- A wiesz może kto to był? - dopytywałam
- Mój kumpel Leon Verdas - odpowiedział
- O mój Boże! Czyli to jednak prawda! A wiesz do jakiego szpitala go zabrali? - panikowałam
- Do szpitala niedaleko tego wielkiego hotelu, kojarzysz?
- Tak, pewnie! Dzięki - odpowiedziałam i ruszyliśmy w stronę wcześniej wyznaczonego miejsca. Na miejscu byliśmy zaledwie 15 minut temu. Weszliśmy do szpitala i skierowaliśmy się do recepcji.
- Dzień dobry, wczoraj przywieziono tutaj chłopaka w ciężkim stanie. Miał wypadek na motorze podczas wyścigów - powiedziałam
- A jak nazwisko? - zapytała
- Leon Verdas - odpowiedziałam. Kobieta sprawdziła coś w komputerze po czym wyznaczyła salę do jakiej mam się udać. Znaleźliśmy się właśnie przy tej sali z której w tym samym czasie wyszedł lekarz.
- Panie doktorze, co z nim? - zapytałam z nadzieja w głosie
- A kim pani jest dla pacjenta? Mogę udzielać informacji tylko rodzinie - odpowiedział. Zastanowiłam się chwilę, po czym spojrzałam na Alexa.
- Siostrą - powiedziałam po chwili
- A więc... nie mam dla pani dobrych wiadomości - powiedział
- Jak to? - zapytałam zszokowana
- Pani brat miał ciężki wypadek. Jest duże ryzyko że może nie przeżyć tego stanu. Uderzył on głową o drzewo podczas wypadku a na końcu motor spadł przygniatając go. W związku z tym, ma złamane prawe zebro i nie możemy go wybudzić, bo stracił przytomność - tłumaczył
- Ale... O Boże! - zaczęłam płakać wtulając się w ramiona Alexa
- Przykro mi... - powiedział lekarz
- A, panie doktorze, czy ja mogłabym na chwilę do niego wejść? - zapytałam
- Niech będzie ale tylko na 2 minuty, nie więcej... - powiedział
- Dziękuje - założyłam zielony fartuch i specjalne 'buty', chwyciłam za klamkę i weszłam do środka sali. Chłopak był blady. Leżał na wznak na wielkim łóżku. Mimowolnie po moim policzka zaczęły spływać łzy.
- Cholera jasna! Dlaczego ty żeś to zrobił?! Dlaczego?! Byliśmy tacy szczęśliwi! A może tylko mi się tak wydaje?! Mimo wszystko Leon... ja nadal nie przestałam Cię kochać! Dalej jesteś bardzo ważną osobą w moim życiu - mówiłam trzymając jego zimna rękę, a po moich policzkach spływało stado zimnych łez - musisz żyć! Rozumiesz?! Musisz żyć! Nie dla mnie! Chociażby dla tej dziewczyny z która się całowałeś! - miałam straszny żal do niego. Po chwili wyszłam z sali. Razem z Alexem skierowaliśmy się w stronę hotelu w którym się zameldowaliśmy. Weszliśmy do wyznaczonego apartamentu, gdzie od razu oboje położyliśmy się na łóżku. Wtuliłam się w silne ramiona mojego ukochanego i usnęłam.
***Następny dzień***
Gdy się obudzilam Alexa nigdzie nie było, co bardzo mnie zmartwiło... postanowiłam zadzwonić. Dzwoniłam... dzwoniłam, ale nikt nie odbierał. Z nadzieją iż niedługo wróci, poszłam do małej kuchni, gdzie zrobiłam sobie herbatę. Usiadła przed telewizorem kiedy w tym samym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Ucieszyłam się i z nadzieją że to mój chłopak poszłam je otworzyć. Pomyliłam się. W drzwiach stal...
- JOHN?! - zapytałam niedowierzając
- No witaj! - powiedział
- Co Ty tu robisz?! - zapytałam
- Przyszedłem do swojej dziewczyny - powiedział, a mi momentalnie przed oczami stanęły wszystkie chwile, związane z nim
- Byłej dziewczyny! Kiedy ty to zrozumiesz?! - wkurzyłam się - A teraz wyjdź stąd! Wyjdź stąd, bo zawołam ochronę! - mało brakowało a krzyknęłabym tak, że cały korytarz z pewnością by usłyszał.
- Nie denerwuj się tak, kotku! - powiedział podchodząc do mnie, zamykając przy tym drzwi. Mało brakowało a moje serce wyskoczyłoby z klatki piersiowej. Gdzie jest Alex, kiedy go potrzebuje?! Mężczyzna zamknął drzwi na klucz. Bałam się jak cholera! Pociągnął mnie za rękę najmocniej jak tylko mógł, tak że wylądowałam na łóżku. Wszystko zaczęło się we mnie trząść. Bałam się że powtórzy się sytuacja sprzed lat. Nagle mężczyzna do kogoś zadzwonił.
- Gotowe. Wchodzicie i robicie porządek - powiedział i rozłączył się. Stal tyłem także próbowałam sięgnąć z szafki nocnej telefon i zadzwonić do kogoś po pomoc. Ale się zorientował. Podszedł do mnie wyrwał mi z ręki telefon i kazał siedzieć cicho. Usiadł koło mnie na łóżku i zaczął się zbliżać, delikatnie dotykając moich rąk. Coraz bardziej się odsuwałam, ale chwycił mnie za nadgarstek. Moje oczy napełniły łzy. Nie mogłam się powstrzymać.
- Czy ty uważasz że ja się będę z Tobą ceckać? - powiedział, a po chwili ktoś zapukał do drzwi. On otworzył je i wpuścił do pokoju dwóch mężczyzn.
- To ona? - zapytał jeden
- Tak! - odpowiedział John
- Idealnie! - odpowiedział. Nie wiedziałam o co chodzi. Obaj podeszli do mnie po czym jeden złapał mnie za ręce, a drugi je związywał. Zaczęłam się wyrywać, opierać, bronić, ale nic nie pomagało. Byli silniejsi ode mnie. Związali mi później tylko nogi i zatkali szmata usta. Wilam się po łóżku próbując zaradzić całej sytuacji, ale nic z tego. Modliłam się tylko o to aby Alex w tym czasie wrócił. Jeden z mężczyzn przetrzymał mnie, a John w tym czasie do mnie podszedł.
- I co skarbie? Nie dam Ci rady? - zapytał i delikatnie przejechał rękę po mojej twarzy.
- Idź sprawdź czy teren czysty i jedziemy - rozkazał drugiemu, który od razu spełnił jego rozkaz. Zaczęłam się szarpać jak tylko mogłam, ale w zamian za to dwa razy dostałam w twarz od Johna. Zmęczona nie mogłam zaradzić już na nic.
- Teren czysty, szefie - powiedział jeden
- To zabierajcie ją i jedziemy! - powiedział. Zakryli mnie kocem, przerzucili przez ramię jednego mężczyzny i ruszyli. Po upływie jakiejś godziny, samochód którym jechaliśmy się zatrzymał.
*Leon*
Obudziłem się w szpitalu. Od razu zacząłem przypominać sobie co się stało. Dlaczego jestem tutaj? Nagle do sali wszedł lekarz.
- Jak dobrze, że się pan w końcu obudził. Nie wiedzieliśmy już co robić. Pamięta pan, może co się wydarzyło? Dlaczego pan tu jest? - zadawał pytania
- Pamiętam tylko że miałem wypadek na motorze. I nic więcej... - odpowiedziałem zachrypniętym głosem
- Dobrze. Proszę się nie ruszać i nie wykonywać gwałtownych ruchów. Ma pan złamane prawe żebro i stłuczone ramiona - powiedział
- Czy mógłbym wykonać telefon? - zapytałem
- Naturalnie - odpowiedział lekarz. Chciałem wtedy zadzwonić do Violetty. Chciałem wytłumaczyć jej co tak na prawdę stało się wtedy kiedy zadzwoniłem i z nią zerwałem. Nie mogę jej stracić. Nie mogę! I to właśnie dlatego musiałem z nią zerwać. Dla jej bezpieczeństwa. Teraz zrozumiałem że źle postąpiłem. Mogłem od razu wyjaśnić jej to wszystko, a nie teraz! Mimo wszystko próbowałem, się z nią skontaktować. Ale nie odbierała. Próbowałem chyba ze 30 razy, ale za każdym razem włączała się sekretarka. Są dwie możliwości, albo nie chce mnie już więcej znać i nie odbiera, albo nie może, albo coś się stało. Postanowiłem więc zadzwonić do Alexa. Numer chłopaka miałem zapisany w telefonie. Wykręciłem go, ale on również nie odbierał. Nie poddawałem się. Następny numer, jaki miałem na liście, jest numer Francesci. Przyjaciółki Violetty.
/Rozmowa Leon i Francesci/
- Halo? - odebrała po trzech sygnałach
- Cześć Fran! Nie kontaktowałaś się może z Violettą ostatnio? - zapytałem
- No... jakieś dwa dni temu a co się stało? - zapytała zdezorientowana
- Nie mogę się z nią skontaktować. Nie odbiera ode mnie telefonów. Nic! - powiedziałem
- A dziwisz się? Po tym co jej zrobiłeś?
- Fran, to nie było tak. Musiałem to zrobić bo [...] - opowiedziałem dziewczynie całą historię
- Po coś ty się w to pakował chłopie?! Wiesz, że teraz możesz się z tego łatwo nie wyplątać?
- Wiem, dlatego musisz mi pomóc! Proszę cię spróbuj, się z nią skontaktować, może od Ciebie odbierze telefon. Powiedz jej żeby do mnie zadzwoniła, okej? - poprosiłem
- Jasne! Jak coś będę wiedziała to będę dzwonić! - powiedziała
- Dzięki. Na razie, Fran! - pożegnałem się
/Konie rozmowy Leona i Francesci/
Nie mogłem siedzieć bezczynnie i czekać na jakąś informacje od Francesci, dlatego też próbowałem dalej się skontaktować z Violettą, ale na nic. Po chwili jednak, zadzwoniła Fran.
- Tak, Fran? - zapytałem
- Leon, dzwoniłam do niej chyba z 50 razy, ale nie odbiera. Do jej mamy do stanów również i też nic nie wiedzą. A Alex nie odbiera - zaczęła nerwowo przełykać ślinę
- Czyli coś się musiało stać! - powiedziałem
- Nie panikujmy! Może nie słyszała telefonu jak dzwoni, a jest nie wiem na jakichś zakupach czy coś!
- Tyle czasu na zakupach?! To nie możliwe. Ona nigdy tak, nie robiła! Coś się musiało stać! - powiedziałem
- Poczekajmy jeszcze parę godzin. Może się odezwie, jeśli nie to zgłosimy jej zaginięcie na policji. A Ty jak się czujesz?
- Świetnie! - powiedziałem sarkastycznie - Mam złamane prawe żebro, stłuczone ramiona, przez swoją głupotę zerwałem z dziewczyną, na dodatek ona nie odbiera telefonu! Lepiej być nie może!
- Uspokój się! Będę czuwać. Jeśli się odezwie, dam Ci znać. Jeśli nie da znaku życia, jutro rano zgłoszę sprawę na policje - powiedziała Fran
- Dzięki. Paa
- Nie denerwuj się! Wszystko będzie dobrze - pocieszała mnie
- Mam nadzieję - odpowiedziałem i się rozłączyłem
Boje się o nią jak cholera! Ja nadal ja kocham i chyba nigdy nie przestane.
*************************************************
Witam Witam :D! Jak Wam się podoba rozdział? Mam nadzieję że pod tym rozdziałem będzie ciut więcej komentarzy niż ostatnio... ;). Leon się obudził ^^ i martwi się o Vilu, bo nie odbiera telefonu xD. Ta miłość ;). Dzisiaj się nie rozpisuje z notka także...
Pozdrawiam i do napisania :*
Natkaa Jorgistas ♥