić! - zadręczała się
- Nie możesz tak myśleć! To nie Twoja wina, tylko tej głupiej Lary, ona nakłamała a teraz niewinni ludzie cierpią! - też się wkurzyłam, na co ona nic nie odpowiedziała. Całą noc siedziałyśmy w pokoju, w którym obecnie przebywa Violetta. I ciągle 'gdybałyśmy'.
- Trzeba być optymistą i myśleć pozytywnie! - próbowałam uratować sytuacje
- Jak mam myśleć pozytywnie, jak mój chłopak nie daje znaku życia od około doby? - zapytała ironicznie
- Fakt faktem! - odpowiedziałam
- Boli mnie głowa! - powiedziała Violetta, łapiąc się w miejsce bólu.
- Chcesz jakąś tabletkę? - zapytałam
- Nie, na razie nie. - powiedziałam
Była godzina 5 rano. A my nadal siedziałyśmy, nie odzywając się ani słowem. Niezręczną ciszę postanowiła przerwać Violetta.
- Choć, Fran się trochę prześpimy, bo jutro rano nie będziemy miały w ogóle siły na nic.
- Masz rację - przytaknęłam jej i położyłam się na fotelu, natomiast Violetta na łóżku. Resztę nocy, a właściwie dnia przespałyśmy. Obudziłam się o 7. Szybko wstałam, ubrałam się i napisałam list do Violetty, który położyłam na szafce nocnej, obok jej łóżka, w którymy zawarta była informacja dlaczego tak wcześnie wyszłam. Zadzwoniłam po Federico, ktory przejechał pod mój dom i razem pojechaliśmy na komisariat złożyć zeznania. Po skończonym przesłuchaniu, wróciliśmy do domu. Zaprosiłam Federico do domu, abyśmy wspólnie z Violetta mogli wymyslec dalszy plan działania, jak odnaleźć Leona. Gdy weszliśmy do domu przy blacie kuchennym zobaczyłam Violette, która szukała czegoś w mojej kosmetyczce z lekami.
- Violetta - podbieglam do niej - Co Ty robisz?
- Boli mnie głowa i chce wziąć proszek - powiedziała dalej szukając czegoś w kosmetyczce
- Znowu? - zapytałam zdziwiona
- Po nocy mi nie przeszła! - odpowiedziała. Ja podeszłam do szafki z której wyciągnęłam jakiś lek przeciwbólowy. Podałam jedną tabletke przyjaciółce.
- Violu, Federico przyszedł do nas abyśmy wspólnie mogli omówić plan jak odnaleźć Leona. - powiedziałam
- Tak, tylko nie mamy żadnych informacji. Nie wiemy kompletnie od czego zacząć. Jakby byl chociaż jeden jakiś punkt zaczepienia, a tu nic! - powiedziała upijajac łyk herbaty.
- Masz rację, poza tym nic teraz nie wskóramy, bo leje jak z cebra. Trzeba albo zaufać i dac wolną rękę policji, albo ... no nie wiem.... - powiedział Federico. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Violetta bez żadnego zastanowienia szybko pobiegła do drzwi, by je otworzyć. Wszyscy byliśmy oszolomieni osobą, która zobaczyliśmy u progu drzwi...
*********************************************************************************************
Siemka! Przybywamy do Was z rozdziałem 27! Kogo zobaczyli przyjaciele u progu drzwi? To dopiero w następnym rozdziale, ktory jak już wspominałm pojawi się za dwa tygodnie, czyli 22.11.2014r.

czwartek, 6 listopada 2014

Zastanawiam się...

Kochani! Już od jakiegoś czasu, zaczęłam zastanawiać się nad usunięciem, bloga. Ta, myśl coraz bardziej mnie do siebie przekonuje. Myślę, że i Wam i sobie bym tylko ulżyła. Bardzo smuci mnie wiadomość, o tak małej ilości komentarzy i to również daje mi do zrozumienia że bardzo mało osób czyta, te moje wypociny. Nie mam czasu na pisanie, a w szczególności teraz, w tym okresie czasu (pod rozdziałem 26, pisałam Wam dlaczego). Mimo moich starań, oraz 'szantażow', nie udało mi się Was namówić do komentowania. I uważam, że jeśli to nie zaskutkowalo, to nic nie zaskutkuje. Dlatego zastanawiam, się nad podjęciem tych oto może radykalnych kroków!
Przed skonczeniem tego posta chciałam, bardzo, bardzo, bardzo podziękować, przecudownej autorce bloga: http://leonetta-moj-swiat.blogspot.com/?m=1, Veronice Blanco, która mnie wspierała swoimi komentarzami i to dzieki Tobie Veronica miałam zawsze motywację do dalszego pisania. Masz wielki talent do pisania opowiadań i są cudowne! Pisz kochana, i nigdy nie przestawaj :*! Serdecznie zapraszam na bloga Veroniki ;)!
Chciałam również bardzo gorąco podziękować mojemu Anonimkowi, ktory również zawsze podtrzymywał mnie na duchu i mnie wspierał, kocham Cię za to że tak dużo komentowałeś/aś ;*, nigdy Ci tego nie zapomnę.

Kocham Was ;*!
Do zobaczenia, (mam nadzieję xd).

sobota, 25 października 2014

Rozdział 26 "No dobrze! Ale gdzie w takim razie on teraz jest?"

*Francesca*
Dochodzi godzina 11, a Leona nadal nie ma. Myślałam, że raczej nie wystawia ludzi do wiatru. Dobra, ale jeszcze ma chwilę czasu, nie będę taka wyliczona.
- Hej Fran - zeszła na dół zaspana Violetta
- Hej Violu! - odpowiedziałam
- Czekasz na kogos? - zapytała, ziewajac i siadając na kanapie
- Nieeee, dlaczego? - sklamalam
- No nie wiem... trzymasz w ręku telefon, chodzisz w to i z powrotem, a w Twoich oczach widać niecierpliwośc. A wiesz, nawet nie wiem skad mi to przyszło do głowy! - powiedziała ironicznie
- Zaraz przyjdą! Wyjde na moment na dwór! - powiedziałam zmieniając temat
- Spoko - odpowiedziała
Wyszłam na dwór i spojrzałam na zegarek. Była 11:40. Żarty się skończyły. Jak byl umówiony, to nie rozumiem o co chodzi. Wczoraj jak do mnie dzwonił byl taki rozochocony... A może zaspał? To go obudze! Dobra Fran! Dzwoń! - bilam się z myślami. Kiedy w końcu postanowiłam zadzwonić. Cały czas włączała się sekretarka. Teraz to się przestraszylam. Dzwoniłam 35 razy i nic. Postanowiłam, jednak powiedzieć o zaistniałej sytuacji Violi.
- Violu... - powiedziałam wchodząc do domu z mina zbitego psa
- Tak? - zapytała - Fran! Mów bo zaczynam się bać!
- Ostatnio jak Leon u Ciebie byl, to poprosiłam go żeby opowiedział mi cała historię z Lara. Powiedział że chce udowodnić Ci że mowi prawdę, a Lara kłamie żeby zapłacil za to ze ja zostawil. No to zaproponowałam mu że mu pomogę. Wymyslelismy plan, że Leon niby z tobą zerwał i że bardzo żałuję tego że rozstał się z Lara. Kiedy będzie odpowiedni moment zapyta się jej czy nie warto było powiedzieć mu prosto w oczy co do niego czuje tylko tak kłamać. Jeśli ona powie 'no może' czy coś w tym stylu on to nagra i to nagranie pokaże tobie żeby udowodnić ci że bardzo mu na tobie zależy i że nigdy by cię nie oklamal.
- No dobrze! Ale gdzie w takim razie on teraz jest?
- To jest bardzo dobre pytanie, bo sama chciałabym to wiedzieć! - odpowiedziałam
- Ale gdzie i kiedy byliście umówieni?! - zapytała zaniepokojona
- Dzisiaj o 11! Już zaraz będzie 13, a go ciągle nie ma!
- On taki nie jest! Uprzedziłby gdyby miał nie przyjść! Coś musiało się stać! - martwiła się - A próbowałaś do niego zadzwonić?
- Dokładnie 35 razy i nic!
- Boże! - złapała się za głowę
- Czyli zależy Ci na nim?
- Co to w ogóle za pytanie? Ja go kocham! - powiedziała
- Chodź, pojedziemy do niego do domu! - powiedziała Fran. Bez żadnego zastanowienia wsiadłyśmy w samochód i pojechałyśmy do domu Leona. Stałyśmy przed drzwiami chyba z pół godziny i nic. Teraz to Violetta próbowała się do niego dodzwonić i cały czas sekretarka. Widać było, że się martwiła.
- Zadzwonię do Federico, może poszedł do niego... - zaproponowałam
- Jasne! Dzwoń! - powiedziała
/Rozmowa Francesci i Federico/
- Halo? - odebrał po trzech sygnałach
- Federico?
- Tak - odpowiedział
- Fede tu Francesca! Słuchaj jest może u Ciebie Leon? - zapytałam
- Nie, a niby czemu miałby tu być? - zdziwił się
- Bo był ze mną umówiony, bo mieliśmy załatwić razem pewną sprawę i miał być na 11 u mnie w domu, a jest już po 13, więc pomyślałam że może jest u Ciebie.
- Nie, nie ma. A próbowałaś do niego zadzwonić?
- Dokładnie 35 razy, a później Violetta jeszcze kilkanaście razy i nic. Cały czas sekretarka! - odpowiedziałam
- A może zaspał!
- Boże! Fede! Ale nie odbiera telefonów, nie ma go w domu, nie daje w ogóle znaku życia! Jakby się pod ziemię zapadł! - powiedziałam
- Nie wiem, Fran co mam Ci teraz powiedzieć! Poczekajcie jeszcze trochę, może się odezwie. Jeżeli do 18 nie da znaku życia. Zaczniemy go szukać! Słuchaj, ja spróbuję do niego jeszcze zadzwonić, a jeśli nie da rady, to zadzwonię do jego rodziców, może do nich pojechał, albo oni wiedzą gdzie on jest! - powiedział
- Okej, dziękuję! Tylko jakby coś to od razu daj znać! - powiedziałam
- Spoko. Do zobaczenia!
/Koniec rozmowy/
Po skończonej rozmowie z Federico, powiedziałam Violetcie przebieg naszej rozmowy. Nie wiem, nawet kiedy łzy zaczęły spływać po jej policzku. Podeszłam do niej i objęłam ją ramieniem.
- Wszystko będzie dobrze! Uspokój się! - pocieszałam ją.
Wróciłyśmy do domu, w którym ponownie kilkakrotnie próbowałam się do niego dodzwonić, ale bez rezultatów. Nim się obejrzałam była już godzina 18, i równo minuta w minutę zadzwoniłam do Federico z nadzieją uzyskania jakichś informacji.
/Rozmowa Federico i Francesci/
- Tak? - odebrał
- I masz jakieś informacje? - zapytałam
- Nic. Nikt nic nie wie, Leon nie odbiera, a jego rodzice nic nie wiedzieli o jego zaginięciu. Fran, chyba powinniśmy zawiadomić policję, bo to nie wygląda najlepiej.
- Tak, myślałam o tym samym...
- A jak się trzyma Violetta? - zapytał
- Ona strasznie się o niego boi. Bolała ją głowa i położyła się trochę. Ona i tak dużo przez ostatni czas przeszła! - odpowiedziałam
- A co się takiego stało? - zapytał zdezorientowany
- Aaa no tak bo Ty nic nie wiesz... Zaczęło się wszystko tak (...) - opowiedziałam mu całą historię
- WoW! No to masz rację, trochę przeszła przez ostatni czas. Musisz ją teraz wspierać!
- Wiem - odpowiedziałam
- To co zawiadamiamy policję? - zapytał
- Chyba trzeba! - powiedziałam zrezygnowanym głosem - to zadzwoń i daj mi potem o wszystkim znać!
- Dobrze! A Ty trzymaj telefon cały czas przy sobie!
- Jasne! - odpowiedziałam
/Koniec rozmowy/
Poszłam od razu do Violetty. Weszłam na górę i zapukałam do pokoju. W zamian usłyszałam tylko ciche "Proszę...".
- Hej. Jak się czujesz? - zapytałam otwierając drzwi
- A jak mam się czuć? - odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Boli Cię jeszcze głowa?
- Trochę! - odpowiedziała
- Słuchaj, ustaliłam z Federico pewną istotną rzecz, którą powinnaś wiedzieć. Fede zawiadomi policję o zaginięciu Leona.
- W porządku. Chyba to będzie najlepsze wyjście z tej sytuacji - powiedziała
- Też tak myślę! Poczekaj chwile, Fede dzwoni, a jak miał zawiadomić policję to miał mi dać znać!
- To odbierz! - poganiała mnie
/Rozmowa Francesci i Federico/
- Halo? - odebrałam
- Zawiadomiłem policję! Powiedzieli, że muszę przyjść osobiście złożyć zeznania i Ty też, bo to Ty w sumie wiesz z nas wszystkich najwięcej! Ale póki co posprawdzają wszystkie szpitale w okolicy i zadzwonią do Ciebie, bo poprosiłem ich żeby w razie co dzwonili do ciebie i podałem im Twój numer. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? - zapytał
- Jasne, że nie! - odpowiedziałam
- Dobra! To ja kończę, czekaj na telefon od policjanta! - powiedział
- Okej. Paa
/Koniec rozmowy/
- I jak? - zapytała Violetta
- Powiadomił policję i mają sprawdzić na razie wszystkie szpitale w okolicy, czy nie ma Leona. Mam czekać na ich telefon!
- Dobrze! Dziękuję! - powiedziała
- Za co? - zapytałam
- Za wszystko! Za to że mnie tak wspierasz i mi pomagasz... - powiedziała
- Bo jestem Twoją przyjaciółką. Nie mogłabym inaczej! - powiedziałam, zgodnie z prawdą, po czym się przytuliłyśmy. Po pewnym czasie usłyszałam dzwonek mojej komórki. Na wyświetlaczu zobaczyłam obcy numer. Od razu sięgnęłam po telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Był to policjant.
- Dzień dobry policjant (...) dzwonię w sprawie zaginięcia Leona Verdasa.
- A tak. Dzień dobry! Ma pan jakieś informacje dotyczące Leona? - zapytałam
- Tak. Niestety muszę pani powiedzieć że...


**************************************************************************************************************
Hejka! Jak myślicie Leon się znalazł czy nie? Mam nadzieję, że rozdział się podoba! Czekam na komentarze OD RÓŻNYCH OSÓB. Chciałam Was jeszcze poinformować, iż za tydzień będzie ostatni rozdział, i przez dwa tygodnie rozdziału nie będzie. Mianowicie rozdział 28 pojawi się 22.11.2014r., ponieważ mam urodziny 16 listopada, a 15 przychodzi do mnie czterech kolegów i dwie przyjaciółki. Znowu 16 rodzina. Cały tydzień będę sprzątała i przygotowywała wszystko, więc nie bardzo będę miała po prostu kiedy napisać. A w następnym tygodniu po urodzinach będzie szkoła i też nie bardzo będę miała kiedy, dlatego jak już mówiłam rozdział 28 będzie w sobotę 22.11.2014r. Przepraszamy za jakiekolwiek utrudnienia. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie :')! 
Bardzo zdziwila mnie ilosc komentarzy pod ostatnim rozdzialem... tak malo... 
Pomimo to, postanowilam dodac rozdział, bo po rozdziale 27, 28 pojawi sie dopiero pozniej... 
Mam nadzieje, ze bedzie te...

19 komentarzy = rozdział 27

Pozdrawiam i do rozdziału 27 ;*

Rozdział 25 "Będę o Ciebie walczył"

- Leon ja... sądzę że lepiej i dla mnie i dla Ciebie będzie jak zrobimy sobie przerwę - powiedziała
- Co? - zdziwiłem się, na co ona nic nie odpowiedziała - Ty chyba sobie żartujesz...
- Nie. A teraz proszę Cię zostaw mnie samą - powiedziała, pokazując ręką na drzwi.
- Dobrze. Jak chcesz. Ale wiedz, że ja tak łatwo nie odpuszczę. Będę o Ciebie walczył. Udowodnię Ci to, że mówię prawdę, a Lara nie. - powiedziałem i trzaskając drzwiami wyszedłem z pokoju. W pewnym momencie na kogoś wpadłem. Była to Francesca.
- Wszystko słyszałaś... - powiedziałem. Na co ona tylko kiwnęła lekko głową.
- Możemy porozmawiać? - zapytała
- Hmm... no dobrze - powiedziałem, po czym dziewczyna zaprosiła mnie do kuchni.
- Opowiesz mi co się tak naprawdę między Wami stało? Tylko prawdę, okey?
- No to było tak... (...) - opowiedziałem jej całą historię od początku do końca.
- WoW! - zdziwiła się - Jak to można tak od tak wymyślać sobie takie niestworzone historie i być z tego zadowolonym! - nie dowierzała
- Ja też tego nie wiem, ale najwyraźniej można. Muszę po prostu wymyslec jakiś plan żeby udowodnić Violetcie że mówię prawdę. Będę o nią walczył! - powiedziałem stanowczo i już chciałem wychodzić, kiedy czarnowłosa dziewczyna mnie zatrzymała.
- Widzę, że bardzo zależy Ci na Violi... - powiedziała
- Tak, bardzo - odpowiedziałem
- Pomogę Ci udowodnić to że Lara kłamie. Tylko najpierw muszę zapytać się Violetty czy chciałaby dalej z tobą być, bo jeśli nie, to nie będę zmuszać jej do tego.
- Dziękuje Ci Fran, ale nie chce Cię mieszać w jakieś bagno! - powiedziałem
- Jeśli nie chcesz, to nie, ale Violetta jest moja przyjaciółka i chciałbym żeby była szczęśliwa. A z Tobą na pewno będzie - uśmiechnęła się do mnie
- No dobra! To co robimy? - zapytałem
- Jeszcze nie wiem, ale spokojnie, coś wymyślimy - powiedziała. Poszedłem do domu Violetty, po czym wziąłem swoje rzeczy i pojechałem do siebie. Poszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Wymyślając podstęp jak przyłapać Lare, zasnąłem.
***Następny dzień***
Obudziłem się rano i jakbym nagle dostał olśnienia! Mam świetny pomysł jak rozwiązać to wszystko. Szybko zadzwoniłem do Francesci.
- Halo? - odebrała zaspanym głosem
- Fran! Mam pomysł! Wiem jak to wszystko rozwiązać! - krzyczałem szczęśliwy z sukcesu
- Ale co?! - zapytała
- No to wszystko z Violettą i Lara! - powiedziałem
- Aaa! Cieszę się ale później do Ciebie oddzwonie, bo jak słyszysz... jeszcze śpię! - powiedziała
- Przyjdź do mnie, dzisiaj o 12, to wszystko Ci opowiem!
- Dobra! Dobra! Paa! - powiedziała po czym się rozłączyła.
Zadowolony ubrałem się, po czym zszedłem coś zjeść. Ale przez te moje podekscytowanie nie miałem ochoty na nic. Usiadłem na kanapie i z niecierpliwością, czekałem na Fran. W punkt 12, usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi. Od razu poszedłem by je otworzyć. W drzwiach ujrzałem nikogo innego niż Francesce.
- Wejdź - powiedziałem po przywitaniu się, po czym dziewczyna posłusznie wykonała moje polecenie.
- No i na jaki pomysł wpadłeś, geniuszu! - powiedziała Fran
- Udam, że się rozstałem z Violettą i poszło to na dobre. Będę przy niej żałował, że się z nią rozstałem i będę chciał do niej wrócić. Gdy już się zgodzi, żebyśmy do siebie wrócili to pójdziemy do mnie do domu, i gdy będzie już odpowiedni moment, zapytam się jej czy nie lepiej było powiedzieć mi prosto w twarz, że mnie nadal kocha i że chciałaby do mnie wrócić niż wymyślać takie kłamstwo, i gdy ona powie że "no może..." czy coś podobnego, nagram to dyktafonem i porostu ją znowu rzucę i pokaże to Violetcie.
- No, no całkiem radykalne. Bo jeśli skapnie się o co chodzi to co wtedy?!
- Nie wiem, ale załóżmy że pójdzie po mojej myśli!
- A jeśli nie przyzna Ci racji, że lepiej było powiedzieć prawdę? - zapytała
- Fran! Na razie przyjmijmy, że połknie haczyk - uśmiechnąłem się do niej.
- To dzwoń do niej i umów się na spotkanie! - popędzała mnie
- Uff... no dobra! Trzymaj kciuki! - powiedziałem niepewnie, po czym wykręciłem numer do Lary.
(...) (rozmowa Lary i Leona)
- I...? - zapytała Fran, patrząc na moją smutną minę
- ... zgodziła się! - krzyknąłem
- Aaaaa świetnie. To gdzie i kiedy?
- Jeszcze dzisiaj o 18, w Resto! - powiedziałem
- Pierwsze koty za płoty! - powiedziała Fran i ze szczęścia się do mnie przytuliła - tylko trzymaj się planu, żebyś nie uległ pokusie
- Jej? Na pewno nie! O to nie musisz się martwić - powiedziałem
- Okey! To ja lecę, żeby Violetta się czegoś nie domyśliła. Jak już będzie po spotkaniu, to koniecznie do mnie zadzwoń! A jak nie będę odbierać, to znaczy, że jestem z Violettą i zaraz oddzwonię, ok?
- Jasne! - powiedziałem, ale już bez entuzjazmu
- Ej! Nie cieszysz się? - zapytała
- Cieszę, tylko zastanawiam się czy dobrze robimy? - powiedziałem, analizując w głowie to wszystko od początku.
- A dlaczego niby, nie? - zapytała
- Nie wiem... nie ważne! Nie słuchaj mnie! - powiedziałem
- Okey. To powodzenia i pamiętaj, zadzwoń do mnie!
- Okey. To paa - powiedziałem, po czym zamknąłem drzwi po wyjściu Fran. Poszedłem do kuchni, zrobiłem sobie kanapkę i usiadłem na kanapie włączając jakiś film. Po zjedzeniu, położyłem się i dalej oglądałem film, ale w myślach miałem przebieg dzisiejszego spotkania. Gdy film, który mnie zaciekawił, minął spojrzałem na zegarek i zobaczyłem iż jest godzina 17.35, niechętnie wstałem z kanapy i poszedłem się trochę ogarnąć, przed wyjściem. Gdy byłem już gotowy, wziąłem kluczyki od samochodu z komody i wyszedłem z domu. Podjechałem pod Resto i przed samym wejściem do baru wziąłem głęboki oddech. "No to idę" - powiedziałem do siebie. Gdy wszedłem do baru przy jednym że stolików zobaczyłem Lare. Niepewnie się do niej uśmiechnąłem i spokojnym krokiem podążałem ku dziewczynie.
- Cześć - dałem jej buziaka w policzek, po czym usiadłem naprzeciwko.
- To czemu chciałeś się spotkać? - zapytała
- Lara... - przeciągnąłem - muszę Ci coś powiedzieć... zerwałem z Violettą i uważam że słusznie zrobiłem. Uświadomiłem sobie że kochałem, kocham i będę kochał tylko jedną osobę, która jesteś Ty - ostatnie słowa ledwo mi przeszły przez gardło.
- Naprawdę? - zapytała z szerokim uśmiechem na twarzy
- Tak, naprawdę - powiedziałem - chciałbym, żebyś mi wybaczyła to, że Cię zostawiłem, byłem głupi...
- I... - dalej na coś wyczekiwała, a ja trzy razy zastanawiałem się czy się z tego nie wycofać, ale nie mogę, muszę zrobić to dla Violetty i dla siebie. Żebyśmy znowu byli razem.
- Chciałbym się zapytać czy znów będziemy razem? - zapytałem, w między czasie z 10 razy przełykając ślinę.
- No jasne, że tak. Nawet nie wiesz ile czasu na to czekałam! - powiedziała, po czym wstała i usiadła mi na kolanach.

" A ja już nie mogę się doczekać, kiedy kolejny raz z tobą zerwe" - pomyślałem.
- To co może idziemy do mnie? - zapytałem, ciągle podekscytowanej Lary
- No pewnie - powiedziała. Łapiąc się za ręce wyszliśmy z baru i skierowaliśmy się w stronę mojego samochodu. Po upływie 10 minut byliśmy już pod moim domem. Wyszliśmy z samochodu i poszliśmy do domu. Tam postanowiłem zacząć działać.
- Napijemy się wina? - zapytałem
- Jasne - powiedziała, siadając na kanapie. Nalałem po pół kieliszka czerwonej cieczy i jeden podałem dziewczynie.
- Wiesz co, zaraz wrócę. Pójdę do łazienki.
- Spoko - kiwnęła głową. Tak jak powiedziałem, tak też zrobiłem. Poszedłem do łazienki, z czego skorzystałem z okazji i napisałem sms-a do Fran. "Wszystko idzie zgodnie z planem". Włączyłem dyktafon, schowałem telefon do kieszeni i wyszedłem z łazienki. Uśmiechnąłem się do siedzącej na sofie dziewczyny, po czym sięgnąłem po kieliszek. W pewnym momencie postanowiłem zacząć.
- Widzisz, nie lepiej było mi prosto powiedzieć, że dalej coś do mnie czujesz i że chciałabyś do mnie wrócić, niż wymyślać takie kłamstwo? - wydusiłem
- A wróciłbyś do mnie?
- A wróciłem?
- No...
- No więc nie lepiej było mi prosto w twarz powiedzieć? - zapytałem
- No, może i by było lepiej ... - powiedziała - ale i tak nie żałuję bo znów jesteśmy razem - dokończyła i zaczęła po woli się do mnie zbliżać. W ostatniej chwili się odsunąłem.
- Dobra! Moja rola tutaj się kończy. - wyciągnąłem telefon i pokazałem nagranie dziewczynie.
- Co, ale jak to? - zdziwiła się
- Wróciłem do ciebie tylko dlatego żebyś przyznała się do tego że kłamałaś. I się przyznałaś. Teraz pokaże te nagranie Violetcie i mi uwierzy że mówię prawdę - powiedziałem
- Oddaj mi to! - powiedziała
- Chyba śnisz! Poza tym, nigdy nie wróciłbym do takiej tarantuli jak ty. A teraz wyjdź! - pokazałem na drzwi
- Nie daruje Ci tego! - powiedziała wychodząc.
- Okey. Paa - powiedziałem kpiąco. Od razu po jej wyjściu zadzwoniłem do Francesci.
/Rozmowa Leona i Francesci/
- Halo? - odebrała po trzech sygnałach
- Udało się! - krzyknąłem
- To świetnie! - ucieszyła się
- Jutro do Was przyjdę i pokaże Violetcie, te nagranie
- Okej. To kończę. Paa - powiedziała Fran
- Dobrze! Tylko pamiętaj Fran na razie ani słowa Violetcie - przypomniałem
- Dobrze! Paa
/Koniec rozmowy/
Jestem padnięty. Dzisiejszy dzień byl wyjątkowo męczący. Już nie mogę doczekać się kiedy pokaże nagranie Violetcie. Mam nadzieję że mi uwierzy. Umyłem się i położyłem się spać. Zmęczony, ale zadowolony z rezultatów mojej pracy, zasnąłem.
***Następny dzień***
Obudziłem się o 10! Niechętnie wstając z łóżka podszedłem do okna i odsłoniłem zasłonki. Od razu buchnęły na mnie ciepłe ale zarazem ostro dające po oczach słońce. Zszedłem na dół, zjadłem śniadanie, po czym ubrałem się i miałem zamiar wychodzić z domu. Obowiązkowo wziąłem ze sobą telefon, na którym było nagranie i wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi. Szedłem przed siebie, drogą prowadząca do domu Francesci. Całą drogę czułem jakby ktoś mnie obserwował. Czułem czyjś wzrok cały czas na sobie. Nie przejmowałem się tym za bardzo, gdyż mogłem tak mieć po tym wyjeździe do Madrytu i tym całym zamieszaniu z Pablo. Ale gdyby nie on to bym się nie zbliżył aż tak do Violetty i pewnie dalej byśmy nie chcieli na siebie patrzeć... Z moich rozmyśleń wyrwał mnie straszny ból w tył głowy, później już nic nie pamiętam, tylko ciemność...
********************************************************************************************
Ta dam! I tak oto prezentuje się rozdział 25! Mam nadzieję że się podoba! Przyznam, że jestem zdziwiona długością tego rozdziału, chyba nigdy nie napisałam tak długiego :D! Taka malutka prośba do anonimów, albo lepiej będzie... anonima. Błagam, nie piszcie komentarzy co minuta! Naprawdę, wystarczy mi wasza opinia w jednym komentarzu, a nie w 20 tylko od samych anonimów, dodawanych co minuta! Nie będę więcej liczyć komentarzy od anonimów, jeśli będę liczyła, komentarze to komentarze anonimów będę liczyła jako jeden, nie mówię że wszystkich ale większości na pewno! Proszę o komentarze od różnych osób! Dobra! Koniec tej notki ;)! Mam nadzieję że komentarzy będzie więcej niż tylko tyle jak pod rozdziałem ostatnim :')!
18 komentarzy = rozdział 26 (OD RÓŻNYCH OSÓB !!!) :)
Pozdrawiam i do rozdziału 26 ;*

sobota, 18 października 2014

Rozdział 24

Była to Lara. Lara?
Zdziwiłem się w myślach. Już tak dawno nie jesteśmy ze sobą...
- Lara? - zdziwiłem się
- No tak - powiedziała dalej patrząc na mnie - a co taki zdziwiony?
- Nic. Co Ty tu robisz? - zapytałem
- Pewnie to co wy - powiedziała siadając wygodnie na ławce obok mnie i zakładając ręce na piersiach. - Mam do Ciebie pewne pytanie... - powiedziała a ja zacząłem się jakoś dziwnie tego jej pytania bać. Violetta również spojrzała na nią zdziwionym wzrokiem.
- No to pytaj - powiedziałem niepewnie
- Dlaczego odszedłeś z paczki Diego? - zapytała
- Nie muszę Ci chyba odpowiadać na to pytanie bo to moja sprawa - odpowiedziałem oschle
- Jak chcesz. Ale rozmawiałam ostatnio z Diego i powiedział mi że rozmawiał z Tobą i powiedziałeś mu że dalej Ci na mnie zależy i że chciałbyś do mnie wrócić. - powiedziała
- Co?! - zapytaliśmy w tym samym czasie z Violettą
- No co tacy zdziwieni? - zapytała - Dziwisz się że mi to powiedział?
- Ale ja z nim w ogóle nie gadalem i nic takiego nie mówiłem. Z nami to już temat zamknięty. - bronilem się
- Leon, czy to prawda? - zapytała Violetta ze łzami w oczach
- Oczywiście że nie! Nie wiesz w te jej gadki! - powiedziałem
- Tak to prawda! - powiedziała Lara - przykro mi Violu, ale lepiej znać prawdę, żeby nie zbudować tego związku na kłamstwie - dokończyła Lara
- To kłamstwo! Nie wierz w to proszę Cię! - zwróciłem się do Violetty
- To prawda! Lepiej dowiedzieć się wcześniej! - powiedziała Lara
- Nie to nie prawda! Przestan wymyślać takie bzdury! - krzyknąłem
Violetta nic nie odpowiedziała tylko poszła.
- Zaczekaj! Proszę Cię! Porozmawiajmy! Violu! - krzyczałem biegnąc za nią. Gdy już ja dogoniłem, złapałem ja za nadgarstek i zmusiłem do tego by się odwróciła.
- Zostaw mnie! - warknela
- Nie! Nie wierz w takie bajki! Ona kłamie żeby się na mnie zemścic za to że ja zostawiłem.
- Nie miała by powodu żeby kłamać! A teraz zostaw mnie i wracaj do dziewczyny na której ci zależy! - powiedziała i pobiegła przed siebie. Zły, szybkim krokiem wróciłem do dalej siedzącej w tym samym miejscu Lary.
- Dlaczego?! - zapytałem, ucieszonej z efektu swojego 'trudu' dziewczyny - O to Ci chodziło? Zadowolona jesteś?
- Posłuchaj! - powiedziała wstając i podchodząc do mnie - Nikt nie będzie mnie od tak, rzucał kiedy mu się żywnie podoba. Poza tym, to jeszcze nie koniec mojej zemsty, a 1:0 dla mnie bo Violetta, będzie uważać Cię teraz za kłamcę. Moja rola jak na tą chwilę się kończy. To spadam. Paa - powiedziała, po czym odwróciła się i poszła. Załamany i bezsilny usiadłem na ławce i oparłem głowę o ręce. W końcu postanowiłem wziąć się w garść i pojechałem do domu. Do domu Violetty. Niestety nie było jej tam. Kilkakrotnie próbowałem się do niej dodzwonić, ale bez skutku. "Gdzie mogła pójść?" - zdawałem sobie pytania. Ona nie ma tu nikogo bliskiego więc... no jasne napewno poszła do Francesci. Postanowiłem tam pójść. Gdy doszedłem na miejsce, zadzwoniłem domofonem.
- Kto tam? - zapytała
- To ja, Leon - powiedziałem
- Już idę - odpowiedziała
Po chwili wyszła z domu i podazala ku mnie - czyli w stronę furtki.
- Cześć Fran, sorry że tak późno ale... jest u Ciebie Violetta?
- A niby czemu miałaby tu być? - odpowiedziała pytaniem na pytanie
- No bo... - nie dokończyłem bo w oknie balkonowym zobaczyłem Violette - Widzę że jest u Ciebie Violetta, muszę z nią pogadać! Mogę wejść?
- Ona nie chce z Tobą gadać! - powiedziała Fran
- Proszę Cię! - prosiłem
- No dobra, wejdz - pokazała gestem ręki abym wszedł. Niczym piorun pobiegłem na górę do Violetty.
- Czego tu chcesz? - zapytała widząc mnie w drzwiach
- Ja o niczym takim nie rozmawiałem z Diego! Musisz mi uwierzyć! - mówiłem, ledwo łapiąc tlen
- Leon ja...

*********************************************************************************************
Hejka! Chyba wena powróciła! Mam coraz więcej pomysłów, że ledwo się wszystko ze wszystkim łączy xD. Jak myślicie, Violetta uwierzy Leonowi czy Larze? A może Lara jednak mowi w pewnym sensie prawdę i Leon, dalej coś do niej czuje? Jak to mówią "stara miłość nie rdzewieje". Ale na razie jeszcze nic nie wiadomo xD. Zapraszam do zaglądania do zakładek ;)! To chyba na tyle...
17 komentarzy = rozdział 25 (od różnych osób xD)
Pozdrawiam i do rozdziału 25 ;*

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 23

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD SPODEM! <--- WAŻNE!
Zobaczyłam pełno różnych pysznosci na stole. Tort, cukierki, chipsy, zelki, ciastka, przeróżne ciasta... Podeszłam bliżej aby przyjrzeć się tym wszystkim pysznosciom, kiedy z różnych zakątków domu wyskoczyli moi przyjaciele. Tak się przestraszylam że aż lekko podskoczyłam do góry, a serca mało nie wybuchło. Nie mówiąc już nic o Leonie.
- Jak mogliscie mnie tak przestraszyć?! - powiedziałam, udając wkurzona, a tak naprawdę się strasznie cieszyłam.
- Nie gniewaj się Violu - powiedziała Fran podchodząc do nie i mocno mnie przytulajac. Ja nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się i wtulilam się w moja przyjaciółkę. Następnie z każdym z osobana się przywitałam i Leon również. Usiedlismy do stołu, zaczęliśmy gadać oraz konsumowac słodkości jakie przygotowali.
- Mamy dla Was newsa - powiedziałam wycierając serwetka swoje usta.
- No... - patrzyła na mnie Fran wzrokiem "No to mów!"
Spojrzałam na Leona, złapałam go za rękę i znów zwróciłam się do przyjaciół.
- Ja i Leon... my... jesteśmy razem! - powiedziałam.
- Aaaaaaa - zaczęły piszczec Fran i Ludmiła. A Federico, Marco i Maxi patrzyli na nas wzrokiem "Że co?!!" Ich miny - bezcenne.
- Postanowiliśmy spróbować, bo przez te całe zamieszanie z Pablo, zblizylismy się do siebie - powiedział Leon.
- To wspaniale! - krzyknęły dziewczyny przytulajac mnie i Leona razem. Chłopaki natomiast dalej byli zdziwieni.
- Ekhem - krzaknal Federico, nerwowo wycierając serwetka bita smietane z ust. Potem wstał od stołu i jak gdyby nigdy nic, podszedł do Leona i mu gratulował? WoW! To było dziwne. Potem podszedł do mnie i mnie przytulil.
- Ej - krzyknął szczęśliwy zachowaniem przyjaciela, Leon - to moja dziewczyna! - dokończył łapiąc mnie w talii i calujac w policzek.
- Zawsze Wam kibicowalem! - puścił do nas oczko.
Gdy już wszyscy się od siebie 'odkleilismy', Francesca, Ludmiła, Maxi, Marco i Federico pożegnali się z nami i poszli. Razem z Leonem, nie mieliśmy już sił sprzątać ten cały bałagan, więc usiedlismy wygodnie na kanapie, wtulilam się w Leona i walczyliśmy jakiś film. Po niecałych 15 - stu minutach zasnelismy.
***Następnego dnia***
*Leon*
Obudziłem się o 8:47, zobaczyłem że Viola śpi obok mnie. Delikatnie zdjalem z siebie koc i okrylem nim moja dziewczynę, ah jak to ładnie brzmi. Wstałem z kanapy i po cichu szedłem na górę, lecz w pewnym momencie usłyszałem zachrypniety głos Violetty.
- Gdzie idziesz?
- Wezmę prysznic, a Ty idź jeszcze spać - powiedziałem
- Dobra! - odpowiedziała, po czym odwróciła się na drugi bok i znowu zasnela. Znowu ruszyłem w stronę łazienki. Wszedłem do niej, rozebralem się i wszedłem pod prysznic. Odkrecilem kurek i oblalem swoje nagie ciało ciepla woda. Na mojej skórze od razu pojawił się dreszcz. Umylem ciało moim ulubionym zelem "Adidas", po czym umylem moje wlosy. Wyszedłem z kabiny i okrecilem się w pasie recznikiem. Wyszedłem z łazienki i skierowałem się w stronę sypialni Vilu, gdzie z mojej walizki wyjalem ubranie. Wziąłem je i z powrotem wróciłem do łazienki. Tam się w nie ubralem i wykonałem resztę porannych czynności. Na koniec popsikalem się moimi ulubionym perfumami i zadowolony z efektu wyszedłem z łazienki.Schodząc na dół poczułem piękny zapach przychodzący z kuchni. Nie zwracajc uwagi na nic po drodze, wszedłem do kuchni, gdzie zobaczyłem moja dziewczynę robiaca coś pysznego do jedzenia. Podszedłem bliżej, po cichu złapałem ja w talii i pocałowałem jej szyje. Na jej skórze od razu pojawił się dreszcz.
- Mmm a cóż to? - zapytałem delektujac się pysznym zapachem
- Gofry - odpowiedziała, dalej wykonując tę sama czynność.
- Mmm... aż mi slinka cieknie - powiedziałem, na co ona nic nie odpowiedziała - co się dzieje? - zapytałem biorąc krucha szatynke i odwracając do siebie
- Nic - powiedziała, po czym chciała się odwrócić
- Jak to nic? Przecież widzę - powiedziałem wpatrujac się w jej piękne brązowe oczy
- Leon, mówię Ci że nic!
- Dobrze wiesz że łatwo nie odpuszcze! - zapewniłem ja
- Ja też! - powiedziała
- No powiedz mi! - powiedziałem
- Wkurzysz się na mnie - powiedziała, a oczy momentalnie jej się zaszklily
- Obiecuje że nie! - zapewniłem ja
- Ta sprawa z Pablo jest dla mnie męcząca! Cały czas myślę, że zaraz mnie tu znajdzie, znów będzie chciał mnie gdzieś zabrać i...
- Matko! Violu! Ty jestes już przewrazliwiona na tym punkcie! Daj już sobie z nim spokój!
- Nigdy w życiu nie byłeś w mojej sytuacji, nie wiesz jak to jest! Jakie to jest uczucie czuć się tak jak ja teraz! Cały czas boję się że jeśli wyjde na miasto tam go spotkam i wtedy będzie chciał się zemścić! Rozumiesz?! Jasne, że nie! Nikt mnie się zrozumie dopóki sam tego nie doświadczy! - krzyknęła, po czym rzuciła wszystko co miała w ręku i pobiegła schodami na górę.
- Violu zaczekaj! - krzyczałem, ale nawet nie miała zamiaru posłuchać mojej prośby! Po chwili postanowiłem pójść za nią. Wszedłem na górę i delikatnie otworzyłem drzwi do jej sypialni. Zobaczyłem, że leży na łóżku, wtulona w poduszkę, wycierając łzy. Podszedłem bliżej i polozylem się obok.
- Przepraszam - powiedziała odwracajac się w moja stronę.
- Nie. To ja przepraszam nie powinienem tak od razu na Ciebie naskoczyc. Staram się zrozumieć to co czujesz, ale masz rację, żeby dokładnie wiedzieć co czujesz trzeba najpierw być w Twojej sytuacji - tłumaczyłem się. Po chwili dziewczyna wtulila się we mnie i razem lezelismy w ciszy tak z 10 minut.
- A może dla rozluźnienia, wybierzemy się dzisiaj do luna parku - zaproponowałem
- Serio? - zapytała z nadzieja w oczach Vilu
- Jasne! - powiedziałem
- No pewnie że tak! - krzyknęła i mocno mnie przytulila
- To chodź zjemy te gofry i się wybierzemy - powiedziałem
Wstalismy i zeszlismy na dół. Gofry przygotowane wcześniej przez Violette dokonczylismy razem. Zjedlismy je i posprzatalismy wszystko.
- To ja idę wziąć prysznic i się trochę ogarnąć i możemy iść! - powiedziała
- Jasne - odpowiedziałem i poszedłem położyć się na kanapie. Nawet nie wiem kiedy przysnalem. Obudziła mnie Violetta.
- Leon! Idziemy? - zapytała siadając koło mnie
- Tak, jasne! - powiedziałem do końca nie wiedząc o co chodzi
- To chodź! - powiedziała. Usiadlem, po czym przetarlem czy. Rozczochrany wstałem z kanapy i szedłem po kluczyki od samochodu, a następnie poszedłem zakładać buty.
- Chcesz iść tak rozczochrany? - zapytała Violetta, przejeżdżając ręką po moich włosach - wiesz, mnie to tam nie przeszkadza, ale Tobie... - uśmiechnela się do mnie. Podszedłem do lustra i spojrzałem na siebie. Wziąłem żel do włosów i zacząłem je po swojemu układać.
- I od razu lepiej! - powiedziałem, ostatni raz przejeżdżajac grzebieniem po włosach. Wziąłem kluczyki z szafki i razem z Vilu ruszyliśmy w stronę samochodu. Po 45 minutach byliśmy w luna parku.
- WoW! No to teraz sobie poczekamy w kolejce - powiedziała Violetta, wskazujac reka, na mega kolejke - A to wszystko dlatego, że zechciało Ci się układania włosów.
- Sama chciałaś żebym je sobie poprawił - powiedziałem
- Powiedziałam, że mi to tam nie przeszkadza, ale tobie...
- Oj dobra! To będziemy czekać! - odpowiedziałem
- To Ty tu stój, a ja pójdę po lody, okej? - zapytała
- Dobra! - powiedzialem. Violetta wróciła po 10 minutach, trzymając w ręku dwa lody.
- Trzymaj! - powiedziała dając mi jednego
- Dziekuje - pocałowałem jej policzek
- Długo jeszcze? - zapytała znudzona
- Chyba nie. Dość szybko idzie! - powiedziałem. Na szczęście po jakiś kolejnych 10 minutach była nasza kolej na kupienie biletów. Zapłaciliśmy i weszliśmy.
- No nareszcie! - powiedziałam Violetta.
- To gdzie idziemy? - zapytałem
- Chodź na tamtą karuzele - powiedziała Vilu wskazują na karuzele.
- Okey - odpowiedziałem i wziąłem moja dziewczynę za rękę po czym ruszyliśmy w stronę wcześniej wyznaczonego miejsca. Usiedliśmy w wyznaczone przez instruktora miejsca i czekaliśmy aż kolejka ruszy. Kiedy po woli ruszała złapałem Violette za rękę i patrzyłem przed siebie. Po woli zaczęliśmy coraz to szybciej wirować.
- Wszystko okey? - zapytałem Violetty widząc jej przerażona minę.
- Jasne, że tak! - powiedziała entuzjastycznie, uśmiechając się szeroko. Czyli widzę że to chyba ja byłem bardziej przerażony niż ona (XD). Po jakiś 15 minutach wielka karuzela przestała się kręcić, a my spokojnie zeszliśmy "na ląd".
- Chodź po wate cukrowa - pociągnęła mnie za rękę Vilu. Było mi tak niedobrze że nie miałem ochoty na wate. Ale przy Violetcie chciałem być twardy. Kupiliśmy wate cukrowa i poszliśmy usiąść na ławce. Siedząc tak, obserwowaliśmy widoki z daleka. Było już dosc ciemno więc efekt byl lepszy. Lampy oswietlaly rzekę. Było wspaniale. Przysunalem się do Violetty i objalem ja ramieniem. Ona położyła głowę na moim ramieniu. Założyła ręce na piersiach a ja już widziałem że jest jej chłodno. Zająłem odpinana koszule, która miałem na sobie i założyłem na plecy Violetty. Sam siedziałem w białej czerwonej koszulce na krótki rękaw. Gdy tak siedzieliśmy w ciszy i obserwowaliśmy piękne widoki, ktoś usiadł koło nas. Był/była to...
********************************************************
Siemka! Na początek przepraszam, przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam że rozdzielu nie było długi czas. Niestety, opuściła nas wena i żadnej z nas nic rozsądnego nie przychodziło do głowy, nie mówiąc już nic o pisaniu. Mimo wszystko coś tam napisłyśmy. Banalne to coś, ale coś jest. Jeszcze raz bardziej Was przepraszamy :*! A no i jeszcze jedna ważna sprawa, link do tego bloga, dostał się w..., że się tak wyrażę w niepowołane ręce, mianowicie ręce mojej młodszej siostry. Wiąże się to z tym iż jeśli będę chciała napisać coś co ona nie może czytać, to mogę mieć kłopoty. W związku z tym jeśli ktoś chce dalej go czytać, to niech wejdzie na nasz drugi blog (o Rossie i Laurze) i tam będzie podany nowy link do tego bloga. Dokładnie od dnia 18.10.2014r. (sobota) będzie działał nowy link. Jeśli ktoś nie zna strony, do tego bloga, to niech napisze to w komentarzu i poda swój g-mail, to Wam napisze. Przepraszamy za jakiekolwiek utrudnienia. A i jeszcze za to że, nie było tak dawno rozdziału, dzisiaj nie daje Wam określonej ilości komentarzy ;)!
Pozdrawiam :) i do napisania :*