Nie wiedziałem co robić! Zrobiłem pierwszą rzecz jaka wpadła mi do głowy, czyli pozbierałem szybko swoje rzeczy, przebrałem się z piżamy w jakieś pierwsze lepsze ubranie i wyszedłem ze szpitala, rozglądając się przy tym czy nikt nie idzie! Biegłem prosto do taksówki, którą pojechałem do domu. Wszystko było pootwierane na ościerz. Torbę z ubraniami rzuciłem na szafkę stojącą w wejściu. Szybko sprawdziłem, czy w żadnym pokoju nie ma Violetty. Ale na co ja liczyłem! Nie było jej nigdzie. Szybko próbowałem ponowne kilkanaście razy się do niej dodzwonić, ale nic. Postanowiłem wsiąść w samochód i pojechać do niej do domu. Nikt nie otwierał. Światła nie były włączone, więc chyba nikogo w domu nie było. Wyjąłem telefon, by zadzwonić do Federico. Może on pomoże mi ją odnaleźć.
/Rozmowa Federico i Leona/
- Halo? - odebrał zaspany po trzech sygnałach
- Fede musisz mi pomóc! - powiedziałem, głośno i szybko oddychając
- Ale w czym? Co się stało? - zapytał zdziwiony
- Pamiętasz ta dziewczynę... Violette, która miała u mnie pracować, ale zrezygnowała przez męża?
- Nie dalo rady zapomnieć. Nawijales o niej cały czas... - powiedział sarkastycznie
- Fede to nie jest śmieszne! - skarcilem go
- No dobra, dobra! Tak, pamiętam! - odpowiedział w końcu poważnie
- No... ona chyba została porwana - powiedziałem coraz ciszej
- Co?! - zasmial się
- Federico! Przestan się śmiać! Jestes moim przyjacielem i liczyłem na Twoja pomóc!
- Skad ta pewność? - zapytał
- Kiedy byłem w szpitalu zadzwoniła do mnie i pytała jak się czuje i w ogóle, i w pewnym momencie połączenie się urwalo a przed tym dziwny głośny dźwięk i śmiech... - powiedziałem - szybko spakowalem się i uciekłem że szpitala!
- Co?! Uciekłes że szpitala? - zdziwił się
- No tak! Ktoś musi jej pomóc! I dzwoniłem do Ciebie, żebyś mi pomógł!
- Dobra za godzine będę u Ciebie! - powiedział
- Dzieki! Paa...
- Paa
/Koniec rozmowy/
***15 minut później***
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Pobiegłem by je otworzyć, bo myślałem że to Federico, ale niestety pomyliłem się. Nikogo za drzwiami nie było. Zdziwiłem się, ale gdy już chciałem zamykać drzwi, moja uwagę przekół jakiś list w kopercie, leżący na wycieraczce. Niepewnie go podniosłem i wszedłem do domu. Usiadłem ba kanapie i wyjalem z zaklejonej koperty list. Było na niej napisane: Violetta jest bezpieczna. Nie kombinuj nic, a dalej będzie wszystko tak jak dawniej!
W tym momencie to normalnie szukaj igły w stogu siana. Skad mam mieć pewność że jest bezpieczna? Co tu robić? - zadreczalem się. Po chwili znów byl dzwonek do drzwi. Poszedłem by je otworzyć, a w nich ujrzałem nie kto inny jak Federico.
- Siema stary! - podałem rękę przyjacielowi
- No hej! - uścisnął ja
- Fede, przed chwila na wycieraczce znalazłem ten list. - pokazałem na kawałek papieru - teraz już jestem pewien że Violetta została porwana
- Oooo! No to niedobrze! - powiedział wczytujac się w kartkę, z mina zabitego psa.
- Niedobrze?!! Fede to fatalnie!! - krzyknąłem
- To ci robimy? - zapytał
- Trzeba jakoś ja znaleźć! - powiedziałem
- Leon! Ty serio mówisz? Jak Ty chcesz ja teraz znaleźć? To jest bez sensu! Nawet nie wiesz gdzie!
- A masz lepszy pomysł? - zapytałem
- Daj się zastanowić! - powiedział zastanawiając się
- Nie mamy czasu!
- Pomyśl zanim coś zrobisz! - krzyknął zatrzymując mnie
- Daj spokój Fede! Chcesz to mi pomóż jej szukać! A jak nie to nie! - powiedziałem
- Dobra idę! Ale tylko dlatego ze jesteś moim kumplem i nie chce żebyś wpadł w jakieś bagno. - powiedział. Szybko wziąłem swój telefon i kluczyki od białego BMW, po czym wyszedłem razem z Federico na dwór.
- To w takim razie gdzie chcesz jechać geniuszu? - zapytał mnie Fede
- Hmmm... - zastanawiałem się - pojedziemy jeszcze raz pod dom Violetty, może będą jakieś informacje.
- To jedź! - pokazał gestem ręki Federico. Tak, też zrobiłem. Pojechałem pod dom Violetty. Ustalem po drugiej stronie i normalnie los się do mnie uśmiechnął. Na podjeździe stal jakiś samochód, a z niego wyszedł... jakiś chłopak. Postanowiliśmy poczekać na niego, zobaczyć co zrobi i dokąd pojedzie. Po tym jak otworzył sobie drzwi kluczem, oparłem głowę o siedzenie i lekko przekonałem oczy. Nawet nie wiem, kiedy przysnąłem.
- Leon, Leon obudz się! - krzyczał Federico szturchając moje ramię.
- Co jest? - zdziwiłem się i raptownie otworzyłem oczy.
- Patrz! Ten typ wychodzi. Pojedziemy z nim - powiedział 20 - latek. Pojechaliśmy za nim i dotarliśmy do małego domku nad rzeka, otoczonego lasem. Nie za wysoki szatyn wyszedł z samochodu i wziął ze sobą wcześniej wyniesiony plecak. Zatrzymaliśmy się w bezpiecznej odległości i podeszliśmy do okna.
- Fede - zacząłem - teraz to moja rola. Zostań tu i patrz czy nikt nie wychodzi ani nie wchodzi, okey? - dokończyłem cicho
- Ale Leon... nie...
- Jeśli nie będę dawał znaku zycia za 15 minut, wtedy możesz wkraczać do akcji. Ok? - zapytałem
- Okey - powiedział obojętnie. Podszedłem od tyłu domu i zajrzałem przez balkon, a na łóżku, zobaczyłem bladą, Violette. Była nieprzytomna. Usilnie próbowałem otworzyć drzwi balkonowe. Kiedy już w ogóle nie dawałem rady, z tylnej kieszeni moich jeansowych spodni wyciągnąłem kluczyki. Każdym z nich próbowałem, otworzyć zamknięty balkon. I nagle się udało. Nie wiem, jakim cudem, ale się udało. Byłem niesamowicie szczęśliwy. Po cichu, ale szybkim ruchem otworzyłem drzwi. Szybko podbiegłem do leżącej na łóżku Violetty i zacząłem ją budzić. Niestety nie reagowała. Tak, się przestraszyłem, że ręce nie mogły mi się przestać trząść. Nie zastanawiając się zbyt długo, wziąłem kruchą szatynkę na ręce i wyszedłem znowu przez balkon. Podbiegłem do Federico.
- Federico - mówiłem po cichu - Violetta jest nieprzytomna. Weź ją szybko do samochodu i jedź na pogotowie. A ja się zajmę tymi dwoma. - powiedziałem
- Nie Leon. Jedź ze mną, a ich zostaw w spokoju! - rozkazał
- Dobra! Później się nimi zajmę. A teraz szybko! Spadamy stąd! - powiedziałem i czym prędzej pobiegliśmy do samochodu. Federico, położył Violettę z tyłu na siedzeniach. Ja usiadłem zaraz koło niej i położyłem jej głowę na swoich kolanach. Wielokrotnie, próbowałem ją obudzić. Niestety na nic. Byłem po prostu przerażony. Gdy dojechaliśmy do szpitala wziąłem Violettę z powrotem na ręce i czym prędzej poszliśmy do znanego nam już lekarza. Może być nieprzyjemnie, bo jakby nie było uciekłem ze szpitala, ale nie to było dla mnie w tej chwili ważne tylko zdrowie Violetty. Gdy spotkaliśmy tego lekarza, powiedziałem mu co i jak, a ten natychmiast kazał pielęgniarkom zająć się Violettą. Zawieźli ją do jakiejś sali, a nam kazali czekać. Tak jak kazali tak, też zrobiliśmy. Usiedliśmy przed salą w której aktualnie przebywała Violetta i czekaliśmy na wiadomość od lekarza.
Po 30 minutach wyszedł z sali.
- Przepraszam, doktorze i co nią? - zapytałem, wstając z plastikowego krzesła
- Została uderzona w tył głowy. Dostała środki po których za parę godzin powinna się obudzić - powiedział
- A czy mogę do niej wejść? - zapytałem
- Hmmm... no dobrze, ale nie za długo, dobrze? A teraz przepraszam, muszę iść... - powiedział i odszedł. Niepewnie wszedłem do sali i oparłem się o framugę drzwi.
Podszedłem bliżej łózka na którym leżała Violetta. Usiadłem na krześle i mimowolnie na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Złapałem szatynkę za rękę, po czym delikatnie ją w nią pocałowałem. Przybliżyłem się do niej aby poprawić jej poduszkę pod głową. Kiedy ją poprawiałem, przysunąłem się bliżej i... złączyłem nasze usta w delikatnym, a zarazem czułym pocałunku.
Kiedy się od niej oderwalem usiadłem z powrotem na plastikowym krześle, po czym zobaczyłem iż Violetta się przebudzała. Na mojej twarzy od razu po pojawił się uśmiech szczęścia. Spojrzała na mnie, a na jej twarzy od razu również pojawił się blady uśmiech. Bez większego zastanowienia zawiadomilem o tym lekarza, ktory przyszedł do sali Violi, a mi kazał chwilowo ja opuścić. Grzecznie wyszedłem z sali i zadzwoniłem do Federico, którego już nie było. Poinformowałem go o wszystkim, łącznie o tym jak ja pocałowałem. Kiedy się rozłączyłem, z sali wyszedł lekarz.
- I co z nią Panie doktorze? - zapytałem
- Na razie w porządku - odpowiedział
- A mogę do niej wejść? - zapytałem
- Naturalnie. A teraz przepraszam - powiedział i odszedł. Z powrotem wszedłem do sali.
- Cześć - powiedziałem
- Cześć - odpowiedziała, zachrypnietym głosem
- Jak się czujesz? - zapytałem, ponownie siadając na plastikowym krześle.
- Na razie okey - odpowiedziała z bladym uśmiechem na twarzy
- Wiesz może po czym się obudziłaś? - zapytałem, po czym moja twarz oblala się rumiencem.
- Pocałowałeś mnie - powiedziała dotykając swoją ręką mojej ręki
- Wiesz... może to nie jest najlepszy moment, ale chyba lepszego nie będzie - zacząłem
- O czym mówisz? - zmartwila się
- Jeszcze nigdy w życiu nikt mi się nie podobał tak, jak Ty mi teraz. Przepraszam, musiałem to powiedzieć - powiedziałem zgodnie z prawda
- Pomóż mi usiąść, dobrze? - zapytała zmieniając temat. Pomógłem hej usiąść, tak, że plecami była oparta o ścianę.
- Siadaj koło mnie - powiedziała i poklepala miejsce obok siebie, tak żebym tam usiadł. Zrobiłem to o co prosiła. Usiadłem koło niej, a ona przesunęła się do mnie i tym razem to ona zlaczyla nasze usta. Po oderwaniu, byłem lekko zdziwiony.
- Ty mi też sie podobasz - powiedziała - bardzo - dodała
- To co robimy? - zapytałem
- Jak miałam zamiar u Ciebie pracować, wszyscy mnie ostrzegali, że jesteś wrednym, bezdusznym palantem i widzisz tylko czubek swojego nosa. Zmieniłam zdanie. Kocham Cię, Leon - powiedziała
- Kto tak o mnie mówił? - oburzyłem się, na co ona się zasmiala - Też Cię bardzo kocham Violu - dokończyłem. Po chwili Violetta usiadła mi na kolanach i mocno się do mnie przytuliła.
- To co? Spróbujemy? - zapytałem
- Pewnie. Czemu nie! - ucieszyła się. Kiedy znowu przybliżyłem się do niej i nasze usta dzieliły milimetry, do sali raptownie wszedł lekarz. Od razu zeszłem z łóżka Violetty i usiadłem na krześle.
- Pani Violetto, sprawdzałem Pani wyniki i muszę przyznać, że są całkiem dobre. Myślę, że już niedługo powinna Pani wyjść ze szpitala - powiedział, przeglądając jakieś papiery
- Za ile dni mniej więcej mnie wypuścicie? -dopytywała
- Hmmm..., ogólnie ciężko mi powiedzieć dokładnie, ale myślę, że za jakieś 2/3 dni. W końcu obrażenia nie były tragiczne. - powiedział i się lekko do niej uśmiechnął
- Jak to nie były tragiczne, skoro była nieprzytomna, jak ją znalazłem - cieszyłem się, że Violetta niedługo wyjdzie, ale zdziwiło mnie to, bo przecież była utrata przytomności. Oburzyłem się, bo chciałem po prostu mieć 150 % pewność, że z Violettą jest wszytsko dobrze.
- Leon! Siadaj! - pociągnęła mnie za rękę, tak, że mimowolnie usiadłem na krześle. Później tylko posłała mi mrożące spojrzenie.
- Rozumiem Pańską obawę Panie Leonie, ale jeśli z Panią Violettą, było by gorzej to przecież nie wypisalibyśmy jej od tak. Proszę nam zaufać. - powiedział to dość przekonująco
- Rozumiem, ale była ut... - nie dokończyłem, bo przerwała mi Violetta
- Uspokój się! - powiedziała przez zaciśnięte zęby - dziękuję Panu bardzo - zwróciła się do lekarza
- Nie ma za co. Do widzenia - pożegnał się lekarz, po czym wyszedł z sali.
- Co Cię opętało! - krzyknęła Violetta
- Martwię się o Ciebie. Nawet nie wiesz co ja przeżyłem, gdy zobaczyłem Ciebie, jak leżałaś na tym łóżku u Diego. - tłumaczyłem się
- Dobrze, rozumiem. Ale to nie powód żeby kwestionować decyzje lekarza! Chce już czym prędzej wyjść z tego szpitala, dlatego się nie wtrącaj! - powiedziała, puszczając mi oczko. Ja tylko pokręciłem głową i uśmiechnąłem się do niej.
***Trzy dni później***
Właśnie dzisiaj odbieram Violettę ze szpitala. Przyjechałem po nią i właśnie wchodzę do do niej na sale. Zobaczyłem, że siedzi już na łóżku, z torbą i czeka.
- Cześć kochanie! - pocałowałem ją
- Cześć - odpowiedziała
- Długo czekasz? - zapytałem
- Niee - powiedziała sarkastyczie - tylko 40 minut
- Przepraszam. Starszne korki były - tłumaczyłem sę
- Rozumiem. Nie przejmuj się - uśmiechnęła się do mnie. Wziąłem jej torby i oglądając się czy nic nie zostało, wyszliśmy z sali. Violetta musiała jeszcze na chwilę wejść do gabinetu doktora, podpisać jakieś papiery czy coś, a ja razem z torbami, czekałem na korytarzu. Gdy wyszła, ruszyliśmy w stronę samochodu. Jechałem w stronę swojego domu, na co ona się zdziwiła.
- Leon, gdzie Ty jedziesz? - zapytała
- Do mojego domu... - odpowiedziałem
- Zawieź mnie do mojego domu! - rozkazała
- Co? Napewno na to nie pozwolę! Wiesz, że ten kretyn może Cię tam znaleźć? - zapytałem
- U Ciebie też mnie znalazł! - oodpowiedziała
- Ale będziesz ze mną!
- Leon! I tak, dużo dla mnie zrobiłeś... nie będę więcej nadużywała Twojej życzliwości wobec mnie.
- Jezu! Jaka Ty jesteś śmieszna! - powiedziałem sarkastycznie - jesteśmy razem w końcu! - powiedziałem, po czym zatrzymałem się na poboczu drogi.
- Proszę Cię! Zaufaj mi! - powiedziałem patrząc głeboko w oczy szatynce.
- Nooo... dobrze! - w końcu się zgodziła
- Violu, ufasz mi czy nie? - zapytałem
- Tak - odpowiedziała
- No to czemu się wachasz? - zapytałem
- Wydaje mi się po prostu, że jesteś dla mnie za dobry! - powiedziała - nie pzreszkadza Ci to, że jestem jeszcze małżeństwem z Diego?
- Zależy mi tylko na tym, abyś była bezpieczna. Chcesz się z nim rozwieść? - zapytałem
- No pewnie, że tak! - powiedziała
- To idziemy jutro do adwokata? - zapytałem
- Tak! - powiedziała stanowczo
- Dobrze. To co, jedziemy do mnie? - zapytałem
- Tak, jasne!
Pojechaliśmy do mnie do domu. Violetta niepewnie weszła do domu.
- Ej, nie bój się. Śmiało! - powiedziałem i złapałem szatynkę za biodra, po czym popchnąłem w stronę salonu. Usiedliśmy na kanapie, włączyliśmy jakiś film i zasnęliśmy w sowich objęciach.
*****************************************************
Siemka! To już koniec części One Shota! Mam nadzieję, że wszystkie się podobały i cała historia również. Jest Leonetta <3! Postanowiłam, że dodam tego OS, nie patrząc na ilość komentarzy, pod ostatnim postem. Dzisiaj za bardzo się nie rozpisuję. Także... rozdział 22 pojawi się w niedzielę, o ile tym razem, będzie ... ;)
15 komentarzy :D!!!
Przepraszam za błędy :P
Do rozdziału 22!
Pozdrawiam :*!
superowy
OdpowiedzUsuńAle jak to koniec ??? Był boski (jak każdy z resztą ....)
OdpowiedzUsuńSuper.
OdpowiedzUsuńAjjj :D Cudowny :D
OdpowiedzUsuńAle brakuje mi tego jak Viola rozwodzi się z Diego, oświadczyn Leona i ciąży Vilu :D Takie popularne :D ahhh :) Pomarzyć wolno :)
Cudowny :)
Buziaki :*
super rozdział!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCudowny !!!
OdpowiedzUsuńLeonetta <3