sobota, 6 września 2014

Rozdział 19

*Leon*
Gdy zadała to pytanie przyznam, totalnie mnie zamurowało.
- Yyyy..., znaczy... No w sumie... co mi szkodzi. Możemy spróbować - powiedziałem, po czym dziewczyna momentalnie się do mnie przytuliła.
- Nawet nie wiesz jaka ja jestem szczęśliwa! Od paru lat na to czekałam i w końcu się udało - powiedziała szczęśliwa.
- Takkk... no... to idziemy się może przejść na spacer? - zaproponowałem
- Jasne! - odpowiedziała i wyszliśmy z domu, trzymając się za ręce.
*Francesca*
Jestem niesamowicie zdziwiona zachowaniem Leona!
- Dlaczego napisał żebyśmy przyszli do niego bo wpadł na genialny pomysł jak pomóc Violetcie?! Chciał abyśmy zobaczyli jak całuje się z jakąś dziewczyną?? - powiedziałam do Ludmiły
- Nie wiem Fran! Ale przecież on tak strasznie przejął się tym, że Violetta wyjechała z Pablo! - odpowiedziała Ludmiła
- To dlaczego całował się tą blondi?!! Myślałam, że on czuł coś do Violetty, ale najwyraźniej się pomyliłam! To wszystko było tylko na pokaz! Debli jeden! Taki opiekuńczy i troskliwy... tylko z pozoru! - wykrzyczałam
- Fran a może to tylko jakieś nieporozumienie??
- I Ty go jeszcze bronisz?!! - zapytałam wściekła
- No nie...! Ale...
- Ludmiła! Nie ma żadnego 'ale'! Viola się tak dla niego poświęciła i pojechała tylko dlatego aby on był bezpieczny! Z czego poświęciła swoje życie, a on... co?!!
- No może i racja! A wiesz... skoro on taki jest to może Federico, Marco i Maxi też tacy są?? Przecież to przyjaciele! - powiedziała
- Nie wiem...
*Leon*
Po tym jak wyszlysmy z domu Leona idziemy tak bezcelowo przed siebie. Gdy postanowilysmy usiąść na najbliższej ławce zobaczyłam Leona i tą dziewczynę idących sobie spokojnie i trzymających się za ręce. Wtedy nerwy mi puściły i bez słowa wytłumaczenia poszłam do niego.
- Nie Fran! Czekaj! Uspokoj się! - krzyczała Ludmiła, ale na nic. Podbiegłam do Leona.
- Ty debilu! Ona tu swoje życie poświęciła dla Ciebie a Ty... yghh... - pokazałam na uśmiechnięta blondynke.
- Fran! Violetta wyjechała i jest teraz z Pablo, a ja też jestem szczęśliwy jak widzisz - powiedział
- Czy Ty coś piłeś?!! Gadasz w ogóle jak nie Ty! Co Ci się stało? Gdzie się podział dawny troskliwy Leon?? Ona jest z Pablo?!! Tobie chyba na rozum padło ona tam może ostatnie cierpienia przechodzi dla Ciebie a Ty...! Matko jak to można być tak zaslepionym? A Ty - zwróciłam się do dziewczyny - Ty mu pewnie coś podałaś żeby było po Twojemu, co?!
- Odwal się od nas! Nie widzisz? Jesteśmy razem i nic nas już nie interesuje! - powiedziała
- Właśnie widzę! Jeśli wroci Ci rozum Leon to zadzwoń! - powiedziałam wkurzona, po czym odeszli. Zdenerwowana razem z Ludmiła poszłam do domu.
*Leon*
Okey, może Fran ma trochę racji, ale to byla Violetty decyzja czy pojechała. Mogła powiedzieć mi o tym wcześniej i jakoś by to wyszło inaczej. A teraz jestem z Stephie i jest mi z nią dobrze. Wracamy właśnie do domu.
- Nie wiem jak Ty kochanie, ale ja mam niesamowitą ochotę napić się jeszcze tego dzisiejszego wina... co o tym myślisz? - zapytała podczas powrotnej drogi do domu
- Może też bym się napił... - powiedziałem obejmując blondynke ramieniem
- A masz w domu jeszcze butelkę? - zapytała
- Coś powinno być - uśmiechnąłem się
Resztę drogi przeżyliśmy w ciszy. Doszliśmy do domu i skierowałem się w stronę barku gdzie znajdowało się wino. Nalałem do kieliszków i oglądając telewizję piliśmy. Nim się obejrzeliśmy okazało się że wypilismy cała druga butelkę. Potem jeszcze jedną aż byliśmy całkowicie pijani.
- Przenocuj dzisiaj u mnie kotku - powiedziałem pijany wstając z kanapy
- Jak sobie życzysz. Daj mi tylko jakas koszule zebym mogla w niej spac.- odpowiedziała calujac mnie w usta.
- Okey - odpowiedziałem i chwiejac się poszedłem do szafki i wyciągnąłem moja koszule. Stephie poszła na górę do łazienki i po 10 minutach przyszła ubrana w nią. Wyglądała pięknie z za długa moja koszula.
- To gdzie ja będę spać? - zapytała
- No jak to gdzie? Ze mną! - odpowiedziałem
- Nie gniewaj się Leon, ale wydaje mi się że to jeszcze za wcześnie... - powiedziała
- Jasne. Sorki - powiedziałem - to u moich rodziców
- Okey - powiedziała i poszła do wcześniej wskazanego przeze mnie pokoju. Ja natomiast poszedłem do siebie rozebralem się, polozylem na łóżku i odpynalem do krainy Morfeusza.
***Następny dzień***
Wstałem wcześniej ze strasznym bólem głowy. Usiadłem na łóżku i odruchowo złapałem się za głowę. Wstałem, aby zejść na dół po tabletke przeciwbólowa. Już z góry słyszałem jak Stephie z kimś rozmawia. Podeszłem do barierki i słuchałem jej rozmowę.
- Tak Diego! Wszystko pod kontrolą. Leon na razie niczego się nie domyśla i jest tak jak wcześniej planowaliśmy. Okey. To na razie.
Co?!! Co tu się dzieje?! O co w tym wszystkim chodzi?! - zadawalem sobie pytania. Postanowiłem nic jej nie mówić i udawać że o niczym nie wiem. I dalej jak gdyby nigdy nic schodziłem na dół trzymając się za głowę.
- Oooo Leośśś długo już tu stoisz? - zapytała wyraźnie zdenerwowana
- Nie. Dopiero co wyszedłem z pokoju, a Ty kończyłaś z kimś rozmawiać. Kto to byl? - zapytałem
- Aaa taka moja przyjaciółka... chce się spotkać i iść na zakupy... wiesz, babskie sprawy - skitowała
- Mmmm... jasne. Strasznie boli mnie łeb idę coś wziąć. - powiedziałem zgodnie z prawdą i skierowałem się fo kuchni. Wziąłem tabletke i zrobiłem śniadanie. Dwie jajecznice. Zjedlismy je.
- Leoś ja idę spotkać się z ta kolezanka. Wrócę wieczorem - powiedziała dając mi buziaka i biorąc torebkę. Gdy wyszła szybko sięgnąłem po telefon i wykrecilem numer do Francesci.
/Rozmowa Leona i Francesci/
L: Hej Fran! Czy moglibyśmy się spotkać i pogadać? Oczywiście weź też Ludmiłe...
F: A co rozum Ci wrócił?
L: Tak. Fran bez żartów! To poważna sprawa
F: Dobra. Gdzie i kiedy?
L: Przyjdźcie do mnie. Może być nawet zaraz.
F: Tylko mam nadzieję że tym razem nie wołasz nas żebyśmy zobaczyli jak calujesz się z dziewczyna co?
L: Co? Ja przecież Was nie wolałem...
F: Pogadamy jak do Ciebie przyjdziemy. Ok?
L: Ok. Do zobaczenia
F: Za 10 minut będziemy. Pa
/Koniec rozmowy/
Tak jak obiecały przyszły za równe 10 minut.
- Cześć!- powiedziałem
- Hej!- odpowiedziały oschle
- Prezpraszam Was za to co obaczyłyście wtedy, ale to naprawdę byłoinaczej jak sobie to wyobrażacie - tłumaczyłem się
- I co? Wołałeś nas tylko po to żeby się głupio tłumaczyć? - zapytała Ludmiła
- Nie..., ale to tomówię to prawda, serio! Słuchajcie, zapomnijmy o tym. Wypiłem trochę wina i mogło to wglądać trochę głupio.
- Leon ale nie mów nam że... Ty i Stephie... po tym alkoholu i w ogóle... - powiedziała zdenerwowan Ludmiła
- Co? Ale... Aaa nie... no co Wy?! - -wkurzłem się - Dobra dziewczyny do rzeczy tak naprawdę wołałem Was po to aby powiedzieć Wam pewną bardzo istotną rzecz związaną z Violettą.
- Jeśli o nią chodzi to MÓW! - popędzała mnie Fran
- Rano schodiłem po tabletkę na ból głowy, bo chyba nieźle wczoraj wieczorem wypiłem - zacząłęm - i gdy byłem już przy barierce już na górze usłyszałem, że Stephie z kimś rozmawia. Postanowiłem zostać w tym miejscu i podsłuchać jej rozmowę. I usłuszałem coś takiego jakby rozmawiała Diego, bo mówiła coś takiego: Tak Diego wszystko idzie zgodnie z planem. Leon nie domyśla się na razie niczego! Gdy zszedłem na dół postanowiłem niczego jej nie mówić i zobaczyć co będzie robić.
- A Leon a gdzie ona teraz jest? - zaptała zdenerowowana Farncesca
- Powiedziała że gadała z koleżanką idzie się teraz z nią spotkać!
- A może oni są tutaj!I poszła się spotkać z nimi! - powiedziała Fran
- Fran, mówmy o rzeczach realnych!
- W sumie co frakt to fakt! - powiedziała Ludmiła
- To co robimy?! - zapytała Francesca
- Zbieram się! Jadę do Madrytu! - powiedziałem
- Leon, ale... to jest szaleństwo!- powiedziała Fran
- A masz lepszy pomysł?! - zapytałem wyciągając torbę na ubania z górnej półki szafy
- Jeśli się dowiedzą, że jesteś w Madrycie, będziesz miał kłopoty i Violetta również! Wymyślimy coś innego!
- Poza tym to jest jak szukanie igły w stogu siana. Nie znajdziesz jej w tak durzym mieście! Ona może byś wszędzie!
- Może i tak, ale nie mam innego wyjścia!
- Ale to co robisz jest szaleństwem! Fran ma rację, jeśli złapią Ciebie co wtedy? - powiedziała Ludmiła
- Przynjmniej będę miał oko na Violettę! - powiedziałem pakując rzeczy do torby - chce się spakować jeszcze przed powrotem Stephie!
- Daj kiedykolwiek coś sobie przetłumaczyć i posłuchaj się nas! - krzyknęła Ludmiła
- Szanuje Was dziewczyny, ale tym razem niestety zrobię to co uważam za słuszne!
- I jak zwykle wyjdzie na złe! Tak jak ze Stephie! Pamiętasz jak się spotkaliśmy i w ogóle nas nie chciałeś słuchać? A potem i tak wyszło, że Stephie tylko tobą manipulowała!
- Może macie i rację! Ale tym razem pokażę Diego, Pablo i Stephie kto tu rządzi! - powiedziałem stanowczo. Francesca tylko walnęła się z otwartej dłoni w czoło i załamana położyła głowę na ramieniu przyjaciółki.
- Mam tego dosyć! Rób jak uważasz! - powiedziała Francesca i skierowała się w stonę drzwi.
- Będziemy w kontakcie dziewczyny! A i jeśli byście mogły powiedzicie moim rozdzicom jak wrócą okey?
- Okey! -powiedziała Francesca. Wziąłem ostatnie rzeczy i wyszedłem, zamykając drzwi na klucz. Zamówiłem taksówkę i pojechałem prosto na lotnisko. Po drodze kilka razy próbowałem dodzwonić się do Violetty, ale na nic. Pewnie zabrał jej telefon! Dojechaliśmy na lotnisko, pośpiesznie zapłaciłe taksówkarzowi odpowiednią kwot i pobiegłem z torbami w ręku do kasy. Kupiłem bilet i szybkim krokiem poszedłem do samolotu. Zostawiłem walizki w odpowiednim miejscu, a sam podszedłem do ochroniarza, który skanował mój bilet. Następnie zająłęm wyznaczone miejsce i za chwilę ruszyliśmy. Całą drogę siedziałem rozmyślając jak zaczne poszukiwania. Jak to wszystko będzie się odbywać i w ogóle. Po chwili zanąłęm z słuchawkami w uszach. Kiedy się obudziłem okazało się, że już lądujemy. Szybko poderwałem się, otrząsnąłem i wyjąłem słuchawki z uszu. Po chwili byliśmy już na miejscu. Wyszedłem z samolotu, odebrałem torbę i skierowałem się do miejsca, gdzie można było sprawdzić numer taksówki. Wbiłem w telefon numer i zadzwoniłem. Po 5 minutach przyjechał. Wsiadłem do samochodu, i wyciągnąłem mapę. Zobaczyłem gdzie jestem i poprosiłem, aby taksówkarz zawiózł mnie do najbliższego hotelu. Zapłaciłem mu odpowiednią kwotę i wyszedłem z auta kierując się w stronę drzwi hotelowych. Tam zamówiłem pokój i wziąłem klucz. Wszedłem na drugie piętro do pokoju numer 123. Był naprawdę piękny. Z wielkim łóżkiem, łazienką, kuchnią. Ale nie to było najważniejsze. Musiałem skupić się teraz na tym jak zacząć poszukiwania Violetty. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Francesci.
/Rozmowa Leona i Francesci/
F: Halo? - odebrała po trzech sygnałach
L: No hej! Jestem już w hotelu. Fran musisz mi pomóc! - powiedziałem
F: Ale w czym? - zapytała zdziwiona
L: Kompletnie nie wiem jak się zabrać do tego wszystkiego! - powiedziałem
F: Mówiłam... Jest nas troje plus jakbyśmy poprosili chłopaków, by nam pomogli. I wymyślilibyśmy jakiś inny bardziej sensowny plan, a nie takie szaleństwo jakie zrobiłeś Ty!
L: Fran nie czas teraz na takie kazania! Co mam robić?!
F: Teraz to ja nie wiem! Radź sobie sam skoro jesteś taki mądry!
L: Okey. Jak taka z Ciebie przyjaciółka to dobra! Paa - i już chciałem się rozłączyć
F: Dobra Leon! Sorry, ale jestem zdenerwowana tym wszystkim
L: Spoko. I jak masz jakiś plan?
F: Słuchaj to nie takie proste! Umówię się z Ludmiłą i w razie co z chłopakami to razem wymyślimy co robić dalej, okey?
L: Ok. Tylko pospieszcie się! Nie mamy nawet chwili do stracenia!
F: Dobra spoko. Postaram się! Uważaj na siebie! Paa
L: Ok. Paa
/Koniec rozmowy/
Załamany usiadłem na łóżku, oparłem łokcie o kalana a głowę położyłem na dłoniach. I co dalej? No nic trzeba czekać na pomysł od Fran. Postanowiłem przejść się trochę po mieście. Rozejrzeć się może coś sensownego wpadnie mi do głowy. Wyszedłem z hotelu. Po paru minutach drogi usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Wyjąłem go z moich jeansowych spodni i z uśmiechem na ustach spojrzałem na wyświetlacz. Myślałem że to Fran i już chciałem odbierać, ale na wyświetlaczu zobaczyłem jakiś inny numer. Wolno przeciągnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem sprzęt do ucha.
- Halo?  odebrałem niepewnie
- Leon? T ja Violetta! -mówiła strasznie słabym głosem, tak że jeśli by się nie przedstawiła nie poznałbym, że to zdzwoni akurat ona
- Violetta?!! - zamurowało mnie - Co się dzieje?! Gdzie jesteś?!
- Nie wiem... Leon ja dzwonię z jakiegoś telefonu, który znalazłam, bo swój zabrał mi Pablo... - mówiła dalej słabo
- Violu powiedz mi gdzie Ty jesteś! Ja dzisiaj przyjechałem do Madrytu, żeby Ciebie odnaleźć.
- Nie wiem. Jestem teraz chyba w jakiejś starej czarnej ciężarówce i...
- Violetta skup się! Proszę Cię! Potrafisz opisać te miejsce gdzie jesteś?
- Nie... Leon ja nie mam siły! Proszę Cię, pomóż mi! - rozpłakała się
- Spokojnie! Violu, proszę Cię! Powiedz mi choć drobny szczegół jaki pamiętasz...
- Wiem chyba tylko tyle... że stoimy zaraz obok hotelu (...)
- Przecież ja dzisiaj tam wynająłem pokój! Spokojnie! Zaraz tam będę!
Rozłączyłem się. Ile tylko sił miałem w nogach pobiegłem do hotelu! Obszedłem hotel dookoła i zobaczyłem starą czarną ciężarówkę. Ucieszyłem się i pobiegłem by ją otworzyć. Zobaczyłem w środku Violettę. Gdy chciałem szybko do niej wejść poczułem niesamowity ból z tylu głowy. Potem tylko ciemność... Obudziłem się w jakieś starej szopie na podłodze. Złapałem się odruchowo za tył głowy i wstałem z zimnej podłogi. Podszedłem do drzwi i zacząłem ruszać klamką. W końcu ktoś ją otworzył i 'wrzucił' do mnie Violettę, krzycząc "Masz towarzystwo"! Dziewczyna była tak słaba, że nie miała siły wydusić z siebie nawet najmniejszego słowa. Podbiegłem do leżącej na ziemi kruchej szatynki, usiadłem przy niej i położyłem jej głowę na swoich kolanach i łapiąc za rękę próbowałem ją otrząsnąć. Kiedy lekko otworzyła oczy, na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Leon..., nie mam siły... - zdołała tylko tyle z siebie wydusić
- Violu, jakbyś tylko postarała się troszeczkę mieć siły... to ja mam pewien plan jak się stąd uwolnić...
- Dobrze... pomóż mi wstać. - podałem ręce szatynce i złapałem przez pół. Podszedłem z nią do łóżka na którym ją posadziłem.
- Teraz zrobimy tak... tutaj jest lina.- powiedziałem i wyciągnąłem linę spod łóżka - pewnie nie zauważyli jak nas tu wsadzili. Przywiążemy ją do tego słupa i zjedziemy na dół, przez okno. Dasz radę?
- Nie wiem Leon... idź sam! Ja nie dam rady - mówiła płacząc
- O nie Violu... usiądź mi na plecach i trzymaj się mocno.
- Ale... co Ty robisz? - zdziwiła się
- Trzymaj się mocno! - powiedziałem
- To szaleństwo! - powiedziała cicho
- Już wiele razy to słyszałem! Ufasz mi?
- No... oczywiście że tak - powiedziała i zrobiła to o co prosiłem. Trzymając się liny zjechaliśmy na dół.
- I jak? Udało się! - ucieszyłem się i podniosłem szatynkę. Tylko teraz gdzie my jesteśmy?


****************************************
Ta dam! I o to dziewiętnastka! Podoba Wam się?! Leon znalazł Vilu!  :D! Mogę tylko powiedzieć że ich szczęście nie potrwa długo... ale będzie dobrze xD. Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem <3! OS cz. 3 powinien pojawić się w przyszłym tygodniu. A rozdział 20 jeśli będzie odpowiednia ilość komentarzy to może... jutro, pojutrze... To zależy od Was :)! Tak więc...
13 komentarzy = rozdział 20
Do napisania :*

13 komentarzy: