wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 18 "Tak! Oczywiście że tak"

***Miesiąc później***
*Leon*
Już nie cały miesiąc siedzę u ojca w Londynie. Całymi dniami przesiaduję przed telewizorem z piwem w ręku. Cały świat mi się zawalił! To jest już koniec! Nie mam pojęcia co robić dalej. Bo ja nie umiem żyć bez niej! Kocham ją bardzo. 
- Leoooon! - krzyknęła mama z góry
- Tak, mamo? 
- Nie możesz całymi dniami przesiadywać przed tym telewizorem! Idź się gdzieś przejść! - powiedziała
- Nigdzie się stąd nie ruszam! - powiedziałem nie za bardzo trzeźwym głosem
- Kochanie... - powiedziała mama schodząc z góry - spójrz na swój stan! Idź się gdzieś przejść, spacer na świeżym powietrzu dobrze ci zrobi
- Teraz to ja pójdę się zdrzemnąć jutro rano pójdę się przejść - powiedziałem dla świętego spokoju
- Cóż... lepsze to niż nic - odpowiedziała beznamiętnie

*Violetta*
Już ponad miesiąc jestem z Diego. Kocham go, a on mnie, jestem z nim szczęśliwa, co myślałam że nigdy nie nastąpi po stracie Leona. Ale teraz widzę że ten człowiek już dla mnie nie istnieje i liczy się tylko Diego. Mój chłopak zaprosił mnie dzisiaj na kolację do najlepszej restauracji w mieście. Musze się tylko wyszykować i idziemy.

***2 godziny później***
W restauracji panuje cudowny klimat, usiedliśmy sobie na wcześniej zarezerwowanym stoliku, na tarasie. Taras był tylko nasz, kolację podano nam przy świecach, a widoki z góry były nieziemskie.
- Diego, po co to wszystko? - zapytałam
- Violu... - powiedział podchodząc do mnie i klękając na jedno kolanko - jesteśmy razem już ponad miesiąc, kocham Cię i jedyne co teraz pragnę, to tego byś została moją żoną... - Wyjął pudełeczko z pierścionkiem z kieszeni swojej marynarki, po czym go otworzył - Czy uczynisz mi ten zaszczyt?
Zaniemówiłam! To było niesamowite uczucie. Właśnie Diego mi się oświadczył.
- Boże, Diego! Tak! Oczywiście że tak - powiedziałam, po czym przytuliłam szczęśliwego chłopaka. Ten tylko wstał i delikatnie podniósł mnie, kręcąc dookoła własnej osi. Założyłam pierścionek na palec. Był prześliczny.

Reszta wieczoru minęła spokojnie i bez żadnych większych niespodzianek.

***Następny dzień***
*Leon*
Obudziłem się rano, zjadłem śniadanie i postanowiłem ruszyć gdzieś na miasto. Wziąłem tylko portfel i telefon. Szedłem tak przez miasto, myśląc tylko o jednej osobie - Violetcie. Gdzie jest? Co się z nią dzieje? Dlaczego przez tyle czasu nie dała znaku życia? Czy ona w ogóle żyje? Na te pytania całymi dniami i nocami szukałem odpowiedzi, ale na marne. Nie znałem ich. Kompletnie straciłem panowanie nad czasem. Postanowiłem wejść do najbliższego supermarketu po coś do picia i jedzenia. Po sklepie również chodziłem bez żadnego celu. Przechodząc koło artykułów papierniczych, zauważyłem pewną młodą kobietę, z figury bardzo przypominała mi Violettę. "Leon! Ogarnij się chłopie! Masz jakieś zwidy!" - biłem się z myślami. Dla zaspokojenia mojego sumienia, postanowiłem się tam przejść i upewnić czy to na pewno nie Violetta. Byłem tak zapatrzony, że niechcący ją potrąciłem i upadły jej papiery z półki.
- Najmocniej panią przepraszam! - powiedziałem, schylając się po rozrzucone kartki
- Nie... To moja wina - powiedziała
Ułożyłem je równo, po czym wstałem i oddałem jej kartki. Nasze spojrzenia się spotkały... Czy to jest możliwe?! Czy to Violetta?!
- Violetta? - zapytałem. Poznawałem te cudowne czekoladowe oczy
- L-leon? - jąkała się, tak jakby nie mogła złapać tlenu
- Tak, to ja - odpowiedziałem, usta same mi się uśmiechały. Czułem jak moją twarz oblewa rumieniec. Nie mogłem uwierzyć, że ją widzę! Ja ją widzę! Widzę tą moją kruszynkę. To jest na prawdę ona! Chciałem ją mocno przytulić! Powiedzieć, że ją kocham, że jest dla mnie najważniejsza na świecie i że bardzo za nią tęskniłem, ale nie mogłem gdyż zza lady wyszedł jakiś mężczyzna i objął Vilu w pasie.
- W porządku? - zapytał patrząc na Violettę
- Tak! Kochanie, poznaj mojego ...... przyjaciela sprzed paru lat. Kupę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania, prawda? - powiedziała
- Tak! - odpowiedziałem nie bardzo wiedząc o co chodzi - Leon jestem - podałem rękę nieznajomemu mężczyźnie
- Diego - przywitał się
- Diego to mój chłopak....., a właściwie od wczoraj narzeczony. Za dwa miesiące bierzemy ślub.
- Aha... - zdębiałem! Stałem nie ruchomo! Nie odzywałem się! - No to gratuluję w takim razie - udało mi się wydukać parę słów
- Dzięki, chodź kochanie - powiedział Diego, pociągając Violettę za rękę. Chciałem wtedy wyrwać ją od tego gnoja i zabrać ze sobą do domu.

*Violetta*
Czy ja dobrze widzę? To był Leon. Boże! Te uczucie sprzed lat wróciło! Gdy go teraz ujrzałam wszystkie wspomnienia związane z nim wróciły. Tak bardzo chciałam się do niego przytulić, ale ... nie mogłam! Przepadło! Teraz do drzwi mojego serca zawitał inny mężczyzna, którego kocham.
Skierowaliśmy się w stronę kas. Nagle na dnie koszyka znalazłam malutką karteczkę. Dyskretnie ją otworzyłam i ujrzałam jakiś numer, a pod spodem podpisane "Leon Verdas". Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim, a po chwili się ocknęłam. "Nie! Nie mogę" - zgniotłam kawałek kartki i wrzuciłam z powrotem do koszyka. Diego zapłacił za zakupy i poszedł je wynieść do samochodu. ja poszłam odstawić koszyk. Po chwili jednak, wróciłam się i zabrałam kartkę z napisanym numerem telefonu Leona, po czym wrzuciłam ją do torebki. Coś mi nie pozwalało jej tam zostawić. "A może się przyda?" - pomyślałam. Jak gdyby nigdy nic, poszłam do samochodu. Wprowadziłam się do mieszkania Diego i teraz mieszkamy razem, dlatego pojechaliśmy do niego.
- Boli mnie głowa. Pójdę się położyć - powiedziałam, kierując się w stronę drzwi sypialni.
- Dobrze. Chcesz jakąś tabletkę? - zapytał
- Mam w pokoju, wezmę sobie - powiedziałam i zamknęłam drzwi. Położyłam się na łóżku i wyciągnęłam z torebki karteczkę z numerem telefonu mojego byłego chłopaka i zaczęłam się nią bawić, zastanawiając się przy tym nad swoim życiem. W pewnym momencie usnęłam.

*Leon*
Podkładając jej karteczkę ze swoim numerem miałem nadzieję, że zadzwoni, ale jednak się myliłem czekałem, czekałem, ale nie zadzwoniła. W końcu straciłem jakąkolwiek nadzieję.............



***********************************************
Witam Was w te piękne wtorkowe popołudnie xD. W końcu wakacje :DDD! Do rzeczy... W tym okresie czasu planuję duuuuuużo rozdziałów :DDD. Myślę, że tak mniej więcej 25 rozdział będzie rozdziałem ostatnim i potem zaczynamy nową historię xD. Szczerze, to jeszcze nie mam na nią pomysłów, ale coś wykombinuje. Jak wam się podoba rozdział? Mam nadzieję, że poratujecie nas kilkoma komkami :DDD... To chyba na tyle... zapraszam do zaglądania do zakładek ^^.

Pozdrawiam i do napisania, 
Natkaa Jorgistas <3



10 komentarzy:

  1. Boski
    Szkoda Leona.😭
    Czekam na nastepny
    Pozdrawiam Olivia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :)
    Dieletta ://
    Bleee xd
    W sumie Leon sam nawalił xd
    Za swoje błędy się płaci ;-;
    Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa w jakiej sprawie Leon nawalił?
      Kocha ją, uratował ją i tęsknił za nią każdego dnia. Wciąż miał nadzieję, że ją zobaczy i znowu będą razem. Nie związał się z nikim, bo ją kocha.
      To ona wyjechała nawet nie dziękując Leonowi za ratunek, bo gdyby nie on pewnie byłaby wrakiem człowieka. A do tego wszystkiego już po kilku dniach znalazła sobie innego, po miesiącu się z nim zaręczyła i kiedy znowu spotkała Leona jak gdyby nigdy nic mówi, że się zaręczyła, bez żadnego skrępowania. Tak jakby jej nigdy na nim nie zależało.
      Wyobraź sobie co Leon musiał poczuć. Spotyka ją ponowienie i okazuje się, że jest zaręczona gdzie jeszcze nie całe dwa miesiące była z nim. I jeszcze przestawiła go jako przyjaciela sprzed kilku lat.
      Według mnie to Violetta zawiniła a nie Leon.

      Usuń
  3. Super mucha nie siada :)
    Pozdrawiam
    Cysia

    OdpowiedzUsuń
  4. O mamo *-*
    Cudowny rozdział ;-*
    Roxita

    OdpowiedzUsuń
  5. O niee :c nie ma Leonetty :c Koszmar :c Mają do siebie wrócić zrozumiano ?! xd
    Ale inaczej to genialne *o*
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski<3
    Amcia:)

    OdpowiedzUsuń