sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 29 "Jestem Selena"

*Leon*
Bardzo boję się o Violettę. To że Diego jest w BA świadczy o tym, że Pablo też może tutaj być. A ja nie mogę nic zrobić bo jestem przykuty do tego cholernego łóżka! W pewnym momencie zadzwonił mój telefon, który w zastępstwie za mój stary przyniosła mi pielęgniarka. Na wyświetlaczu widniał "numer prywatny".
- Kto dzwoni? - zapytała moja dziewczyna
- Właśnie nie wiem, jakiś numer prywatny! - powiedziałem - poczekaj, odbiorę.
- Halo? - odebrałem niepewnym głosem
- Dzień dobry! Z tej strony sponsor wyścigów motorowych (...). Czy to Leon Verdas? - zapytał męski głos
- Tak - odpowiedziałem
- Mam dla Ciebie pewną godną zainteresowania propozycję - powiedziałJ
- Słucham
- Czy dalej jeździsz na motorach? - zapytał
- Ogólnie tak, ale teraz nie bo miałem mały wypadek - wytłumaczyłem
- Rozumiem. Chodzi o to, iż za 3 miesiące w Nowym Yorku, odbędą się zawody. Chcielibyśmy zaprosić Cie do tych zawodów, bo uważamy, że bardzo dobrze jeździsz, a poza tym byłaby to dla Ciebie niepowtarzalna szansa. Dużo byś na tym zarobił za sam udział, a jeszcze więcej jakbyś zajął któreś miejsce.
- Wow! Rzeczywiście ogromna szansa i na dodatek moja pasja! Hmm... - rozmyślałem - A kiedy bym musiał tam pojechać?
- Za 3 tygodnie, bo musiałbyś jeszcze trochę poćwiczyć z najlepszymi specjalistami!
- Oddzwonię do Pana bo muszę się zastanowić
- Rozumiem. Oczywiście się zastanów, ale pamiętaj że to niepowtarzalna szansa. Byłbyś znany na całym świcie.
- Dobrze! Dziękuję za telefon. Zastanowię się i do pana oddzwonię. Do widzenia.
- Do widzenia!

- Kto to był? - zapytała Violetta
- To był sponsor wyścigów motorowych - odpowiedziałem dalej nie dowierzając w to że trafiła mi się taka szansa
- I co chciał? - dopytywała
- (...) - opowiedziałem Violetcie o wszystkim co mówił mi sponsor. Jej mina nie okazywała dumy ze swojego chłopaka.
- I co, chcesz jechać? - zapytała smutna
- Chyba tak. To było moje marzenie na takie zawody pojechać - rozmyślałem
- I kiedy?
- Za trzy tygodnie! - odpowiedziałem
- Wiesz jest już późno, muszę iść do domu - już wstawała i zabierała swoją torebkę, kiedy złapałem ją za rękę i pociągnąłem tak, że wylądowała na moim łóżku.
- Ej, Violu - powiedziałem, łapiąc za jej podbródek - nie cieszysz się?
- Szczerze? - przytaknąłem - w ogóle!
- Ale dlaczego? Nie rozumiem
- Jeśli wyjedziesz, to będziemy musieli się rozstać. - zdębiałem
- CO?
- Leon, tyle czasu Cię nie było. Wiesz jak ja się martwiłam? A teraz wyjeżdżasz i nie wiadomo kiedy wrócisz?! Wybacz, ale dopiero co zaczęliśmy ze sobą chodzić a już tyle się między nami wydarzyło. Lara, Madryt, teraz Diego i te zawody. Przepraszam, ale wybór należy do Ciebie! - powiedziała i wyszła z sali. "I co ja mam teraz zrobić?!", rozmyślając tak, nad sensownym rozwiązaniem zasnąłem.

*Violetta*
Po wyjściu ze szpitala postanowiłam nie zamawiać taksówki tylko przejść się aby to wszystko sobie poukładać. Myślę, że nie dam rady tyle bez niego wytrzymać. Bardzo mi na nim zależy, ale ciągle ktoś nam przeszkadza. Może los nie przeznaczył nam siebie? A może źle postąpiłam, może powinnam dać mu wolną rękę, aby mógł rozwijać swoją pasję?! Tak, myślę, że to będzie również bardzo dobra próba sprawdzenia, czy nasza miłość przetrwa wszystko! Postanowiłam wrócić do szpitala i powiedzieć o tym Leonowi. Gdy zaszłam na miejsce weszłam do jego pokoju.
- Hej! - powiedziałam
- Hej! A co Ty tu robisz? Dopiero co wyszłaś... - zdziwił się
- A co? Nie cieszysz się, że mnie znowu widzisz? - zapytałam, udając lekko obrażoną
- Nie no jasne, że się cieszę - puścił mi oczko
- Tak, naprawdę przyszłam Ci powiedzieć, żebyś jechał do tego Nowego Yorku i żebyś rozwijał swoją pasję dalej - powiedziałam
- A Ty? - zapytał
- Ja zostanę tutaj i będę Ci kibicowała - powiedziałam
- Serio? - zapytał
- Serio
- Dziękuję, że mnie tak rozumiesz. Kocham Cie - powiedział
- Ja Ciebie też. Kiedy wychodzisz ze szpitala? - zapytałam
- Jutro. Jest już całkiem dobrze. Poza tym muszę się po woli pakować na ten wyjazd - powiedział zadowolony
- No jasne
- Ej, przecież nie zostanę tam do końca życia - zauważył, że jestem zmartwiona
- Wiem, ale będzie mi Ciebie brakować, kochanie
- Mi Ciebie też, ale będziemy się często kontaktować. Poradzimy sobie, w końcu to tylko trzy miesiące.
- Dla mnie to cała wieczność - posmutniałam
Jeszcze chwilkę u niego posiedziałam po czym robiło się późno. Postanowiłam wrócić do domu i odpocząć.

***Następny dzień***
Byłam tak, zmęczona, że dzisiaj wstałam o 11:30. Promienie słoneczne raziły moje dopiero co otwarte oczy. Poleżałam na łóżku jeszcze pół godziny, po czym postanowiłam wstać. "Co za dużo to nie zdrowo" - pomyślałam. Wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na dół, na kanapie zobaczyłam Francesce i Federico, opartych o siebie głowami. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że śpią. Uśmiechnęłam się do siebie i przykryłam naszą 'parkę' kocem. Po cichu poszłam do kuchni coś zjeść. W lodówce znalazłam wszystkie składniki jakie były potrzebne do zrobienie naleśników, tak więc postanowiłam zrobić je dla nas wszystkich. Po skończonym przygotowywaniu posiłku, zadowolona z efektu nałożyłam na trzy talerze po dwa naleśniki. Przygotowałam kawę i postawiłam wszystko na stole. W związku z tym iż moi przyjaciele jeszcze nie wstali udałam się do salonu, w celu obudzenia ich. Od razu wstali i ruszyli do kuchni. Po wypiciu paru łyków kawy zabraliśmy się za konsumowanie przygotowanego przeze mnie dania.
- A właściwie to czemu razem spaliście? - zapytałam ciekawa odpowiedzi
- Yyyy, nie wiem oglądaliśmy wczoraj wieczorem film i tak jakoś... a wiesz Violu zrobiłaś wyśmienite naleśniki - zmieniła temat
- Jak nie chcesz to nie mów, Fran - puściłam jej oczko
Po upływie kolejnych 15 - stu minut usłyszałam dzwonek do drzwi, wytarłam ręce o ścierkę i poszłam by je otworzyć. W drzwiach stał... Leon.
- Cześć, kochanie - pocałował mnie
- Już wyszedłeś? - zapytałam, oddając pocałunek
- Tak. Wypuścili mnie wcześniej. - powiedział
- Czemu nie zadzwoniłeś, pojechalibyśmy po Ciebie z Fran
- Nie widziałem potrzeby - powiedział
- Dobrze, to chodź coś zjesz. Przygotowałam naleśniki.
- Moje ulubione?
- No jasne, że tak - zaśmiałam się
Zostawił torbę, którą miał ze sobą w wejściu i poszedł zjeść.

*****************************Trzy tygodnie później**********************************
- Uważaj na siebie - powiedziałam, prawie płacząc
- I Ty też. Pamiętaj, że będziemy cały czas w kontakcie. Nim się obejrzysz ja wrócę. Kocham Cię. - pocałował mnie na odchodne
- Ja Ciebie też - powiedziałam, po czym szatyn zniknął w środku samolotu. Wycierając łzy taksówką wróciłam do domu. Nie miałam ochoty z nikim gadać dlatego od razu po powrocie do domu Fran, przeprosiłam ją i poszłam do pokoju, w którym obecnie mieszkam. Po niecałych 10 - ciu minutach przyszła Fran.
- Fran, dobrze że jesteś. Chciałam Ci powiedzieć, że już więcej nie będę ci siedzieć na głowie. Masz swoje sprawy i swoje życie. Jutro wracam do siebie do domu.
- Co? Nie ma mowy! Leon mówił, że masz zostać u mnie póki on nie wróci, bo Diego jest w BA.
- Nie Fran! Muszę wrócić już do siebie do domu, przepraszam.

*Leon*
Już jestem na miejscu. Zakwaterowałem się w jakimś ekskluzywnym hotelu. Jest po prostu bajecznie, tylko, że nie ma ze mną mojej dziewczyny. Już strasznie za nią tęsknię. Wszedłem do apartamentu, rozejrzałem, po czym usiadłem na łóżku. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi. "Proszę" - bąknąłem.
- Cześć Leon. Cieszę się, że jednak zdecydowałeś się przyjechać na te zawody. Obiecuję, że nie pożałujesz tego. - uśmiechnął się do mnie - Co się dzieje? Wszystko w porządku?
- Wie Pan, do tej pory byłem przekonany, że robię dobrze, że jadę. Ale...
- Ale...? - zapytał
- Nie wiem, czy wytrzymam tyle bez moich przyjaciół, dziewczyny... - tłumaczyłem
- Jeśli nie dasz rady poradzić sobie z tą sytuacją będziesz mógł spokojnie wrócić do BA, ale myślę, że tego nie zrobisz, bo taka okazja nie zdarza się codziennie. - patrzył na mnie uważnie
- Skoro już przyjechałem... -  powiedziałęm
- W porządku, a więc obaj się zgadzamy. Ale zamknijmy już ten temat. Seleno pozwól na moment... - powiedział, a zza drzwi wyszła wysoka, zgrabna, ładna dziewczyna z długimi ciemnymi włosami. Chyba moja mina nieco zdziwiła ich oboje. - Wszystko gra?
- Tttak. Jasne - mówiłem jak zahipnotyzowany
- Okej. Przedstawiam Ci dziewczynę, która będzie Cię oprowadzac po miescie. Pomoże Ci się przyzwyczaić do nowego klimatu - zasmial się, a dziewczyna, podała mi rękę, którą po chwili delikatnie musnalem.
- Jestem Selena - powiedziała
- Llleon - jakalem się
- Dobrze, to ja w takim razie Was zostawiam. Poznajcie się - powiedział sponsor i wyszedł z apartamentu. A ja dokładnie w tej chwili uświadomiłem sobie co ja właściwie robię? Dlaczego pozwoliłem na to by ta laska była moim przewodnikiem! Przecież mam dziewczynę! - karcilem się w myślach. W pokoju panowała niezręczna cisza, która przerwał mój dzwoniący telefon.
- Przepraszam. Odbiore - powiedziałem, widząc na wyświetlaczu zdjecie Violetty.
- Jasne. Nie krępuj się - powiedziała
/Rozmowa Leona i Violetty/
- Tak kochanie? - powiedziałem
- Hej skarbie. Co słychać? - zapytała
- Wszystko okej. Zameldowalem się w apartamencie i... - nie dokończyłem bo przerwała mi Selena
- To ja zaraz wrócę - powiedziała, to dość głośno
- Halo...? Leon? Co to jest za głos?! - zapytała wkurzona Violetta
- Słuchaj Violu muszę Ci o czymś powiedzieć... - powiedziałem, bojąc się reakcji jak zareaguje po tym jak powiem jej że Selena będzie moim przewodnikiem.
- Domyślam się co chcesz mi powiedzieć! I powiem Ci tylko tyle: zaufalam Ci, bo myślałam że jedziesz tam spełniać marzenia, a Ty tymczasem spedzasz czas z jakimiś laskami!
- Nie! To nie tak! Posłuchaj mnie...
- Daj mi już spokój! - krzyknęła, po czym się rozłączyła.

**************************************************************
Siemka! Ja widzicie nowa postać to Selena Gomez ;). Czy popsuje ona relacje między nasza Leonetta? Czy Violetta będzie chciała zerwać z Leonem, tylko dlatego że usłyszała w słuchawce damski głos? Czy Leon spodobał się Selenie? A kto wie, może to właśnie Selena, sprawi że Leon będzie się czuł przy niej dobrze? Tak serio, to to ostatnie pytanie mnie dobiło choć wymyśliłam je sama xd. Tyle pytań zostaje bez odpowiedzi... :) a odpowiedzieć możecie sobie na nie Wy, czytając kolejne rozdziały ;*! Na dzisiaj to tyle ;*, a chciałam się jeszcze zapytać, kto z Was jedzie na koncert Violetty w Łodzi?? Ja i Julka się wybieramy ;*

Ps. Czekam na komentarze od różnych osób!!!

21 komentarzy = rozdział 30 <3

Do rozdziału 30 ;*!

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 28 "Matko! Jak ja Cię kocham!"

*Violetta*
Osobą ta był Leon. Był cały mokry. Z włosów strumieniem ciekła woda. A na ubraniach nie było nawet jednej suchej nitki. Stal ugięty w połowie, i trzymał się za brzuch.
- Boże! Leon! - krzyknęłam i jak najmocniej potrafiłam się w niego wtuliłam.
- Ssss - zasyczał z bólu
- Przepraszam, Boże kochany, Leon! Co się stało? - wzięłam go pod rękę.
- Federico, Francesca pomóżcie mi! - krzyknęłam ledwo utrzymując Leona na nogach, a głos miałam wyraźnie przerażony. Bez żadnego słowa Francesca i Federico przybiegli by mi pomóc. Federico wziął go przez pół i wolnym krokiem doszli do kanapy na której położył prawie nieprzytomnego zielonookiego chłopaka.
- Dzwon na pogotowie! - upomniał mnie Federico. Szybko wyciągnęłam komórkę z moich jeansowych spodni i wykręciłam numer na pogotowie. Powiedziałam im o panującej sytuacji. Po rozłączeniu zjawili się w zaledwie 7 minut. Wzięli, jak już wspominałam, prawie nieprzytomnego szatyna, położyli go na noszach i czym prędzej pojechali na pogotowie. Ja, Fran i Fede bez większego zastanowienia od razu wsiedliśmy w samochód mojej przyjaciółki i pojechaliśmy za karetka. Dotarliśmy do najbliższego szpitala. Lekarze wyszli z samochodu dalej wyciągając na noszach chłopaka. Ale tym razem poprzypinanego do różnych urządzeń lekarskich. Pobiegłam za nimi, kiedy nagle lekarze zawieźli go do jakiejś sali do której nie miałam wstępu. Zniecierpliwiona czekałam na jakiekolwiek informację ok. 2 godziny. Po upływie kolejnych 15 minut z sali, w której znajdował się obecnie mój chłopak, wyszedł lekarz.
- I co z nim, panie doktorze? - zapytałam, wstając z plastikowego krzesła.
- Przepraszam, a kim pani jest dla pacjenta? - zapytał, to pytanie mnie już denerwuje. Ciągle to samo!
- Jestem jego dziewczyną! - odpowiedziałam nieprzyjemnie.
- Jest w śpiączce farmakologicznej, niedługo powinien się obudzić.
- Ale co mu jest? - zapytałam
- Jest bardzo pobity, był mokry, widocznie musiał dużo czasu spędzić na zimnym deszczu. Do tego jest przeziębiony. - powiedział
- Pobity? - zdziwiłam się
- Tak, ma bardzo dużo śladów bicia, kopania, ma lekki wstrząs mózgu, ale nie jest on groźny. Zaraz po oburzeniu przez godzinę, może nie pamiętać, co się stało, ale już po godzinie będzie wiedział o co chodzi. Myślę że powinna pani zgłosić to na policję. Oczywiście pani chłopak też. Ale na razie niech się nie denerwuje.
- W porządku, a kiedy się obudzi? - zadałam kolejne pytanie
- Myślę, że jutro dlatego dzisiaj proszę iść do domu i odpocząć. Wszystko będzie dobrze! - powiedział, posyłając mi lekki uśmiech.
- Dziękuję. A czy mogę do niego na chwilę wejść?
- Ttaak, proszę - powiedział niepewnie. Delikatnie złapałam za zimna klamkę drzwi i otworzyłam je. Niepewnym krokiem weszłam na salę, zakładając zielony fartuch. Zobaczyłam bladego szatyna, leżącego na łóżku, przykrytego kołdra. Zbliżyłam się do niego i usiadłam na krześle postawionym przy łóżku mojego chłopaka. Na jego rękach zobaczyłam siniaki, które w niektórych miejscach są spuchnięte. Na jego szyi również widniały widoczne znaki przemocy. Miał mokrą grzywkę, która tak pięknie spadała mu na czoło. Złapałam go za rękę, a od razu przed oczami pojawiły mi się chwilę, które spędziliśmy razem. Na sama myśl o tym mimowolnie z mojego oka wpłynęły dwie krople łez. "Co się mogło stać?!" - zadawałam sobie to pytanie tyle razy ile to tylko było możliwe, ale w mojej głowie nie było żadnego realnego rozwiązania. po niecałych 7 minutach spędzonych przy nim, do sali wszedł lekarz. Poprosił bym opuściła salę, gdyż musi wykonać kilka niezbędnych badań. Posłusznie wykonałam jego polecenie, ale po wyjściu z sali postanowiłam taksówką wrócić do domu Fran (bo tam miałam swoje rzeczy) i się trochę odświeżyć. Tak jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Weszłam do domu, a tam od razu czekali na mnie Francesca i Federico.
- I co z nim? - zapytała Fran
- Został pobity, miał lekki wstrząs mózgu i do tego jest przeziębiony bo prawdopodobnie dużo czasu spędził na zimnym deszczu. - powiedziałam
- Boże! Pobity?! - zdziwił się Federico
- Tak. Lekarz powiedział, że jutro go wzbudza ze śpiączki farmakologicznej i przez godzinę istnieje prawdopodobieństwo że może nie pamiętać co się stało, ale już po godzinie będzie odzyskiwał pamięć. A ja przyszłam wziąć prysznic i do niego jadę. - powiedziałam
- Violu, nie spałaś prawie całej nocy. Odpocznij jutro do niego pojedziemy. A jak się wzbudzi będziesz mogła z nim normalnie porozmawiać - tłumaczyła Francesca.
- Może masz rację. To ja idę się położyć bo jestem wyczerpana. Dobranoc - powiedziałam, po czym zgodnie z planem poszłam na górę, wzięłam kąpiel i położyłam się spać. Byłam tak zmęczona że usnęłam w ciągu 2 minut. Później Morfeusz zabrał mnie do siebie.
***Następne dzień***
Obudziłam się o 7, od rana świeciło piękne słońce. I dzień zapowiadał się tak ładnie. W końcu byłam wypoczęta. Wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na dół w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Była to jajecznica. Podczas jedzenia tego dania, zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu widniał nieznajomy numer. Nacisnęłam zielona słuchawkę i przyłożyłam sprzęt do ucha. Był to lekarz ze szpitala, który poinformował mnie że Leon się obudził i dość szybko odzyskał pamięć. Nie dokończając śniadania i nie budząc Francesci, wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Zamówiłam taksówkę, która jak najszybciej pojechałam do szpitala. Pobiegłam szybko do sali w której leżał Leon i akurat wychodził z niej lekarz.
- Wszystko z nim w porządku. Dość szybko odzyskał pamięć i jak na razie idzie wszystko po naszej myśli. - powiedział
- Dziękuje bardzo, panu! A czy mogę do niego wejść? - zapytałam
- Naturalnie - odpowiedział. Bez wahania weszłam do sali zakładając przy wejściu zielony fartuch. Łza szczęścia spłynęła po moim policzka na widok Leona. Tak się cieszyłam że odzyskał przytomność. Podbiegłam do niego i bez słowa wytłumaczenia przytuliłam jak najmocniej się dało.
- Matko! Jak ja Cię kocham! - powiedziałam, ledwo powstrzymując się od płaczu ze szczęścia.
- Ja też Cię bardzo kocham, skarbie, ale teraz daj mi złapać powietrza - powiedział zachrypniętym głosem, na co ja się zaśmiałam. Usiadłam na krześle obok łóżka i patrzyłam na Leona dziwnie.
- Co się tak na mnie patrzysz? - zapytał pół śmiechem
- Strasznie się o Ciebie martwiłam. Gdzie Ty byłeś?! Co się stało?! - zapytałam ale to nie było chyba odpowiednie pytanie w tym momencie. Jednakże musiałam znać na nie odpowiedź.
- Pamiętasz ja Lara powiedziała to co powiedziała? - zapytał
- No jasne, że pamiętam. Chyba to raczej nigdy nie zniknie z mojej pamięci. - odpowiedziałam
- Ja i Francesca mieliśmy pomysł aby przyłapać ja na tym...
- Tak, wiem. Fran mi o wszystkim opowiedziała
- No i gdy szedłem z tym rano do was, żeby Ci udowodnić to że mówiłem prawdę, poczułem straszny ból z tylu głowy, a później ciemność. Obudziłem się w jakimś starym opuszczonym miejscu, gdzie byłem związany. Próbowałem się uwolnić, i gdy mi się to prawie udało do pokoju wparowała Lara. - przełknął ślinę z nerwów - szybko kogoś zawołała, i tym kimś był Diego.
- Diego?! - zdziwiłam się
- Tak. Wrócił z Madrytu - przytaknął
- Później zawołała jeszcze kogoś i przyszedł jakiś wysoki, silny facet z kominiarka. Zrzucili mnie na ziemię gdzie zaczęli bić i kopać. Zranili mnie tak, że z niektórych miejsc na ręce i nodze strumieniem leciała mi krew. Ostatnimi siłami podniosłem się i podszedłem do okna. Otworzyłem je i wyszedłem. Szukałem w spodniach mojego telefonu, aby zadzwonić do kogoś i poprosić o pomoc, ale nigdzie go nie było. Zależało im na tym nagraniu, aby plan co do mnie i do Lary wypalił. Abym cierpiał po stracie Ciebie i wtedy łatwo by zmusili mnie do tego bym wrócił do Lary i przeszedł na ich stronę. Potem było jakoś tak że sam o własnych siłach przyszedłem do was do domu i dalej już wiesz...
- Boże! Leon! To moja wina! Dlaczego Ci nie uwierzyłam?! Dlaczego?! Jestem głupia! - zadręczałam się
- Uspokój się! Gdyby człowiek wiedział że się wywróci to by usiadł. Nie zadręczaj się bo to jest tylko i wyłączna wina Lary! - złapał mnie za rękę - Violu, nie wracają na razie do siebie do domu. Siedź na razie u Francesci póki nie wyjdę że szpitala, dobrze?
- Ale dlaczego?! - zapytałam, patrząc na niego zdziwionym wzrokiem
- Bo skoro Diego, jest w BA, to Pablo też może tu być...! - powiedział
- A racja! - przytaknęłam
- I jeszcze jedna prośba, uważaj na siebie - dokończył
- Jasne!  Tak bardzo Cię kocham - powiedziałam mocniej ściskając jego rękę
- Ja Ciebie też - odpowiedział, i odwzajemnił uścisk.



****************************************************************
Witam Was po tak długiej przerwie xd. Już wróciłam i jak widać NA CZAS dodałam rozdział :D! Od teraz rozdziały będą pojawiały się normalnie jak się umówiliśmy wcześniej :*! A teraz do rzeczy: Jak Wam się podoba rozdział? Chciałam uprzedzić iż dochodzi nowa postać do tego opowiadania, którą poznacie już wkrótce ;) na pewno ją znacie xd. I zachęcam do zaglądania do zakładki "Zapytaj bohatera", już dawno nie miałam pytań :*

20 komentarzy = rozdział 29 :*

Do napisania ;D

niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 27 "Trzeba być optymistą i myśleć pozytywnie"

- Niestety muszę pani powiedzieć że nigdzie w szpitalach nie znaleźliśmy pana Leona Verdasa. A panią, zapraszam na komendę, do spisania zeznań, dobrze? - zapytał
- Uff... dzięki Bogu, że nie ma go w szpitalu! Dobrze, w porządku, przyjdę. Tylko kiedy? - zapytałam, ale i zarówno odetchnęłam z ulgą, bo to znaczy, że jest cały (pewnie).
- Dzisiaj już nie będę, pani fatygował bo jest późno, ale jutro z samego rana proszę przyjść. Bo żeby zacząć poszukiwania, muszą być spisane zeznania i podpisane, przez panią. - wytłumaczył mi.
- Dobrze, rozumiem. Ale to znaczy, że dzisiaj już nie nie będziecie robić, żeby go odnaleźć? - zapytałam, z pewną pretensją w głosie.
- Jest godzina 20, proszę nas zrozumieć. Ale nie możemy zbyt dużo robić, bez spisania zeznań! - powiedział
- Nie, no w porządku. Jutro z samego rana przyjdę do pana. Dziękuję, bardzo do zobaczenia! - pożegnałam się.
- I co? - zapytała Violetta
- Powiedział, że w szpitalach Leona nie ma, a ja jutro mam przyjść spisać zeznania, bo jeśli nie to oni nie mogą podjąć zbyt radykalnych kroków! - powiedziałam
- Czyli, co mamy tak siedzieć z założonymi rękami? - zapytała zła
- Nie wiem, Violu, ale jest już późno, trzeba odpocząć! - powiedziała,
- Tak, żebym ja mogła tylko dzisiaj jeszcze zasnąć! Ale to moja wina, pewnie jakbym nie zrobiła mu takiej awantury on może by był teraz ze mną i wszystko było by dobrze! Ale nie, ja zawsze muszę coś schrzanić! - zadręczała się
- Nie możesz tak myśleć! To nie Twoja wina, tylko tej głupiej Lary, ona nakłamała a teraz niewinni ludzie cierpią! - też się wkurzyłam, na co ona nic nie odpowiedziała. Całą noc siedziałyśmy w pokoju, w którym obecnie przebywa Violetta. I ciągle 'gdybałyśmy'.
- Trzeba być optymistą i myśleć pozytywnie! - próbowałam uratować sytuacje
- Jak mam myśleć pozytywnie, jak mój chłopak nie daje znaku życia od około doby? - zapytała ironicznie
- Fakt faktem! - odpowiedziałam
- Boli mnie głowa! - powiedziała Violetta, łapiąc się w miejsce bólu.
- Chcesz jakąś tabletkę? - zapytałam
- Nie, na razie nie. - powiedziałam
Była godzina 5 rano. A my nadal siedziałyśmy, nie odzywając się ani słowem. Niezręczną ciszę postanowiła przerwać Violetta.
- Choć, Fran się trochę prześpimy, bo jutro rano nie będziemy miały w ogóle siły na nic.
- Masz rację - przytaknęłam jej i położyłam się na fotelu, natomiast Violetta na łóżku. Resztę nocy, a właściwie dnia przespałyśmy. Obudziłam się o 7. Szybko wstałam, ubrałam się i napisałam list do Violetty, który położyłam na szafce nocnej, obok jej łóżka, w którymy zawarta była informacja dlaczego tak wcześnie wyszłam. Zadzwoniłam po Federico, ktory przejechał pod mój dom i razem pojechaliśmy na komisariat złożyć zeznania. Po skończonym przesłuchaniu, wróciliśmy do domu. Zaprosiłam Federico do domu, abyśmy wspólnie z Violetta mogli wymyslec dalszy plan działania, jak odnaleźć Leona. Gdy weszliśmy do domu przy blacie kuchennym zobaczyłam Violette, która szukała czegoś w mojej kosmetyczce z lekami.
- Violetta - podbieglam do niej - Co Ty robisz?
- Boli mnie głowa i chce wziąć proszek - powiedziała dalej szukając czegoś w kosmetyczce
- Znowu? - zapytałam zdziwiona
- Po nocy mi nie przeszła! - odpowiedziała. Ja podeszłam do szafki z której wyciągnęłam jakiś lek przeciwbólowy. Podałam jedną tabletke przyjaciółce.
- Violu, Federico przyszedł do nas abyśmy wspólnie mogli omówić plan jak odnaleźć Leona. - powiedziałam
- Tak, tylko nie mamy żadnych informacji. Nie wiemy kompletnie od czego zacząć. Jakby byl chociaż jeden jakiś punkt zaczepienia, a tu nic! - powiedziała upijajac łyk herbaty.
- Masz rację, poza tym nic teraz nie wskóramy, bo leje jak z cebra. Trzeba albo zaufać i dac wolną rękę policji, albo ... no nie wiem.... - powiedział Federico. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Violetta bez żadnego zastanowienia szybko pobiegła do drzwi, by je otworzyć. Wszyscy byliśmy oszolomieni osobą, która zobaczyliśmy u progu drzwi...
*********************************************************************************************
Siemka! Przybywamy do Was z rozdziałem 27! Kogo zobaczyli przyjaciele u progu drzwi? To dopiero w następnym rozdziale, ktory jak już wspominałm pojawi się za dwa tygodnie, czyli 22.11.2014r.

czwartek, 6 listopada 2014

Zastanawiam się...

Kochani! Już od jakiegoś czasu, zaczęłam zastanawiać się nad usunięciem, bloga. Ta, myśl coraz bardziej mnie do siebie przekonuje. Myślę, że i Wam i sobie bym tylko ulżyła. Bardzo smuci mnie wiadomość, o tak małej ilości komentarzy i to również daje mi do zrozumienia że bardzo mało osób czyta, te moje wypociny. Nie mam czasu na pisanie, a w szczególności teraz, w tym okresie czasu (pod rozdziałem 26, pisałam Wam dlaczego). Mimo moich starań, oraz 'szantażow', nie udało mi się Was namówić do komentowania. I uważam, że jeśli to nie zaskutkowalo, to nic nie zaskutkuje. Dlatego zastanawiam, się nad podjęciem tych oto może radykalnych kroków!
Przed skonczeniem tego posta chciałam, bardzo, bardzo, bardzo podziękować, przecudownej autorce bloga: http://leonetta-moj-swiat.blogspot.com/?m=1, Veronice Blanco, która mnie wspierała swoimi komentarzami i to dzieki Tobie Veronica miałam zawsze motywację do dalszego pisania. Masz wielki talent do pisania opowiadań i są cudowne! Pisz kochana, i nigdy nie przestawaj :*! Serdecznie zapraszam na bloga Veroniki ;)!
Chciałam również bardzo gorąco podziękować mojemu Anonimkowi, ktory również zawsze podtrzymywał mnie na duchu i mnie wspierał, kocham Cię za to że tak dużo komentowałeś/aś ;*, nigdy Ci tego nie zapomnę.

Kocham Was ;*!
Do zobaczenia, (mam nadzieję xd).