sobota, 25 października 2014

Rozdział 25 "Będę o Ciebie walczył"

- Leon ja... sądzę że lepiej i dla mnie i dla Ciebie będzie jak zrobimy sobie przerwę - powiedziała
- Co? - zdziwiłem się, na co ona nic nie odpowiedziała - Ty chyba sobie żartujesz...
- Nie. A teraz proszę Cię zostaw mnie samą - powiedziała, pokazując ręką na drzwi.
- Dobrze. Jak chcesz. Ale wiedz, że ja tak łatwo nie odpuszczę. Będę o Ciebie walczył. Udowodnię Ci to, że mówię prawdę, a Lara nie. - powiedziałem i trzaskając drzwiami wyszedłem z pokoju. W pewnym momencie na kogoś wpadłem. Była to Francesca.
- Wszystko słyszałaś... - powiedziałem. Na co ona tylko kiwnęła lekko głową.
- Możemy porozmawiać? - zapytała
- Hmm... no dobrze - powiedziałem, po czym dziewczyna zaprosiła mnie do kuchni.
- Opowiesz mi co się tak naprawdę między Wami stało? Tylko prawdę, okey?
- No to było tak... (...) - opowiedziałem jej całą historię od początku do końca.
- WoW! - zdziwiła się - Jak to można tak od tak wymyślać sobie takie niestworzone historie i być z tego zadowolonym! - nie dowierzała
- Ja też tego nie wiem, ale najwyraźniej można. Muszę po prostu wymyslec jakiś plan żeby udowodnić Violetcie że mówię prawdę. Będę o nią walczył! - powiedziałem stanowczo i już chciałem wychodzić, kiedy czarnowłosa dziewczyna mnie zatrzymała.
- Widzę, że bardzo zależy Ci na Violi... - powiedziała
- Tak, bardzo - odpowiedziałem
- Pomogę Ci udowodnić to że Lara kłamie. Tylko najpierw muszę zapytać się Violetty czy chciałaby dalej z tobą być, bo jeśli nie, to nie będę zmuszać jej do tego.
- Dziękuje Ci Fran, ale nie chce Cię mieszać w jakieś bagno! - powiedziałem
- Jeśli nie chcesz, to nie, ale Violetta jest moja przyjaciółka i chciałbym żeby była szczęśliwa. A z Tobą na pewno będzie - uśmiechnęła się do mnie
- No dobra! To co robimy? - zapytałem
- Jeszcze nie wiem, ale spokojnie, coś wymyślimy - powiedziała. Poszedłem do domu Violetty, po czym wziąłem swoje rzeczy i pojechałem do siebie. Poszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Wymyślając podstęp jak przyłapać Lare, zasnąłem.
***Następny dzień***
Obudziłem się rano i jakbym nagle dostał olśnienia! Mam świetny pomysł jak rozwiązać to wszystko. Szybko zadzwoniłem do Francesci.
- Halo? - odebrała zaspanym głosem
- Fran! Mam pomysł! Wiem jak to wszystko rozwiązać! - krzyczałem szczęśliwy z sukcesu
- Ale co?! - zapytała
- No to wszystko z Violettą i Lara! - powiedziałem
- Aaa! Cieszę się ale później do Ciebie oddzwonie, bo jak słyszysz... jeszcze śpię! - powiedziała
- Przyjdź do mnie, dzisiaj o 12, to wszystko Ci opowiem!
- Dobra! Dobra! Paa! - powiedziała po czym się rozłączyła.
Zadowolony ubrałem się, po czym zszedłem coś zjeść. Ale przez te moje podekscytowanie nie miałem ochoty na nic. Usiadłem na kanapie i z niecierpliwością, czekałem na Fran. W punkt 12, usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi. Od razu poszedłem by je otworzyć. W drzwiach ujrzałem nikogo innego niż Francesce.
- Wejdź - powiedziałem po przywitaniu się, po czym dziewczyna posłusznie wykonała moje polecenie.
- No i na jaki pomysł wpadłeś, geniuszu! - powiedziała Fran
- Udam, że się rozstałem z Violettą i poszło to na dobre. Będę przy niej żałował, że się z nią rozstałem i będę chciał do niej wrócić. Gdy już się zgodzi, żebyśmy do siebie wrócili to pójdziemy do mnie do domu, i gdy będzie już odpowiedni moment, zapytam się jej czy nie lepiej było powiedzieć mi prosto w twarz, że mnie nadal kocha i że chciałaby do mnie wrócić niż wymyślać takie kłamstwo, i gdy ona powie że "no może..." czy coś podobnego, nagram to dyktafonem i porostu ją znowu rzucę i pokaże to Violetcie.
- No, no całkiem radykalne. Bo jeśli skapnie się o co chodzi to co wtedy?!
- Nie wiem, ale załóżmy że pójdzie po mojej myśli!
- A jeśli nie przyzna Ci racji, że lepiej było powiedzieć prawdę? - zapytała
- Fran! Na razie przyjmijmy, że połknie haczyk - uśmiechnąłem się do niej.
- To dzwoń do niej i umów się na spotkanie! - popędzała mnie
- Uff... no dobra! Trzymaj kciuki! - powiedziałem niepewnie, po czym wykręciłem numer do Lary.
(...) (rozmowa Lary i Leona)
- I...? - zapytała Fran, patrząc na moją smutną minę
- ... zgodziła się! - krzyknąłem
- Aaaaa świetnie. To gdzie i kiedy?
- Jeszcze dzisiaj o 18, w Resto! - powiedziałem
- Pierwsze koty za płoty! - powiedziała Fran i ze szczęścia się do mnie przytuliła - tylko trzymaj się planu, żebyś nie uległ pokusie
- Jej? Na pewno nie! O to nie musisz się martwić - powiedziałem
- Okey! To ja lecę, żeby Violetta się czegoś nie domyśliła. Jak już będzie po spotkaniu, to koniecznie do mnie zadzwoń! A jak nie będę odbierać, to znaczy, że jestem z Violettą i zaraz oddzwonię, ok?
- Jasne! - powiedziałem, ale już bez entuzjazmu
- Ej! Nie cieszysz się? - zapytała
- Cieszę, tylko zastanawiam się czy dobrze robimy? - powiedziałem, analizując w głowie to wszystko od początku.
- A dlaczego niby, nie? - zapytała
- Nie wiem... nie ważne! Nie słuchaj mnie! - powiedziałem
- Okey. To powodzenia i pamiętaj, zadzwoń do mnie!
- Okey. To paa - powiedziałem, po czym zamknąłem drzwi po wyjściu Fran. Poszedłem do kuchni, zrobiłem sobie kanapkę i usiadłem na kanapie włączając jakiś film. Po zjedzeniu, położyłem się i dalej oglądałem film, ale w myślach miałem przebieg dzisiejszego spotkania. Gdy film, który mnie zaciekawił, minął spojrzałem na zegarek i zobaczyłem iż jest godzina 17.35, niechętnie wstałem z kanapy i poszedłem się trochę ogarnąć, przed wyjściem. Gdy byłem już gotowy, wziąłem kluczyki od samochodu z komody i wyszedłem z domu. Podjechałem pod Resto i przed samym wejściem do baru wziąłem głęboki oddech. "No to idę" - powiedziałem do siebie. Gdy wszedłem do baru przy jednym że stolików zobaczyłem Lare. Niepewnie się do niej uśmiechnąłem i spokojnym krokiem podążałem ku dziewczynie.
- Cześć - dałem jej buziaka w policzek, po czym usiadłem naprzeciwko.
- To czemu chciałeś się spotkać? - zapytała
- Lara... - przeciągnąłem - muszę Ci coś powiedzieć... zerwałem z Violettą i uważam że słusznie zrobiłem. Uświadomiłem sobie że kochałem, kocham i będę kochał tylko jedną osobę, która jesteś Ty - ostatnie słowa ledwo mi przeszły przez gardło.
- Naprawdę? - zapytała z szerokim uśmiechem na twarzy
- Tak, naprawdę - powiedziałem - chciałbym, żebyś mi wybaczyła to, że Cię zostawiłem, byłem głupi...
- I... - dalej na coś wyczekiwała, a ja trzy razy zastanawiałem się czy się z tego nie wycofać, ale nie mogę, muszę zrobić to dla Violetty i dla siebie. Żebyśmy znowu byli razem.
- Chciałbym się zapytać czy znów będziemy razem? - zapytałem, w między czasie z 10 razy przełykając ślinę.
- No jasne, że tak. Nawet nie wiesz ile czasu na to czekałam! - powiedziała, po czym wstała i usiadła mi na kolanach.

" A ja już nie mogę się doczekać, kiedy kolejny raz z tobą zerwe" - pomyślałem.
- To co może idziemy do mnie? - zapytałem, ciągle podekscytowanej Lary
- No pewnie - powiedziała. Łapiąc się za ręce wyszliśmy z baru i skierowaliśmy się w stronę mojego samochodu. Po upływie 10 minut byliśmy już pod moim domem. Wyszliśmy z samochodu i poszliśmy do domu. Tam postanowiłem zacząć działać.
- Napijemy się wina? - zapytałem
- Jasne - powiedziała, siadając na kanapie. Nalałem po pół kieliszka czerwonej cieczy i jeden podałem dziewczynie.
- Wiesz co, zaraz wrócę. Pójdę do łazienki.
- Spoko - kiwnęła głową. Tak jak powiedziałem, tak też zrobiłem. Poszedłem do łazienki, z czego skorzystałem z okazji i napisałem sms-a do Fran. "Wszystko idzie zgodnie z planem". Włączyłem dyktafon, schowałem telefon do kieszeni i wyszedłem z łazienki. Uśmiechnąłem się do siedzącej na sofie dziewczyny, po czym sięgnąłem po kieliszek. W pewnym momencie postanowiłem zacząć.
- Widzisz, nie lepiej było mi prosto powiedzieć, że dalej coś do mnie czujesz i że chciałabyś do mnie wrócić, niż wymyślać takie kłamstwo? - wydusiłem
- A wróciłbyś do mnie?
- A wróciłem?
- No...
- No więc nie lepiej było mi prosto w twarz powiedzieć? - zapytałem
- No, może i by było lepiej ... - powiedziała - ale i tak nie żałuję bo znów jesteśmy razem - dokończyła i zaczęła po woli się do mnie zbliżać. W ostatniej chwili się odsunąłem.
- Dobra! Moja rola tutaj się kończy. - wyciągnąłem telefon i pokazałem nagranie dziewczynie.
- Co, ale jak to? - zdziwiła się
- Wróciłem do ciebie tylko dlatego żebyś przyznała się do tego że kłamałaś. I się przyznałaś. Teraz pokaże te nagranie Violetcie i mi uwierzy że mówię prawdę - powiedziałem
- Oddaj mi to! - powiedziała
- Chyba śnisz! Poza tym, nigdy nie wróciłbym do takiej tarantuli jak ty. A teraz wyjdź! - pokazałem na drzwi
- Nie daruje Ci tego! - powiedziała wychodząc.
- Okey. Paa - powiedziałem kpiąco. Od razu po jej wyjściu zadzwoniłem do Francesci.
/Rozmowa Leona i Francesci/
- Halo? - odebrała po trzech sygnałach
- Udało się! - krzyknąłem
- To świetnie! - ucieszyła się
- Jutro do Was przyjdę i pokaże Violetcie, te nagranie
- Okej. To kończę. Paa - powiedziała Fran
- Dobrze! Tylko pamiętaj Fran na razie ani słowa Violetcie - przypomniałem
- Dobrze! Paa
/Koniec rozmowy/
Jestem padnięty. Dzisiejszy dzień byl wyjątkowo męczący. Już nie mogę doczekać się kiedy pokaże nagranie Violetcie. Mam nadzieję że mi uwierzy. Umyłem się i położyłem się spać. Zmęczony, ale zadowolony z rezultatów mojej pracy, zasnąłem.
***Następny dzień***
Obudziłem się o 10! Niechętnie wstając z łóżka podszedłem do okna i odsłoniłem zasłonki. Od razu buchnęły na mnie ciepłe ale zarazem ostro dające po oczach słońce. Zszedłem na dół, zjadłem śniadanie, po czym ubrałem się i miałem zamiar wychodzić z domu. Obowiązkowo wziąłem ze sobą telefon, na którym było nagranie i wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi. Szedłem przed siebie, drogą prowadząca do domu Francesci. Całą drogę czułem jakby ktoś mnie obserwował. Czułem czyjś wzrok cały czas na sobie. Nie przejmowałem się tym za bardzo, gdyż mogłem tak mieć po tym wyjeździe do Madrytu i tym całym zamieszaniu z Pablo. Ale gdyby nie on to bym się nie zbliżył aż tak do Violetty i pewnie dalej byśmy nie chcieli na siebie patrzeć... Z moich rozmyśleń wyrwał mnie straszny ból w tył głowy, później już nic nie pamiętam, tylko ciemność...
********************************************************************************************
Ta dam! I tak oto prezentuje się rozdział 25! Mam nadzieję że się podoba! Przyznam, że jestem zdziwiona długością tego rozdziału, chyba nigdy nie napisałam tak długiego :D! Taka malutka prośba do anonimów, albo lepiej będzie... anonima. Błagam, nie piszcie komentarzy co minuta! Naprawdę, wystarczy mi wasza opinia w jednym komentarzu, a nie w 20 tylko od samych anonimów, dodawanych co minuta! Nie będę więcej liczyć komentarzy od anonimów, jeśli będę liczyła, komentarze to komentarze anonimów będę liczyła jako jeden, nie mówię że wszystkich ale większości na pewno! Proszę o komentarze od różnych osób! Dobra! Koniec tej notki ;)! Mam nadzieję że komentarzy będzie więcej niż tylko tyle jak pod rozdziałem ostatnim :')!
18 komentarzy = rozdział 26 (OD RÓŻNYCH OSÓB !!!) :)
Pozdrawiam i do rozdziału 26 ;*

10 komentarzy:

  1. Boski!
    Leon walczy o Violette :) Fran pomaga mu i plan się udał :D Tylko taki szczegół ktoś go śledził i został oszolomiony :( Czekam na kolejny rozdział ;*
    Pozdrawiam <333

    OdpowiedzUsuń
  2. No i prawidłowo, Leon nie odpuszcza. I ta jego myśl, zdecydowanie bardzo prawidłowo.Rozdzialik niesamowity, wspaniały i wgl mogłabym pisać i pisać. Dobrze, że Fran mu pomogła. Wiedziała, co zrobić. Lara co za... Lepiej nie będę się wypowiadać;)

    http://hay-amor-en-el-aire.blogspot.com/ <--- tak w wolnej chwili zapraszam, dopiero zaczynam;)

    Livetti;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny :*
    Leoś walczy o Leonette <3
    Głupia Violetta uwierzyła Larze,a nie swojemu chłopakowi :(
    Biedny Leoś :(
    Głupia Lara :(
    Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta walona Lara : /
    Czekam na next i zapraszam:
    mydilemma-raura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń