Po 8 latach drogi... Całymi dniami... nocami w trasie... W końcu wracam do swojego rodzinnego miasta, którym jest Buenos Aires wraz ze swoją dziewczyną Larą i 3-letnim synkiem Jorge.
Chce w końcu odpocząć od tylu fanów czekających na mnie przed każdym budynkiem, w którym miałem jakiekolwiek wywiady. Chce odpocząć od codziennego zgiełku, paparaci którzy są wszędzie i nie dają żyć. Chce choć przez chwilę poczuć się jak normalny 23-latek. Chce spędzić trochę więcej czasu z moim synkiem i dziewczyną. Dojechaliśmy w końcu do domu. wziąłem Jorge na ręce i skierowałem się wraz z Larą w stronę mojego dawno 'nie widzianego' domu.
- Jak dobrze być w domu, prawda synku? - powiedziałem wchodząc do środka. Jorge jest grzeczny jak aniołek, kocham go ponad swoje życie.
- Lara, od jutra Jorge zacznie chodzić do przedszkola. Nie możemy go cały czas trzymać w domu. Mały musi iść, spotkać się z innymi dziećmi - powiedziałem raz patrząc na mojego synka, a na Larę
- Tak, tak - powiedziała, nie przywiązując do tego najmniejszej uwagi
- Wszystko w porządku? Jakoś dziwnie wyglądasz - powiedziałem obserwując bladą brunetkę
- Jakoś tak mi trochę nie dobrze. Chyba to przez tą podróż - powiedziała ledwo utrzymując się na nogach
- Idź się połóż, bo na prawdę marnie wyglądasz - powiedziałem
- A Jorge? - zapytała
- Nim się nie martw. Zajmę się nim - powiedziałem. Kochałem zajmować się moim synkiem zawsze i wszędzie. O każdej porze dnia i nocy. Lara położyła się w sypialni, a ja poszedłem umyć Jorge. Po skończonej kąpieli, położyłem go spać. Następnie zajrzałem do Lary. Spała jak zabita. Nie chcąc jej budzić pościeliłem sobie w salonie i tam zasnąłem.
*Violetta*
Obudziłam się bardzo wcześnie. Nie mogłam spać. W chwili obecnej zajmuję się swoją 4-letnią siostrzenicą, Jessicą. Moja siostra, Naty wyjechała na parę dni w interesach, więc to ja zajmuję się małą. Bardzo się do niej przywiązałam. To cudowne dziecko, choć czasem troszeczkę szalone. Wyszykowałam się wcześniej i zrobiłam Jessice śniadanie. Poszłam ją obudzić, bo niedługo ma przedszkole. Dziewczynka bardzo lubi tam chodzić, gdyż uwielbia bawić się z innymi dziećmi. Gdy mała zjadła już śniadanie, zabrałam swoje papiery, które są potrzebne w znalezieniu pracy po czym szybko poszłyśmy do przedszkola. Tak, zamierzam pójść do pracy na pół etatu, ponieważ mam jeszcze studia, a nie chciałabym ciągle prosić o pieniądze rodziców. Wzięłam małą za rączkę i ruszyłyśmy w stronę sali. Przekazałam Jessicę nauczycielce. Chwilę rozmawiałam z kobietą w wejściu na salę. Pożegnałam się z Jessicą i odeszłam. Wychodząc z budynku, tak zapatrzyłam się w papiery, które miałam w ręku, że niechcący wpadłam na jakiegoś mężczyznę i wszystko się rozsypało.
- Przepraszam pana bardzo - powiedziałam
- Nie, to ja przepraszam. Jakiś nieprzytomny dzisiaj jestem - powiedział, po czym pomógł mi zbierać rozsypane kartki - Przepraszam, szuka pani pracy? - zapytał
- Tak, ale nie jest to pana sprawa - powiedział
- Pana? - zdziwił się. Co go tak dziwi. Przecież nie jesteśmy jakimiś znajomymi, to o co mu chodzi z tym 'panem'?
- No, a kim przepraszam bardzo? - teraz to ja się zdziwiłam
- Na serio mnie pani nie poznaje? - zapytał
- No jakoś nie bardzo - odpowiedziałam
- Leon Verdas - gwiazda popu, znana na całym świecie - szczycił się
- Aaaaaa to ten o którym tak wszyscy gadają..... - kpiłam, a ten patrzył na mnie wzrokiem "no i teraz powinnaś zacząć piszczeć i prosić o autograf" - Nie jestem Twoją fanką, sorry - zebrałam papiery i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych
- Zaczekaj! - krzyknęła cudowna gwiazdka popu. Odwróciłam się na pięcie i patrzyłam na niego wzrokiem mówiącym "czego chcesz?". Zaprowadził jakiegoś małego chłopca do sali, gdzie przed chwilą ja zostawiłam Jessicę, po czym wrócił.
- Czyli mówisz, że nie jesteś moją fanką? - zapytał. Przewróciłam teatralnie oczyma, po czym kpiącym głosem zaczęłam:
- Nie - powiedziałam otwarcie i stanowczo
- No dobra okej! Nie wściekaj się tak - powiedział łagodzącym, a zarazem strasznie wkurzającym głosem
- Czegoś jeszcze chcesz? Bo się spieszę - powiedziałam
- Wiesz co, mój kumpel ma swoją firmę. Znaczy nie swoją tylko swojego ojca ale planuje ją przejąć... - zaczął
- I....?
- Widzę że szukasz pracy. Mogę z nim pogadać to ci załatwi jakąś dobrą fuchę - powiedział
- Nie, dziękuję - powiedziałam kpiąco i skierowałam się w kierunku drzwi wyjściowych
- Ale dlaczego? - złapał mnie za rękę, zatrzymując mnie
- Puść mnie! - warknęłam - myślisz że będę się szczycić, bo jakaś gwiazdka od siedmiu boleści proponuje mi pomoc? Chyba se jaja ze mnie robisz! - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Uważaj ze słowami - warknął
- Bo co? - zapytałam - bo naślesz na mnie swoich ochroniarzy? Czy może nie dasz mi autografu? Tak przykro... - zaśmiałam się
- Wiele dziewczyn chciałoby być teraz na twoim miejscu. A ty marnujesz swoją możliwe że jedyną szansę..... - zaczął
- ..... pracowania ze wspaniałą gwizdką popu? Ha ha nie! A teraz mnie zostaw! - powiedziałam i wyszłam. Długo zastanawiałam się nad tym, czy nie powinnam przyjąć propozycji Leona. Ale z drugiej strony doszłam do wniosku że jednak dobrze zrobiłam nie przyjmując jej. Zaraz bym była na okładkach wszystkich gazet i w ogóle. Jestem zwyczajną, prostą dziewczyną. Nie lubię sensacji. Miałam umówione spotkanie w pewnej firmie. Poszłam pod adres wcześniej mi wskazany. Weszłam do środka, a następnie skierowałam się do recepcji, w której za wielkim biurkiem ujrzałam...........
******************************************************
27 lipiec 2015 r. (poniedziałek) godz. 00:00 - witam Was bardzo serdecznie po przerwie xD. Jak już mówiłam wcześniej wyjechałam na tydzień na wakacje więc mnie nie było, ale już wróciłam i wyskrobałam coś ;). Mam nadzieję że Wam się podoba. Pierwsze spotkanie w przedszkolu :;D ^^
Dzisiaj się nie rozpisuję
Pozdrawiam
Queen xoxo <3